2018 rok upłynął mi bardzo szybko i w gruncie rzeczy bardzo udanie. Nieco gorzej w nim było z czytaniem (ale o tym za chwilę, najpierw odrobina prywaty), za to życie osobiste zaczęło mi się nadzwyczaj dobrze układać: zacząłem naprawdę mocno angażować się w aktywizm LGBTQIAP, chodzić na protesty i w ogóle dużo mówić o byciu osobą LGBTQIAP. Oprócz tego zrobiłem transowy coming out przed większością częścią rodziny i na uczelni (wszystko gra i buczy, normalnie sobie tam żyję jako ja), ogarnąłem życie psychiczne w dość zadowalającym stopniu, przeszedłem na wegeterianizm i zrobiłem sobie tatuaż. Poza tym na uczelni wyleczyłem sporo próchnicy, zrobiłem jedno pełne leczenie kanałowe, dwa kolejne zacząłem, a jeszcze innego zęba usunąłem (inne rzeczy też robiłem, ale te są najważniejsze). W sumie zrobiłem przez ten cały rok — pod względem osobistym — niesamowicie dużo i jestem z niego bardzo zadowolony, a z siebie — jeszcze bardziej dumny.
Na blogu natomiast w 2018 roku pojawiło się równiuteńko 50 postów, z czego 44 recenzje, jedna relacja z wystawy, podsumowanie roku 2017, plan czytelniczy na obecny rok (który się nie udał 😛), wyzwanie facebookowe o książkach mojego życia, felieton o transpłciowości i obchody pierwszych urodzin bloga. Teksty pojawiały się z różną częstotliwością — czasem co tydzień, niekiedy z przerwą trzytygodniową. Bywa. Oprócz tego powstał też Instagram (@transksiazkowy), gdzie piszę o książkach równolegle z tym, co piszę na blogu lub na facebooku, ale także gdzie trafia trochę prywaty, trochę zdjęć zjawisk pogodowych i trochę pisania transowego. To takie moje miejsce pomiędzy blogiem a prywatą, choć jako że moja prywata jest też bardzo literacka, wiadomo, że książki przeważają (przynajmniej na zdjęciach). Zapraszam do śledzenia, gdyby ktoś jeszcze o tym Instagramie nie słyszał.
Przechodząc zaś do samych książek — w 2018 roku przeczytałem ich 40, a komiksów — 13. Kiedyś powiedziałbym, że źle, dzisiaj mówię, że nie ma się co przejmować (postanowiłem wrzucić na luz). Były to dokładnie 26 powieści, 2 prace naukowe, 3 zbiory opowiadań, 6 pozycji szeroko pojętej literatura faktu, 2 tomy wierszy i jedna inna pozycja. A jak to wyglądało jakościowo?
(Tytuły książek/filmów/komiksów są bezpośrednich odnośnikiem do recenzji, o ile takowa była).
(Tytuły książek/filmów/komiksów są bezpośrednich odnośnikiem do recenzji, o ile takowa była).
3 NAJLEPSZE KSIĄŻKI ROKU 2018
Myślę, że wybór Kronik Amberu Rogera Zelaznego nie dziwi nikogo — to było absolutne arcydzieło, książka, którą pokochałem za mówienie o walce dobra ze złem, za rozmach, pomysł na świat funkcjonujący w powieści oraz z powodu tego, jak dokładnie przemyślana była jej konstrukcja, jak wszystkie tajemnice powoli się odkrywały, a do samego końca każda jedna prowadziła do kolejnej. Epickie dzieło (nie mylić z epic fantasy), majestatyczne i genialne.
Równie cudowne — oceniając jako całokształt, bowiem każde z osobna nie było tak genialne jak Kroniki Amberu — były opowiadania ze zbioru Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści Howarda Philipsa Lovecrafta. Ich recenzja będzie około 13 stycznia, ale już teraz mogę napisać, że wyobraźnia Lovecrafta jest cudowna, klimat jego opowiadań — niesamowity, zaś całość ma na mnie niezwykły wpływ, ponieważ mnie uspokaja, jest więc idealną lekturą na chwile ciężkiej nauki. Miodzio, już mam na półce drugi tom jego opowiadań.
Trzecim dziełem w tym Top 3 jest powieść, która ocenę ma o jeden niższą niż pozostałe dwa dzieła, ale nadal jest w tym zestawieniu z uwagi na zabawę konwencją, zdrowy rozsądek Rainbow Rowell (nadal gorąco popieram to, aby bohaterowie i bohaterki chodziły i chodzili na terapię), to, jak bawi się Harrym Potterem, no i — oczywiście — za wątek związku między chłopakami. Tak, Nie poddawaj się zdecydowanie na miejsce w trzech najlepszych zasługuje.
Na wyróżnienie zasługują jeszcze trzy pozycje — Ameksyka. Wojna na granicy Eda Vulliamy'ego jako najlepszy z przeczytanych przeze mnie (sześciu w tym roku) reportaży — najbardziej zaangażowany społecznie, z najlepszym researchem, pisany przez 10 lat i dogłębnie analizujący pas ziemi pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Meksykiem, tłumaczący też wiele (złych) zjawisk dziejących się we współczesnym świecie. Tak powinna wyglądać literatura faktu.
Jak natomiast powinna wyglądać powieść o trudnym, dziewczęcym dojrzewaniu, można przekonać się sięgając po Wróżbę Agnety Pleijel. To absolutnie cudowna, feministyczna opowieść pokazująca, jak trudne i pełne ograniczeń jest kobiece życie i kobieca rola społeczna, a także — jak bardzo ono kobietę zniewala, w czym bardzo trudno jest się odnaleźć zwłaszcza, gdy się dopiero dojrzewa. Całość oddziaływała na mnie niezwykle emocjonalnie i była dużym przeżyciem, o czym zresztą pisałem.
Nie pisałem natomiast jeszcze o Sodomie i Gomorze Marcela Prousta, choć znalazła się ona w tym zestawieniu (napiszę na pewno, ale że dopiero tydzień temu skończyłem, to kolejka jest dosyć duża). To książka, która z pewnością znalazłaby się w zestawieniu najlepszych książek z uwagi na liczne refleksje, piękny styl Prousta czy obraz stosunków społecznych z XX wieku, gdyby nie jedna znacząca wada — homofobia zinternalizowana (to taka homofobia, którą mają osoby homoseksualne z uwagi na to, że wszyscy żyjemy w homofobicznym społeczeństwie) autora. Ale o tym będzie można przeczytać dopiero w recenzji :).
Równie cudowne — oceniając jako całokształt, bowiem każde z osobna nie było tak genialne jak Kroniki Amberu — były opowiadania ze zbioru Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści Howarda Philipsa Lovecrafta. Ich recenzja będzie około 13 stycznia, ale już teraz mogę napisać, że wyobraźnia Lovecrafta jest cudowna, klimat jego opowiadań — niesamowity, zaś całość ma na mnie niezwykły wpływ, ponieważ mnie uspokaja, jest więc idealną lekturą na chwile ciężkiej nauki. Miodzio, już mam na półce drugi tom jego opowiadań.
Trzecim dziełem w tym Top 3 jest powieść, która ocenę ma o jeden niższą niż pozostałe dwa dzieła, ale nadal jest w tym zestawieniu z uwagi na zabawę konwencją, zdrowy rozsądek Rainbow Rowell (nadal gorąco popieram to, aby bohaterowie i bohaterki chodziły i chodzili na terapię), to, jak bawi się Harrym Potterem, no i — oczywiście — za wątek związku między chłopakami. Tak, Nie poddawaj się zdecydowanie na miejsce w trzech najlepszych zasługuje.
3 NIECO MNIEJ LEPSZE KSIĄŻKI ROKU 2018
Na wyróżnienie zasługują jeszcze trzy pozycje — Ameksyka. Wojna na granicy Eda Vulliamy'ego jako najlepszy z przeczytanych przeze mnie (sześciu w tym roku) reportaży — najbardziej zaangażowany społecznie, z najlepszym researchem, pisany przez 10 lat i dogłębnie analizujący pas ziemi pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Meksykiem, tłumaczący też wiele (złych) zjawisk dziejących się we współczesnym świecie. Tak powinna wyglądać literatura faktu.
Jak natomiast powinna wyglądać powieść o trudnym, dziewczęcym dojrzewaniu, można przekonać się sięgając po Wróżbę Agnety Pleijel. To absolutnie cudowna, feministyczna opowieść pokazująca, jak trudne i pełne ograniczeń jest kobiece życie i kobieca rola społeczna, a także — jak bardzo ono kobietę zniewala, w czym bardzo trudno jest się odnaleźć zwłaszcza, gdy się dopiero dojrzewa. Całość oddziaływała na mnie niezwykle emocjonalnie i była dużym przeżyciem, o czym zresztą pisałem.
Nie pisałem natomiast jeszcze o Sodomie i Gomorze Marcela Prousta, choć znalazła się ona w tym zestawieniu (napiszę na pewno, ale że dopiero tydzień temu skończyłem, to kolejka jest dosyć duża). To książka, która z pewnością znalazłaby się w zestawieniu najlepszych książek z uwagi na liczne refleksje, piękny styl Prousta czy obraz stosunków społecznych z XX wieku, gdyby nie jedna znacząca wada — homofobia zinternalizowana (to taka homofobia, którą mają osoby homoseksualne z uwagi na to, że wszyscy żyjemy w homofobicznym społeczeństwie) autora. Ale o tym będzie można przeczytać dopiero w recenzji :).
3 NAJSŁABSZE KSIĄŻKI ROKU 2018
Zdecydowanie najgorszej książki, jaką czytałem nie tyle w tym roku, co prawdopodobnie w całym życiu tu nie ma, bowiem — na moje szczęście — była z biblioteki. Mowa o tragicznym Dotyku ziemi Wu Weia, pseudopoetyckiej książce, w której zdanie nie zabijaj miało być całym wierszem, a aby nikt się nie pomylił, że to wiersz, stosowano rozstrzelenie liter. Trochę ironizuję — ale zapewniam, że tylko trochę. Z kolei Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną Doroty Masłowskiej kompletnie nieumiejętnie charakteryzowała grupę, którą scharakteryzować miała, była niemal pozbawiona fabuły, a tej, którą miała, pod koniec całkowicie zmienił się charakter. Było to nieporozumienie, ale na szczęście kolejna powieść autorki jest już o niebo lepsza (recenzja będzie w niedzielę). Za to Dziwniejsza historia Remigiusza Ryzińskiego to mój największy tegoroczny zawód — tak miałkiej literatury faktu nie czytałem od dawna. Książka pseudopoetycka, wypełniona niczym i poszatkowana, która fragmentami zupełnie nie na temat (żeby chociaż interesujące były!) próbowała wypełnić niewiele prawdziwej treści. Zdecydowanie nie tak powinno się tworzyć reportaże.
O Zabójczym żarcie Alana Moore'a i Briana Bollanda będę jeszcze pisać, ale już teraz musicie wiedzieć, że to jeden z najlepszych komiksów superbohaterskich, jakie czytałem (a drugi to Strażnicy tego samego autora), genialnie skonstruowany, odpowiednio tragiczny i smutny, ale także mogący być interpretowany queerowo (dlatego także przepiękny). Zapewnił mi chyba największego kaca książkowego komiksowego po prostu największego kaca po obcowaniu z dobrym wytworem kultury w tym roku. O takim Jokerze i Batmanie mógłbym czytać wszystko, aż serce się kraje, że powstało tylko to (tak naprawdę, to gdyby powstało więcej, nie byłoby już tak doskonałe).
To zdecydowanie Muminki (konkretnie nieobecne na zdjęciu, bo to był egzemplarz biblioteczny, Małe trolle i duża powódź) Tove Jansson. Seria, której moi rodzice nigdy nie lubili (dlaczego?!), której więc nie dawali mi czytać w dzieciństwie, dlatego musiałem odkryć ją sam. Bardzo urocze i odprężające, właśnie czytam kolejny tom i jestem jeszcze bardziej zadowolony (#teamWłóczykij <3).
NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE ROKU 2018
To zdecydowanie Muminki (konkretnie nieobecne na zdjęciu, bo to był egzemplarz biblioteczny, Małe trolle i duża powódź) Tove Jansson. Seria, której moi rodzice nigdy nie lubili (dlaczego?!), której więc nie dawali mi czytać w dzieciństwie, dlatego musiałem odkryć ją sam. Bardzo urocze i odprężające, właśnie czytam kolejny tom i jestem jeszcze bardziej zadowolony (#teamWłóczykij <3).
FILMY
Tak jak w zeszłym roku chciałbym tez podsumować jakoś obejrzane filmy — widziałem ich równo 12 oraz 3,5 sezonu serialu — drugi Stranger Things, półtora sezonu X-Men: Ewolucja (tak, wiosną zrobiłem sobie powrót do dzieciństwa) oraz niemal cały sezon Bramy piekieł alias Darker than Black, całkiem niezłego anime (na tyle dobrego, że wróciłem do niego po półrocznej przerwie zimą i prawie już dokończyłem). Natomiast wracając do filmów — zdecydowanie na pierwsze miejsce wysuwa się Uciekaj! (Get Out) Jordana Peele'a z roku 2017, bardzo dobre spojrzenie na rasizm i z pewnością niekonwencjonalny horror. Poza tym dobrze wspominam Artykuł 18 Barta Staszewskiego, mimo że jego recenzja nie była całkowicie pochlebna, ale to jednak film, który dobrze przedstawia (beznadziejną) sytuację walki o równość małżeńską w Polsce osobom, które są z tym tematem niezaznajomione.
Ten rok zdecydowanie należy do Twenty One Pilots i odkrytego na nowo jesienią (dzięki Marcie) alt-J. Toteż piosenek tego roku jest kilka (Ten Wrapped od Spotify kłamie, nie uwzględnił ostatnich dwóch miesięcy, więc nie ma tu wszystkiego ważnego), ale gdybym miał wybrać jedną, zdecydowanie byłoby to Stressed Out Twenty One Pilots (link kieruje do Open Spotify) za cudowne poczucie nieradzenia sobie z dorosłością i tęsknotę do dzieciństwa (Wake up, you need to make money, yo). Na wyróżnienie zasługują jednak także World on Fire autorstwa Les Friction, zespołu, z którym spędziłem całą zimę na początku roku 2018, wiosnę i jeszcze lato, i który bardzo dobrze motywował mnie do wymyślania wydarzeń do grania w Warhammera. Poza tym — skoro była mowa też o alt-J — próbowałem wybrać którąś z ich piosenek do trio trzech piosenek roku 2018, ale cóż, poległem, nie mogąc zdecydować pomiędzy wzruszającym Taro (serio, potrafię płakać śpiewając tę piosenkę) a fascynującym Fitzpleasure (jeśli będziecie słuchać, zwróćcie uwagę na tekst, ale trigger warning — przemoc seksualna).
Koniec końców rok 2018 był naprawdę niezły, zwłaszcza w kwestii prywatno-osobistej, ale kulturowo również częściej dotykały mnie rzeczy lepsze niż gorsze, choć na pewno wybitnych było mniej niż rok temu. Dajcie znać jak ten rok wyglądał u Was i czy macie jakieś plany na nadchodzący — ja uparcie deklaruję brak planów, bo zauważyłem, że ostatnio mnie bardziej stresowały niż motywowały, zwłaszcza że i tak czytałem to, co chciałem, a nie to, co zaplanowałem, więc to już w ogóle bez sensu 😛. Chociaż kto wie, może jednak się na jakiś zdecyduję.
PS. Ileż ja to pisałem! Ale właśnie zajrzałem do podsumowania zeszłorocznego i tam również marudzę na temat tego, ile to zajmuje, kolejny rok z rzędu przyszło mi też do głowy, że na szczęście podsumowanie roku jest tylko raz w roku i nie muszę tego analizować częściej 😛 (nie mam pojęcia jak osoby znajdują siłę, aby w połowie roku analizować to, co zrobiły przez to pół roku, ja raz na rok ledwo daję radę 😝.
MUZYKA
Ten rok zdecydowanie należy do Twenty One Pilots i odkrytego na nowo jesienią (dzięki Marcie) alt-J. Toteż piosenek tego roku jest kilka (Ten Wrapped od Spotify kłamie, nie uwzględnił ostatnich dwóch miesięcy, więc nie ma tu wszystkiego ważnego), ale gdybym miał wybrać jedną, zdecydowanie byłoby to Stressed Out Twenty One Pilots (link kieruje do Open Spotify) za cudowne poczucie nieradzenia sobie z dorosłością i tęsknotę do dzieciństwa (Wake up, you need to make money, yo). Na wyróżnienie zasługują jednak także World on Fire autorstwa Les Friction, zespołu, z którym spędziłem całą zimę na początku roku 2018, wiosnę i jeszcze lato, i który bardzo dobrze motywował mnie do wymyślania wydarzeń do grania w Warhammera. Poza tym — skoro była mowa też o alt-J — próbowałem wybrać którąś z ich piosenek do trio trzech piosenek roku 2018, ale cóż, poległem, nie mogąc zdecydować pomiędzy wzruszającym Taro (serio, potrafię płakać śpiewając tę piosenkę) a fascynującym Fitzpleasure (jeśli będziecie słuchać, zwróćcie uwagę na tekst, ale trigger warning — przemoc seksualna).
Koniec końców rok 2018 był naprawdę niezły, zwłaszcza w kwestii prywatno-osobistej, ale kulturowo również częściej dotykały mnie rzeczy lepsze niż gorsze, choć na pewno wybitnych było mniej niż rok temu. Dajcie znać jak ten rok wyglądał u Was i czy macie jakieś plany na nadchodzący — ja uparcie deklaruję brak planów, bo zauważyłem, że ostatnio mnie bardziej stresowały niż motywowały, zwłaszcza że i tak czytałem to, co chciałem, a nie to, co zaplanowałem, więc to już w ogóle bez sensu 😛. Chociaż kto wie, może jednak się na jakiś zdecyduję.
PS. Ileż ja to pisałem! Ale właśnie zajrzałem do podsumowania zeszłorocznego i tam również marudzę na temat tego, ile to zajmuje, kolejny rok z rzędu przyszło mi też do głowy, że na szczęście podsumowanie roku jest tylko raz w roku i nie muszę tego analizować częściej 😛 (nie mam pojęcia jak osoby znajdują siłę, aby w połowie roku analizować to, co zrobiły przez to pół roku, ja raz na rok ledwo daję radę 😝.
Co tam blog, to leczenie kanałowe to dopiero jest coś, gratulacje :)
OdpowiedzUsuńKwiknęłam ze śmiechu, bo mnie te zęby na początku bardzo skonfundowały, myślałam, że chodzi o udzielanie się na uczelni, żeby leczyć moralną próchnicę... a potem nagle leczenie kanałowe i metafora zaczęła mi się kruszyć, musiałam przeczytać jeszcze raz, żeby zrozumieć :D
Usuń@Piotr a dziękuję bardzo :D.
Usuń@Rozkminy Hadyny haha, bardzo podoba mi się metafora z moralną próchnicą, może zacznę ją stosować :D. (Powinienem napisać, że to ma związek ze studiami, zapomniałem, że nie każdy to wie lub osoby mogą zapomnieć xD).
To ja ubolewam, że tylko 154 filmy widziałem...
OdpowiedzUsuńSzkoda, chociaż ja akurat nie wyobrażam sobie aż tyle obejrzeć (dla mnie 30 to byłoby bardzo dużo) ;). Ale może chociaż liczba przeczytanych książek Cię usatysfakcjonowała?
UsuńŚwietny wynikt ☺
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńPowiesz coś więcej o tatuażu?
OdpowiedzUsuńPrzedstawia coś, czemu najbliżej do jaszczura z sierścią widzianego z profilu (całe ciało), ma dwie pary oczu, ale w połowie ciała wyrastają z niego rośliny, jakby... wystrzeliwują rosnąc. To ciężko opisać, ale jeśli chcesz, mogę Ci wysłać zdjęcie efektu mailem czy gdzieś :P. Robiłem pod koniec września, planowałem od marca że sobie zrobię, ale ciągle było to "kiedyś w przyszłości" (w znaczeniu za kilka lat może). Potem w sierpniu zacząłem myśleć, aby zrobić to jeszcze w tym roku i we wrześniu pewnego dnia zobaczyłem projekt i uznałem, że to jest coś, z czym chcę umrzeć ;). (Ja zawsze w takim poważnym tonie myślę :P). Z dnia na dzień się zapisałem. Nie oznacza dla mnie nic szczególnego, to znaczy wzór nie oznacza, zaś samo wydarzenie robienia tatuażu już tak.
UsuńO! Widzę, że to raczej podsumowanie roku życia :-). Super, że idziesz tam, dokąd masz ochotę. Twoje czytelnicze wybory jakoś w tym roku nie bardzo łączyły się z moimi, bo komiksy, powieści grozy czy fantastyka to nie bardzo moja bajka. Natomiast twórczość pani Agnety Pleijel - jak najbardziej! Poproszę, jeśli można, o przeczytanie większej liczby kobiecych powieści w 2019 roku!:-). A jakie są Twoje noworoczne czytelnicze wyzwania lub plany?
OdpowiedzUsuńTak ;). Typowo w moim stylu lubię robić prywatę ;). Fakt, u mnie wygrała zdecydowanie fantastyka. Choć muszę przyznać, że brakuje mi trochę innej literatury, jednak nie na zasadzie czytania mniej fantastyki, tylko po prostu więcej, i wtedy czegoś innego. No ale cóż, nie dało się. Za dużo nauki i życia osobistego, abym dał radę czytać tyle, ile dwa lata temu. Bywa ;).
UsuńKolejna Pleijel też będzie w przyszłym roku, ale ogólnie kobiecych powieści też bym chciał więcej, choć muszę przyznać, że na razie najbardziej ciągnie mnie do niszowych książek z Afryki czy Europy Zachodniej lub Środkowej. Żadnej Anglii czy USA, chyba że w fantastyce ;). Nie mam jednak jakoś typowo planów lub wyzwań poza tym jednym, aby nic nie planować i sobie odpuścić stres, że czytam za mało :P. Bo jednak miałem z tego powodu za dużo stresu, gdy tak patrzę z rocznej perspektywy. Na razie sobie odpuszczam takie rzeczy, po prostu będę płynąć z życiem. Chciałbym 50 książek przeczytać, ale myślę o tym bardziej jako o chęci niż planie lub wyzwaniu :).
Niektóre osoby uwielbiają robić podsumowania, więc tak się o nie nie martw ;). No powiem Ci, że książki jak książki, ale bardzo cieszy mnie Twoje życiowe poukładanie. Zresztą już o tym gadaliśmy, więc nie będę się powtarzać.
OdpowiedzUsuńUuuu "X-Men: Ewolucja" jest super. No dobra, oglądałam to dawno temu, ale wspomnienia mam dobre :D. Jakiś czas temu też robiłam sobie powrót do dzieciństwa i odświeżyłam "Vision of Escaflowne", który był moją miłością z Hypera. Ale jednak to, co podobało nam się kiedyś, teraz może wywoływać inne reakcje (na przykład rzyg na zbyt romantyczne wątki:P).
Mam nadzieję, Że pozostałe sprawy ogarnę w tym roku i jeszcze testosteron zacznę brać :P.
UsuńCrushowałem Nightcrawlera! <3 (To ten niebieski, co się przenosi z miejsca na miejsce). Po latach też "Z-Mem: Ewolucja" daje radę :D. A "The Vision of Escaflowne" nie widziałem, ale nic dziwnego - ostatni odcinek wyemitowany był kilka dni przed moim urodzeniem, więc nawet jak puszczali też później, to nie mam prawa pamiętać :P. (I mama nie pozwoliłaby mi oglądać :P). Ja się bardziej boję, że będzie zbyt seksistowsko - romantyczne wątki w dzieciństwie lubiłem chyba jeszcze mniej niż teraz :P (z kilkoma, głównie książkowymi, wyjątkami :P).
Ha, poruszyłeś tyle różnych tematów, że mam ochotę napisać moją odpowiedź w punktach, ale spróbuję się powstrzymać, bo za bardzo kojarzy mi się to z jakąś oficjalną korespondencją mailową.
OdpowiedzUsuńCieszy ogromnie, że znalazłeś stabilizację na gruncie prywatnym. Podejrzewam, że takie otwarte wyjawienie swojej tożsamości płciowej musiało być nie lada stresującym wyczynem - dlatego serdecznie gratuluję.
Co do przeczytanych przez Ciebie książek, to odniosę się tylko do "Muminków" - to faktycznie wspaniała lektura i przyznam, że już od pewnego czasu kusi mnie, żeby nabyć sobie kilka tytułów w twardej oprawie (bardzo lubię wydanie NK, które widnieje na Twoim zdjęciu).
A co do planów, to chciałoby się powiedzieć - nareszcie. Cieszę się, że próbujesz wyzwolić się z planów i zamiarów, które wg mnie ogromnie Cię pętały i bardziej kojarzyły mi się z łańcuchami niż obietnicą przyjemności.
Jeśli chodzi o moje plany to jedyne, co mi się marzy, to czytanie więcej książek w j. Szekspira. w ten sposób zapoznaję się z nie przełożonymi na j. polski tytułami japońskimi, a jednocześnie ćwiczę angielski. Do tego ewentualnie dołożyłbym kontynuację postanowienia, by częściej sięgać po dzieła napisane przez kobiety (w 2018 osiągnąłem idealną równowagę - 50:50).
Ja bardzo często piszę do znajomych w punktach, więc następnym razem się nie krępuj :D.
UsuńByło. Ale było też bardzo dużo dające - jak już się powie o takiej rzeczy, to później łatwiej jest mówić o innych rzeczach, które są istotne i nie chce się ich ukrywać ;). Dziękuję!
A ja podobno nie dotarłem jeszcze do najlepszych części (tak Zacofany w lekturze i Między Sklejonymi Kartkami mówią :P). W ogóle zachwycam się w tej książce absolutnie wszystkim i czytam ją trochę jak dziecko - bardzo bezkrytycznie :P. Ale jeszcze nie kocham na tyle, aby sobie kupić, choć możliwe, że gdy skończę, to jednak się zdecyduję.
Haha, trochę mi zajęło wyrośnięcie z tego :P. To raz się sprawdziło (naprawdę, ale wtedy po prostu znałem mniej książek, miałem dużo czasu, długą listę i spokojnie połowę mogłem przeczytać) i uwierzyłem, że potem też wyjdzie. No, nie wyszło - rzeczywiście pętało :|. To znaczy nie czytałem tego co tam miałem, ale siedziało w głowie, że jest taka lista i powinienem czytać :|.
Ja też chciałbym zacząć czytać po angielsku - od czasów liceum moje umiejętności z tego języka znacząco się pogorszyły i warto by go ćwiczyć :/. Z parytetem pośród autorów i autorek też mi idzie ciężko, ale tutaj to nic na siłę - nie chcę nic planować :P. Spojrzałem natomiast na statystki z 2018 - 17 na 41 osób, 41,5%. Nie jest aż tak źle w sumie. Chociaż bardzo bym chciał w nadchodzącym roku w końcu sięgnąć po "Guguły" Wioletty Grzegorzewskiej i/lub "Po trochu" Weroniki Gogoli.
Gratuluję wyników! :) Widzę, że mam kilka książek do nadrobienia. ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie masz ;). Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;). Uściski!
UsuńDobrze widzieć "Get Out", "Zabójczy żart", Rowell i Muminki. Z mojej strony chyba sobie wciągnę na czytelniczą listę "Kroniki Amberu" i spróbuję kiedyś do nich podejść jeszcze raz, może w oryginale.
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście będzie lepiej. Co Ci w nich nie pasowało?
Usuń