niedziela, 28 października 2018

Queer before queer — „Muskając aksamit” Sary Waters — recenzja

Teoria queer, której początki datuje się na lata 90 ubiegłego wieku, postuluje porzucenie heteroseksualnego sposobu patrzenia na świat, a także próby ujmowania człowieka we wszelkie ramy, zarówno te dotyczące orientacji, jak i płci czy ekspresji płciowej. Nie tyle chodzi tu o porzucenie kategorii i nazywania ludzi różnymi określeniami, co o przyzwolenie na to, aby każdy człowiek definiował się sam, nawet jeśli dla niego dane określenie będzie znaczyć coś innego niż dla kogoś innego. Generalnie teoria quuer opowiada się za porzuceniem norm społecznych związanych z naszą płciowością i seksualnością, za pełną otwartością na nie oraz za akceptacją różnorodności w samodefiniowaniu się, a tym samym — w byciu człowiekiem.


Piszę o tym nie bez powodu, bowiem bycie queer można w najczystszej postaci odnaleźć właśnie w powieści Muskając aksamit autorstwa Sary Waters, znanej z tego, że w jej książkach bardzo istotne są wątki poświęcone miłości pomiędzy kobietami. Chociaż powieść dzieje się w latach 80 i 90 XIX wieku — czyli równo sto lat przed pojawieniem się teorii queer w nauce — to jej bohaterki są idealnym przykładem bycia queer. Ale nie tylko, bowiem Muskając aksamit porusza temat szerszy niż queer, natomiast queerowość jest jednym z nadrzędnych filarów tego tematu. Chodzi mianowicie o studium lesbijstwa, rozumianego jednak jako miłość kobiet do kobiet, a nie jako miłość kobiet homoseksualnych*.

Wszystko zaczyna się od poznania przez Nancy Astley śpiewaczki rewiowej Kitty Butler i zakochania się w dziewczynie — zresztą z wzajemnością. Obie, zafascynowane sobą nawzajem, wyruszają do Londynu, gdzie kariera Kitty ma zacząć nabierać rumieńców, a jakiś czas później również Nancy zaczyna występować na scenie. Tak — to jedna z tych historii, w którym zakompleksiona, cicha dziewczyna opuszcza dom rodzinny w pogoni za marzeniami i/lub miłością, zderza się z okrucieństwem świata i dzięki temu coś zyskuje. Tyle, że wybierając taki schemat, Sarah Waters zarazem ciągle się nim bawi i łamie konwencję — spojrzeć należy chociażby na to, że Nancy opuszcza rodzinę nie dla mężczyzny, a dla kobiety. Zaś dalej będzie tylko lepiej, bowiem to, z czym na swojej drodze zetknie się bohaterka, również nie jest konwencjonalne dla takich powieści, a jeszcze mniej konwencjonalny będzie sposób radzenia sobie Nancy z tymi niekonwencjonalnymi wydarzeniami.

Muskając aksamit nie uniknęło zarzutów o byciu tylko powieścią obyczajową, czy wręcz powieścią pornograficzną, a już na pewno nie o zbytnim eksponowaniu erotyki. Rzeczywiście, ta książka ocieka seksem i na pierwszy rzut oka wydaje się być jedynie przygodami seksualnymi młodej kobiety, tyle że to wszystko jest tam w ramach wspomnianego już studium lesbijstwa. Bohaterka spotyka na swojej drodze różne osoby, zderza się z różnymi podejściami do własnej orientacji, z kobietami o różnych pragnieniach i różnych „sposobach” bycia lesbijką — mamy tu do czynienia z kobietami ukrywającymi własną seksualność (nawet przed samymi sobą) i z homofobkami (pomimo bycia lesbijkami), z kobietami afirmującymi kochanie i uwielbianie (również seksualne) kobiet, z działaczkami społecznymi, a także z tymi, które żyją jak chcą, nie bacząc na społeczne oczekiwania, również pod względem własnego wyglądu. Mowa bowiem o czasach, gdy noszenie spodni przez kobiety było szokujące i źle widziane, a jednak część z nich się na to decydowała, ba! zdarzały się również takie, które żyły jak mężczyźni pomimo bycia kobietami (nie mylić z transpłciowymi mężczyznami), będąc kimś, kogo obecnie uznajemy za butch — kobietę, której wygląd i zachowanie odpowiadają bardziej męskim normom społecznym.

Butch.

To dokładny obraz społeczności lesbijek, który jednak dla kogoś, kto nie zna większego grona lesbijek może pozostać powieścią obyczajową, w której kobiety różnią się od siebie tylko dlatego, że tak trzeba w powieści. Nawet seksualność kobiet podlega tutaj zobrazowaniu, włącznie z podziałem na preferencje dotyczące sposobu osiągania orgazmu — dosłownie wszystko jest w Muskając aksamit portretem i opisem społeczności lesbijek. Również fakt, że dwie bohaterki żyją ze sobą pół roku zanim wyznają sobie uczucie jest czymś typowym dla homoseksualnych kobiet, które naprawdę potrafią miesiącami spotykać się ze sobą i nie wiedzieć na czym stoją (internet pełen jest memów śmiejących się z tego, wrzucam jeden poniżej).

Czyni to niestety z Muskając aksamit powieść dość hermetyczną, która może być trudna do zrozumienia dla tych osób, które nie miały do czynienia ze społecznością lesbijek. Co za tym idzie, również dla wielu osób nie będzie ona zbyt interesująca, jednak dla tych, które chcą bliżej przyjrzeć się sposobom bycia lesbijką i wyrażaniu siebie wbrew społecznym normom, będzie jak znalazł. Co więcej, dla samych nieheteronormatywnych kobiet może być to ważną lekturą, któż bowiem nie chciałby zobaczyć portretu swojej własnej grupy społecznej.

Moja ocena: 7/10

Sarah Waters, Muskając aksamit, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Wydanie I, Warszawa 2016
Przekład: Magdalena Moltzan-Małkowska
Tytuł oryginału: Tipping the Velvet

*Różnica tkwi w tym, że dużo kobiet kochających kobiety określa się jako lesbijki (w tym również kobiety biseksualne), a nie czynią tego jedynie kobiety homoseksualne. W takim znaczeniu należy rozumieć określenie studium lesbijstwa, nawet pomimo faktu, że w Muskając aksamit wszystkie kobiety tak czy inaczej są homoseksualne, ewentualnie w ogóle o pociągu do mężczyzn nie wspominają.

PS. Na krótko pojawiają się też geje i wspomniane są transseksualne kobiety — również przedstawieni dobrze i odpowiednio dla epoki wiktoriańskiej.

Typowa lesbijska historia.

25 komentarzy:

  1. Czy mam dobre wrażenie, że masz trochę mieszane uczucia - doceniasz, ale na dystans? Ja czytałam z szalonymi wypiekami i teraz wszystko wróciło. Może bardziej się skupiałam na historiach miłosnych, emocjach niż na uświadomieniu sobie różnorodności tego środowiska. Dzięki Twojemu tekstowi trochę lepiej zrozumiałam tę książkę.

    A co do tego tropu lesbijskiego... że nie wiadomo, na czym się stoi... to tak prawdziwe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łaaa, nie! Bardzo doceniam i nie mam ani mieszanych uczuć, ani dystansu, było super :D. Może to przez to, że starałem się odeprzeć różne zarzuty, które gdzieś słyszałem i wyszło na to, że sam je mam, niemniej to tylko tak wyszło - ja ich w ogóle nie mam :D. Sam czytałem może nie z wypiekami, ale bardzo mi się podobało. Jakby nie patrzeć nie jestem kobietą, więc trudniej mi się identyfikować :P.

      Usuń
    2. Dla mnie ta Watersowa mieszanka tematyki lesbijskiej z epoką wiktoriańską to taka bomba, że mi nogi miękną. Mam straszną słabość do tych książek. Bardzo mi miło słyszeć, że jednak się podobało!

      Ale właśnie mieszanie stylistyk, cyrkowe zmienianie miejsc i scen, żonglerka bohaterami, prezentowanie całej wiedzy Waters jako historyczki i odkrywanie tego, prawdopodobnie się działo, ale przecież w życiu nikt by się nie przyznał, a co dopiero opisał - to wszystko sprawia, że to nie byle jaka książka, ale właśnie popis. Jak "Złodziejka" to popis fabularny, opierająca się na dickensowskich zwrotach akcji podkręconych na maksa, tak "Muskając aksamit" to chyba popis wiedzy właśnie.

      Poczytałam sobie, co z Zacofanym sobie pisaliście - skoro chcesz się ustosunkować do czyichś zarzutów czy komentarzy odnośnie książki, zawsze warto to jakoś zdystansować od siebie, a potem zaproponować swoje przemyślenia. Jeśli jest super, to pisz, że super! Bo tak bezosobowo wyszło, że na głównie wyszła ta hermetyczność. Tymczasem powieść się sama broni, a wiedza o smaczkach tylko więcej daje w lekturze.

      Usuń
    3. Jest super, chociaż znowu mnie aż tak jak Tobie nogi nie miękną ;). No i zapamiętam sobie te nasze dyskusje i następnym razem jakoś sensowniej napiszę, że mi się podobało, a zarzuty są nie moimi zarzutami i że się z nimi nie zgadzam ;),

      Usuń
  2. Świetna recenzja!

    Ale dodam Ci też kontekst, który jest przydatny w przypadku opisywania różnorodności związków między kobietami - poszukaj eseju Adrienne Rich "Compulsory Heterosexuality and Lesbian Existence" ("Przymusowa heteroseksualność a egzystencja lesbijska") - anglojęzyczna wersja leży gdzieś w odmętach internetu. Rich wprowadza ciekawą koncepcję "lesbijskiego kontinuum", na którym można opisać absolutnie wszystkie kobiece relacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Na pewno przeczytam, bo nie słyszałem nigdy o tym eseju, chociaż nazwisko autorki kojarzę ;).

      Usuń
  3. "Czyni to niestety z Muskając aksamit powieść dość hermetyczną, która może być trudna do zrozumienia dla tych osób, które nie miały do czynienia ze społecznością lesbijek. Co za tym idzie, również dla wielu osób nie będzie ona zbyt interesująca, jednak dla tych, które chcą bliżej przyjrzeć się sposobom bycia lesbijką i wyrażaniu siebie wbrew społecznym normom, będzie jak znalazł."
    Co ja czytam?? Przecież to jest znakomita rzecz, sprytnie wykorzystująca literackie schematy wiktoriańskie, żeby pokazać coś, czego pokazywanie za czasów Dickensa było nie do pomyślenia. Nic tu hermetycznego, o ile uprzedzony czytelnik/-czka nie zamknie się od razu na pomysł czytania o uczuciu dwóch kobiet. I po to autorka żongluje klimatami i wątkami, żeby książkę uatrakcyjnić, co jej się zresztą udaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj, ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wszystkie tropy lesbijskie są jasne dla wszystkich i że każdy zrozumie, że kobiety wyglądające jak mężczyźni to butch, a że życie z kimś pół roku zanim wyzna się tej osobie uczucie jest znamiennie dla sporej części lesbijek?
      Moja opinia wynika z tego, że gdy rozmawiałem ze sporą liczbą ludzi, to uznali to za tandetną powieść obyczajową (z czym się absolutnie nie zgadzam), w której po prostu kobiety uprawiają seks i różnią się od siebie "bo tak", a nie z uwagi na to, że każda z tych postaw jest znamienna dla danej grupy lesbijek. "nie będzie ona zbyt interesująca" w tym sensie, że - jak zauważyłem - nie każdego to interesuje, ale ja uważam, że to świetna powieść, tylko chyba nie wyszło mi napisanie tego, skoro i Ty i Rozkminy Hadyny macie wrażenie, że mi się średnio podoba :P.

      Usuń
    2. Serio, wiedza o butch ma jakoś pogłębiać odbiór powieści? Dla mnie opisy środowiska lesbijskiego są wystarczająco barwne i dokładne, żebym zrozumiał, o czym jest książka i jak rzecz wyglądała w przeszłości. I nie trzeba teorii queer, żeby rozumieć opory przed wyznaniem miłości drugiej kobiecie, mimo iż się z nią mieszka i sypia, szczegolnie w tamtych czasach. O ile pamiętam, główna bohaterka dość dokładnie sama to analizuje.
      Użycie przymiotnika "tandetny" źle świadczy o Twoich rozmówcach, ciekawe, że nikt z moich tego słowa nie użył, zajrzyj do komentarzy pod moją recenzją. Waters można robić różne zarzuty literackie, w końcu to debiut, ale nie o tandetność :)
      Co do wrażenia, że Ci się nie bardzo podobało, to może po prostu wyciągnąłeś zbyt grube działa w zakończeniu i za bardzo się zacząłeś asekurować? No i ten wymóg, żeby czytelnik był głęboko obeznany z "większym gronem lesbijek", żeby zrozumieć o co biega :) Po to czytelnik czyta Waters, żeby się zapoznać z różnymi typami i bez trudu ma szansę wiedzę dzięki temu posiąść. A że niekoniecznie od razu na bardzo pogłębionym poziomie? Doczyta sobie, jak będzie chciał.
      Gdybym nie znał Aksamitu, to byś mnie nieźle zniechęcił tymi queerowymi wywodami, które całkowicie zabiły takie ważne aspekty, jak to, że powieść się doskonale czyta, z zainteresowaniem, że wciąga, że można śledzić liczne nawiązania literackie, zmiany stylu i konwencji itp. I że to naprawdę nie jest rzecz hermetyczna, chyba że jest się zabetonowanym homofobem :)
      I PS. Nie staraj się odpierać zarzutów, których nikt nie postawił :) To taka uwaga do Twojego komentarza pod uwagami Rozkmin :)

      Usuń
    3. Rozumiem o co chodzi w Twoich argumentach, nie zmienia to jednak faktu, że chciałem przeanalizować tę książkę pod kątem jej queerowości, a nie pod innymi kątami, jak chociażby tym, że wciąga. W internecie jest pełno takich recenzji, chciałem więc ją omówić z innego punktu widzenia, chociaż może powinienem też wspomnieć o innych aspektach, bo teraz moja recenzja najwyraźniej robi z tej książki coś trochę innego niż to, czym "Muskając aksamit" jest :P. No, w przyszłości przemyślę bardziej to, jak napisać o tego typu książce :P.
      Tylko, że ktoś te zarzuty postawił - nie tutaj, ale kiedyś je usłyszałem i ta osoba wypowiadała je do mnie, tak więc wolałem się zabezpieczyć, choć najwidoczniej aż za bardzo :P.

      Usuń
    4. Rozumiem, co chciałeś zrobić, ale szczerze mówiąc, odniosłem jedynie wrażenie nieadekwatności, jakbyś strzelił z armaty do komara. Jeśli mogę coś podsunąć na przyszłość, to mnie by np. zainteresowały te podziały w środowisku homoseksualistów i czy odpowiadają one temu, co znamy z przekazów historycznych (o ile takie mamy).
      Za to od dawna nigdzie nie wypisywałem takich sążnistych komentarzy, więc jednak Twój tekst okazał się inspirujący :)
      PS 2. Nie zastrzegaj się na wszelki wypadek, bo to wychodzi trochę tak, jak odebrała Rozkminy Hadyny: że nie bardzo wiesz, co myśleć, więc jesteś trochę na tak, a trochę przeciwko. Podoba się? To świetnie. A jak ktoś przylezie marudzić, to wtedy strzelaj :D (Dobre rady wujka Janusza z wąsem :P)

      Usuń
    5. Ja nie kojarzę przekazów historycznych, aczkolwiek na pewno takie są, jednak są ciężko dostępne i aby je znaleźć, pewnie musiałbym przeczytać kilka(naście) książek z biblioteki uniwersyteckiej (i to nie mojego uniwersytetu :P) oraz zrobić z nich zbiorczą notatkę, więc chyba na razie sobie odpuszczę :P. Natomiast podziały we współczesnym środowisku gejów to temat obszerny i wymagający pewnej krytyki mojej własnej społeczności, więc nie mam pewności, na ile chciałbym go poruszać publicznie na blogu :P.
      Haha, dzięki, zapamiętam, aby tak nie robić :D.

      Usuń
    6. To nie była propozycja, tylko kierunek, w którym warto kombinować na przyszłość :) Jeden z wielu zresztą. W kwestii podziałów w środowisku gejowskim przypomniał mi się kuriozalny z punktu widzenia tematu książki fragment w biografii Freddiego Mercury'ego, o monachijskich klubach i pokazywaniu swoich preferencji seksualnych za pomocą kolorowych chusteczek w tylnej kieszeni spodni. Autorka strasznie się nad tym rozwodziła, choć w zasadzie pisała biografię.

      Usuń
    7. Mówisz o tej biografii autorstwa Lesley-Ann Jones? To rzeczywiście dość nie na temat, natomiast sama ciekawostka historyczna bardzo mnie zainteresowała, a ponieważ kiedyś mam w planach przeczytać którąś z biografii Freddiego, to akurat chciałbym się dowiedzieć, gdzie taki fragment jest :P.

      Usuń
    8. O tej właśnie. Zresztą jeśli interesują Cię takie detale, to autorka śledzi je z dziwną fascynacją, więc to niejedyny smaczek tego typu.

      Usuń
    9. Interesują, interesują, i to bardzo :D.

      Usuń
    10. To jeszcze podsunę Ci rozważania Mike Walla z Gdy ucichnie muzyka na temat orientacji seksualnej Morrisona :P

      Usuń
    11. Czyżby Morrison nie był jednak heteroseksualny tak jak zawsze myślałem? :D Dzięki, rozejrzę się za "Gdy ucichnie muzyka" :D

      Usuń
    12. W tym właśnie wątpliwy urok wyciągania przez autorów takich biografii wniosków z nader słabych przesłanek :)

      Usuń
  4. Hehe, to stwierdzenie, że powieść może okazać się zbyt hermetyczna, prowokuje mnie do tego, by osobiście przekonać się czy faktycznie, mnie - osobie heteroseksualnej - będzie nieco trudniej "wgryźć się" w miąższ utworu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, to nie jest hermetyczna książka :)

      Usuń
    2. Raczej chodziło mi o to, że pewne rzeczy mogą Ci umknąć, ale może rzeczywiście posłuchaj Piotra i nie nastawiaj się na to, że będzie zbyt trudno :P.

      Usuń
    3. Piotra zawsze warto słuchać. Nie będzie trudno, łatwiej niż z Dickensem na pewno :D

      Usuń
  5. Ależ emocjonująca dyskusja się wywiązała :-). Nie czytałam "Aksamitu", ale uwielbiam styl i klimat powieści Sary Waters ("Złodziejka" i "Niebanalna więź" są doskonałe). Zachwycały mnie właśnie niedopowiedzenia i subtelność w okazywaniu uczuć między kobietami. Pani Waters starała się delikatnie przemycać i absolutnie nie narzucać się z wątkami homoseksualnymi. I to mi się zdecydowanie bardzo podobało... Czy sięgnę po "Muskając aksamit" - nie wiem. Tytuł wydawał mi się tym razem za bardzo... dosłowny :-). Mam jeszcze w zanadrzu "Za ścianą", której akcja nie toczy się w epoce wiktoriańskiej (a Sarah Waters po mistrzowsku oddaje jej klimat), ale w powojennej, odradzającej się dopiero, Anglii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, od dawna nie miałem tutaj takiej długiej rozmowy :P.
      I tytuł jest - jeżeli mogę pozwolić sobie na zdradzenie pewnego szczegółu - bardzo dosłownym nazwaniem pewnej czynności seksualnej w mowie potocznej pewnej grupy społecznej ;). A zatem tak, jest bardzo dosłownie, jednak to ciągle pełna subtelności Waters, więc myślę, że nie warto się zrażać, bo raczej Ci się spodoba skoro lubisz autorkę. A "Za ścianą" czytałem - jest świetne, dla mnie nawet odrobinę lepsze niż "Muskając aksamit" (ale naprawdę odrobinę i to kwestia tego, że wolę psychologiczność "Za ścianą" od ukazującego środowisko Aksamitu ;)).

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...