Zupełnie się nie spodziewałem, że napisze kiedykolwiek taki post, ale byłem przedwczoraj na wystawie Beksiński nieznany, która zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie, że postanowiłem o niej napisać. Zaczęła się ona w Gdańsku wraz z początkiem stycznia, a kończy się czwartego lutego — zostało zatem kilka dni, aby ci, którzy jej jeszcze nie wiedzieli, a mają możliwość, zrobili to. Wiem — zachęcam do tego trochę poniewczasie, ale nadal uważam, że lepiej to zrobić później niż wcale, bowiem tę wystawę naprawdę warto zobaczyć — a nuż zachęcę do tego choć jedną osobę.
Osoby Zdzisława Beksińskiego (1929-2005) zapewne nikomu w Polsce przedstawiać nie trzeba, gdyby kogoś jednak ominęły informacje o nim, to był on polskim artystą, a kojarzony jest przede wszystkim za swoje wybitne dzieła malarskie, jednak wykonywał także liczne grafiki komputerowe, fotografie, rysunki i rzeźby. Jego gdańska wystawa nosi nazwę Beksiński nieznany i jest to niezwykle istotny tytuł, bowiem w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim zaprezentowane są nie obrazy artysty, lecz jego grafiki, fotografie oraz fotomontaże. Sam tytuł wskazuje, że obrazów tutaj nie będzie, będą natomiast — nomen omen — dzieła, o których większość osób nie słyszała, a są równie warte zobaczenia jak cała reszta twórczości artysty. Na początku wystawione są prace pochodzące z najpóźniejszego okresu twórczości autora, tj. grafiki komputerowe tworzone w latach 2000-2005 i zachwycające szczegółowością oraz wirtuozerią wykonania, utrzymane w typowym dla Beksińskiego klimacie.
Następne są fotografie, które powstały w latach 1955-1960 — czarno-białe, rewelacyjnie wykonane, przedstawiające nie tylko motywy charakterystyczne dla późniejszej twórczości artysty, ale również akty czy genialne ujęcia, na których człowiek ma częściowo zasłoniętą twarz albo na których wychodzi on właśnie z kadru, ulotny, znikający, niemożliwy do poznania. To również fotografie przedmiotów: zniszczonych, pozbawionych twarzy lalek albo siekiery na czarnym tle; to także prace składające się z połączenia kilku fotografii, na których skontrastowane zostają śmierć i życie oraz pokazane zostają brutalność i okrucieństwo świata — jak zdjęcie chłopca, na którego klatkę piersiową nałożone zostało zdjęcie dziecięcej trumny.
Kolejnym elementem są wybrane prace autora, czyli plansze przedstawiające zbiory jego dzieł —obrazów, rysunków z dzieciństwa i wczesnej młodości, gdy szukał jeszcze swojego stylu, a także zdjęć, na których uwieczniono jego rzeźby. Tu, na małej przestrzeni, można podziwiać wiele jego obrazów, pomniejszonych i umieszczonych na planszach; to te klasyczne, bardziej lub mniej znane prace Beksińskiego, pełne bólu, zniszczenia i samotności. Bardzo fantastyczne, abstrakcyjne i niekiedy groteskowe, cechujące się niepokojącą atmosferą, na których wszystko jest złamane, zdruzgotane i poharatane wewnętrznie, a nasz świat i nasze życie pełne są mroku i dążące do nicości.
Nie robiłem na wystawie zdjęć, choć było można, bowiem byłem tak zaabsorbowany oglądaniem, że o tym nie pomyślałem. Stąd zdjęcia z książki. |
Z tego wychodzi się na salę, na której można usłyszeć wykład z Beksińskim, zobaczyć nagrane przez niego i jego syna Tomasza filmy z czasów ich życia, a także obejrzeć tworzone w latach 1997-2000 fotomontaże, na których na poszczególne elementy, z reguły krajobrazu, nałożone są inne elementy — fragmenty zdjęć lub innych grafik. To daje oszałamiający efekt, spotęgowany także przez tematykę dzieł przywodzących na myśl kres człowieka i cywilizacji. Nie ma tu nadziei — jest ogień, zniszczenie i mechanika tam, gdzie powinna być dusza. To również koresponduje z ostatnim elementem wystawy — pokazem VR (virtual reality), na którym w słuchawkach oraz goglach zasłaniających otoczenie i pokazujących tylko wyświetlany obraz ogląda się świat inspirowany malarstwem artysty (co ważne — to tylko inspiracja, czy nawet reinterpretacja twórczości Beksińskiego). To nałożone na sobie, połączone obrazy, pełne bólu, dymu, zniszczenia, prawie pozbawione ludzi i niosące obraz upadku ludzkości — zresztą tytuł prezentacji brzmi Human Condition. Pokaz trwa zaledwie kilka minut, lecz to wystarczająco, aby się przerazić i zastanowić nad tym, dokąd jako ludzie zmierzamy.
I to nie są przyjemne refleksje — one, połączone z ponad godzinnym chłonięciem dzieł artysty druzgoczą emocjonalnie, sprawiają wewnętrzny ból, niszczą człowieka od środka, tną go, wyciskają i wywracają na drugą stronę. Beksiński nie próbuje przekazać żadnych uchwytnych treści, lecz skupia się bardziej na atmosferze, a jego twórczość bardzo wyraźnie koresponduje z trudnymi ludzkimi stanami emocjonalnymi. To jedno z tych doświadczeń, których ominąć nie można. Dlatego jeśli ktoś z Was ma wolny weekend, to niech się nie zastanawia i jedzie do Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku.
Po wystawie zakupiłem również album Zdzisław Beksiński. Antologia twórczości cz. 3 — malarstwo — okres fantastyczny, przedstawiający obrazy Zdzisława Beksińskiego z trzeciego okresu jego twórczości, czyli — jak sam go nazwał — okresu fantastycznego, trwającego od końca lat sześćdziesiątych do połowy lat osiemdziesiątych. Album ten, opracowany przez Wiesława Banacha oraz Janusza Baryckiego, prezentuje liczne prace artysty wraz z komentarzami obu redaktorów. Przedstawiają oni twórczość artysty w nowym, niespodziewanym świetle, skupiając się na tym, że Beksiński odżegnywał się od jakiegokolwiek interpretowania jego twórczości, dbając w sztuce nie o ukryte przekazy i treści, lecz o emocje i odpowiedni nastrój, odpowiadający jego nastrojowi wewnętrznemu, który korespondował również z nastrojami odbiorców.
Panowie, powołując się na liczne listy oraz wywiady Beksińskiego, wskazują na ważne elementy jego twórczości, takie jak strach przed nicością i czymś nieuniknionym, grozę istnienia, metafizyczną samotność i rozpad, ale także na pewną groteskowość, jak również niekiedy swoistą grę z czytelnikiem i dwuznaczność — jak w prezentowanym poniżej zdjęciu, na którym obraz przedstawia postać bezpośrednio kojarzącą się z modelką czy baletnicą, której obraz kojarzy się z pięknem, lecz tu zaprezentowany jest jako pełen brzydoty i rozdarcia. Artysta nie nawiązywał również do żadnych wydarzeń politycznych czy historycznych, zatem choć jego twórczość wzbudza bardzo wyraźne skojarzenia z chrześcijaństwem czy II Wojną Światową, to nie należy jego jej w ten sposób interpretować. Generalnie twórczość Beksińskiego nie miała nigdy nieść żadnej treści, a jedynie przekaz emocjonalny, co jednak nie oznacza przecież, że nie może wywoływać żadnych refleksji. I zaiste wywołuje je, a w dodatku bardzo liczne — stad chociażby ta reinterpretacja twórczości artysty na pokazie VR, jednak właśnie — nie interpretacja, a reinterpretacja.
Książkę oczywiście polecam, niesie ona bowiem ze sobą dużą wartość edukacyjną, a poza tym zawiera liczne prace artysty, do których warto będzie wracać, z żalem jednak stwierdzam, iż niewolna jest ona od błędów, nie merytorycznych, lecz interpunkcyjnych — pod tym względem czyta się ją mało przyjemnie, warto jednak to przełknąć dla lepszego poznania specyfiki twórczości Zdzisława Beksińskiego.
A ja w tym momencie zaczynam ostrzyć sobie zęby na biografie Beksińskiego. Znacie? Polecacie?
* parafraza A choćbym zeszedł ciemną dolinę śmierci z Księgi Psalmów, tłumaczenie — Czesław Miłosz, Lublin 1982, s.95). Te słowa z Księgi Psalmów zrobiły na Beksińskim wielkie wrażenie, o czym często wspominał.
***
Po wystawie zakupiłem również album Zdzisław Beksiński. Antologia twórczości cz. 3 — malarstwo — okres fantastyczny, przedstawiający obrazy Zdzisława Beksińskiego z trzeciego okresu jego twórczości, czyli — jak sam go nazwał — okresu fantastycznego, trwającego od końca lat sześćdziesiątych do połowy lat osiemdziesiątych. Album ten, opracowany przez Wiesława Banacha oraz Janusza Baryckiego, prezentuje liczne prace artysty wraz z komentarzami obu redaktorów. Przedstawiają oni twórczość artysty w nowym, niespodziewanym świetle, skupiając się na tym, że Beksiński odżegnywał się od jakiegokolwiek interpretowania jego twórczości, dbając w sztuce nie o ukryte przekazy i treści, lecz o emocje i odpowiedni nastrój, odpowiadający jego nastrojowi wewnętrznemu, który korespondował również z nastrojami odbiorców.
Panowie, powołując się na liczne listy oraz wywiady Beksińskiego, wskazują na ważne elementy jego twórczości, takie jak strach przed nicością i czymś nieuniknionym, grozę istnienia, metafizyczną samotność i rozpad, ale także na pewną groteskowość, jak również niekiedy swoistą grę z czytelnikiem i dwuznaczność — jak w prezentowanym poniżej zdjęciu, na którym obraz przedstawia postać bezpośrednio kojarzącą się z modelką czy baletnicą, której obraz kojarzy się z pięknem, lecz tu zaprezentowany jest jako pełen brzydoty i rozdarcia. Artysta nie nawiązywał również do żadnych wydarzeń politycznych czy historycznych, zatem choć jego twórczość wzbudza bardzo wyraźne skojarzenia z chrześcijaństwem czy II Wojną Światową, to nie należy jego jej w ten sposób interpretować. Generalnie twórczość Beksińskiego nie miała nigdy nieść żadnej treści, a jedynie przekaz emocjonalny, co jednak nie oznacza przecież, że nie może wywoływać żadnych refleksji. I zaiste wywołuje je, a w dodatku bardzo liczne — stad chociażby ta reinterpretacja twórczości artysty na pokazie VR, jednak właśnie — nie interpretacja, a reinterpretacja.
Książkę oczywiście polecam, niesie ona bowiem ze sobą dużą wartość edukacyjną, a poza tym zawiera liczne prace artysty, do których warto będzie wracać, z żalem jednak stwierdzam, iż niewolna jest ona od błędów, nie merytorycznych, lecz interpunkcyjnych — pod tym względem czyta się ją mało przyjemnie, warto jednak to przełknąć dla lepszego poznania specyfiki twórczości Zdzisława Beksińskiego.
A ja w tym momencie zaczynam ostrzyć sobie zęby na biografie Beksińskiego. Znacie? Polecacie?
* parafraza A choćbym zeszedł ciemną dolinę śmierci z Księgi Psalmów, tłumaczenie — Czesław Miłosz, Lublin 1982, s.95). Te słowa z Księgi Psalmów zrobiły na Beksińskim wielkie wrażenie, o czym często wspominał.
Swego czasu gdańska oficyna Słowo/obraz terytoria wypuściła serię książek Adama "Snerga" Wiśniewskiego. Okładki poszczególnych tytułów ozdobione były obrazami właśnie Zbigniewa Beksińskiego i oba artystyczne płody wspaniale się uzupełniły, bowiem Snerg także tworzył w duchu, że tak to ujmę, metafizycznego niepokoju.
OdpowiedzUsuńOch, tak, kojarzę - te okładki są cudowne. Mam zamiar sięgnąć po prozę Snerga, nawet chciałem kiedyś kupić jego książki, ale niestety były niedostępne. W związku z tym napisałem do wydawnictwa z pytaniem, czy planują wznowienie, ale niestety prawa autorskie wróciły do rodziny autora, więc dopóki ktoś ich znowu nie wykupi, będę musiał poszukać w bibliotece :/
Usuń