wtorek, 2 stycznia 2018

Podsumowanie roku 2017

Rok 2017 był dla mnie, co tu dużo mówić, średni. Udało mi się przeczytać zaledwie 51 książek, co jest bardzo dużym spadkiem w porównaniu z zeszłym rokiem (68 książek), bo aż o 25%. Przyczyn tego upatruję w wyjątkowo ciężkim semestrze, który na szczęście właśnie się kończy (życzcie mi w Nowym Roku abym od tej pory miał tylko lżejsze) oraz w trochę bogatszym życiu osobistym niż rok wcześniej (tego wolałbym nie zmieniać). Jeszcze gorzej wypadł mój ambitny Plan czytelniczy na poprzedni już rok - z dużej liczby 75 zaplanowanych książek przeczytałem 24, czyli równo 32% (prawie jedna trzecia, juhu!). Niemniej to mnie nie martwi, bowiem sięgnąłem po wielu autorów, których czytanie miałem zaplanowane na rok 2018, jednak w związku z tym odchodzę od planowania konkretnych autorów i ich książek do czytania na konkretne lata - zupełnie przestało się to sprawdzać. Wyszło w 2016 roku, nie wyszło w 2017. Bywa. W nowym roku postanawiam zmienić trochę zasady mojego planowania, ale o tym więcej w Planie czytelniczym na 2018 rok, który opracuję już niedługo.

Pod względem jakości przeczytanych książek ten rok również wyglądał gorzej niż 2016, w którym trafiło mi się więcej literackich perełek, choć być może przyczyna tego tkwi w tym, że z każdym rokiem jestem coraz bardziej opierzonym czytelnikiem i tym samym coraz mniej rzeczy wywołuje we mnie wielkie zachwyty. Na szczęście zawodów też miałem mniej niż w roku 2016. Na pierwszy rzut idą właśnie one.


4 NAJSŁABSZE KSIĄŻKI 2017 ROKU
które tak naprawdę nie były wcale takie złe. Są to zawody i najsłabsze pozycje w tym roku, te książki, których czepiałem się najbardziej, ale nie oznacza to ani że są słabe, ani że nie warto ich w ogóle czytać.

Książka z największą ilością wad:
Chyba nikogo nie zdziwi, że tę kategorię wygrywa nic innego, jak tylko Małe życie Hanyi Yanagihary, czyli książka, która napsuła mi w tym roku chyba najwięcej krwi, irytując mnie konstrukcją postaci, rozwleczeniem akcji, tym, jak przedstawiono Jude'a, stosunkiem do spraw LGBTQIA+, ekspozycją postaci i jeszcze paroma innymi rzeczami. Więcej możecie przeczytać w recenzji.

Książka z najbardziej łopatologicznym przekazem i okropnym zakończeniem:
Zdecydowanie Nim zapadnie noc Michaela Cunninghama - książka, która byłaby dobra, lecz nie wybitna, gdyby nie zakończenie, zawierające przekaz nie tyle pozbawiony sensu, co wyłożony łopatologicznie jak w poradniku dla małżonków. Ponadto powieść okropnie razi tym, jaki jest stosunek głównego bohatera do innych ludzi, niemniej niestety nie było to zamierzone przez autora (i właśnie dlatego boli). Nadal gdy myślę o tej książce, to jestem zły. W pełnej nerwów recenzji piszę o niej więcej.

Najbardziej nijaka książka:
Tym razem Kłopot z kobietami Jacky Fleming, czyli książka, która miała być zabawna, a wcale nie była, była natomiast jedynie krytyczna, jednak ponieważ miała ośmieszać, a pozbawiona została pierwiastka humoru (a przynajmniej mnie zupełnie te żarty nie bawiły), to została z tego tylko sucha i dość bezbarwna treść, ciekawa jedynie wizualnie. Wyjątkowo krótką jak na mnie recenzję przeczytać możecie tutaj.

Książka, w której zawiódł redaktor:
Gałęziste Artura Urbanowicza - powieść z bardzo dużym potencjałem i całkiem niezłą fabułą, bohaterami oraz wątkami innymi niż te klasyczne dla horroru, która jednak była słaba językowo. Jest to jednak debiut, który dobry redaktor oszlifowałby bardzo dobrze, dobrego redaktora jednak tu zabrakło. Jak na to, że książka znalazła się w Top 4 Najsłabszych, napisałem jej jednak całkiem pozytywną recenzję.



3 KSIĄŻKI, KTÓRE W 2017 ROKU ZROBIŁY NA MNIE NAJWIĘKSZE WRAŻENIE
Określenie największe wrażenie jest tu bardzo ważne, ponieważ nie wymieniam tu książek, które siląc się na względny obiektywizm uważam za najlepsze, ale te, które w jakimś aspekcie zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Dlatego jest to lista wyjątkowo subiektywna.

Książka, która zrobiła na mnie największe wrażenie z powodu kunsztu literackiego autora:
Chyba nikogo nie zdziwi, że tu na podium znajduje się Obrona Łużyna Vladimira Nabokova. Nie przeczytałem w tym roku lepszej książki - tak przemyślanej w każdym calu, również pod względem konstrukcji, pełnej symboliki i z tak wspaniałym przekazem. A zarazem napisanej bardzo lekkim językiem. Jeśli chcecie przeczytać więcej peanów, zapraszam tutaj.

Książka, która zrobiła na mnie największe wrażenie z powodu wyobraźni autora:
Wurt Jeffa Noona. Tym razem musicie zawierzyć mi na słowo, bez czytania recenzji, bo książkę czytałem jeszcze przed założeniem bloga. Nie jest to rzecz wybitna tak naprawdę, nie ma ani wspaniałej fabuły, ani cudownego języka ani wyjątkowo skonstruowanych bohaterów - te elementy są bardzo dobre, ale z pewnością nie na najwyższym możliwie poziomie. To, za co ją kocham, to kreacja świata (oraz emocje, które we mnie wywołała), która jednak Was może wcale nie urzec, Wurt to bowiem książka, która idealnie trafiła w mój własny gust i która ma dokładnie te elementy konstrukcji świata w fantastyce, które uwielbiam. Nie mogłem jej nie pokochać.

Książka, która zrobiła na mnie największe wrażenie tym, co próbowała przekazać:
W życiu nie uwierzyłbym, że umieszczę tę książkę na liście zachwytów i że po jej przeczytaniu będę tak długo myślał o jej pozytywnych elementach... Ale stało się. Małe życie (znowu!) trafiło na podium. Tym razem dlatego, że mówi o dobroci, o staraniu się, o dbaniu o bliskich nawet gdy nie można wygrać, o empatii i przyjaźni oraz każe nam walczyć o drugą osobę do utraty tchu. I choćbym nie wiem jak psioczył na tę książkę, to była ona dla mnie niesamowicie ważna, ale to jest coś, co wychodzi dopiero po kilku tygodniach od skończenia lektury. I zabrzmi to jak najokropniejszy banał, ale jeśli jakakolwiek książka w tym roku zmieniła moje życie, to jest to ta (no, nie tylko ona, ale o drugiej potem). Recenzja.



WYRÓŻNIENIE DLA 3 KSIĄŻEK, KTÓRE BYŁY NAJLEPSZE
wtedy, gdy próbuję być obiektywny; zrobiły one jednak na mnie mniejsze wrażenie niż te poprzednie. Ponadto lepsze niż "Obrona Łużyna" i tak nie były 😉.

3.
Strona Guermantes Marcela Prousta za pełnokrwiste postaci, za moje uczucie do de Charlusa oraz margrabiego Roberta de Saint-Loupa, za pokazanie życia szlachty wraz z jej wadami i całą miłością autora do niej oraz za fantastyczny humor i mnogie przemyślenia. Czytana niestety przed blogiem, zatem recenzji nie będzie, będzie za to recenzja kolejnego tomu (gdy w końcu go przeczytam 😛).

2.
Anna in w grobowcach świata Olgi Tokarczuk, czyli niesamowita, uniwersalna i pełna kontrastów powieść o świecie, przemijaniu, czasie i po prostu o ludziach. Rzecz niejednoznaczna i do wielokrotnego analizowania. Recenzja.

1.
Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi Davida Fostera Wallace'a. Wallace to jedno z moich największych tegorocznych odkryć literackich. Nietypowy autor, którego proza trafi z pewnością nie do każdego, trudny do czytania i strasznie męczący; jego książki należy czytać powoli, a i tak czasem zaciska się zęby i ma się dość. To jest też ta druga książka życiozmieniająca, a raczej wpływająca po prostu na (mój) sposób patrzenia na pewne rzeczy. Więcej tutaj.



Generalnie uwielbiam podsumowania, więc mógłbym tak jeszcze długo wymieniać i wymyślać, przechodząc przez takie kategorie jak Największe odkrycie roku (Wallace), Najlepszy tomik poezji roku (Czekając na barbarzyńców Kawafisa), a pewnie jakieś inne kategorie też bym powymyślał, ale oszczędzę Wam czytania takich rzeczy (chyba, że jednak chcecie? Jeśli tak, dajcie znać w komentarzach, to napiszę to w kolejnym podsumowaniu). Jednak dla tych, którzy po moim facebookowym poście o Gwiezdnych Wojnach zastanawiają się, czy Kylo Ren jest w tym moim TOP 3 najciekawszych psychologicznie postaci czy nie, spieszę z odpowiedzią, że jest, i to nawet na pierwszym miejscu, aczkolwiek wraz z Ruyu z Łaskawszego niż samotność Yiyun Li, a tuż za nimi jest Lilian Barber z Za ścianą Sarah Waters.


Ponieważ jest to podsumowanie całego roku, nie tylko pod względem czytelniczym, pomyślałem, że być może będziecie chcieli usłyszeć też o paru innych rzeczach. Dlatego prezentuję trzy piosenki roku - nie najlepsze piosenki, nie te najoryginalniejsze, lecz te, których słuchałem najczęściej:

Fever Ray - Keep The Streets Empty For Me, czyli utwór z filmu Nastolatki, który w tym roku skradł mi serce. Ja recenzji nie pisałem (poza tym widziałem film jeszcze przed blogiem), ale pisała o nim Olga Majerska z bloga Okiem Wielkiej Siostry, zaś ja do przeczytania jej recenzji serdecznie Was zachęcam. I do obejrzenia filmu też. A piosenka bardzo smutna, nostalgiczna i klimatyczna, idealna, gdy chce się od czegoś uciec.


Richard Walters - Young Folks. Ta piosenka, znana Wam zapewne z jednej z reklam, nie pojawiłaby się tutaj, gdyby Spotify nie doniósł mi o tym, że to jej słuchałem najczęściej w tym roku. W pierwszej chwili się zdziwiłem, ale potem przyznałem programowi rację - ten smutny utwór o miłości towarzyszył mi z różną częstotliwością przez cały rok, dlatego nie mogło go tu zabraknąć.


Ulver - So Falls The World. Tak naprawdę to cała najnowsza płyta tego zespołu, The Assasination Of Julius Caesar powinna się tu znaleźć, ale że na coś musiałem się zdecydować, to wybrałem utwór chyba najczęściej słuchany, a na pewno moim zdaniem najpiękniejszy. Opowiada o upadku, w wierzchniej warstwie Rzymu, a tak naprawdę wszystkiego, czemu zdarzyło się upaść. Zresztą, posłuchajcie sami, może zinterpretujecie to inaczej niż ja. Posłuchajcie zwłaszcza przed snem, przy zgaszonym świetle, ze słuchawek. (Ale nie piszcie mi, jeśli Wam się nie spodoba, bo chyba sobie z tym nie poradzę 😉).



Gorzej sprawa ma się z filmami - w tym roku obejrzałem zawrotne 11 filmów (w tym 1 anime) oraz 5 seriali (w tym 4 anime). Z filmów najbardziej poruszające okazały się właśnie smutne i uwrażliwiające Nastolatki, natomiast z seriali zdecydowanie wygrywa obejrzany ostatnio pierwszy sezon Stranger Things, eksploatujący wiele moich ulubionych fantastycznych motywów (pisałem o serialu w dość krótkim poście na facebooku) oraz Baccano! - anime dziejące się na trzech płaszczyznach czasowych o niesamowitym klimacie, w którym bardzo długo nie wiemy o tym, co właściwie się dzieje i kto czego pragnie (tak, to jest zaleta). Miłośnikom produkcji z Japonii z pewnością się spodoba.



Spośród mang i komiksów najwybitniejsze, które czytałem w tym roku to manga The Ghost In The Shell Shirowa Masamune, która pomimo kilku wad ciekawie przedstawia problem człowieczeństwa, z którym niedługo będziemy musieli się jako społeczeństwo zmierzyć, ale także komiks Jessica Jones: Alias, którego pierwszy tom czytałem ostatnio i którego recenzja pojawi się już niedługo. Ponadto dobrze wspominam czytaną przed założeniem bloga mangę Absolwenci Asumiko Nakamury - yaoi (czyli mangę o relacjach homoseksualnych męskich zawierająca sceny seksu), pisane głównie pod kątem rozrywki, ale takie, któremu udało się pozostać tytułem wyjątkowo dojrzałym, mówiącym także o kwestiach takich jak dorośnięcie do związku i bycia sobą. Piękna opowieść którą za jakiś czas na pewno sobie przypomnę, zatem prędzej czy później ją zrecenzuję.



I to tyle. Zgadzacie się z moimi typami na najlepsze i najsłabsze książki oraz najlepsze mangi, komiksy, filmy i utwory muzyczne? Co Was urzekło w tym roku, a co zawiodło? Możecie chcecie się podzielić jakimś innym dziełem roku (grą komputerową bądź planszową, spektaklem teatralnym lub czymś innym) albo czymkolwiek innym, co zrobiło na Was największe w tym roku wrażenie (niekoniecznie związanym z szeroko pojmowaną kulturą)? Ciekaw jestem, jak Wy oceniacie Wasz rok, tak więc dajcie znać 😉.

PS. Oficjalnie pisałem to równo dwie i pół godziny, nie licząc czasu przeznaczonego na poprawki kolejnego dnia. Słodki Jeżu, dobrze że koniec roku jest tylko raz na 365 dni.

49 komentarzy:

  1. Hej, nie jest źle. Mogłeś przeczytać dwa razy więcej książek, ale samego miału wydawniczego! Albo spędzić pół grudnia z książką, która nie była tego warta... Z wymienionych przeczytałam tylko "Małe życie" - i pewnie się ucieszysz, bo po twojej recenzji napisałam wreszcie własną, która ukażę się w połowie stycznia ^^ Szczęśliwego nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, mogło być znacznie gorzej :P. Rzeczywiście bardzo się cieszę i już zaczynam wyczekiwać połowy stycznia :D. Dziękuję i wzajemnie! :D

      Usuń
  2. Zycze zeby kolejny rok byl bardziej owocny pod wzgledem czytelniczym I lzejszy pod wzgledem nauki ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, mam nadzieję, że tak będzie :D. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku! :)

      Usuń
  3. Oj, z wymienionych przez Ciebie książek nie mam ani jednej i ani jednej nie czytałam. Chętnie sięgnęłabym po Nabokova i Tokarczuk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie gorąco zachęcam, bo obie te książki są wybitnie warte przeczytania :).

      Usuń
  4. Niezły wynik ;) Oby nowy rok był dla Ciebie lepszy i przyjemniejszy! :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, chyba rzeczywiście nie powinienem się przejmować tą zupełnie mnie niesatysfakcjonującą liczbą 51 książek ;). Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku! :)

      Usuń
  5. Wyniki nie są takie złe :) co do "Gałęziastych" to myślę, że zadaniem autora jest doszlifować powieść a nie redaktora :) ten tylko może leciutko pomóc, nie "odwalić" połowę roboty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Agatą. Autor powinien sam umieć ładnie i poprawnie pisać. :) Zaciekawiła mnie informacja, że obejrzałeś jedenaście filmów. Mniej więcej tyle i ja obejrzałam. Nie umiem godzić czytania z oglądaniem, nie starcza mi ani czasu, ani chęci na wszystko. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ciekawe czy za Prusa ktoś redagował język?

      Usuń
    3. Chyba słowo "doszlifować" nie było najtrafniejsze, ponieważ miałem na myśli to, że redaktor powinien zwrócić uwagę błędy autora - zbyt potoczny język czy nadużywanie wielokropka - i powiedzieć mu, aby je poprawił, jednak bynajmniej nie pisać tego za niego i samemu wprowadzać poprawki. Niemniej tego typu błędy uważam za wybaczalne w przypadku debiutu i przed wydaniem powieści oraz sądzę, że dla debiutującego autora redaktor jest szczególnie ważny, aby wskazać mu grube błędy w jego twórczości, które później już nie powinny się powtórzyć. Dlatego nadal uważam, że przydałoby się tu więcej ręki redaktora, ale zupełnie nie miałem na myśli tego, że ma za autora "odwalać robotę" ;).

      @Agnieszka Koczowniczka ja też zupełnie nie potrafię tego pogodzić i nie mam na to czasu, bo akurat chęci przy większej ilości czasu to bym miał, ale niestety wszystkiego się nie da zrobić ;).

      @Izabela Łęcka-Wokulska podejrzewam, że skoro powieść była wydawana w odcinkach w gazecie, to ktoś musiał te odcinki czytać przed publikacją, zatem gdyby Prus zrobił jakiś błąd, to by mu go wytknięto. Jednak skoro powieść była wydawana w gazecie i nikt nie liczył na tak wielki sukces, jaki osiągnęła, to pewnie nie przykładano się do tego jakoś spektakularnie, co tylko potwierdza fakt, iż Prus miał niebywały talent. Jednak o jakim autorze byśmy nie mówili, to uważam, że redakcja jest od pomocy w redagowaniu języka i od wskazywania błędów, zaś nie od robienia tego "za" autora.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Jako redaktor, nie mogę się z Tobą zgodzić :D Co prawda poprawiam głównie artykuły prasowe (do książek brak mi cierpliwości), ale wolę artykuł napisany z pomysłem, dobrze skomponowany, choć pełen błędów ortograficznych i stylistycznych, niż artykuł poprawny językowo, a zły kompozycyjnie. Te pierwsze wymagają szlifu, drugie de facto napisania od nowa.

      Co do "Gałęziastych", to z opisu Ytr0001 wnoszę, że mamy do czynienia z książką wymagającą tylko szlifu.

      Usuń
    5. To znaczy nie możesz zgodzić się ze mną, czy pierwszą osobą z wątku, czyli Agatą? Bo nie do końca rozumiem jak mam odebrać Twój komentarz :P. Tak czy inaczej ja jako czytelnik akurat wolę teksty drugiego typu, bo prywatnie mam bardzo duże uczulenie na błędy ortograficzne i stylistyczne. Jednak oceniam to właśnie jako czytelnik, dlatego doskonale rozumiem, że Ty jako redaktor preferujesz teksty pierwszego typu, co więcej, wydaje mi się to bardzo logiczne.

      Tak, stosując się do Twojego podziału i Twoich słów - "Gałęziste" potrzebują jedynie szlifu ;).

      Usuń
    6. Do Agaty, pod jej postem się wypowiadam.

      Widzę, że ocenzurowałeś mnie w innym wątku. Cóż, Twój blog, Twoje prawo.

      Usuń
    7. Jak to ocenzurowałem? Odpowiedziałem tylko dwoma komentarzami na Twój komentarz, ale nie wprowadziłem żadnej cenzury i nadal możesz mi odpowiedzieć jeżeli chcesz. A jeśli to zrobiłeś, ale komentarza nie ma, to obawiam się, że to wina Bloggera - ja nic nie klikałem, nie usuwałem żadnego komentarza, nie blokowałem Cię i nic nie trafiło do spamu :|

      Usuń
    8. Komentowałem notkę o „Wszyscy powinniśmy być feministami”. OK, może będzie mi się chciało jeszcze raz napisać, acz wątpię, bo leniwy jestem, a powtórki są nudne :D

      Usuń
    9. Spoko, rozumiem :P. Polecam w takim razie kopiować do schowka komentarze przed ich wysłaniem - sam tak robię, bo mój internet często się zacina i czasem akurat w momencie, gdy kliknę "opublikuj" -.- Wtedy komentarz się nie publikuje i przepada, więc taki trik z kopiowaniem wielokrotnie uratował mi nerwy (i czas) ;).

      Usuń
  6. Mam problem z ukończeniem książki Małe życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, ja też miałem problem, aby tę książkę czytać, zwłaszcza na początku, bo potem już jakoś poszło. Ogólnie miałem z "Małym życiem" sporo różnych problemów, ale to Ci już opisałem na Facebooku, więc się nie będę powtarzał ;).

      Usuń
  7. Dla mnie liczba 52 książek (+/- parę sztuk) na rok jest wynikiem optymalnym, bo średnio wychodzi, że czyta się książkę na tydzień.

    A co do czytanych pozycji, to cieszę się, że do gustu przypadły Ci "Anna In w grobowcach świata", bo to naprawdę wspaniała lektura. Jedna z lepszych książek, jaką czytałem w ogóle. "Wurt" to też niezłe ziółko (albo raczej "piórko"). A Nabokov to niezwykły kombinator, uwielbiający zabawiać się z czytelnikiem - polecam kontynuowanie znajomości z jego prozą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, patrząc z takiego punktu widzenia, to rzeczywiście jest to wynik optymalny, ale po tym, jak przeczytałem w zeszłym roku 68 książek taki spadek jest szczególnie bolesny ;).

      Wow, nie wiedziałem, że uważasz "Annę..." za jedną z lepszych czytanych przez Ciebie książek w ogóle. A znajomość z Nabokovem z pewnością kontynuować będę, bo w tym momencie uznaję go za jednego z lepszych pisarzy, z jakimi miałem styczność :).

      PS. Czytałeś moje ostatnio zaktualizowane "O mnie albo kontakt"? Trochę je zmieniłem i napisałem tam coś ważnego, a jesteś jedyną osobą, której przeczytania tego tekstu nie mogę zweryfikować, więc wolę zapytać, ponieważ zależałoby mi, abyś to przeczytał, w końcu trochę się już znamy, a tam są ważne rzeczy :).

      Usuń
  8. Fever Ray! Oczywiście sobie puściłam ;). I nowy Ulver - cudeńko :D. Ja też przeczytałam w tym roku mniej, ale wiesz co? Jakoś się tym nie łamię - Ty też nie powinieneś ;). Dużo nie zawsze oznacza dobrze. Przynajmniej u mnie jest tak, że jestem wtedy jakoś bardziej podatna na kiepskie lektury. A takich nam przecież nie potrzeba. Oby ten rok przyniósł same genialne książki, doskonałe wrażenia estetyczne i, ogólnie rzecz ujmując, wiele dobra - nie tylko w kwestiach literackich :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nowy Ulver jest miodzio :D. Może byłoby mi łatwiej się nie łamać, gdybym zrezygnował z czytania na rzecz wielu innych kulturowych aktywności, a nie z powodu dużej ilości nauki - a tak te 51 książek w porównaniu do zeszłego roku jednak trochę boli. Ale to nadal 50, czyli po moim założeniu z końca 2015 roku ("od teraz co roku minimum 50!") poziom minimalny utrzymuję ;). Dziękuję ślicznie i Tobie również życzę samych wspaniałości literackich i życiowych w 2018 roku :).

      Usuń
  9. Muszę się w tym roku wreszcie za to "Małe życie" wziąć i wyrobić własne zdanie. Już chwilę leży na półce:)
    Czytałam za to "Stronę Guermantes" i wcale nie byłam w stanie docenić tej książki. A była czytana poza cyklem, trochę w oderwaniu i na silę, bo jako wymóg na uczelni. Szkoda...
    Uwielbiam "Lolitę" Nabokova, ale oprócz bodajże "Oka" nic więcej go nie czytałam. Błąd:)
    Podobnie z Tokarczuk, uwielbiam ją, ale "Anny in w grobowcach świata" też jeszcze nie czytałam. Tyle do nadrabiania.
    David Foster Wallace był mocno zachwalany w "Książkach", ale mnie nie przekonali. Ty już zdecydowanie bardziej.
    Kylo <3
    "Alias" było bardzo dobre, już czytałam też drugi i trzeci tom. Miałam o Jessice pisać, ale mi się rozmyło. "Ghost in the shell" próbowałam czytać w totalnym zmęczeniu podczas krótkiej chwili wytchnienia na konwencie, ale mnie natychmiast zmogło. Powinnam zrobić drugie podejście.
    A co do "Absolwentów" - czuję się natychmiastowo przekonana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to najlepsze, co możesz zrobić, bo ta książka zbiera tyle skrajnych opinii, że już nie wiadomo, czego się po niej spodziewać ;). Będę czekał na Twoją recenzję ;).
      Ojej, chyba każde czytanie Prousta na siłę niszczy jego magię. Myślę, że należy go czytać bez przymusu i założeń, że to genialna klasyka, bo wtedy najlepiej się go doceni. W przeciwnym razie przedzieranie się przez jego gęstą prozę będzie, jak w Twoim przypadku, bardzo bolesne i niesatysfakcjonujące. Bardzo współczuję :(.
      Ja natomiast ani "Oka", ani "Lolity" nie znam - tę drugą miałem czytać w tym roku, ale trochę mi nie wyszło, w zamian jednak sięgnąłem po "Obronę..." ;).
      Kolejne tomy "Jessici" chcę sobie kupić jeszcze w tym miesiącu, aczkolwiek nie wiem, kiedy je przeczytam, bo już zaraz będzie sesja ;P. Ale recenzję tomu pierwszego mam już napisaną, będzie w ten lub przyszły weekend. Natomiast że czytanie "Ghosta" Cię zmogło to zupełnie się nie dziwię - ta manga jest na wskroś techniczna i ja ją czytałem bardzo powoli przez trzy tygodnie, aby się nią nie zmęczyć. I nadal twierdzę, że jest niezrozumiała pod kątem zagadnień z fizyki, a nawet jak się ma odpowiednią wiedzę to jest bardzo trudno. Ale poza tą wadą zrobiła naprawdę wielkie wrażenie ;).
      Jeśli "Absolwenci" Cię przekonali to uprzedzam, że jest to drugi tom - pierwszy to "Koledzy z klasy" (Jeżu, zapomniałem o tym napisać w podsumowaniu -,-), ciut słabsi, ale nadal świetni. Tylko nie zraź się kreską - w pierwszej chwili może budzić przerażenie i się nie podobać, ale ja, jak i wielu innych czytelników, bardzo szybko dałem się przekonać, a teraz kreska Nakamury jest jedną z moich ulubionych ;).

      Usuń
    2. Tylko nie czekaj na recenzję "Małego życia" zbyt szybko, bo pewnie zanim się zbiorę, zanim przeczytam... ;)
      No cóż, nic z Proustem póki co robić nie będę, ale może kiedyś mi przyjdzie ochota sama z siebie i przeczytam od początku cały cykl.
      To się cieszę, że mogę być usprawiedliwiona trudnościami z "Ghostem" ;> Ale mu nie popuszczę!
      I dzięki za kolejne polecenie mangowe!

      Usuń
    3. Spoko, rozumiem, mam tak samo - mówię, że przeczytam książkę i rzeczywiście ją czytam, ale z reguły po roku bądź dwóch :P
      Nie popuszczaj, bo to naprawdę warta przeczytania manga jest! :)

      Usuń
  10. Jeszcze nie czytałam 'Małego życia' właśnie przez tą grubość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie z tego powodu zostawiłem sobie książkę na dłuższe wolne, konkretnie na wakacje, i polecam ten sposób - w przeciwnym razie będzie się to czytać straszliwie długo, choć na szczęście książka napisana jest dość lekkim stylem, a to trochę ułatwia lekturę ;).

      Usuń
  11. Wynik fantastyczny!
    Nie miałam jeszcze okazji przeczytać książki "Małe życie" jednak już od dłuższego czasu mam to w planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;D. Spróbuj, bo warto mieć na jej temat własne zdanie, nawet gdyby miało być negatywne, choć nawet moje, jako wielkiego krytyka Yanagihary, koniec końców takie nie jest :P.

      Usuń
  12. Może i przeczytałeś 51 książek, ale za to poszedłeś w jakość zdecydowanie. :) "Małe życie" dwa razy na podium u Ciebie mnie jakoś specjalnie nie zdziwiło. ;) A jeśli chodzi o Ulver - to powinnam Cię wyściskać, bo to Ty pokazałeś mi ten ich album i od tamtej pory bardzo regularnie do niego wracam (gdybym miała wybierać "najlepszy" utwór, choć cały album to perełka, to bardzo poważnie wahałabym się pomiędzy "Rolling Stone" a "Angelus Novus"). <3 Jeśli chodzi o Fever Ray to polecam w ogóle zapoznać się z jej twórczością, tym bardziej, że w 2017 po 6 latach przerwy wróciła z nowym albumem i jest on świetny. :)

    Kurcze, czemu ja nie pomyślałam o rozbudowaniu swojego podsumowania o muzykę i filmy? Nic to, następnym razem. ;)

    Szczęśliwego Nowego Roku - oby był jeszcze lepszy niż poprzedni! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, dobre rzeczy mi się trafiały. No proszę, ja tu chciałem szokować ludzi tym "Małym życiem", a taki przewidywalny się okazuję! :P W takim razie przesyłam Ci mentalne uściski do Lublina :*. A te dwa utwory ja też uwielbiam - gdybym miał wybrać utwór na drugie miejsca, to poważnie wahałbym się nad tym, który wybrać ;). Posłucham z chęcią! :)

      Dokładnie tak, za rok, a jeśli Cię to pocieszy, to ja też żałuję nienapisania o paru rzeczach - o tym, z których państw literaturę czytałem, ile było pisarek, a ile pisarzy oraz nie napisałem nic o książkach LGBTQIA+, a to przecież na nich tak się skupiam! ;P

      Dziękuję i wzajemnie! :)

      Usuń
  13. Ja niestety nie mogę podzielić zachwytu nad Anną Inn, bo strasznie mnie umęczyła. Zamysł, przekaz do mnie przemawia, jednak styl mnie zabijał:)
    Nabokova tylko "Lolitę" znam i byłam z niej bardzo zadowolona.
    Wszystkiego dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a mnie akurat styl wręcz przeciwnie, bardzo urzekł, to dokładnie taki, jaki lubię, ale tylko od czasu do czasu - w nadmiarze się przejada ;).
      Ja właśnie "Lolitę" miałem czytać w tym roku, ale jakoś się boję tego, że moje oczekiwania wobec tej książki będą tak duże, że okaże się ona niewystarczająco satysfakcjonująca ;). Z drugiej strony Nabokov to dla mnie taki mistrz, że pewnie niepotrzebny ten strach :P.
      Dziękuję, również życzę pomyślności w Nowym Roku :).

      Usuń
  14. Nie przejmuj się liczbą książek... Te, które przeczytałaś, były bardzo wartościowe.
    "Małe życie" - rozumiem Twoje dylematy. Ja do tej pory mam ciarki na plecach, gdy myślę o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, masz rację ;). I cieszę się, że podzielasz moje uczucia :).

      Usuń
  15. Niestety nie moje klimaty i nie czytałam żadnej z tych książek, ale bardzo ciekawe podsumowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dawno mam w planach Male zycia, a u Ciebie znalazy sie w dwoch topkach :-] jeszcze bardziej mnie tym zaciekawilas.
    Zycze udanego roku:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i mam nadzieję, że Ci się spodoba ;).
      Dziękuję i wzajemnie, samych wspaniałości w 2018! :)

      Usuń
  17. Rozbawiła mnie ta Twoja skłonność do kategoryzacji i podsumowań (bo też uwielbiam, tylko kto by to chciał czytać!) oraz dwubiegunowe spojrzenie na "Małe życie", które wciąż przede mną.
    Kilka lat temu jakoś nie byłam gotowa na Nabokova, w tym sensie, że był dla mnie bardzo trudny w swym językowym poplątaniu (nie dokończyłam "Ady albo Żaru"), może kiedyś wrócę... np. sięgając po "Obronę Łużyna".

    "Annę In w grobowcach świata" muszę upolować. Chciałabym także przeczytać "Księgi jakubowe", ale tak jak inne grubaśne tomiska trochę mnie przeraża (kilka tygodni nad jedną książką - o matko!). Mam jedno wyzwanie na 2018 rok - przeczytać kilka (może 3-4) cegły takie około 800-1000 stronicowe, o których wiem na pewno, że są doskonałe i które leżą u mnie grzecznie na półkach, np. Bolano - "2666", Cabre - "Wyznaję", Pamuk - "Dziwna myśl w mojej głowie", czy "Lśnij morze Edenu" Ibaneza, co oczywiście zmniejszy liczbę przeczytanych książek w tym roku. Ale nie będziemy się tym martwić, prawda? Nie jest ważne ile, ale jak się czyta i czy żyje się, myśli o książce i czy ma ona jakiś wpływ na nasze życie.
    Ponadto kusi mnie Wallace, ale nie wiem, czy to jednak będzie coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja uwielbiam kategoryzować, katalogować, podsumowywać i analizować, więc nie mogłem tego tutaj ominąć :D. Ja czytałem Twoje podsumowanie na Lubimy Czytać! ;D I szczerze mówiąc było to jedno z nielicznych, które przeczytałem, bo to te krótkie jakoś nie wzbudzały we mnie zainteresowania ;).

      Dla mnie też Nabokov był kiedyś zbyt trudny. Pamiętam, że czytałem jego "Przezroczyste przedmioty" i absolutnie nic z lektury nie zrozumiałem, a gdy przeczytałem posłowie, to załamałem się własną głupotą. Dużo czasu upłynęło, abym po niego sięgnął, ale w końcu się udało i nie żałuję - po latach nie był już taki straszny ;).

      To widzę, że masz z cegłami taki sam problem jak ja ;). Też mnie przerażają i generalnie unikam ich poza okresem dłuższego wolnego, a wtedy staram się to nadrobić, ale wiadomo - nie zawsze ma się ochotę na to, co się zaplanowało ;). Za "Księgi jakubowe" w ogóle nie biorę się w najbliższych latach, tak mnie przerażają swoją objętością (a mam jeszcze dużo innych książek Tokarczuk do przeczytania ;)). Za to planuję Prousta - wprawdzie to nie aż taka cegła, ale czyta się wyjątkowo powoli ;). I od jakiegoś czasu myślę też o czytaniu Donny Tartt. Zgadzam się, że liczba nie jest ważna, zwłaszcza gdy pomniejszając ją, czytamy coś wybitnego, co zostanie w nas o wiele dłużej niż trzy błahe książki ;).

      Ja niestety też nie wiem, nie znam Twojego gustu na tyle dobrze :(. Ale zawsze warto wypożyczyć z biblioteki i przeczytać pierwsze kilka opowiadań (z tego co pamiętam początkowe są bardzo krótkie) - a nuż się wciągniesz i stwierdzisz, że pomęczysz się z nim dłużej (bo czytanie go jest męczące, ale - także dzięki temu - ogromnie satysfakcjonujące). A jeśli Cię nie przekona, to najwyżej go zostawisz ;).

      Usuń
  18. Bardzo się zdziwiłem, ale i ucieszyłem, że na liście najsłabszych książek nie znalazł się "Zwrotnik Raka" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :P. Pisząc to podsumowanie, pierwszym kryterium było wybranie książek o najniższych ocenach, a on jednak nie ma aż tak niskiej, ale nawet gdyby miał, to chyba i tak bym go nie umieścił pośród tamtych dzieł - mimo że czepiałem się w "Zwrotniku Raka" sporej ilości rzeczy, to uważam, że żadna z nich nie była na poziomie, który kwalifikowałby powieść Millera do znalezienia się na tej niechlubnej liście ;).

      Usuń
  19. Dzięki Twojemu wpisowi jeszcze bardziej mnie ciągnie do "Małego życia" i jeszcze bardziej boję się tej konfrontacji. Jestem ciekawa, jakie wrażenie wywrze na mnie ta lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i przepraszam, że wzbudziłem strach :P. Ale życzę, aby się spodobało! :)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...