niedziela, 30 grudnia 2018

Jak herbatka i ciepły kocyk — „Dożywocie” Marty Kisiel — recenzja


Młody pisarz Konrad Romańczuk dostaje w spadku Lichotkę, przeszło dwustuletni dom w lesie, gotycki szał ciał i uprzęży, spełniony sen szalonego stolarza (s. 12), wraz z jej dożywotnikami, czyli dość wesołą i dziwną, ale jakże uroczą gromadką: mającym uczulenie na pierze i manię sprzątania aniołem stróżem Lichem, z duchem nieszczęsnego panicza Szczęsnego, poety i samobójcy cierpiącego z powodu (kolejnej) nieudanej miłości (i przy okazji moją, także nieudaną, nową miłość, że tak zrobię osobisty wtręt), będącego mistrzem szydełkowania oraz najlepszą możliwą parodią Wertera. Ponadto towarzyszy im trio utopców, różowy i straszliwy królik, wredna i drapieżna kotka, a także macki wychylające się zza drzwi w kuchni (korpus właściciela, tj. Krakersa, nie został dostrzeżony, ale może to i lepiej).

niedziela, 23 grudnia 2018

Człowiek na skraju — „Sweetland” Michael Crummey — recenzja

Sweetland Michaela Crummeya to książka, o której po raz pierwszy usłyszałem chyba krótko po jej wydaniu w Polsce i którą od tego czasu miałem w planach przeczytać, ale ciągle coś się na to nie składało. W końcu kupiłem ją dzięki rozmowie z właścicielem wydawnictwa Wiatr od Morza, ale zanim po nią sięgnąłem, Marta z Między Sklejonymi Kartkami, Piotr z Zacofanego w lekturze oraz moja mama musieli się sporo nagadać o tej książce. I całe szczęście, że tyle mi o niej mówili, bo w przeciwnym razie sięgnąłbym po nią jeszcze później.


niedziela, 16 grudnia 2018

Odkryć siebie w patriarchacie — „Totalnie nie nostalgia” — recenzja

Herstorie oraz opowieści o dojrzewaniu kobiet spisane przez dorosłe już bohaterki przeżywają ostatnio rozkwit (dzięki Cthulhu, w końcu ile można czytać o mężczyznach, nawet będąc jednym z nich), tak samo jak powieści graficzne, po które sięga coraz więcej osób (co też mnie bardzo cieszy). Nic więc dziwnego, że powstała powieść graficzna będąca herstorią; nazywa się Totalnie nie nostalgia. Memuar, jej autorką jest Wanda Hagedorn, zaś rysownikiem Jacek Frąś.


niedziela, 2 grudnia 2018

Horror troskliwości albo „Dziecko Rosemary” Iry Levina — recenzja

Sąsiedzi i sąsiadki, jeśli nie traktują nas z szacunkiem i empatią, ewentualnie czasem postępują bezmyślnie, potrafią nieźle uprzykrzyć nam życie — zwłaszcza gdy imprezują do późnych godzin nocnych, słuchają głośno muzyki albo nie sprzątają po swoim załatwiającym się na klatce schodowej psie. Z drugiej strony uczynna sąsiadka, który odbierze naszą przesyłkę, gdy nie ma nas w domu (i potem ją odda 😛) to skarb, toteż nie ma się co dziwić, że ludzie czasem się z osobami mieszkającymi po sąsiedzku zaprzyjaźniają. A jak to w relacjach międzyludzkich bywa, niekiedy bywają one zagmatwane i czasem trudno jest odróżnić przyjaznego sąsiada od tego działającego nam na szkodę, w sposób uświadomiony bądź nie. Nietypowi sąsiedzi zaś to coś, bez czego historia w Dziecku Rosemary Iry Levina w ogóle nie miałaby miejsca.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...