czwartek, 17 maja 2018

To się nie skończy zawałem. Felieton [wokół transpłciowości]


Jako osoba transpłciowa przed terapia hormonalną wyglądam jak kobieta (choć bardzo zmaskulinizowana), lecz używam męskiego imienia, męskiej formy czasowników i męskich zaimków. Studiuję stomatologię, a to oznacza, że przychodzą do mnie pacjenci, którym leczę zęby; jakiś czas temu* na tych zajęciach zmieniła mi się prowadząca. Poprosiłem tę nową o to samo, o co poprzednią, czyli aby zwracała się do mnie zgodnie z moją identyfikacją płciową, lecz odmówiono mi tego „dla dobra pacjentów”, którzy mogą dostać zawału po usłyszeniu, że otoczenie mówi do mnie w formie męskiej, a ja wyglądam (niestety) dość kobieco.

Statystyki częstotliwości zawałów u osób, które spotkały osoby transpłciowe nie istnieją, zapewne z powodu tego, że takie przypadki nie występują. Teoretycznie oczywiście jest możliwe, aby ktoś dostał takiego zawału, ale w tym wypadku musiałby cierpieć na bardzo silną transfobię, a także mieć na tyle słabe serce, że zawał równie dobrze mogłoby spowodować cokolwiek innego, co wzbudza równie silne emocje. Oznacza to, że u osoby tak podatnej na zawał zapewne spowodowałaby go jakaś inna, o wiele częstsza i bardziej stresująca sytuacja; przykładem niech będzie natknięcie się na nieprzestrzegającego przepisów kierowcę na drodze, który tego chorego zdenerwuje — jest to znacznie częstsze niż spotkanie osoby trans (osoby transseksualne, będące podgrupą osób transpłciowych, występują z częstotliwością 4,6 osób na 100 000 — via Wikipedia). Innymi słowy osoba tak podatna na zawał — przepraszam za okrucieństwo — zapewne zmarłaby przed trafieniem do mnie. Żeby było ciekawiej, aby dostać już takiego zawału, trzeba by zdać sobie sprawę, że ma się do czynienia z osobą transpłciową; ludzie nie orientują się na ogół, że właśnie spotkali taką osobę, co najwyżej myślą, że dany chłopak, którego początkowo wzięli za dziewczynę, wygląda bardzo dziewczęco (lub odwrotnie w przypadku transseksualnych kobiet), a oni po prostu się pomylili. Nikt nie zakłada, że ta nieprzystająca do własnej płci osoba jest osobą transpłciową — a tym bardziej nie umiera po takim spotkaniu na zawał.

Jeśli jednak przyjrzeć się zdrowiu i psychice osoby transpłciowej w takiej sytuacji, to są badania pokazujące, że osoby transpłciowe mają znacznie wyższe ryzyko zachorowania na depresję. Wiąże się to z jednej strony z poczuciem posiadania niewłaściwego ciała, które występuje u bardzo wielu osób transpłciowych, a z drugiej strony ze stosunkami społecznymi. Każdy z nas odbiera siebie przez relacje z innymi — czujemy się lepiej, gdy mamy pewność, że jesteśmy kochani, gdy przyjaciele akceptują nasze dziwactwa, a także gdy zwracają się do nas przezwiskiem, które sobie wymyśliliśmy. Dlatego czujemy się źle, gdy nie respektują oni lub nie przyjmują do wiadomości tego, kim jesteśmy — na przykład gdy notorycznie zapominają, że jesteśmy alergikami i częstują nas orzechami w czekoladzie, choć wielokrotnie mówiliśmy, że mamy na nie uczulenie — wzbudza to irytację. Konsternację może wzbudzać, gdy ktoś, kogo znamy już kilka tygodni, jest przekonany, iż jesteśmy nauczycielami, a w rzeczywistości zajmujemy się księgowością. Frustruje nas, gdy ktoś ciągle pyta o to, czy idziemy w niedzielę do kościoła, choć deklarowaliśmy ateizm. A jeśli prosimy, by zwracano się do nas drugim imieniem, a nie pierwszym, bo tego nie lubimy, a ktoś tego ciągle nie respektuje, ta irytacja jest jeszcze większa.

W związku z tym, im ważniejsza jest dla nas dana cecha naszego „ja”, tym zasadniczo gorzej się czujemy, gdy ktoś tę cechę lekceważy — dlatego w bardzo niewielkim stopniu obchodzi nas, gdy ktoś zapomina o alergii na orzechy, ale boli, gdy zapomina o tym, że nie lubimy swojego imienia. Co więcej, jeśli to imię jest dla nas związane z czymś bardzo negatywnym, bo na przykład wymyślił je rodzic, który bił nas w dzieciństwie, to będzie bolało, gdy będziemy je słyszeć, a tym bardziej gdy ktoś uporczywie będzie się tak do nas zwracał pomimo naszych próśb.

Tak samo jest z transpłciowością — tylko generalnie o wiele bardziej. Nas — osoby transpłciowe — boli zwracanie się do nas imieniem, które mamy w dowodzie, a które nie jest imieniem, z którym się identyfikujemy, zaś do żywego rani zwracanie się przy użyciu formy czasownika oraz zaimka przypominającego o naszej cielesnej przynależności do płci, z którą się psychicznie nie identyfikujemy. W przypadku transpłciowości jest to ogromne nagromadzenie negatywnych myśli, zarówno w związku z ciałem, które dla wielu z nas w większym lub mniejszym stopniu nie przystaje do tej wizji ciała, jakie chcielibyśmy posiadać, jak i w związku ze stosunkami społecznymi, bowiem bezpośrednio uświadamia to, że dana osoba nie postrzega nas jako przedstawicieli tej płci, z którą się identyfikujemy.

Fakt, że ktoś nie respektuje mojego poczucia przynależności płciowej mnie boli. Tak samo gdy ktoś uważa, że właściwe zwracanie się do mnie to jest nic, że nie ma potrzeby zwracać się do mnie we właściwej formie albo że nie musi używać imienia, z którym się identyfikuję; to znacząco obniża moje samopoczucie i negatywnie wpływa na moje relacje ze światem. Sprawia, że nie chcę rozmawiać z ludźmi, bo lepsze jest siedzenie samemu, niż bycie postrzeganym jak ktoś, kim nie jestem. Zaczynam się izolować, a długotrwała samotność to nic pozytywnego — tego chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba. Jednak nie tylko nie mam ochoty nigdzie bywać, brak akceptacji sam w sobie jest bolesny, jako że każdy chce się czuć częścią jakiejś grupy, nawet jeśli ma poczucie, że do niej nie całkiem pasuje. Wszyscy jesteśmy zwierzętami stadnymi i jako osoba transpłciowa nie jestem tu wyjątkiem, nawet jeśli członkowie mojego stada mają ciała dopasowane do własnej tożsamości płciowej.

Z tego — między innymi — wynika większe ryzyko depresji i dlatego tak ważne jest respektowanie tożsamości płciowej danej osoby. Może Ci być niewygodnie, może być trudno, zwłaszcza, gdy widzi się osobę, która wygląda jak kobieta, a używa imienia i formy płci przeciwnej. Mnie też jest trudno**, gdy wiem, że mam nową osobę w grupie — dajmy na to, Klaudię — a ona przychodzi i prosi, aby zwracać się do niej Weronika. Ale to dla niej ważne, więc to robię. Z transpłciowością jest trochę trudniej, ale Weronika (nie: „Klaudia”) nie będzie mieć depresji, gdy ludzie będą się mylić. Osoba transpłciowa, jeśli nikt nie będzie respektował jej tożsamości płciowej, zapewne tę depresję mieć będzie. A nawet jeśli większość osób będzie respektować jej tożsamość, ale znajdzie się jedna, która tego nie robi, to będzie się czuć dużo gorzej, zwłaszcza jeśli tamta osoba robi to celowo. I ta jedna osoba naprawdę robi kolosalną różnicę. Ona sama już znacząco obniża jakość funkcjonowania w społeczeństwie i sprawia, że czujemy się o wiele gorzej, mamy obniżony nastrój i musimy włożyć znacznie zwielokrotniony wysiłek — w porównaniu do Weroniki, którą ktoś będzie nazywał Klaudią lub w porównaniu do Ciebie, muszącego zmienić formę mówienia, która ciśnie Ci się na usta — w to, aby na powrót doprowadzić się do stanu dobrego nastroju i być w pełni zdolnym do pracy (zamiast czuć wewnętrzny ból związany z tym, że ktoś nie szanuje tego, kim jesteśmy).

Oczywiście ten tekst jest zasadny tylko wtedy,  gdy ktoś nie czuje, że etyczne jest zwracanie się do innej osoby tak, jak ona sobie tego życzy. Bowiem tak naprawdę to nie statystyki zawałów, nie wiedza o depresji oraz o codziennym funkcjonowaniu osób transpłciowych powinny skłonić Cię do zwracania się w preferowanej przez osobę transpłciową formie, lecz zwykła ludzka przyzwoitość, która każe nam respektować to, jak ktoś się identyfikuje i jakiego imienia używa; powyższy tekst jest tylko naddatkiem, dodatkową argumentacją, która nie powinna w ogóle mieć miejsca, jeśli ktoś stara się żyć przyzwoicie. A przecież wszyscy tak żyjemy, nieprawdaż?

Dlatego proszę — respektuj moją tożsamość płciową. Nikt nie umrze z tego powodu na zawał.

*w momencie pisania tergo tekstu było to bardzo niedawno, ale ponieważ wróciłem do niego dopiero teraz, to już jest to... dawno 😛.

**no dobra, w sumie to wcale nie jest mi trudno, aczkolwiek to ja prawdopodobnie jestem wyjątkiem, bo naprawdę myślę nad tym, co i jak mówię, czasem aż nadto.

Ten tekst powstał w ramach szerzenia wiedzy o transpłciowości, a został opublikowany dzisiaj (17 maja) w Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii, upamiętniający usunięcie homoseksualizmu w 1990 roku z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób przez Światową Organizację Zdrowia. Jeśli Wam się podobało to dajcie znać poniżej w komentarzu albo zostawiając lajka na Facebooku, ponieważ mam jeszcze parę pomysłów na teksty związane z transpłciowością, płcią czy paroma innymi rzeczami, więc jak będziecie chętni je czytać, to będę je pisał 😉.

18 komentarzy:

  1. Zachowanie nowej prowadzacej zajecia jest skandaliczne. Ludziom brakuje empatii i zdrowego rozsadku. Trzymam kciuki za Ciebie. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam, nie zeszłam na zawał ;D Trzymaj się cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz, szerz wiedzę, uświadamiaj.
    Jak coś takiego mi wpada w ręce, czytam , a potem szukam więcej na ten temat, aż trafiam w dalekie rejony, jak ostatnio było z podróżą przez Ted talki o różnych doświadczeniach po zmianie płci, które dużo mówią o nierówności plciowej. Doszłam aż do pani, która urzadzala warsztaty z przebierania się za osobę drugiej płci, by się o swojej więcej dowiedzieć i nabrać dystansu. Także pisz. I nagraj Ted Talka kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja akurat wole czytać, więc Ted Talki to dla mnie trochę czarna magia (ale teksty pisane na polskich trans blogach całkiem ogarniam :P). Niemniej kiedyś w wolnej chwili zajrzę. Tylko jestem średnim mówcą, więc nie wiem, czy nie umrę ze stresu nagrywając coś, ale kto wie - może kiedyś spróbuję ;). Ale pisać będę <3.
      A Transgrysy znasz?
      https://www.facebook.com/transgrysy/
      Z góry uprzedzam - widziałem tylko jeden filmik (specjalnie dla ciebie przed chwilą :P), ponieważ zwyczajnie średnio lubię filmy. Ale to był dobry materiał, więc polecam, choć jeśli widziałaś dużo Ted Talków, to możesz z częścią poruszanych tematów być zaznajomiona :).

      Usuń
    2. Dopiero teraz tu zajrzałam na Twoją odpowiedź - dzięki za ten kanał, już sobie zaczęłam przesłuchiwać! Jakie tam są szalenie interesujące rzeczy językowo! Całkiem niedawno mieliśmy dyskusję na seminarium o tekście Michela Foucaulta o Herculnie Barbin i własnie rozprawialiśmy o nieadekwatności języka i o tym, że sam język nam przeszkadza w ogóle o mówieniu o transpłciowości, więc o takiej Herkulinie trudno nam się czytało z powodu używania dwóch końcówek rodzajowych na raz (np. robił/-a) w każdym zdaniu. I zastanawialiśmy się, czy język polski jest na tyle giętki, by coś z tym zrobić, jak na przykład bodajże w Szwecji, gdzie wprowadzono oficjalnie całkiem niedawno końcówkę neutralną. Tymczasem cały polski aparat słowny jest przyciężki jeśli o takie rzeczy chodzi i nie wystarczy jeden zaimek więcej. A tu jeszcze się dowiaduję o tej formie Dukaja! Bardzo fajnie, dzięki :)

      Trzymam kciuki, żeby kiedyś umieranie ze stresu przy wystąpieniach ulżyło. Kiedyś byłam szalenie nieśmiała i bałam się wyjść pzed klasę, a teraz po studiach prowadzę zajęcia i prelekcje na konwentach czy występuję na konferencjach - nie jest aż tak źle, jak kiedyś z tremą :) To z czasem da się przezwyciężyć.

      Usuń
    3. Spoko, jak widzisz ja też nie ogarniam życia i komentarzy :P. O proszę, nie znam Barbin, muszę to zmienić ;). Hmm, znajome osoby niebinarne robią tak, że mieszają formy (np. "jestem dobrym tancerką"), stosują formę -om ("poszłom", "zjadłom"), ktoś kiedyś przy mnie mówił w liczbie mnogiej, a jedna znajoma osoba o bardziej zmaskulinizowanym wyglądzie mówi w formie żeńskiej. Niemniej masz rację - to tylko zastępstwa dla tego, czego nie mamy, a powinniśmy mieć :/. Choć moim zdaniem akurat wprowadzenie formy neutralnej -om mogłoby całkiem nieźle ten problem rozwiązać, o ile naprawdę weszłoby do języka ;). Aczkolwiek język całkowicie neutralny jest o wiele przyjemniejszy :).

      Cóż, w sumie nie wiem, czy nie będę musiał - bardzo mnie pociąga nauczanie oraz kariera naukowa na uczelni, a te rzeczy idą obowiązkowo w parze (przynajmniej u nas), więc o ile się zdecyduję, to będę się musiał ogarnąć :P.

      Usuń
  4. Przykro, że ludzie tak uwielbiają utrudniać życie innym. Nikt nie umarłby od tego, gdyby zastosował się do Twojej prośby. Trzymam kciuki, żeby takie sytuacje przestały się zdarzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Bardzo chciałbym od października załatwić sobie, abym na listach widniał pod męskim imieniem, ale nie wiem, czy opiekunka roku się zgodzi - w dziekanacie mi tego odmówiono, gdyż indeks musi być zgodny z prawem (bo to oficjalny dokument). Ona jednak może mi zmienić dane na wszystkich listach poza indeksem, a to już nie będzie niezgodne z prawem - liczę, że nie będzie transfobką i się zgodzi, a wtedy to się raczej przestanie powtarzać :).

      Usuń
  5. Ech, jak dobrze byłoby nie przejmować się tym, co próbują nam wmówić inni; nie dawać wtłoczyć się w przygotowane dla nas schematy; być ponad krytyką i złośliwością. Ale jak stwierdził Berkley: Esse est percipi ("Istnieć to znaczy być postrzeganym") i człowiek siłą rzeczy przywiązuje mniejszą bądź większą wagę do tego, co sądzą o nas inni.

    A propos Twojego tekstu, wczoraj czytałem ciekawą recenzję książki pt. "Incognito" pióra Tibor Noé Kiss. Tematyka bardzo zbliżona do Twoich przemyśleń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że by było, chociaż w sumie to wolałbym żyć w świecie, w którym nie muszę się nie przejmować, bo nic złego się nie dzieje, niż w takim, w którym zupełnie inni ludzie mnie nie zajmują, nawet jak robią złe rzeczy :P.

      O, "Incognito" mam w planach od dawna, ale jakoś nie mogę się za nie zabrać :P.

      Usuń
  6. Najłatwiej byłoby się nie przejmować takimi nielogicznymi argumentami, ale niestety ludzie okazują się okrutni, choćby nie zgadzając się na taką drobnostkę, jak nazywanie kogoś w ten sposób, w jaki sobie życzy. Smutne to niestety, bo nietolerancja wobec drugiego człowieka zaczyna się od rzeczy małych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, to prawda z tą nietolerancją zaczynającą się od rzeczy małych - mnóstwo osób niestety tego nie rozumie i często zaprzecza, jakoby coś było nietolerancją, nie widząc, że przy zgodzie na małe przejawy nietolerancji tym dużym będzie się o wiele łatwiej rozwinąć niż w przypadku braku tejże zgody :(.

      Usuń
  7. Ja również trzymam za Ciebie kciuki ! W dodatku studiujesz pasjonujący kierunek !

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem jak to się stało, że tak późno zauważyłam ten post mając cię na swojej liście czytelniczej. Rany, strasznie współczuję. Osobą transpłciowym ogólnie musi być bardzo ciężko w życiu przez takie najbanalniejsze społeczne zapory jak właśnie zetknięcie z ludźmi którzy nie chcą szanować odmienności i tak dalej i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda - jest ciężko. Jednak to nie jest tak, że spotyka się tylko takie osoby - wtedy byśmy zwariowali. Dużo osób (zwłaszcza młodszych) jest przychylnie nastawionych, tylko czasem zdarzają się takie odpały, choć wtedy bolą niesamowicie.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...