niedziela, 23 grudnia 2018

Człowiek na skraju — „Sweetland” Michael Crummey — recenzja

Sweetland Michaela Crummeya to książka, o której po raz pierwszy usłyszałem chyba krótko po jej wydaniu w Polsce i którą od tego czasu miałem w planach przeczytać, ale ciągle coś się na to nie składało. W końcu kupiłem ją dzięki rozmowie z właścicielem wydawnictwa Wiatr od Morza, ale zanim po nią sięgnąłem, Marta z Między Sklejonymi Kartkami, Piotr z Zacofanego w lekturze oraz moja mama musieli się sporo nagadać o tej książce. I całe szczęście, że tyle mi o niej mówili, bo w przeciwnym razie sięgnąłbym po nią jeszcze później.


Moses Sweetland prowadzi samotniczy żywot na wyspie Sweetland, noszącej tę nazwę po swoim odkrywcy, będącym również przodkiem mężczyzny. Wyspa ta coraz bardziej się wyludnia, gdyż ludzie wynoszą się w ciepłe i gęściej zaludnione rejony Kanady na kontynencie, czemu sprzyja propozycja rządu, gotowego zapłacić osobom mieszkającym na Sweetland sporą sumę pieniędzy o ile wszyscy się z niej wyniosą. Opór — początkowo — stawia trójka osób mieszkających na wyspie, jednak wraz z rozwojem fabuły powoli wszyscy się wykruszają, pozostawiając na placu boju jedynie głównego bohatera.

Wbrew pozorom jednak jego stosunek do tej ziemi nie jest tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać; nie pała on do wyspy jawną miłością, która każe mu o nią walczyć ze wszystkimi pozostałymi osobami. Wprawdzie nie da się nie zauważyć, że to miejsce jest dla niego prawdziwym domem, jest to jednak dosyć gorzka, okupiona wieloma trudnościami (wiążącymi się ze specyfiką życia na niej) miłość. Chociaż Moses twierdzi, że to przekora każe mu odmawiać opuszczenia wyspy i robić sobie na niej wrogów dzięki takiej decyzji, widać, że ani to, ani miłość do ziemi nie są jedynymi składowymi jego przywiązania: ważne jest także uczucie do osoby, dla której ta wyspa była ważna, wszystkie emocje z nią związane oraz stosunek do niej. Crummey pozwala temu bardzo dobrze wybrzmieć, oddając relacji mężczyzny z tą osobą bardzo dużo miejsca, jednak pisząc to w taki sposób, że nikt nie spodziewa się, dlaczego te sceny są takie ważne. Uczucie Sweetlanda do wyspy nie jest ani łatwe, ani jednoznaczne, jest natomiast z pewnością bardzo silne, tak, że gotów jest on na naprawdę wiele, aby jej nie opuszczać.

Jednak tym, co najbardziej wybrzmiewa ze Sweetland, jest samotność i utrata. Crummey tworzy swoistą ich wiwisekcję, poświęcając tym dwóm rzeczom — w powieści nierozerwalnie ze sobą złączonych — bardzo wiele uwagi. To obraz tego, jak utrata bliskiej osoby połączona z miłością do wyspy rzutują na człowieka, zmieniają go i odbierają mu cząstkę jego samego, doprowadzając niekiedy do gwałtownych decyzji; tym samym Sweetland to obraz człowieka w żałobie, który powoli osuwa się w nią coraz to bardziej, podejmując decyzje pod wpływem silnych emocji i tracąc zdrowy ogląd rzeczywistości. Nie kończy się jednak na tym; Crummey z zegarmistrzowską precyzją maluje przed czytającymi portret człowieka samotnego, samotnego tak bardzo, że przestaje on sobie radzić z wieloma rzeczami (brzmi może dość niezrozumiale, ale jeśli napiszę więcej, to zepsuję Wam lekturę). W Sweetland nie ma miejsca na litość wobec czytających — jest tylko ból i wyciąganie przed nasze oczy wszystkiego, co dotyka człowieka mierzącego się ze stratą i samotnością.

To książka, która porusza, pokazuje bowiem ogrom nieszczęścia, które spotyka ludzi takich jak Sweetland — upartych, pozostawionych samych sobie, lecz silnych na tyle, by cały czas o siebie walczyć i nie dać dojść do głosu negatywnym emocjom (które i tak znajdą ujście). W Sweetland bardzo mocno zagłębiamy się w psychikę głównego bohatera, pomimo że paradoksalnie on o sobie zbyt wiele nie wie i nie myśli, jednak poznając jego losy i czytając o jego zachowaniach, możemy się o nim dowiedzieć dużo więcej niż on sam. Poznajemy jego życie i widzimy, w których sprawach zawiódł, co z tego udało mu się naprawić, a czego nie, kiedy zrobił coś dobrego, a gdy zachował się zupełnie źle, lecz w tym rachunku sumienia, który robimy trochę za, a trochę wraz z bohaterem, nie ma tandetności i banalności: Crummey pisze zbyt dobrze i unika takich rzeczy, porusza emocje tam, gdzie powinien, a wycisza w innych momentach, sprawiając, że całość jest bardzo dobra formalnie; dba także o zakończenie wszystkich wątków i ich odpowiednie się ze sobą splatanie. A to czyni ze Sweetland wyjątkowo dobrą i wyjątkowo poruszającą powieść.

Moja ocena: 8/10

Michael Crummey, Sweetland, Wydawnictwo Wiatr od Morza, Wydanie I, Gdańsk 2015
Przekład: Michał Alenowicz
Tytuł oryginału: Sweetland

PS. A moje najważniejsze pytanie do Was brzmi: którą książkę Crummeya warto przeczytać jako kolejną? 😊

16 komentarzy:

  1. Książka bardzo wartościowa, ale warto zostawić jej lekturę na odpowiedni moment :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, na szczęście u mnie na taki trafiła, a sam początek był już w ogóle w idealnych chwilach ;).

      Usuń
  2. I co, zakończenie było takie, jak się spodziewałeś? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie! Zakończenie było zupełnie, zupełnie inne, w ogóle wszystko było inne niż myślałem, tak więc idealnie <3. Jeśli chcesz wiedzieć więcej mogę napisać na priv, bo tutaj nie chcę, gdyż to duże spoilery ;).

      Usuń
    2. Nieee, sama przeczytam - zwłaszcza, że zakończenie jest trudniejsze do przewidzenia, niż myślałeś :). Poza tym i tak zabieram się za tego Crummeya od dawna, więc chyba czas wreszcie coś z tym zrobić :P.

      Usuń
    3. Dużo trudniejsze! Czytaj koniecznie, serio warto, ja sobie pluję w brodę, że tyle czasu nie czytałem :P.

      Usuń
  3. Uwielbiam wydawnictwo "Wiatr od morza" i starałam się mniej więcej na bieżąco czytać wydawane przez nich książki. Zawsze rozmawiam z nimi na targach książki :-). Niestety nie bezpośrednio z Michałem Alenowiczem, ale z kimś z jego ekipy.
    Poleciłabym Ci w następnej kolejności "Dostatek" ze sporą dawką północnego realizmu magicznego. Jest to chyba jedna z najbardziej oryginalnych sag rodzinnych w literaturze. Crummey pisze oczywiście o rodzinach zamieszkujących małe osady w Nowej Fundlandii. Niesamowite charaktery, zagmatwane ludzkie historie, mity, religijność, zmiany historyczne. Czyta się fantastycznie. Czytałam także "Pobojowisko" - jest nieco inne, bohater ucieka z wyspy do Europy, w tle jest wojna. Również bardzo polecam. Mam jeszcze do przeczytania "Rzekę złodziei" oraz najnowsze "Twarde światło".
    Podzielam Twój zachwyt nad "Sweetlandem", świat tej powieści zupełnie nie jest "słodki", raczej uderza w oczy jak zimny wiatr. Powiem szczerze, że bardzo przeżywałam samotność, ból, powolne odchodzenie starego człowieka i to, że świat o nim zapominana. Wstrząsająca powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie czytałem dopiero pierwszą książkę od tego wydawnictwa, ale na pewno nie ostatnią ;). Teraz mam w planach inne książki Crummeya, ale potem chcę też czytać na pewno MacLeoda (znasz?) ;). Z Michałem Alenowiczem, jak pisałem, udało mi się porozmawiać i to była absolutnie fantastyczna rozmowa - jak ten facet zaraża miłością do książek, o których mówi! Jeśli kiedyś będziesz w Gdańsku, to warto poszukać Buktraktu - wozu-księgarni, gdzie on często stoi i sprzedaje dobrą literaturę, nie tylko ze swojego wydawnictwa. Muszę w Nowym Roku iść <3.
      Wszyscy polecają "Dostatek" i to na pewno po niego sięgnę :). Bardzo lubię realizm magiczny, zwłaszcza w sagach rodzinnych (zostało mi po czytaniu Mo Yana ;)). W ogóle wymieniasz te składowe, które i u Mo Yana są istotne, dlatego jestem wyjątkowo zachęcony.
      No i jestem ciekaw, jak odbierzesz "Rzekę złodziei" i "Twarde światło" ;).

      Usuń
  4. Książka zapiera dech samą okładką. To pierwsza rzecz, na którą zwracam uwagę. I ta na pewno przyciągnęłaby mój wzrok.
    Skoro mówisz, że i treść dobra, to autora na pewno zapisuję jako kolejnego do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiatr od morza w ogóle robi dobre okładki Crummeyowi, choć przyznać muszę, że "Sweetland" ma najlepszą ;).
      Mam nadzieję, że będziesz równie zadowolona jak ja :).

      Usuń
  5. Czytałam wiele pozytywnych opinii o tej książce. Nawet mam ją już na półce od lata - czas nadrobić braki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie trzeba :). Aż jestem zdziwiony, że tego nie czytałaś, Crummey jest popularny w Polsce i bardzo dobry, więc sobie pomyślałem, gdy zobaczyłem komentarz od Ciebie, że na pewno znasz i napiszesz, że też Ci się podobało :).

      Usuń
  6. Słyszałem wiele dobrego zarówno o wydawnictwie jak i autorze, ale nie znam ani oficyny, ani dorobku wspomnianego pisarza. A kusi mnie ogromnie, żeby zmienić ten stan rzeczy, bowiem te surowe klimaty mocno kojarzą mi się z Francisco Coloane i jego "Opowieściami z Dalekiego Południa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, to brzmi bardzo podobnie! Nawet jeśli dana rzecz, którą opisujesz - piję do poetyckich impresji - nie występuje w tej książce, to z tego co wiem, w innych książkach Crummeya tak. Zdecydowanie warto przeczytać!

      Usuń
  7. Trafiłam tu przypadkowo z LC i chciałam Ci napisać, że bardzo mi się podoba Twój internetowy kącik :) Podział książek na dole strony (szczególnie podział na kraje!) to bardzo ciekawy pomysł - jak braknie mi książek do czytania to chętnie tu wrócę w poszukiwaniu inspiracji.

    Pozdrawiam i życzę dużo szczęścia w 2019 roku! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło :). Cóż, ja bardzo lubię porządek i przejrzystość, gdyby nie to, że dalsze podziały książek by mi się czasem nie zmieściły, bo potrafię wykorzystać miejsce w hashtagach do końca, to je również bym robił :P.

      Dziękuję, wszystkiego dobrego w nowym roku! :)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...