wtorek, 6 lutego 2018

Sen o nienawiści — „Bellevue” Ivany Dobrakovovej — recenzja

Niepełnosprawność i ciężka choroba czasem napawają ludzi pełnosprawnych i zdrowych strachem, który związany jest zarówno z tym, że oni sami mogą również być w przyszłości chorzy i zależni od innych, jak i z powodu nieumiejętności zachowywania się przy osobach niepełnosprawnych i chorych tak, aby ich nie urazić. Z reguły jednak obcowanie z pacjentami ciężko chorymi oraz z tymi, którzy mogą wymagać pewnej pomocy w codziennym życiu pozwala przełamać strach i bariery, utrzymywać przyjacielskie stosunki z nimi, a czasem nawet spełniać się życiowo pomagając im. Niekiedy jednak zdarza się inaczej — z takiego punktu wyjścia zarysowuje się problematyka Bellevue, powieści słowackiej pisarki Ivany Dobrakovovej.


Tytułowe Bellevue to położony w południowej Francji ośrodek całodobowej opieki dla pacjentów niepełnosprawnych, a często także i schorowanych. Blanka, czyli mieszkająca na co dzień w Słowacji studentka francuskiego  postanawia udać się tam na wakacyjny, miesięczny wolontariat, jednak od samego początku ma problemy z przystosowaniem się do nowego miejsca. Nie radzi sobie z pacjentami ośrodka, czuje się przy nich skrępowana, często nie rozumie, co do niej mówią i nie wie, jak ma się przy nich zachowywaćnagle strasznie wulgarny wydał mi się fakt, iż mam dwie nogi, obydwie sprawne, że przechodzę między nimi dumna jak paw (str. 21), a w dodatku boi się, że i ją kiedyś dotknie niepełnosprawność.

Wszystko to, w połączeniu z brakiem bliższej osoby w Bellevue, a później skomplikowaną relacją z jednym z kolegów, powoduje, iż czuje się ona coraz gorzej — zaczyna się od zapominania tego, co chciała powiedzieć, ale powoli zmierza do coraz cięższego stadium choroby psychicznej, wraz z omami i urojeniami. Początek choroby pokazany jest fascynująco — od początku zauważamy jej drobne objawy, które stopniowo narastają, aż do doskonałego pokazania jak bardzo chaotyczny stał się umysł bohaterki, co prezentuje jeden wielki strumień myśli, w którym zdania są długie i często kończące się nie kropką, lecz przecinkiem — po drodze, w drzwiach sypialni, zagaduje mnie Drago, prasuje koszulę, coś do mnie mówi, ale nic do mnie nie dociera, odpowiadam lakonicznie, tak, jasne i biegnę dalej korytarzem, w świetlicy zatrzymuje mnie Martina, spójrz tylko na ten tort, czyż nie jest wspaniały?! (str. 175). Tworzy to doskonałą (również z punktu widzenia medycznego), wciągającą atmosferę powoli narastającej choroby, tyle tylko, że w pewnym momencie zaczyna męczyć. Blanka pracuje w ośrodku, po pracy wraz z innymi wolontariuszami jeździ na zakupy i nad morze, prezentując coraz cięższe objawy choroby, jednakże mogłoby to zostać opisane na mniejszej liczbie stron, trwa bowiem zbyt długo, a język, który z początku fascynował, zaczyna nużyć.

W chorobie Blanki bardzo duże znaczenie ma jeden z jej kolegów z ośrodka, który nie rozumiejąc istoty choroby psychicznej, namawia ją do niebrania leków, lecz swoistego pójścia na dno w chorobie, zbadania tego, czego się boi i konfrontacji z tym, dzięki czemu na zawsze wygra z chorobą i nie będzie już miała nawrotów. Jej lęki związane są właśnie z niepełnosprawnością, z jej własnym ciałem, które budzi w niej wstręt, ale także z tym, że wszyscy się nienawidzą — uświadomienie sobie tego uznaje ona za największe odkrycie, moment inicjacji i wkroczenie w dorosłość. Jest to także moment, kiedy sama zaczyna nienawidzić pacjentów ośrodka i przekonana jest, iż oni żywią wobec niej takie same uczucia (o co notabene nietrudno, skoro sama ich nienawidzi) — a to wszystko potwierdza tylko jej toksyczny znajomy, pragnący zachować dla siebie jej sympatię, przekonujący ją, że jest jedynym, który żywi ją ciepłymi uczuciami, wpędzający ją w ciągłe poczucie winy i grający na jej emocjach, co tylko przyspiesza postęp jej choroby.

Jej stopniowe popadanie w chorobę powoduje, iż to inni muszą się nią zajmować, innymi słowy spełnia się to, czego ona się bała; to doskonały motyw, który aż się prosi o wykorzystanie do pokazania bardzo wielu różnych rzeczy, jednak to się nie dzieje, a wątek choroby Blanki, choć występuje do samego końca, pozostaje zupełnie niewykorzystany. Bohaterka nie przechodzi transformacji, a brak zrozumienia innych postaci dla jej choroby psychicznej również nie zostaje wyjaśniony i w żaden sposób, a na pewno nie wprost, nie jest pokazane, iż nieleczenie choroby psychicznej, do którego namawiał ją jej znajomy, było niekorzystne dla jej zdrowia. Stanowi to szkodliwy wzorzec leczenia choroby psychicznej oraz stawia pod znakiem zapytania rozumienie specyfiki chorób psychicznych przez autorkę, pomimo że objawy choroby zaprezentowała genialnie.


Również z nienawiści Blanki do świata oraz przekonania o tym, że świat jej nienawidzi nic nie wynika. Jako że ten pogląd pojawia się dopiero wtedy, gdy Blanka zaczyna chorować, wydaje się, że jest on (jako jedno z jej urojeń) fałszywy, jednak Dobrakovová nie pokazuje tego fałszu, co więcej, bohaterka się w tym przekonaniu coraz bardziej utwierdza. Z drugiej strony interpretacja, że świat jest zły, a ludzie się nienawidzą i okłamują jest bardzo naciągana, nie ma bowiem zbyt wielu potwierdzających ją przesłanek, a negują ją pomoc niesiona chorym (w tym Blance) oraz to, że wiara Blanki w nienawiść zdaje się być wynikiem choroby. W dodatku interpretacja, że światem rządzi nienawiść i że jest to podstawowe uczucie ludzkie również nie prowadziłaby do niczego oprócz ukazania, że tak jest. W świetle tego, iż Bellevue nie da zinterpretować, cała powieść staje się pozbawiona sensu, nie ma tu bowiem żadnej głównej idei, żadnego przesłania i niczego, co udałoby się autorce pokazać.

Bellevue Ivany Dobrakovovej to powieść z ogromnym i zupełnie niewykorzystanym potencjałem, która zachwyca kreacją toksycznego znajomego Blanki, lecz przede wszystkim jej samej, a także pokazaniem jej narastającej choroby psychicznej z doskonale oddanymi objawami. Niestety sama choroba psychiczna na koniec okazuje się zupełnie nierozumiana przez autorkę lub niewytłumaczone jest przez nią, że to bohaterowie ją źle rozumieją; obie możliwości prowadzą jednak do bardzo szkodliwego wzorca choroby psychicznej. Ponadto Bellevue nie posiada żadnej idei czy przesłania i kończy się wywołaniem w czytelniku konsternacji, nie ma on bowiem odpowiednich przesłanek za jakąkolwiek interpretacją powieści. Wychodzi z tego książka o niczym.

Moja ocena: 4,5/10

Bellevue, Ivana Dobrakovová, Słowackie Klimaty (Książkowe Klimaty), Wrocław 2013
Przekład: Izabela Zając
Tytuł oryginału: Bellevue

8 komentarzy:

  1. Spotkałem się z bardzo podobną recenzją tej książki - sama historia, pomysł, jawią się jako ogromnie interesujące, ale autorka nie podźwignęła ciężaru bardzo dobrego konceptu. Trochę szkoda, bo niepełnosprawność, a więc pewnego rodzaju forma wykluczenia społecznego, to temat, który nie jest zbyt powszechny w literaturze (chociaż polecić 2 dobre lektury traktujące o tym zagadnieniu: "Dom z obserwatorium" oraz "Dłoń").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że piszesz mi o tej podobnej recenzji (gdzie ją czytałeś?), bo przyznam szczerze, iż miałem (krótki) moment zwątpienia, czy na pewno powieść jest taka słaba, czy może to ja jej nie potrafię zrozumieć. Też mi szkoda, choć chyba bardziej z uwagi na chorobę psychiczną niż niepełnosprawność - to też jest ciekawy motyw i żałuję, że autorka go nie umiała wykorzystać, bowiem mogłoby to być naprawdę genialne. Dzięki! Chętnie się z nimi zapoznam :).

      Usuń
    2. Trochę mi to zajęło, ale sobie przypomniałem! O „Bellevue” czytałem na blogu Qbuś pożera książki (Walcząc z niechęcią, czyli „Bellevue” Ivany Dobrakovovej).

      Usuń
    3. Dzięki! Przeczytałem i pomijając kilka różnic w odbiorze książki wynikających z różnic pomiędzy mną a Qbusiem, to napisaliśmy bardzo podobnie i kilkakrotnie czytając jego recenzję złapałem się na myśli, że ja napisałem to samo (tylko oczywiście innymi słowami) :D.

      Usuń
  2. Wychodzi na to, że mamy bardzo podobne zdanie na temat tej książki. Początkowo byłam zachwycona - myślałam, że autorka skupi się na lęku przed starością, będzie to z czasem uwypuklać. I trochę się udało (przez chorobę bohaterki i fakt, że musiano się nią opiekować), ale tylko trochę. Więcej w tym było chaosu, mam wrażenie, że bez intencji Dobrakovej, niż rzeczywistej analizy umysłu nastolatki obrzydzonej własnym ciałem i przerażonej na myśl o niepełnosprawności. Im dalej w las, tym gorzej. Szkoda, to można było napisać naprawdę świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też na początku byłem zachwycony ;). Fakt, początkowo ten lęk przed starością, czy może po prostu niepełnosprawnością, która w końcu dotyka również ludzi młodych, pokazany był naprawdę dobrze i powiększał się odpowiednio. Ale im dalej w las, tym było gorzej, bo autorka ewidentnie nie wiedziała, co dokładnie chce z tym zrobić. Szkoda. A ta książka nawet wygrała jakąś nagrodę - trochę mnie to dziwi :o.

      Usuń
  3. Okładka migała mi wielokrotnie, ale jakoś nigdy nie przyjrzałam się, o czym traktuje fabuła "Bellevue". I choć niby ją odradzasz i piszesz o nie wykorzystanym potencjale, to sam pomysł niesamowicie do mnie przemawia i może kiedyś po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, rozumiem, w sumie ja też mógłbym po nią sięgnąć nawet gdybym przeczytał negatywną recenzji. Ale żeby nie było, że nie ostrzegałem :D.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...