niedziela, 28 października 2018

Queer before queer — „Muskając aksamit” Sary Waters — recenzja

Teoria queer, której początki datuje się na lata 90 ubiegłego wieku, postuluje porzucenie heteroseksualnego sposobu patrzenia na świat, a także próby ujmowania człowieka we wszelkie ramy, zarówno te dotyczące orientacji, jak i płci czy ekspresji płciowej. Nie tyle chodzi tu o porzucenie kategorii i nazywania ludzi różnymi określeniami, co o przyzwolenie na to, aby każdy człowiek definiował się sam, nawet jeśli dla niego dane określenie będzie znaczyć coś innego niż dla kogoś innego. Generalnie teoria quuer opowiada się za porzuceniem norm społecznych związanych z naszą płciowością i seksualnością, za pełną otwartością na nie oraz za akceptacją różnorodności w samodefiniowaniu się, a tym samym — w byciu człowiekiem.


Piszę o tym nie bez powodu, bowiem bycie queer można w najczystszej postaci odnaleźć właśnie w powieści Muskając aksamit autorstwa Sary Waters, znanej z tego, że w jej książkach bardzo istotne są wątki poświęcone miłości pomiędzy kobietami. Chociaż powieść dzieje się w latach 80 i 90 XIX wieku — czyli równo sto lat przed pojawieniem się teorii queer w nauce — to jej bohaterki są idealnym przykładem bycia queer. Ale nie tylko, bowiem Muskając aksamit porusza temat szerszy niż queer, natomiast queerowość jest jednym z nadrzędnych filarów tego tematu. Chodzi mianowicie o studium lesbijstwa, rozumianego jednak jako miłość kobiet do kobiet, a nie jako miłość kobiet homoseksualnych*.

niedziela, 21 października 2018

Wielogłowa hydra światowej fantastyki albo „Kroniki Amberu” (tom I) Rogera Zelaznego — recenzja

Moją ulubioną sceną z Kronik Amberu jest ta, w której główny bohater, Corwin, schodzi do pewnego strzeżonego miejsca w lochach pałacu i spotyka tam strażnika Rogera. Pyta go, czy lubi to stanowisko — w końcu to dość nietypowe miejsce pracy — a ten opowiada, że owszem, ponieważ gdy jest sam w lochach, może spokojnie pracować nad pewnymi fragmentami książki, którą pisze. Tworzy on bowiem filozoficzną powieść z elementami grozy i szaleństwa (s. 443). Jeśli nie znacie jeszcze Kronik Amberu, to możecie nie domyślić się, że Corwin spotkał w podziemiach samego autora, Rogera Zelaznego. Przełamanie czwartej ściany? Jak najbardziej. A przy okazji coś bardzo wpisującego się w zasady świata powieści oraz mniej-więcej opisanie przez autora swojej własnej powieści. Mniej-więcej, bowiem grozy i szaleństwa nie wyczuwa się tam aż tak wiele, natomiast filozofię — jak najbardziej.


niedziela, 14 października 2018

Droga przemocy — „Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy” Eda Vulliamy'ego — recenzja

Jeśli zastanawiacie się, co przedstawia okładka, to czytając tę książkę dowiecie się tego — i jest to absolutnie poruszające i smutne.

Ameksyka to nazwa terenów rozciągających się wzdłuż granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku. To ziemia, na której toczy się nieustanna wojna związana z handlem narkotykami i biedą, a także wszystkim tym, co ze sobą niosą. Z tego powodu tytuł — Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy — jest szalenie adekwatny i idealnie opisuje to, o czym w książce Eda Vulliamy'ego mowa. Zresztą w tym reportażu wszystko jest wzdłuż, bowiem Vulliamy snuje historię poruszając się z zachodu Ameksyki na wschód, cały czas pozostając przy granicy (częściej po stronie meksykańskiej) i opowiadając, co się w jej pobliżu dzieje, dużo miejsca poświęcając przemocy czy specyfice karteli narkotykowych. Podróż wzdłuż granicy to ciekawy pomysł, który przy okazji bardzo dużo daje, bowiem poszczególne elementy wojny poznajemy po kolei, poczynając od miejsc, w których potrzeba najmniej kontekstu do zrozumienia ich specyfiki, do tych, które wymagają go najwięcej. To oczywiście częściowo szczęście, że Vulliamy mógł snuć narrację i odkrywać coraz to więcej, poruszając się wzdłuż granicy, z drugiej strony niewprawny reporter by tego nie wykorzystał, tak samo jak nie umiałby napisać tej książki tak, aby w danym miejscu całkowicie wyczerpać temat, nie pokazując jednak tego, co pokazać można później.

niedziela, 7 października 2018

Między Bogiem a rządem — „Bóg jest czerwony” Liao Yiwu — recenzja

W czasach, kiedy w Europie religia chrześcijańska zaczęła tracić wiernych na rzecz ateizmu, w Chinach to samo wyznanie przeżywało rozkwit, zbierając wyznawców spośród ludzi, którzy niegdyś identyfikowali się jako ateiści. Mimo że w czasach komunizmu w pewnym momencie zakazano wszelkich religii w Państwie Środka, gdyż wywodziły się one z Zachodu (pomijając buddyzm) i zarówno utrudniały dzielenie ludzi, którego rząd Mao pragnął, jak i były związane z dziedzictwem kulturowym, którego do Chin nie chciano dopuścić. Sprawiało to, że chrześcijanie w Chinach byli przez ówczesny rząd prześladowani, torturowani, a ich majątki zabierane. Pomimo tego jednak chrześcijaństwo przetrwało, zaś po zniesieniu nakazu ateizmu wybuchnęło na nowo. Wszystko to (a nawet wiele więcej) opisują rozmówcy Liao Yiwu w książce Bóg jest czerwony. Opowieść o tym, jak chrześcijaństwo przetrwało i rozkwitło w komunistycznych Chinach.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...