Książkę otwierają wiersze z tomiku Chwila postoju, wydanego w 1980, po nich umieszczone są utwory z Czuwania z roku 1978. Obie te części zajmują nieco ponad pół zbioru i jest to dojrzała poezja, w której dużo jest melancholii, nostalgii, uczucia przemijania i smutku (ale bynajmniej nie jest to poezja depresyjna). Te wiersze zawierają także przemyślenia Hartwig na różne tematy, przykładowo przekonania ludzi o własnej wyższości nad innymi istotami czy też na temat zła w nas samych i jego wpływu na nas. Częścią Czuwania jest także Americana, czyli wiersze zainspirowane pobytem Julii Hartwig w Stanach Zjednoczonych, zawierające przemyślenia na temat tego kraju czy rasizmu, ale oprócz tego także ogólne spostrzeżenia na różne sprawy, niemniej w klimacie amerykańskim.
Następna jest Dwoistość (1971) - wiersze z tego tomiku podobały mi się mniej, choć nadal zawierają wiele interesujących przemyśleń.
Przedostatnia jest poezja z tomiku Wolne ręce (1969) - moim zdaniem zdecydowanie najsłabsze jako ogół, może nie złe, ale zwyczajnie średnie... Z pewnymi wyjątkami, bo nadal trafiają się tu bardzo dobre wiersze, a i tu właśnie jest wiersz, który mnie spodobał się najbardziej z całego zbioru - Wybór imienia. Nie wiem, czy obiektywnie jest to najlepszy wiersz w zbiorze, czy nie, ale mi tak zwyczajnie i osobiście jest najbliższy. Oto i on:
Ciężko odnieść się do wierszy Hartwig jako do całości, ale z pewnością łączą je wspólne motywy, takie jak refleksyjność, poczucie upływającego czasu oraz temat tego, jak natura oddziałuje na człowieka - ten motyw także powtarzał się całkiem często, choć w różnych ujęciach, przez co nie ma się poczucia powtarzalności. Oprócz tego co jakiś czas autorka nawiązuje do różnych artystów bądź obrazów i to im poświęca swoje wiersze.
Poezja Julii Hartwig charakteryzuje się także specyficzną dla niej formą - w dawnych wierszach jeszcze widać, że to wiersz, mimo braku rymów (nie zauważyłam ich w ogóle w żadnym wierszu). Natomiast w utworach z późniejszej twórczości poetki o tym, że to wiersz decyduje głównie konwencja - nie ma nie tylko rymów, ale także podziału na strofy, często są to akapity ze zdaniami pisanymi po prostu poetyckim językiem i przypominającymi twór z pogranicza opowiadania lub opisu zmuszającego do refleksji.
Na początku czytania zaczęłam się zastanawiać, w jakim celu na początku zostały zamieszczone wiersze, które powstały później - czy nie lepiej byłoby umieścić je chronologicznie, aby móc zobaczyć jak rozwijał się warsztat autorki. Po skończeniu zbioru doszłam jednak do wniosku, że odwrotna chronologia jest lepsza - dzięki temu, że wiersze wybrane z dwóch najbardziej współczesnych tomików zajmują połowę tomu, przyzwyczajamy się do stylu Hartwig, który potem widzimy także w jej wcześniejszych wierszach, choć wtedy dopiero się rozwija. Dzięki temu możemy dostrzec, z czego wyewoluował i cieszyć się także tymi wcześniejszymi, choć słabszymi wierszami. Gdyby natomiast było odwrotnie, być może część osób zamknęłaby zbiór nie przekonana do poezji Julii Hartwig na podstawie najwcześniejszych wierszy i nie odkryłaby tak dobrych wierszy późniejszych.
Przez to że wiersze w zbiorze są nierówne, ciężko go ocenić tak naprawdę, w związku z tym daję uśrednione 7/10, a wszystkich zachęcam do sięgnięcia po poezję Julii Hartwig; niekoniecznie po ten zbiór, równie dobrze po jakiś inny tomik wierszy, choć bardziej polecam jej późniejsze utwory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.