Jestem wielkim miłośnikiem prozy Harukiego Murakamiego - tak dużym, że standardowo czytam dwie jego książki rocznie, a ci, którzy mnie znają wiedzą już, że z reguły czytam maksymalnie jedną pozycję danego autora/ki rocznie (nieliczne wyjątki to oprócz Murakamiego pisarki/rze, których twórczość dopiero co poznałem i czasem czytam wtedy kolejną książkę ich autorstwa w ciągu roku; w ostatnim czasie była to Margaret Atwood). Tym oto sposobem mam już przeczytane jedenaście (z dwudziestu wydanych w Polsce) książek Murakamiego - ta, którą skończyłem ostatnio to Ślepa wierzba i śpiąca kobieta.
Jest to zbiór dwudziestu czterech opowiadań Murakamiego pisanych na przełomie lat 1983-2005. Niestety dowiedziałem się tego już po skończonej lekturze, gdy dokładnie przejrzałem książkę i znalazłem na czwartej stronie (tej z tytułem oryginału, numerem ISBN oraz nazwiskami redaktorów itp.) spis opowiadań po japońsku i angielsku wraz z dopisanymi datami powstania tekstów. Szkoda tylko, że nie napisano tych dat przy każdym opowiadaniu; zapobiegłoby to pomyłkom takim jak moja oraz pozwoliło na natychmiastowe sprawdzenie tego, na którym etapie życia autor stworzył dany tekst (jest to szczególnie istotne dlatego, że opowiadania niestety są nierówne).
W pierwszej chwili analizując daty pisania opowiadań pomyślałem, że warto byłoby uszeregować je chronologicznie, aby móc bezpośrednio śledzić rozwijające się umiejętności pisarza. Jak jednak przekonałem się analizując dalej, te umiejętności niestety wcale się nie rozwijają (co nie zmienia faktu, że opowiadania i tak powinny być ułożone chronologicznie) - genialne opowiadania, takie jak Koty ludojady (1991) czy Perkozek (1983) zostały napisane przed jednym z gorszych opowiadań w zbiorku, mianowicie Tonym Takitanim z roku 1996, w którym to roku jednak również powstawały wartościowe opowiadania, jak na przykład dobry, choć nie genialny Lodowaty mężczyzna czy też przepiękny Siódmy mężczyzna.
Ta nierówność dotyczy różnorodnych rzeczy, z reguły jednak charakterystycznego dla Murakamiego klimatu opowieści, pewnej estetyki, którą sobie na przestrzeni lat wypracował, i którą część czytelników (w tym ja) uwielbia, a której część nie cierpi, ale także języka. Są tutaj takie perełki jak po jej ustach błąkał się uśmiech pełen ukrytych znaczeń przypominający zamglony zmierzch (str. 61, Katastrofa w nowojorskiej kopalni, 1983), ale zdarzają się też (na szczęście tylko raz lub dwa) sekwencje okropnych, krótkich zdań, które bardziej pasują do grafomana niż pisarza z długim stażem: Spotkał się z nią i wszystko wyjaśnił. Powiedział, jak samotne było dotąd jego życie, jak wiele w nim utracił. I że dzięki niej to sobie uświadomił. Dziewczyna była mądra. Polubiła tego człowieka, tego Tony'ego Takitaniego (str. 277, Tony Takitani, 1996).
Inna sprawa to przekaz czy też ukryte znaczenie opowiadań Murakamiego. Niektóre z jego tekstów napisane są tak, że nie wiadomo do końca o co w nich chodzi i co autor chciał przekazać; można się domyślać, ale udzielił on za małej ilości przesłanek, aby potwierdzić postawione hipotezy - takim opowiadaniem jest wymieniona już Katastrofa w nowojorskiej kopalni (1983) lub Samolot albo o tym, że mówił do siebie, jakby recytował wiersze (1990). Niektóre opowiadania są jednak trudne do interpretacji w pozytywny sposób, jak na przykład pełne niepokoju Lustro (1983), w którym Murakami buduje niesamowity nastrój grozy (pierwszy raz się u niego spotykam z horrorem, ale chciałbym częściej). Część opowiadań jest po prostu dobra, lecz nie wzbudzająca zachwytu - na przykład Ślepa wierzba i śpiąca kobieta (1996) opowiadająca o niezbadalności świata, niemożności jego pełnego poznania i przebicia się do istoty rzeczy.
Są jednak także genialne, wzbudzające zachwyt teksty, jak wspomniany już wyżej Perkozek (1983), a właściwie to miniaturka opowiadająca o kapitalistycznym rynku pracy, czy cudownie absurdalny Rozkwit i upadek pieczonych rożków (1983) pełen wielu celnych obserwacji o współczesnym świecie. Zachwycają także Koty ludojady (1991) przestrzegające przed uzależnieniem od drugiego człowieka czy Siódmy mężczyzna (1996), wielowarstwowe opowiadanie, które jednak ma także wadę: jedno z jego przesłań jest wyłożone bardzo łopatologicznie. To niestety dość częsta wada prozy Murakamiego - buduje on odpowiedni nastrój i fabułę, pojawia się jakaś tajemnica, a gdy bohaterowie zbliżają się (lub nie) do jej rozwiązania, pogodzenia się ze swoim losem, przeszłością czy czymkolwiek innym, to Murakami wstawia przesłanie, które niestety jest banalne lub wyrażone łopatologicznie. Siódmy mężczyzna ma na szczęście tylko jedną z kilku warstw łopatologiczną, a poza tym pozostaje wartościowym, pięknym opowiadaniem o dobrej kompozycji, ale już Tony Takitani jest pełen banału, uproszczonego przekazu i innych błędów. Szkoda, bo na to opowiadanie Murakami miał bardzo ciekawy pomysł i miało ono potencjał, a można się na nim uczyć tego, jak nie pisać opowiadań.
Niezwykle istotnym elementem całej twórczości Murakamiego, który daje o sobie znać również w tych opowiadaniach, jest wspomniana już przy Ślepej wierzbie i śpiącej kobiecie (1996) niemożność poznania świata. Rzeczywistość jest u Murakamiego pełna tajemnic, ciągle wzbudza zaskoczenie, a bohaterowie próbują coś zrozumieć, dotrzeć do sedna świata, lecz nie mogą przebić się przez jego skorupę. Występuje to także w Wymiotach (1985), w których bohater do końca nie znaja (jak i czytelnik) przyczyny tego, co go spotkało, ale także w Robaczku świętojańskim (1984), w którym narrator nie może poznać, odnaleźć i zbliżyć się do bliskiej osoby. Jeszcze dziwniejsze, wręcz surrealistyczne jest opowiadanie Gdzieś, gdzie może uda się to znaleźć (2005), w którym nie mamy pewności, dlaczego bohater postępuje właśnie tak, a nie inaczej oraz dlaczego opowiadanie skończyło się w konkretny sposób - czy miało to związek z postępowaniem głównego bohatera czy nie. Czytelnik (tym razem w przeciwieństwie do głównego bohatera) na końcu opowiadania zostaje jedynie z kilkoma wskazówkami, na podstawie których musi snuć domysły na temat tego, co tak właściwie się stało.
Co ciekawe, są tutaj dwa teksty, które korespondują z powieściami Murakamiego (a przynajmniej ja znalazłem tylko dwa). Pierwszy to Tony Takitani (1996), którego tytułowy bohater był sąsiadem głównego bohatera Kroniki ptaka nakręcacza, a drugie to Robaczek świętojański (1984), do którego Murakami w późniejszym okresie dopisał wiele różnych partii i rozwinął tak, że powstała z niego powieść Norwegian Wood - jedna z moich ulubionych książek autora. Z tego powodu to opowiadanie czytało mi się nadzwyczaj przyjemnie, jednak na kimś, kto nie będzie znał powieści, czyli nie będzie podchodził do tekstu odpowiednio sentymentalnie, nie zrobi ono raczej dobrego wrażenia jako zbyt chaotyczne i o dość poszatkowanej, doprawionej banałami fabule.
Haruki Murakami w zbiorze Ślepa wierzba i śpiąca kobieta daje się poznać jako twórca bardzo nierówny, który bez względu na czas życia potrafi napisać albo genialne, albo średnie opowiadanie. Tych słabszych jest na szczęście mniej niż tych dobrych (choć z powodu dużej ilości mojego psioczenia w recenzji może wydawać się inaczej), choć i w tych bardzo wartościowych zdarzają się błędy. Sprawia to, że aby czerpać sporą przyjemność ze zbiorku, nawet z tych średnich opowiadań, trzeba być miłośnikiem prozy autora i znać już jego twórczość; nie jest to dobra książka na pierwsze spotkanie z autorem, a raczej coś, co większą gratkę sprawi bardziej zorientowanym w charakterystycznym sposobie pisania Murakamiego czytelnikom/czkom. I tym osobom tę książkę polecam.
Haruki Murakami, Ślepa wierzba i śpiąca kobieta, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2013. Wydanie III
Tytuł oryginału: めくらやなぎと眠る女 (Mekura-yanagi-to, nemuru onna)
Przekład: Anna Zielińska-Elliott
W pierwszej chwili analizując daty pisania opowiadań pomyślałem, że warto byłoby uszeregować je chronologicznie, aby móc bezpośrednio śledzić rozwijające się umiejętności pisarza. Jak jednak przekonałem się analizując dalej, te umiejętności niestety wcale się nie rozwijają (co nie zmienia faktu, że opowiadania i tak powinny być ułożone chronologicznie) - genialne opowiadania, takie jak Koty ludojady (1991) czy Perkozek (1983) zostały napisane przed jednym z gorszych opowiadań w zbiorku, mianowicie Tonym Takitanim z roku 1996, w którym to roku jednak również powstawały wartościowe opowiadania, jak na przykład dobry, choć nie genialny Lodowaty mężczyzna czy też przepiękny Siódmy mężczyzna.
Ta nierówność dotyczy różnorodnych rzeczy, z reguły jednak charakterystycznego dla Murakamiego klimatu opowieści, pewnej estetyki, którą sobie na przestrzeni lat wypracował, i którą część czytelników (w tym ja) uwielbia, a której część nie cierpi, ale także języka. Są tutaj takie perełki jak po jej ustach błąkał się uśmiech pełen ukrytych znaczeń przypominający zamglony zmierzch (str. 61, Katastrofa w nowojorskiej kopalni, 1983), ale zdarzają się też (na szczęście tylko raz lub dwa) sekwencje okropnych, krótkich zdań, które bardziej pasują do grafomana niż pisarza z długim stażem: Spotkał się z nią i wszystko wyjaśnił. Powiedział, jak samotne było dotąd jego życie, jak wiele w nim utracił. I że dzięki niej to sobie uświadomił. Dziewczyna była mądra. Polubiła tego człowieka, tego Tony'ego Takitaniego (str. 277, Tony Takitani, 1996).
Inna sprawa to przekaz czy też ukryte znaczenie opowiadań Murakamiego. Niektóre z jego tekstów napisane są tak, że nie wiadomo do końca o co w nich chodzi i co autor chciał przekazać; można się domyślać, ale udzielił on za małej ilości przesłanek, aby potwierdzić postawione hipotezy - takim opowiadaniem jest wymieniona już Katastrofa w nowojorskiej kopalni (1983) lub Samolot albo o tym, że mówił do siebie, jakby recytował wiersze (1990). Niektóre opowiadania są jednak trudne do interpretacji w pozytywny sposób, jak na przykład pełne niepokoju Lustro (1983), w którym Murakami buduje niesamowity nastrój grozy (pierwszy raz się u niego spotykam z horrorem, ale chciałbym częściej). Część opowiadań jest po prostu dobra, lecz nie wzbudzająca zachwytu - na przykład Ślepa wierzba i śpiąca kobieta (1996) opowiadająca o niezbadalności świata, niemożności jego pełnego poznania i przebicia się do istoty rzeczy.
Są jednak także genialne, wzbudzające zachwyt teksty, jak wspomniany już wyżej Perkozek (1983), a właściwie to miniaturka opowiadająca o kapitalistycznym rynku pracy, czy cudownie absurdalny Rozkwit i upadek pieczonych rożków (1983) pełen wielu celnych obserwacji o współczesnym świecie. Zachwycają także Koty ludojady (1991) przestrzegające przed uzależnieniem od drugiego człowieka czy Siódmy mężczyzna (1996), wielowarstwowe opowiadanie, które jednak ma także wadę: jedno z jego przesłań jest wyłożone bardzo łopatologicznie. To niestety dość częsta wada prozy Murakamiego - buduje on odpowiedni nastrój i fabułę, pojawia się jakaś tajemnica, a gdy bohaterowie zbliżają się (lub nie) do jej rozwiązania, pogodzenia się ze swoim losem, przeszłością czy czymkolwiek innym, to Murakami wstawia przesłanie, które niestety jest banalne lub wyrażone łopatologicznie. Siódmy mężczyzna ma na szczęście tylko jedną z kilku warstw łopatologiczną, a poza tym pozostaje wartościowym, pięknym opowiadaniem o dobrej kompozycji, ale już Tony Takitani jest pełen banału, uproszczonego przekazu i innych błędów. Szkoda, bo na to opowiadanie Murakami miał bardzo ciekawy pomysł i miało ono potencjał, a można się na nim uczyć tego, jak nie pisać opowiadań.
Niezwykle istotnym elementem całej twórczości Murakamiego, który daje o sobie znać również w tych opowiadaniach, jest wspomniana już przy Ślepej wierzbie i śpiącej kobiecie (1996) niemożność poznania świata. Rzeczywistość jest u Murakamiego pełna tajemnic, ciągle wzbudza zaskoczenie, a bohaterowie próbują coś zrozumieć, dotrzeć do sedna świata, lecz nie mogą przebić się przez jego skorupę. Występuje to także w Wymiotach (1985), w których bohater do końca nie znaja (jak i czytelnik) przyczyny tego, co go spotkało, ale także w Robaczku świętojańskim (1984), w którym narrator nie może poznać, odnaleźć i zbliżyć się do bliskiej osoby. Jeszcze dziwniejsze, wręcz surrealistyczne jest opowiadanie Gdzieś, gdzie może uda się to znaleźć (2005), w którym nie mamy pewności, dlaczego bohater postępuje właśnie tak, a nie inaczej oraz dlaczego opowiadanie skończyło się w konkretny sposób - czy miało to związek z postępowaniem głównego bohatera czy nie. Czytelnik (tym razem w przeciwieństwie do głównego bohatera) na końcu opowiadania zostaje jedynie z kilkoma wskazówkami, na podstawie których musi snuć domysły na temat tego, co tak właściwie się stało.
Co ciekawe, są tutaj dwa teksty, które korespondują z powieściami Murakamiego (a przynajmniej ja znalazłem tylko dwa). Pierwszy to Tony Takitani (1996), którego tytułowy bohater był sąsiadem głównego bohatera Kroniki ptaka nakręcacza, a drugie to Robaczek świętojański (1984), do którego Murakami w późniejszym okresie dopisał wiele różnych partii i rozwinął tak, że powstała z niego powieść Norwegian Wood - jedna z moich ulubionych książek autora. Z tego powodu to opowiadanie czytało mi się nadzwyczaj przyjemnie, jednak na kimś, kto nie będzie znał powieści, czyli nie będzie podchodził do tekstu odpowiednio sentymentalnie, nie zrobi ono raczej dobrego wrażenia jako zbyt chaotyczne i o dość poszatkowanej, doprawionej banałami fabule.
Haruki Murakami w zbiorze Ślepa wierzba i śpiąca kobieta daje się poznać jako twórca bardzo nierówny, który bez względu na czas życia potrafi napisać albo genialne, albo średnie opowiadanie. Tych słabszych jest na szczęście mniej niż tych dobrych (choć z powodu dużej ilości mojego psioczenia w recenzji może wydawać się inaczej), choć i w tych bardzo wartościowych zdarzają się błędy. Sprawia to, że aby czerpać sporą przyjemność ze zbiorku, nawet z tych średnich opowiadań, trzeba być miłośnikiem prozy autora i znać już jego twórczość; nie jest to dobra książka na pierwsze spotkanie z autorem, a raczej coś, co większą gratkę sprawi bardziej zorientowanym w charakterystycznym sposobie pisania Murakamiego czytelnikom/czkom. I tym osobom tę książkę polecam.
Moja ocena: 6,5/10
...bo jako miłośnik prozy Murakamiego nadal pozostaję zadowolony z książki, pomimo że występowały w niej pewne wady.
Haruki Murakami, Ślepa wierzba i śpiąca kobieta, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2013. Wydanie III
Tytuł oryginału: めくらやなぎと眠る女 (Mekura-yanagi-to, nemuru onna)
Przekład: Anna Zielińska-Elliott
Twórczość Murakamiego poznałam całkiem niedawno i jestem nią zachwycona. Chętnie sięgnę po tę opowiadania. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno! W takim razie dużo dobrego jeszcze przed Tobą :). Które z jego książek już czytałaś?
UsuńPozdrawiam również :).
Czytałam 'Norwegian wood'. Mam, ale nie czytałam 'Przygodę z owcą'. Lubię opowiadania, więc i to może mnie skusi. W Murakamim przeszkadza i fascy uje mnie ten konflikt kultur.
OdpowiedzUsuń"Norwegian Wood" to moja ulubiona, a "Przygoda z owcą" była pierwszą książką autora, którą czytałem i uważam, że był to bardzo dobry wybór na początek. Ogólnie jest to całkiem niezła powieść (choć nie dorównująca "Norwegian Wood"), tak więc polecam ;). Konflikt kultur? W sensie to, że Murakami, jak na pisarza japońskiego, jest jednak dosyć amerykański? Mnie akurat ta cecha jego twórczości ani nie przeszkadza, ani nie fascynuje - uwielbiam go za inne rzeczy ;).
UsuńO Murakami- pisarz do którego niestety jeszcze nie dorosłam :( Ale może kiedyś ponownie się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A może zaczęłaś od jakieś niewłaściwej książki? Niektóre są trochę słabsze ;). Albo to po prostu może nie jest Twój typ literatury? Czasem tak bywa, nie ma się czym przejmować ;).
UsuńPozdrawiam również :).
11? O proszę, jaka ładna liczba! Ja poznałem dokładnie taką samą ilość książek Murakamiego, ale nie uważam się za wielkiego fana jego twórczości. Owszem, są utwory, które bardzo sobie cenię (Tetralogia Szczura, "Kafka nad morzem" oraz "Kronika ptaka nakręcacza"), ale zdarzają się też dzieła raczej wtórne i miałkie ("Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa", "Sputnik Sweetheart" oraz "Na południe od granicy, na zachód od słońca"). Jeśli chodzi o zbiory opowiadań, to jak na razie poznałem tylko "Zniknięcie słonia" i przyznaję, że bardzo mile wspominam to spotkanie. Dlatego jestem pewny, że prędzej bądź później na pewno skuszę się i na "Ślepą wierzbę i śpiącą kobietę".
OdpowiedzUsuńO, to dokładnie tyle samo, jaki przypadek! :) Murakami był moją pierwszą miłością literacką, jeszcze z gimnazjum - gdybym poznał go później, być może wcale bym się aż tak nie zakochał, poza tym kiedyś byłem o wiele bardziej bezkrytyczny, stąd też nie mam w pamięci negatywnej oceny niektórych książek, która dziś mogłaby się pojawić. Niemniej są elementy twórczości autora, które cenię sobie zawsze - ten specyficzny klimat i niezmienne podobieństwo jego bohaterów, które normalnie uznałbym za wadę, ale że ten konkretny typ bohatera uwielbiam, to zawsze czytanie o nim sprawia mi ogromną przyjemność. "Zniknięcie słonia" też znam, aczkolwiek było moim zdaniem trochę lepsze niż "Ślepa wierzba i śpiąca kobieta" ;).
UsuńJak dotąd przeczytałam 15 książek Murakamiego. Ale, o dziwo, żadnego zbioru jego opowiadań. Boję się ich trochę - w powieściach ma dużo przestrzeni na skonstruowanie swojego specyficznego świata i rozwijanie swojej atmosfery i stylu, a opowiadania to jednak krótka forma, gdzie tej przestrzeni może zabraknąć. A ja uwielbiam styl Murakamiego. Ale Twoja recenzja w sumie skłania mnie do porzucenia swojego lęku i sięgnięcia jednak po jego opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńWow, 15 to dużo! Zgadzam się. Generalnie moim zdaniem wszystkie wady tego zbioru opowiadań (może poza wadami "Tony'ego Takitaniego") wynikają z tego, że Murakami miał za mało miejsca, aby się rozwinąć. Poza tym nawet gdyby w powieści zrobił jeden czy dwa rozdziały gorsze, to w ogólnym rozrachunku by się to rozmyło, a nawet mogłoby się tego w ogóle nie zauważyć. Tutaj natomiast, zwłaszcza jak się czyta te opowiadania powoli i z dużymi przerwami pomiędzy jednym a drugim, wszystkie wady rzucają się w oczy od razu.
UsuńJeśli się trochę boisz, to myślę, że lepszy będzie zbiór "Zniknięcie słonia" - tam jest o wiele więcej opowiadań na wysokim poziomie niż w "Ślepej wierzbie i śpiącej kobiecie" :).