niedziela, 21 stycznia 2018

Z pamiętnika sfrustrowanej urzędniczki, czyli „Biurwa” Sylwii Kubryńskiej — recenzja.

Nie chadzam do urzędów, a jeżeli już, to bardzo rzadko, nie mam więc odpowiedniego doświadczenia, aby zweryfikować wszystkie te historie o bieganiu od okienka do okienka przez petentów, o słuchaniu, że się nie da, o długim okresie czekania na rozpatrzenie złożonych wniosków oraz o złośliwych paniach urzędniczkach. Prawdę mówiąc, moje doświadczenia z urzędami są zgoła odmienne - nawet jeśli muszę stać w kolejce, to jest to jedyny raz, kiedy przychodzę po coś do urzędu (chyba, że muszę to potem odebrać, jak na przykład dowód osobisty), a wszystkie panie są miłe i żartują z taką samą częstotliwością jak inni ludzie. Być może ktoś będzie miał inne doświadczenia i uzna, że w powieści Biurwa Sylwii Kubryńskiej jest wiele prawdy, ja jednak się z nim nie zgodzę. Zapraszam.


Bohaterką Biurwy jest Ewa, której po utracie pracy w nastawionej na zysk i niemożliwą do osiągnięcia wydajność korporacji udaje się dostać posadę w urzędzie. Tam zderza się z zupełnie innym światem, z którego na początku próbuje się wyłamać tytaniczną pracą i szeroki uśmiechami, ale później zaczyna się powoli dostosowywać do urzędowego trybu życia, starając się jednak nie zaprzedać mu duszy. Takie zderzenie objawia liczne problemy biurokratycznego środowiska —  Kubryńska groteskowo przedstawia choroby, które pożerają urząd, kiedy do zakupu jednych nożyczek trzeba wystawić fakturę, w której musi się znaleźć siedemnaście pieczątek i w której trzeba podać podstawę wyboru kontrahenta (tj. powód, dla którego kupi się je w takim, a nie innym miejscu). Jest tu także chowanie nieprzejrzanych listów do szafek, zostawianie pracy na później i wymyślanie nowych przepisów po to, aby umożliwić urzędnikom robienie czegoś, co w przeciwnym wypadku byłoby łamaniem prawa. Urzędnicy zaś przedstawieni są jako osoby nieodpowiedzialne, zawsze skłonne do plotek, gotowe wykorzystać czyjąś słabość lub chwilę nieuwagi na swoją korzyść, a także nadające sobie o wiele wyższy status niż mają w świetle swojego zatrudnienia. Kubryńska pisze pełną absurdów satyrę na biurokrację, która jednak wydaje się aż nadto przesadzona. Z jednej strony spokojnie każde z wydarzeń opowiadanych przez autorkę mogłoby mieć miejsce, a satyra jest gatunkiem z założenia pełnym przesady oraz piętnującym negatywne zjawiska, z drugiej jednak ich nagromadzenie w powieści jest aż tak duże, że poddaje w wątpliwość ich prawdziwość i zamiast potakiwania głową, wzbudza sceptycyzm.

Powieści Kubryńskiej nie poprawia także wykonanie. Fabuła jest właściwie zbiorem jedno rozdziałowych opowiastek, z których zbyt wiele można by ze sobą zupełnie poprzestawiać. Na początku Ewa praktycznie jedynie opowiada o pracy w urzędzie i uzupełnia to anegdotkami, a później dopiero przychodzą niepowiązane ze sobą, ewentualnie powiązane bardzo luźno, wydarzenia. Brak tu wyraźnej linii fabularnej oraz punktu kulminacyjnego, a tylko jeden wątek, opowiadający o internetowym romansie Ewy, zyskuje jakiś początek, rozwinięcie i zakończenie. Poza tym można jedynie wskazać kilka szczególnie ważnych dla fabuły wydarzeń, ale tak naprawdę jest ich bardzo niewiele i całość jest w gruncie rzeczy zbyt chaotyczna.

Również język w Biurwie nie pomaga całości, nie jest jednak zły — wręcz przeciwnie, Kubryńska operuje stylem całkiem ładnym i wyrobionym, zwłaszcza podczas przemyśleń bohaterki, a tych jest naprawdę sporo, co nie byłoby złe, gdyby nie ich powtarzalność oraz to, że przykrywają one wydarzenia; czytając, ma się poczucie, ze autorka po raz setny opisuje to samo, te same wahania Ewy, to samo uczucie, że się nie da, tę samą beznadzieję i rozgoryczenie, i opisuje je ciągle w taki sam (ładny) sposób, jednak w związku z tym nie skupia się na wydarzeniach, a pojawiająca się w powieści przemiana bohaterki, do której zaprezentowania wymagane są jej przemyślenia, równie dobrze mogłaby być ukazana przy mniejszej ilości opisów jej stanów wewnętrznych, a większej ilości wydarzeń, zwłaszcza tych ze sobą powiązanych. Jest to typowa przewaga formy nad treścią — wprawdzie bardzo ładnej formy, ale jednak przewaga. Choć gwoli ścisłości język również posiada pewną wadę — autorka ma tendencję do zapisywania tych treści, które chce podkreślić, dużymi literami, co sprawdza się w zaledwie kilku przypadkach, a wszystkich przypadków jest ogrom.

O wiele lepiej niż satyra na biurokrację wychodzi autorce pokazanie samotności Ewy. To kobieta, której od dziecka nie doceniali rodzice, zwłaszcza ojciec, zaś potem od samego początku zdradzał ją jej narzeczony, a potem mąż, czyli ojciec jej dziecka. Rozwiedziona, wychowuje córkę Rozalkę w pojedynkę, co musi pogodzić jeszcze z pracą za najniższą krajową pensję. Ona i kilka innych drugoplanowych urzędniczek do kobiety samotne, pozbawione mężów lub ich pomocy, niespełnione tak w pracy, jak i w związku, muszące same radzić sobie ze wszystkim. Nieposiadające poczucia własnej wartości, próbują znaleźć jego potwierdzenie w pracy i publikacji internetowych opowiadań (jak Ewa) lub przygodnym seksie i alkoholu (jak jej koleżanka z pracy). Ewa, przekonana, że wszyscy będą ją szanowali, jeśli tylko coś osiągnie, usilnie stara się zrobić karierę, a aby wszyscy ją lubili, jest zawsze uśmiechnięta i serdeczna aż do przesady. W pewnym stopniu jest to jednak bohaterka dość stereotypowa, co gorsza, ma się wrażenie, że i Kubryńska patrzy na kobiety dość stereotypowo — Jesteś kobietą, kobieta to neurotyczne zaburzenie kosmosu, ona nie ma daru spokoju wewnętrznego, nie ma śladu chociażby opanowania i zimnej krwi (str. 183-184). Na szczęście autorka ma też momenty, kiedy robi celne feministyczne obserwacje, szkoda tylko, że bez analizy i wniosków - konkretnie gdy zauważa, że w szkole najlepszymi uczennicami są dziewczynki, ale potem to mężczyźni zajmują najwyższe stanowiska.

Ona i jej koleżanki są nieszczęśliwe w życiu osobistym oraz w pracy, w której wymaga się od nich niestworzonych rzeczy, rozwiązywania trudnych problemów od ręki, w której na ludzi się krzyczy i się ich nie szanuje, jednak one nic z tym nie robią, a jedynie narzekają na swoją sytuację. Poza pracą zaś nikt nie ma na nic czasu, ani na troskę o rodzinę, ani na miłość czy dbanie o zdrowie. W takim miejscu jej postawa biurwy, kobiety sfrustrowanej pracą w urzędzie i nienawidzącej jej, wysłuchującej ciągle kazań, muszącej notorycznie kłamać dziennikarzom, starać się nie podpaść szefom i znosić ataki petentów, okazuje się być reakcją obronną przed absurdem tego świata, przed tym, że jest on kabaretem. Ewa jedynie narzeka na swoją sytuację, a to, że ma dosyć swojego życia powtarza jak mantrę. Najchętniej by to życie zmieniła, nie ma jednak pomysłu jak to zrobić, a przede wszystkim tej zmiany i wzięcia na siebie za nią odpowiedzialności się boi. Kubryńska stara się stworzyć powieść zaangażowaną społecznie, która wpłynie na kobiety pracujące na umowach śmieciowych w urzędach, gdzie się ich nie szanuje, i pozwoli im zyskać wewnętrzną siłę, aby się temu przeciwstawić i zacząć szukać innej pracy. Powieść wychodzi jej niestety średnia, ale autorce udaje się tworzyć dobrą końcówkę i to przesłanie zachować.

Biurwa Sylwii Kubryńskiej okazuje się być powieścią bardzo nierówną. Rewelacyjnie prezentuje ona samotność kobiety zbliżającej się do "wieku średniego", która nienawidzi swojej pracy i swojego życia, ale boi się je zmienić; niestety satyryczne spojrzenie na polską biurokrację nie wychodzi już tak dobrze, bowiem Biurwa przekracza cienką linię odgraniczającą satyrę od przesady. Brakuje tu również przemyślanej fabuły, są natomiast powtarzalne refleksje głównej bohaterki, a zakończenie ma zmuszać do przemyślenia własnego życia osoby, które utożsamią się podczas lektury z główną bohaterką. To wszystko powoduje, że Biurwa jest się powieścią, której czytanie pozbawione jest sensu, choć być może (z naciskiem na być może) będzie zdolna pomóc w przemyśleniu sobie pewnych kwestii osobom mającym problem z pracą, ale niestety oprócz tego da im niewiele więcej. Pozostali ze spokojnym sumieniem mogą sobie odpuścić.

Moja ocena: 4,5/10
co automatycznie oznacza, iż Biurwa powinna znaleźć się jeszcze w podsumowaniu 2017 roku w rankingu najgorszych.

Biurwa, Sylwia Kubryńska, CZWARTA STRONA, Grupa Wydawnictwa Poznańskiego, Wydanie I, 2016

PS. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, ta powieść nie należy do tzw. literatury kobiecej, choć była tak reklamowana.

7 komentarzy:

  1. Ja powiem tak: kiedyś pracownicy biur byli rzeczywiście okropni i trudno było cokolwiek załatwić. Ostatnio zmieniło się na lepsze i rozkapryszonych, leniwych urzędników uważających się za bóstwa raczej nie widuję. :)

    „Jesteś kobietą, kobieta to neurotyczne zaburzenie kosmosu, ona nie ma daru spokoju wewnętrznego, nie ma śladu chociażby opanowania i zimnej krwi” – tak myśli bohaterka czy są to słowa narratora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dobrze to oceniłem, cieszę się :D.

      Bohaterka jest zarazem narratorką, więc to słowa zarówno jednej, jak i drugiej, ale historia Ewy jest trochę wzorowana na doświadczeniach autorki, w dodatku Kubryńska nie pokazuje później, że cytowana przez Ciebie opinia bohaterki na temat jej samej jest błędna, wnioskuję więc, że niestety jest to przekonanie autorki :/.

      Usuń
  2. Biorąc pod uwagę zmiany, jakie zaszły w urzędach, to satyra wydaje się książką mocno spóźnioną. Powieść zdaje się bazować na stereotypach, które coraz mniej mają wspólnego z rzeczywistością i już to sprawia, że nie odczuwam zbytniej pokusy, by sięgnąć po ten utwór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - człowiek mojej najbliższej rodziny pracuje w urzędzie i jakoś absurdy przez niego przytaczane są fenomenalne, to zupełnie nie pokrywają się z tymi przytoczonymi przez Ytra. A szkoda, zwłaszcza że rzeczywistość to w tym wypadku naprawdę dużo ciekawszy materiał na książkę niż stereotypy. Abstrahując od tego, że takie obyczajówki to w ogóle nie są moje klimaty. Zwłaszcza, gdy mówimy o stereotypach płciowych :\

      Usuń
    2. Ambrose, zdecydowanie polecam tej książki nie czytać ;). Ta stereotypizacja jest tym bardziej smutna, że autorka sama pracowała w urzędzie, więc powinna być od tych stereotypów wolna, a nie je powielać :/.

      Marta, czekałem, aż się wypowiesz w związku z tym, że mówiłaś mi już wcześniej o członku rodziny pracującym w urzędzie - byłem ciekaw jak ocenisz przedstawione absurdy, no i proszę, zupełnie się one nie pokrywają z rzeczywistością. Szkoda. Pewnie gdybym miał taką wiedzę jak Ty, obniżyłbym ocenę tej książki dużo bardziej -.- W każdym razie to również nie są moje klimaty, ale że książkę wygrałem i potrzebowałem czegoś odpowiedniego, aby wróciła mi ochota na czytanie, to jakoś tak sięgnąłem. W sumie nie żałuje - całkiem przyjemnie mi się tę książkę krytykowało, chyba tego potrzebowałem :P.

      Usuń
  3. Dziękuję za odstraszenie mnie od Kubryńskiej. Serio. Od lata poluję na jej "30 sekund" na wyprzedażach wydawnictwa Czwarta Strona i w tej chwili oficjalnie przestaję próbować. Choć urzędowa biurokracja jest dla mnie niezrozumiała (rok temu miałam problem z zameldowaniem, ponieważ miałam przy sobie notarialną kopię własności mieszkania, a nie oryginał), nie rozumiem jak można jej poświecić całą książkę. Nie przemawiają do mnie również nie do końca wyjaśnione wątki feministyczne - feminizm, który nie jest dobrze ugruntowany i uargumentowany bardzo łatwo odrzucić. A w tej walce nie o to chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, polecam się na przyszłość ;). Powiem Ci, że ja tego też nie rozumiem, no ale cóż, może właśnie dlatego, że Kubryńska uparła się na poświęcenie temu tematowi całej książki, to wyszedł jej on tak bardzo źle i zabrakło merytorycznych treści. Wiesz co, to nawet nie były nie do końca wyjaśnione wątki feministyczne - Kubryńska nawet nie zaczęła ich wyjaśniać, a co dopiero mówić o dokończeniu tego :/.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...