niedziela, 28 stycznia 2018

Droga ku akceptacji. „Zupełnie inny weekend” — recenzja

W swoim opowiadaniu Harukiego Murakamiego Kamień w kształcie nerki, który co dzień jest gdzie indziej (znajdziecie w zbiorze Ślepa wierzba i śpiąca kobieta), jeden z bohaterów przedstawia teorię, wedle której każdy mężczyzna spotyka w życiu tylko trzy naprawdę ważne kobiety, a takie spotkanie zawsze prowadzi do czegoś istotnego i odkrywczego w jego życiu, zaś te kobiety są jedynymi, z którymi może on zbudować związek. Zapewne gdyby przearanżować tę teorię, okazałoby się, że każdy mężczyzna spotka w swoim życiu takie trzy ważne osoby, zatem dla geja będzie to trójka mężczyzn, nie kobiet. Mężczyzn, z którymi spotkanie będzie miało diametralny wpływ na jego życie, a zatem także na życie tego drugiego. O jednym z takich właśnie spotkań opowiada brytyjski film Zupełnie inny film (ang. Weekend) z roku 2011, którego reżyserem i scenarzystą był Andrew Haigh.


Russell jest gejem, o którego orientacji wiedzą tylko najbliższe mu osoby. Nie jest w związku i w pewien piątkowy wieczór decyduje się odwiedzić klub gejowski, gdzie poznaje Glena, z którym postanawia spędzić noc. Jednak na tym się kończy, a jednonocna przygoda staje się początkiem długiego i pełnego wrażeń weekendu, w który mężczyźni będą się wielokrotnie spotykać, rozmawiać i uprawiać seks, czyli coraz lepiej się poznawać. Są oni zupełnie różni i różne są ich podejścia do związku — Russell pragnie miłości, a jednonocny seks i poznawanie mężczyzn w ten sposób są dla niego często próbą znalezienia kogoś bliższego, zaś Glen traktuje spotkania na jedną noc jako cel sam w sobie, jest artystą i nie brakuje mu odwagi w mówieniu o własnej orientacji seksualnej. Każdy z mężczyzn ma jakiś problem i dla każdego z nich spotkanie z tym drugim ma prowadzić do pewnego rozwoju osobistego.

niedziela, 21 stycznia 2018

Z pamiętnika sfrustrowanej urzędniczki, czyli „Biurwa” Sylwii Kubryńskiej — recenzja.

Nie chadzam do urzędów, a jeżeli już, to bardzo rzadko, nie mam więc odpowiedniego doświadczenia, aby zweryfikować wszystkie te historie o bieganiu od okienka do okienka przez petentów, o słuchaniu, że się nie da, o długim okresie czekania na rozpatrzenie złożonych wniosków oraz o złośliwych paniach urzędniczkach. Prawdę mówiąc, moje doświadczenia z urzędami są zgoła odmienne - nawet jeśli muszę stać w kolejce, to jest to jedyny raz, kiedy przychodzę po coś do urzędu (chyba, że muszę to potem odebrać, jak na przykład dowód osobisty), a wszystkie panie są miłe i żartują z taką samą częstotliwością jak inni ludzie. Być może ktoś będzie miał inne doświadczenia i uzna, że w powieści Biurwa Sylwii Kubryńskiej jest wiele prawdy, ja jednak się z nim nie zgodzę. Zapraszam.

niedziela, 14 stycznia 2018

Ciężar superbohaterstwa. „Jessica Jones: Alias” Briana Michaela Bendisa oraz Michaela Gaydosa (tom 1) — recenzja

Na okładce pierwszego tomu Jessici Jones: Alias widzimy kobietę. Nie patrzy nam w oczy, lecz gdzieś w dół, wyglądając na zasmuconą, może też nieśmiałą lub zawstydzoną. Widać, że ma jakiś problem. Rzuca ona dwa cienie: pierwszy jest większy i wyższy, to cień pewnej siebie, wyprostowanej, twardej kobiety, która nie boi się stawiać czoła przeciwnościom. Drugi jest mniejszy oraz bledszy, bardziej skurczony i przygarbiony, z wzrokiem skierowanym w dół. To ten mniejszy jest właściwym odbiciem Jessici; od wyższego odwróciła się plecami. Ta okładka idealnie oddaje klimat pierwszego tomu serii komiksowej autorstwa Briana Michaela Bendisa (scenariusz) oraz Michaela Gaydosa (rysunki).


sobota, 6 stycznia 2018

Problem z płcią kulturową albo „Wszyscy powinniśmy być feministami” Chimamandy Ngozi Adichie

Rokrocznie w Afryce ma miejsce konferencja TEDxEuston poświęcona problemom i rozwijaniu tego kontynentu. Na jednej z nich, konkretnie w roku 2012, Chimamanda Ngozi Adichie wygłosiła wykład poświęcony feminizmowi, który następnie nieco zmieniono i umieszczono (wraz z artykułem Kobiecy błąd) w niniejszej książce - Wszyscy powinniśmy być feministami.

wtorek, 2 stycznia 2018

Podsumowanie roku 2017

Rok 2017 był dla mnie, co tu dużo mówić, średni. Udało mi się przeczytać zaledwie 51 książek, co jest bardzo dużym spadkiem w porównaniu z zeszłym rokiem (68 książek), bo aż o 25%. Przyczyn tego upatruję w wyjątkowo ciężkim semestrze, który na szczęście właśnie się kończy (życzcie mi w Nowym Roku abym od tej pory miał tylko lżejsze) oraz w trochę bogatszym życiu osobistym niż rok wcześniej (tego wolałbym nie zmieniać). Jeszcze gorzej wypadł mój ambitny Plan czytelniczy na poprzedni już rok - z dużej liczby 75 zaplanowanych książek przeczytałem 24, czyli równo 32% (prawie jedna trzecia, juhu!). Niemniej to mnie nie martwi, bowiem sięgnąłem po wielu autorów, których czytanie miałem zaplanowane na rok 2018, jednak w związku z tym odchodzę od planowania konkretnych autorów i ich książek do czytania na konkretne lata - zupełnie przestało się to sprawdzać. Wyszło w 2016 roku, nie wyszło w 2017. Bywa. W nowym roku postanawiam zmienić trochę zasady mojego planowania, ale o tym więcej w Planie czytelniczym na 2018 rok, który opracuję już niedługo.

Pod względem jakości przeczytanych książek ten rok również wyglądał gorzej niż 2016, w którym trafiło mi się więcej literackich perełek, choć być może przyczyna tego tkwi w tym, że z każdym rokiem jestem coraz bardziej opierzonym czytelnikiem i tym samym coraz mniej rzeczy wywołuje we mnie wielkie zachwyty. Na szczęście zawodów też miałem mniej niż w roku 2016. Na pierwszy rzut idą właśnie one.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...