Chyba rośnie ze mnie japonofilka, a właściwie to azjofilka - coraz chętniej sięgam bowiem nie tylko po powieści z Wschodniej Azji, ale także kupuję pozycje naukowe na temat Chin lub Japonii. Czasem nawet je czytam. A oto dowód:
Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej Michaela Dylana Fostera to właśnie taka książka naukowa, czy bardziej popularnonaukowa, choć autor pisał ją myśląc zarówno o osobach zajmujących się pracą naukową na uniwersytetach oraz o laikach takich jak ja, których Japonia po prostu ciekawi. Kultury japońskiej naukowo nie badam, więc nie wiem, jak odbiera ją pierwsza grupa czytelników, natomiast przedstawicielka drugiej grupy w mojej osobie jest bardzo zadowolona.
Książka podzielona jest na dwie części: pierwsza to historia yōkai, analiza ich pod różnymi względami i generalnie wszystko to, co można napisać o yōkai, nie pisząc za dużo o poszczególnych ich "gatunkach". Druga część natomiast to bestiariusz, w którym autor opowiada o wielu różnych rodzajach yōkai, choć siłą rzeczy nie o wszystkich - obawiam się, że gdyby chciał opisać wszystkie yōkai, na które natknął się w swoich badaniach, książka wyszłaby przynajmniej dwa razy dłuższa. Dlatego też podaje on subiektywny przegląd yōkai, w którym zawarte są wszystkie najbardziej znane oraz trochę tych mniej znanych yōkai, które autora po prostu zaciekawiły.
Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że to książka tylko o yōkai i o niczym więcej. Istoty te są bowiem wyrazem lęków ludzi, pokazują naszą chęć do nazwania wszystkiego, fakt że nie akceptując niewiedzy, tworzymy istoty będące wyjaśnieniem tajemniczych i niezrozumiałych zjawisk. Yōkai to nie tylko stwory wymyślane dla zabawy, to przede wszystkim obraz lęków ludzi żyjących w czasie "rozkwitu" danego yōkai, obraz tego, jak myślimy i tłumaczymy świat. Istoty te miały na celu często oswojenie świata i wyjaśnienie go, co jest przecież nie tyle cechą Japończyków, co cechą ludzi w ogóle - w końcu my też mieliśmy nasze dziwożony i różne inne istoty, tylko niestety nie badaliśmy ich nigdy tak jak Japończycy. Autor mówi, że cześć osób uważa z powodu tak dużej obecności yōkai w japońskiej kulturze współczesnej ten kraj za kraj egzotyczny - moim zdaniem jednak to my powinniśmy iść w ślady Japończyków i bardziej eksploatować naszą słowiańską mitologię.
Tym, co jeszcze jest wspaniałe w książce, to ilustracje Shinonome Kijina. Pozwalają one zobaczyć te yōkai, które ciężko jest sobie wyobrazić, bo na przykład łączą cechy ciała różnych zwierząt. I oprócz tego są po prostu bardzo, bardzo ładne. ;)
Praca Fostera nie jest może dziełem wybitnym - nie żebym była jakimś znawcą książek naukowych - ale na pewno bardzo dobrym. To jedna z tych książek, z których można się dużo dowiedzieć, a nie trzeba brnąć przez trudny naukowy tekst. Jedyny minus moim zdaniem to jej objętość, książka bowiem mogłaby być dłuższa. A może to ja po prostu chciałabym czytać o yōkai więcej, więcej, więcej i więcej... Jednak mówiąc na poważnie, to w bestiariuszu rzeczywiście mogłaby być większa liczba yōkai. Niemniej cała pozycja wnosi naprawdę dużo (zwłaszcza jak ktoś nie czytał wcześniej nic o yōkai) i czytanie jej jest świetną przygodą. Zdecydowanie polecam.
Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej, Michael Dylan Foster, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydanie I, Kraków 2017
Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej, Michael Dylan Foster, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydanie I, Kraków 2017
Oj, ostatnio wszędzie natrafiam na tę książkę i chociaż początkowo nie zamierzałem po nią sięgać, to chyba będę musiał zmienić swoje nastawienie. Najbardziej podoba mi się idea, by poszczególne yōkai odczytywać pod kątem tego, co miały wyrażać, tj. którą białą plamę w otaczającej rzeczywistości miały zakryć.
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo podoba się ta idea, tylko niestety nie każdego yōkai da się tak odczytać - względem niektórych można tylko podejrzewać w jakim celu zostały stworzone, powstanie innych zaś owiane jest zupełną tajemnicą. Niemniej mimo tego jest to ciekawa analiza yōkai, a poszczególne opisy istot są wzbogacone streszczeniem legend, wzmiankami historycznymi o nich czy też analizą ich obecności w kulturze popularnej, co również czyni tę książkę ciekawą pozycją. ;)
Usuń"[...] coraz chętniej sięgam bowiem nie tylko po powieści z Wschodniej Azji, ale także kupuję pozycje naukowe na temat Chin lub Japonii. Czasem nawet je czytam." - Hihi... Jakbym widziała siebie (zwłaszcza w tym czytaniu... czasami ^^). Tyle, że mi od Chin bliżej do Korei. :)
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z Tobą w 100%, jeśli chodzi o znikomy wkład Polaków w badanie i podtrzymywanie własnej kultury ludowej, jeśli porównać ich do Japończyków. Jedną z myśli, która najbardziej utkwiła mi po lekturze niniejszej książki, to właśnie żal, że tak mało cenimy to, co sami powołaliśmy do życia z własnych lęków i nadziei, przez wiele lat istnienia narodu polskiego. Powinniśmy brać przykład z ładnych panów Azjatów. :D
PS: Cudny kubeczek. <3
Mi do Korei na razie nie, ale kiedyś też planuję się bliżej zapoznać, tylko teraz największą fazę mam naukowo na Japonię, a literacko na Chiny. ;)
UsuńTak. Aż chciałoby się znaleźć jakąś książkę na temat mitologii słowiańskiej i ją przeczytać, ale zarazem od czasu "Yōkai" jeszcze tego nie zrobiłam, więc na razie kończy się to na moim czczym gadaniu i zwalaniu odpowiedzialności na studencki brak czasu. ;P
I ładnych pań Azjatek również! :D
PS: Dziękuję - wprawdzie to zakup nie z Japonii, ale z Chin, jednak uznałam, że też się nada. ;) Tylko zakup niestety nie mój, ponieważ to prezent. ;)