czwartek, 14 września 2017

Szachowa symfonia życia, czyli „Obrona Łużyna" Vladimira Nabokova

Czasem zdarzają się książki tak dobre, że nie znajduje się w swoim słowniku słów, które mogłyby dobrze oddać zachwyt na ich temat, ewentualnie znajduje się tylko takie słowa, których nie powinno się wypowiadać publicznie. Niekiedy zdarza się też książka, po przeczytaniu której nie wiadomo, od czego zacząć pisanie, tak jest misterna, skomplikowana i doskonała, a przy tym niesamowicie lekka w czytaniu i odprężająca, więc bez świadomości, że czyta się coś wybitnego, mogłoby się to skończyć zupełnym niezwracaniem uwagi na ważne elementy. Tak. Obrona Łużyna pióra Vladimira Nabokova to własnie taka książka.


Bohaterem jest tytułowy Łużyn, z początku mały chłopiec, a później arcymistrz szachowy. Człowiek, który od początku życia wykazuje ogromny talent do gry w szachy i bardzo szybko zaczyna żyć tylko nimi, odsuwając od siebie szkołę i życie rodzinne, a jeżdżąc po świecie od turnieju do turnieju, na których zdobywa wielką sławę w świecie szachistów. W pewnym momencie jednak w życiu Łużyna pojawia się kobieta, a niedługo potem zaczyna on mieć problemy psychiczne mające związek właśnie z grą w szachy. (Jednak nie choroba psychiczna jest głównym tematem powieści; nie jest to, jak pisze na okładce wydawnictwo, utwór o (...) narastającym obłędzie, a co istotne, sam Leszek Engelking w posłowiu dołączonym do książki również to stwierdza, lecz mimo tego wydawnictwo właśnie tak książkę opisuje).

Drugim i równie ważnym bohaterem Obrony Łużyna są szachy - to one, nawet gdy nie zaznaczają się podczas wydarzeń, stanowią filar powieści. Przyrównane są one do życia, a ilekroć Łużyn myśli o pewnych wydarzeniach, zamiast je opisać, opisuje grę w szachy lub coś związanego z nią: stopniowo zaczęło mu się wydawać, że kombinacja jest jeszcze bardziej skomplikowana, niż początkowo sądził, że spotkanie z Pietriszczewem jest tylko kontynuacją czegoś i że trzeba szukać głębiej, zawrócić, rozegrać na nowo wszystkie posunięcia życia od choroby do balu. Tym samym, jeśli życie to szachy, to człowiek jest zaledwie pionkiem (We śnie znowu nie miało się spokoju, bo rozpościerały się tam znowu sześćdziesiąt cztery kwadraty, wielka szachownica, po środku której dygocący i zupełnie nagi stał Łużyn, wielkości pionka i wpatrywał się w niejasny układ olbrzymich figur, garbatych, wielkogłowych, koronowanych), a jednak Łużyn próbuje obronić się przed grą, w której jest zarówno pionkiem, jak i przeciwnikiem, jednakże nie znając układu figur, nie potrafi, zdawałoby się, wypracować żadnej obrony; batalia z życiem wydaje się być nie do wygrania, a człowiek wydaje się być jedynie istotą bez żadnej mocy sprawczej czy siły, która pozwoliłaby mu na walkę z losem i wygraną z przeznaczeniem.

Szachy w Obronie Łużyna to jednak nie tylko życie, ale i sztuka (co jest bezpośrednim przełożeniem poglądów Nabokova, wielkiego miłośnika tej gry bogów), porównywana w powieści do muzyki wielokrotnie i na różne sposoby - to Łużyn jest brany za muzyka, a to sam, podczas swojego największego pojedynku szachowego odczuwa grę jako muzykę: Potem ni stąd, ni zowąd łagodnie zaśpiewała struna. To jedna z sił Turatiego zajęła linię diagonalną. Od razu jednak i Łużynowi zabrzmiała jakaś melodia. Na mgnienie rozedrgały się tajemnicze możliwości, a potem znów zapadła cisza: Turati cofnął się i sprężył. To, że szachy są sztuką, wyrażane jest porównaniem do muzyki, niemniej są one sztuką równoważną jak muzyka. I choć to przez nie Łużyn popada w znamiona obłędu, to zarazem to one są dla niego ucieczką od codzienności i wyższym światem, światem wręcz ponadmaterialnym, co pokazuje także fakt, że uwielbiał on grać na ślepo, nie patrząc na szachownicę, a jedynie słuchając o tym, jakie ruchy wykonuje przeciwnik - nie trzeba było mieć do czynienia z widzialnymi, słyszalnymi, dotykalnymi figurami, które swoim dziwacznym urzeźbieniem, swoją drewnianą materialnością zawsze mu przeszkadzały, zawsze wydawały się ordynarną ziemską otoczką cudownych, niewidzialnych szachowych mocy. Dla Łużyna ucieczka w szachy jest jedyną obroną przed nieuchronnością świata, a tym samym cała sztuka jawi się jako sposób na poradzenie sobie z okrucieństwami losu.

W Obronie Łużyna bardzo ważna jest jednak także rodzina i bliscy, którzy próbują odciągnąć głównego bohatera od szachów, a tym samym od popadania w chorobę, wynajdując mu różne rozrywki, proponując wyjazdy, zabierając na przyjęcia i zachęcając do licznych lektur. Zdawałoby się to właściwym postępowaniem wobec słabego psychicznie Łużyna i teoretycznie powinno budzić w czytelniku aplauz dla takiej postawy, jednakże pojawia się pewne podejrzenie z tyłu głowy, każące wątpić, czy bliscy rzeczywiście powinni odciągać artystę od jego sztuki i pasji, nawet jeśli jest dla niego chorobliwa. Szachy, a zatem pośrednio i sztuka, niesamowicie powiązane są także z miłością i erotyką, zarówno przez okoliczności, w których Łużyn uczy się grać w szachy (od kochanki ojca), jak przez stosunek Walentinowa, protektora szachowego Łużyna, który miał wreszcie swoistą teorię, w myśl której rozwój talentu szachowego związany jest u Łużyna z rozwojem popędu płciowego, że szachy stanowią osobliwą transmutację tego pociągu, a także na jeszcze wiele innych sposobów, których nie podobna tu wszystkich wymienić, warto jednak zwracać na nie uwagę czytając.

Gra w szachy jednakże jest nie tylko tematem przewodnim powieści, ale również motywem, na którym osadzona została struktura jej fabuły. Jak zresztą pisze sam Nabokov we wstępie, sytuacje szachowe występują w Obronie Łużyna również jako sposoby, zgodnie z którymi postępują po sobie pewne wydarzenia - sam autor to tłumaczy, zwracając uwagę na te ruchy fabularne (czyli przeniesienie ruchów szachowych do struktury powieści), których ktoś nieobyty w szachach (jak ja) na pewno nie dostrzeże. Jednakże są także te elementy konstrukcji książki nawiązujące do szachów, które bez najmniejszego problemu może dostrzec każdy, dostrzega je bowiem w pewnym momencie sam Łużyn, zauważając, że jest przeciwnikiem, ale również elementem w grze szachowej, której to sytuacji i ruchów zaczyna wypatrywać w swoim życiu, a stosując jego klucz, czytelnik sam może je zauważyć, nawet gdy Łużyn chwilowo czegoś nie dostrzega. Wzbudza to przeogromny zachwyt, bowiem do stworzenia tego Nabokov musiał przemyśleć strukturę powieści w każdym, nawet najmniejszym stopniu, a wszystkie wydarzenia, które wyglądają tylko i wyłącznie na rozwinięcia fabuły po to, aby nie była ona pusta, jak na przykład to, co Łużyn dostrzega na spacerze za szybą salonu fryzjerskiego, okazują się niezwykle ważne dla dalszej fabuły i struktury powieści. Wprawdzie nie wyłapanie kilku elementów nie sprawi, że powieść i klucz strukturalny staną się mniej zrozumiałe, niemniej aby dostrzec wszystkie elementy i móc wszystko przeanalizować, trzeba naprawdę zwracać uwagę na każdy, nawet najmniejszy szczegół. A przygotowanie całej struktury i fabuły powieści, aby stworzyć coś takiego, zasługuje na przeogromne uznanie.

Obrona Łużyna jawi się jako niezwykle misterna powieść zarówno o życiu, w którym człowiek jest jedynie marionetką oraz przeciwnikiem losu, z którym wygrana jest niezwykle trudna, jak i o sztuce, czyli tym, w czym można szukać ukojenia i ucieczki przed trudami życia. W książce w parze idą ze sobą wspaniale skonstruowana, pełna niuansów fabuła oraz piękny, lecz nietrudny w odbiorze język, a lekturę można analizować na wiele różnych sposobów. Obrona Łużyna to literatura najwyższych lotów, a tym samym jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku.

Moja ocena: 9,5/10

PS. Nie myślcie sobie, że jestem taka mądra i sama do tego wszystkiego doszłam - ta recenzja nie byłaby tak dokładna, gdyby nie genialne posłowie Leszka Engelkinga, do którego przeczytania po skończeniu książki gorąco zachęcam. Zwraca on tam także uwagę na przebogatą symbolikę i wprowadza ciekawy kontekst powstawania postaci Łużyna.

26 komentarzy:

  1. Chłopak chce mnie nauczyć grać w szachy, bo bardzo lubi tę grę. Jestem jednak trochę oporna na jego prośby :)
    Książka wydaje się świetna, ale nie znam Nabokova z autopsji. Mogłabyś polecić, od jakiej jego książki zacząć? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trochę bym chciała nauczyć się gry w szachy, więc pewnie bym się zgodziła. :)
      Szczerze mówiąc ciężko mi cokolwiek polecić, bo to dopiero druga książka autora, którą czytałam, a pierwszą - "Niewidzialne przedmioty" - poznałam jeszcze w gimnazjum i prawie nic z niej nie pamiętam. Mogę natomiast napisać, że "Obrona Łużyna", pomimo że trudna, jest opatrzona genialnym posłowiem, a Leszek Engelking wyjaśnia naprawdę dużo zawiłości i w gruncie rzeczy praktycznie podaje rozwiązanie na tacy. A to oznacza, że nawet jeśli czegoś nie wyłapiesz, to cokolwiek to będzie, w posłowiu powinno być. Dlatego jeśli "Obrona Łużyna" Cię zaciekawiła, to myślę, że spokojnie możesz sięgnąć. :)

      Usuń
  2. Jako nastolatka bardzo lubiłam grać w szachy i często wygrywałam. Ostatnio, niestety, nie umiem skupić się na grze, a bez skupienia o wygranej nie ma co marzyć. :) Kiedy napisałaś, że bliscy próbują odciągnąć Łużyna od gry, poczułam do nich niechęć. Myślę, że nie powinno się zabijać czyjejś pasji. Po Nabokova sięgam rzadko, bo mam przekonanie, że to autor bardzo trudny. W sumie znam tylko "Lolitę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam "Pnina", a dalej "Maszeńkę", "Dar" oraz "Blady ogień". Książki Nabokova to w pewnym sensie łamigłówki, ale bardzo dobrze napisane - przyjemnie jest z nimi obcować. Ponadto, jak wspomniała Ytr0001, wydania z Muzy opatrzone są świetnymi posłowiami prof. Engelkinga, który wspaniale objaśnia meandry nabokowskiej prozy.

      Usuń
    2. Nabokov przedstawia to odciąganie Łużyna od gry bardzo sprytnie - to niby jest dla jego dobra, więc czytelnik/czytelniczka zdaje sobie sprawę, że motywacja bohaterów jest z jednej strony dobra, ale z drugiej cały czas czuje, że to jednak niewłaściwe, bo jak sama napisałaś, nie powinno się zabijać niczyjej pasji. Jest to jednak bardzo ciekawy zabieg, bo nie pozwala jednoznacznie ocenić postaci. :)

      Ambrose ma rację z tym, że książki Nabokova napisane są świetnie i przyjemnie się je czyta, a "łamigłówki" to naprawdę bardzo trafne określenie. Mimo że to trudna proza, nie czyta się jej ciężko i dzięki posłowiu można wyłapać to, czego samemu się nie dostrzegło - myślę, że nie masz się czego obawiać i spokojnie możesz sięgnąć. :)

      Usuń
  3. Czytałem już książkę, której tematem była gra (Meijin – mistrz go pióra japońskiego noblisty Yasunariego Kawabaty) i bardzo miło wspominam jej lekturę. Dlatego do "Obrony Łużyna" czuję się w pełni przekonany, tym bardziej, że dorobek Nabokova znam (na szczęście nie cały) i bardzo go sobie cenię.

    A posłowia prof. Engelkinga to sprawa genialna - utwór okazuje się nagle tak bogaty, tyle treści wychodzi na światło dzienne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O "Meijinie - mistrzu go" słyszałam, koniecznie muszę tę książkę przeczytać. Ciekawe, że i tu gra była na początku uznana za coś więcej niż rozrywkę, choć niestety później zmieniła się w jedynie rywalizację, a ponadto i u Kawabaty była symbolem, tyle że nie życia i sztuki jak u Nabokova, lecz przemian w Japonii. To w sumie bardzo ciekawe, jak wiele różnych rzeczy można przedstawić wprowadzając do powieści motyw gry.

      W takim razie czekam na Twoje wrażenia z lektury "Obrony Łużyna". :)

      Usuń
  4. Dla mnie Nabokov wciąż jeszcze jest autorem jednej książki, słynnej "Lolity", ale czuję się naprawdę zachęcona, by sięgnąć po "Obronę Łużyna".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Lolity" jeszcze nie czytałam - chciałam to zrobić w tym roku, jednak wszyscy się nią zachwycają, a ja zawsze jakoś boję się sięgać po tak wychwalane książki, dlatego wzięłam się za "Obronę Łużyna" i nie żałuję. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz czas i ochotę, aby ją przeczytać. :)

      Usuń
  5. Nabokova jakoś się trochę obawiam - sama nie do końca wiem czemu. Na półce od dawna już czeka "Lolita" i mimo ciekawości wciąż nie mogę się za nią zabrać. Nie jestem pewna czy kusi mnie „Obrona Łużyna" mimo że ocenisz ją tak wysoko i jest taką książką, którą można analizować na wiele sposobów. Jeszcze się zastanowię nad lekturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc zupełnie się nie dziwię, że masz obawy - sama je miałam przed lekturą, zwłaszcza że czytałam w gimnazjum "Niewidzialne przedmioty", których oczywiście wtedy nie zrozumiałam, co tylko sprawiało, że obawiałam się jeszcze bardziej. ;) Cieszę się jednak, że zwalczyłam strach, bo to naprawdę wartościowy autor, którego na dodatek nie czyta się ciężko. Jednak nic na siłę - sięgnij dopiero, gdy będziesz miała ochotę, a skoro kusi Cię najbardziej "Lolita" to właśnie po nią. Ciekawa jestem Twoich wrażeń z lektury, bo tej książki Nabokova jeszcze nie znam. :)

      Usuń
  6. Nie wierzę w to, co teraz napiszę, ale przekonałaś mnie do przeczytania kolejnej książki Nabokova. Kolejnej, bo mam już za sobą "Lolitę", która skutecznie zniechęciła mnie do autora (i to nie przez temat) i dla odczarowania go planowałam jedynie "Wykłady o literaturze".

    Ostatnio zwracam coraz większą uwagę na konstrukcje powieści i chyba właśnie ona jest tym, co mnie najbardziej intryguje w "Obronie Łużyna". Poza tym to wyłapywanie pozornie nieistotnych elementów, które w ostatecznym rozrachunku okazują się być szalenie istotne - uwielbiam takie zabawy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę, że Cię przekonałam! :D (I teraz będę się bać, że przeze mnie się jednak zawiedziesz :o). A co Cię zniechęciło w "Lolicie"? Ja jej jeszcze nie czytałam - miałam zamiar w tym roku, ale zawsze boję się sięgać po tak popularne dzieła autorów, więc wybrałam coś mniej znanego. ;)

      Na mnie konstrukcja zrobiła wielkie wrażenie, co chyba zresztą widać w recenzji, zresztą ja ogólnie, jak już pewnie zauważyłaś, uwielbiam tego typu rzeczy. ;)

      Usuń
    2. No to teraz boimy się obydwie - Ty za Nabokova, a ja za Cabre. :D Z "Lolitą" mam kilka problemów. Pierwszym są różne wtrącenia po francusku (bez jakichkolwiek przypisów), których nie rozumiałam i mnie to po prostu denerwowało. Potem jest poetyckość, która na początku była naprawdę czarująca i wprowadzała niesamowity klimat, a w połowie książki zaczęła mi przeszkadzać. Następni w kolejce są bohaterowie. Tytułowa Lolita, która najzwyczajniej w świecie była mdła i główny bohater, którego portret psychologiczny był słabo zarysowany. Na koniec zostaje sens utworu, jego przesłanie, którego nie odnalazłam. Oczywiście przeczytałam notę od autora, w której Nabokov pisał, że nie o poszukiwanie sensu w tej książce chodzi, ale jeśli nie podoba mi się jej forma i bohaterowie, to co mam w niej docenić? Wiem, że jestem beznadziejną ignorantką. ;) W ogóle to muszę chyba zastosować Twoją metodę i nie zaczynać poznawania jakiegoś pisarza od jego najpopularniejszej książki, bo często kończy się to katastrofą (jak w przypadku "Lolity").

      Usuń
    3. U, wtrącenia po francusku bez przypisów to rzeczywiście problem. Pewnie mnie też to będzie przeszkadzało. -,- Poetyckość może mi nie przeszkadzać, a co do charakterów... Nie wiem. Jeżeli reszta byłaby dobra, to nie potrzebowałabym ich mieć silnie zarysowanych, ale brak sensu utworu? Nabokov piszący, aby go nie szukać? Dziwi mnie to szczerze powiedziawszy. Nie, nie uważam Cię za ignorantkę. ;) Mnie też coś nie pasuje, dziwi mnie także to, że Nabokov tak napisał. Bo jak nie sens, jak nie forma, jak nie bohaterowie, to co? Refleksje płynące z postaw bohaterów? Tylko to się moim zdaniem ociera o sens. Coś mi tu nie pasuje. Zaciekawiło mnie to trochę, ale jednak nie na tyle, aby zaraz po "Lolitę" sięgnąć. W sumie to pewnie na razie będę czytać jego mniej znane książki. ;) Ta metoda jest całkiem dobra, choć nie jest jakaś specjalnie "moja", bo ja wbrew pozorom jednak czasem zaczynam od najbardziej znanej książki. ;) To znaczy albo zaczynam od najbardziej znanej, albo odwrotnie: najbardziej znaną czytam prawie na końcu. :D

      Usuń
    4. Może po prostu to nie jest książka dla mnie, bywa i tak. :) Jednak myślałam, że jeśli mi się nie spodoba to będzie to spowodowane tematyką i sposobem jej przedstawienia, bo z recenzji wynika, że to jest najczęstszym powodem krytykowania "Lolity". Tymczasem ja nie miałam z tym problemu, a sposób przedstawienia wydarzeń oceniam na plus, tylko męczy mnie to wrażenie nijakości. W takim razie będę czekać na recenzje innych książek Nabokova. :)

      Usuń
    5. Podejrzewam, że mnie w takim razie historia i sposób przedstawienia wydarzeń też przekona. No nic, zobaczę, gdy przeczytam, aczkolwiek nie wiem, kiedy to będzie, tak samo jak nie wiem, gdy sięgnę po jakąś inną książkę autora - mimo że bardzo mi się proza Nabokova podoba, potrzebuję przerwy. :)

      Usuń
  7. W szachy nie grywam, ale zaciekawiłaś mnie ogromnie. Szczególnie ten wątek obsesji i popadania w szaleństwo, który - jak piszesz - nie jest dominujący, ale mnie bardzo interesuje. Powiedz, czy w powieści jest jakaś scena, która wskazywałaby na to, że Łużyn się "rozdwaja", ma alter ego? Tropię takie motywy. Każdy z nas ma jakąś obsesję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest dominujący, ale napisany jest niezwykle sugestywnie, bo Nabokov pięknie opisuje stan popadania w szaleństwo i mieszania się światów. Nie są to długie fragmenty, ale myślę, że nie będziesz zawiedziona. :) To, że Ty tropisz sobowtóry zdążyłam już zauważyć. :) Niestety tutaj tego nie ma, więc pod tym względem raczej powieść nie spełni oczekiwań, jednakże w pewnym momencie, choć na krótko, pojawia się postać przypominająca Łużyna. W ogóle w powieści jest parę powtórzeń, dotyczących jednak bardziej wydarzeń, choć zdarza się też, że i ktoś kogoś Łyżynowi bądź czytelnikowi przypomina. Nie jest to jednak motyw "rozdwojenia" i alter ego. Mam nadzieję, że udało mi się wyjaśnić tak, abyś zrozumiała o co chodzi, lecz zarazem tak, aby nie zdradzić Ci za dużo. :)

      Usuń
    2. Super, bardzo Ci dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :) Będę musiała w najbliższym czasie wyciągnąć ją z otchłani domowej biblioteczki i wreszcie przeczytać.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. :)

      Usuń
  8. Tak wysoka nota chyba się tu jeszcze nie pojawiła, prawda? :)
    Gratuluję, że trafiłaś na książkę, która Cię urzekła. To właśnie to błogosławieństwo, na które czeka każdy z nas - czytelników.
    Ucieczka od problemów dnia codziennego ku sztuce i przetransferowanie napięcia popędowego z jednego - prymitywnego - kanału w drugi - jakże wysublimowany - to, przyznaję, rzecz mało spotykana. Zazwyczaj wybieramy najprostszą drogę albo nie robimy nic.
    Ja również uwielbiam wydania z fachowym, analitycznym komentarzem. to doskonałe uzupełnienie naszych osobistych - polekturowych - wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, najwyżej chyba "9" się pojawiło. :)
      Masz rację - czekałam na taką książkę bardzo długo, bo chyba od lutego. ;)
      Tak, to prawda, aczkolwiek czy nie lepiej połączyć najprostszą drogę wraz ze sztuką? Wydaje mi się to najprzyjemniejsze. ;)

      Usuń
  9. Ach, Nabokov... Przyznam szczerze, że jak dotąd czytałam tylko "Lolitę", która jest wybitna i zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Ale po Twojej wspaniałej recenzji już wiem, że chcę, pragnę, muszę przeczytać "Obronę Łużyna"! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...