W marcu, za namową kuzynki, pragnącej obejrzeć kinową nowość Ghost in the Shell, włączyłyśmy sobie starszą wersję filmu - anime pod tym samym tytułem. Zakochałam się w nim, szczególnie w jego grafice, muzyce i przesłaniu. Niestety anime ma ten zasadniczy minus, że podczas 80 minut pokazuje fabułę 346 stronicowej mangi, co skutkuje dziurami fabularnymi i spłyceniem charakterów postaci. Zdecydowałam zatem, że koniecznie sięgnę po mangę, na podstawie której powstało anime, aby je lepiej zrozumieć, ponadto zakładałam, że manga jest również o wiele lepsza. I rzeczywiście jest lepsza, choć niewolna od wad, tylko że oprócz tego jest także zupełnie inna. A zatem Panie i Panowie, ludzie, SI i cyborgi - przed Wami pierwowzór filmu, czyli The Ghost In The Shell opowiedziany i narysowany przez Shirowa Masamune.
Major Motoko Kusanagi, która zarządza jednostką jednej z najlepszych Sekcji Wydziału Bezpieczeństwa, sławnej Sekcji Dziewiątej, jest pełnym cyborgiem, to znaczy takim, w którym jedynie centralny układ nerwowy (mózg i rdzeń) pozostały organiczne. Grupa, którą dowodzi, często dostaje najtrudniejsze zadania, podczas których trzeba być ostrożnym, aby dowody nie zniknęły i w które zamieszane są politycy, przywódcy państw i terroryści. Misje są ze sobą luźno powiązane - czasem bierze w nich udział ta sama grupa terrorystyczna, innym razem ten sam haker, czasem zaś nie mają ze sobą nic wspólnego. Obfitują w pościgi i strzelaniny, ale także planowanie, zatem niektóre zadania są pełne akcji, a inne to głównie dyskusje bohaterów. Masamune wszystkie misje tworzy na dość równym, dobrym poziomie, aczkolwiek nie wznosi się na szczyty intryg, na szczęście nie jest to jedyne, o co w mandze chodzi.
Bardzo dużo miejsca poświęcone jest przedstawionemu światu dalekiej przyszłości, a tym samym nauce i technologii. Nie ma rozdziału, w którym nie pojawiałyby się jakieś informacje na ich temat w postaci wypowiedzi bohaterów lub przypisów autora - robi on ich bardzo wiele w celu wyjaśnienia czytelnikom zasad świata mangi, sposobu tworzenia cyborgów i podobnych rzeczy. W tym właśnie tkwi największy minus mangi: Masamune nie tyle tłumaczy, co jedynie próbuje to robić, ponieważ zupełnie mu nie wychodzi. Oczywiście możliwe, że to moja wina i to ja nie potrafię zrozumieć, o co chodzi, mam jednak co do tego wątpliwości, bowiem nawet gdy Masamune wyjaśniał, jak coś działa, używając słownictwa typowo biologicznego, które znam ze studiów, to i tak nie mogłam się połapać. Zatem gdy ja nie rozumiem kwestii dotyczących biologii, to co dopiero z fragmentami poświęconymi fizyce czy informatyce. I wątpię, abym była w stanie to zrozumieć bez bardzo dużego przygotowania naukowego, a moim zdaniem to nie o to chodzi, by tak wiele czasu poświęcać na czytanie źródeł naukowych w celu zrozumienia mangi. Ale może taki już jej urok, zresztą to nie jest tak, że nie dało się nic zrozumieć - wiadomo, co ma Masamune na myśli, jeśli idzie o ogół, ale gdy przechodzi się do zrozumienia go w szczegółach, to wtedy już się nie da. Choć gwoli ścisłości muszę się przyznać, że czerpałam nieco masochistyczną przyjemność z wytężania umysłu, i choć po skończonym rozdziale czułam się tak, jakby mózg mi się przegrzał, to jednak byłam za każdym razem zadowolona.
Niewątpliwą zaletą mangi są główni bohaterowie, czyli członkowie drużyny Kusanagi: Beteau, jej najbliższy, zabawny współpracownik, nowy członek grupy, czyli naiwny Ishikawa czy też szef Aramaki. Nie potrafię wprawdzie na ich temat powiedzieć bardzo dużo, ale z drugiej strony różnili się i ich poczynania śledziło się z niesłabnącym zainteresowaniem. Bohaterów pobocznych jest natomiast mnóstwo i polecam, jeśli ktoś tak jak ja nie ma pamięci do twarzy, spisywać sobie ich imiona. Postacie są bardzo dobrze narysowane: nie wyglądają jak klony różniące się jedynie fryzurą, rekwizytami i strojem, jak to bywa w niektórych mangach, ale prawie każdy ma indywidualne rysy twarzy, często się przebierają i nie się ich ze sobą pomylić (z jednym wyjątkiem). Szkoda, że wielu współczesnych twórców mang przestało dbać o takie szczegóły. Z drugiej strony, w kreacji postaci pojawia się kolejny minus, właśnie ten jeden wyjątek w wyglądzie postaci - zbyt dużo kobiet wygląda zbyt podobnie, ponadto mają nogi dwa razy dłuższe od reszty ciała (mężczyźni nie) i ubrane są zazwyczaj niewspółmiernie skąpo do danej okazji. A nawet jeśli nie skąpo, to ich ubranie ogromnie podkreśla wszystkie cechy uznawane za atrybuty kobiecości, z czego wychodzi seksizm. Zdecydowanie jest to jeden z tych elementów, których być nie powinno. Jednak pomijając ten element, kreska jest świetna. Są bardzo szczegółowe tła i otoczenia bohaterów, którzy nie znajdują się w kadrowej pustce, ponadto jest wiele kolorowych stron, równie pięknych. Zresztą sami możecie zobaczyć na zdjęciach.
Wątki wzbudzające refleksje pojawiają się w mandze dość późno i dotyczą robotów, cyborgów oraz SI (sztucznej inteligencji). Nie są to jednak przemyślenia przedstawione z perspektywy ludzi, którzy ich się boją (zresztą każdy jest trochę scyborgizowany, ludzie musieliby się zatem bać sami siebie). To roboty, pełne cyborgi i SI się zastanawiają, często żartobliwie (w ogóle manga jest bardzo humorystyczna, a to duży plus) i rozmawiają. Niektóre przemyślenia dotyczą tego, że roboty są zaprogramowane do robienia tego, czego inni od nich wymagają, co zmusza do refleksji, że to samo robią ludzie, również podporządkowując się, tracąc siebie i postępując tak, jak inni - ich przełożeni, rodzina, bogatsi od nich - tego oczekują. Wzrok zwrócony jest także na to, że w obecnym świecie technologia i maszyny mają niekiedy więcej praw niż martwi ludzie, o których dba się o wiele mniej, jak również na pęd za konsumpcją, nie tylko dóbr, ale również ludzi - tutaj pokazane jest to za pomocą ludzi, którzy kupują coraz to nowsze generacje robotów, wyrzucając stare, teoretycznie bez uczuć, ale czy można tak powiedzieć, skoro roboty tego nie chcą i się buntują? Każe to wątpić w to, czy rzeczywiście nie mają uczuć.
Jednak najważniejsze jest pytanie o to, co decyduje o tym, że ktoś jest żywą osobą - czy robot funkcjonujący dokładnie jak człowiek, o mechanicznych gruczołach, odtwarzających uczucia, myślący tak samo jak człowiek również nim jest? A czy program komputerowy, mogący przeżyć samodzielnie i mający świadomość własnego istnienia także jest żywą istotą? Masamune zadaje pytania czytelnikowi o to, w którym momencie zaczyna się życie, a w którym się kończy, nie dając jednak jednoznacznych odpowiedzi. Bardziej pokazuje chęć wszystkich myślących istot do rozwijania się i do przekazywania (bądź posiadania samej możliwości przekazania) życia. Nie mówi on sądów na temat tego, kto jest żywy i co o tym decyduje, ale każe się zastanawiać nad tym czytelnikowi. Jego refleksje w dobie coraz bardziej rozwijającej się technologii i programów komputerowych są bardzo aktualne i wskazują niejako, jakie pytania będziemy musieli sobie już niedługo zadać, a raczej na jakie pytania będziemy musieli odpowiedzieć. Nie jest to jednak przekaz pesymistyczny dla ludzi czy też ostrzeżenie, ale bardziej zwrócenie uwagi na nasze zaniedbania pewnych spraw. W The Ghost In The Shell nie chodzi o pokazanie zagrożeń, tylko o zmuszenie do zastanowienia się, również nad życiem ludzkim i kwestiami bioetycznymi, dotyczącymi na przykład eutanazji i starości.
The Ghost In The Shell to manga trudna do czytania ze względu na liczbę nie najlepiej wyjaśnionych kwestii technologicznych oraz trudna ze względu na przekaz, zmuszający do stawiania sobie pytań o życie. Mimo pewnych wad jest to jednak historia warta poznania, choć trzeba sobie zarezerwować czas, aby czytać ją spokojnie, bowiem to lektura bardzo wymagająca, ale również satysfakcjonująca po jej ukończeniu. Ja na pewno do niej jeszcze kiedyś wrócę, aby zwrócić uwagę na te wątki, których nie zrozumiałam wystarczająco. Pojawia się jednak problem, aby ją ocenić, ponieważ w porównaniu z większością mang stoi o wiele wyżej, jednak w porównaniu z ogółem czytanych przeze mnie dzieł niestety niżej. Stosując uśrednioną skalę, daję jej 7,5/10. Dla fanów mang i komiksów oraz tak zwanego hard science fiction jest to pozycja obowiązkowa.
Wszystkie kadry pochodzą z mangi The Ghost In The Shell, Shirow Masamune, Wydawca: Shin Yasuda, Publishing House J.P.Fantastica, Wydanie II maj 2013
Ha! "Ghost in the Shell" z 1995 roku (pełnometrażową animację) uwielbiam pasjami (zwłaszcza ta minimalistyczna muzyka Kenji Kawaii <3), a mangi jakoś nigdy nie przeczytałam. Trzeba to będzie nadrobić. Tak samo, jak przydałoby się przeczytać "Neon Genesis Evangelion". ;)
OdpowiedzUsuńA propos skąpych strojów żeńskich bohaterek mangi i anime oraz ich nieproporcjonalnych kształtów ciała to w obu tych nośnikach jest to niestety pewna norma. Osobiście nie widziałam jeszcze anime, w którym proporcje ciała by były zachowane, a najczęściej występuje i to i właśnie mega skąpe stroje (fakt, że nie oglądam anime nałogowo jak leci, ale jak mnie coś zainteresuje to bardzo chętnie). To trochę wkurza, a równocześnie człowiek się w sumie przyzwyczaja (co też nie jest dobre, bo uznaje się to za normę).
To koniecznie nadrób! A "Neon Genesis Evangelion" ja natomiast ani nie oglądałam, ani nie czytałam, więc to i ja muszę nadrobić (zresztą jak wiele innych rzeczy). ;)
UsuńNiestety masz rację - ja też już z reguły nie zwracam na to uwagi, jednak tu zauważyłam, co może świadczyć o tym, że tu rzuciło się to w oczy jeszcze bardziej niż zwykle (albo po prostu bardziej się skupiłam, ponieważ od początku myślałam nad recenzowaniem tytułu).
Jak tak sobie myślę, to w niektórych mangach obyczajowych nie ma skąpych strojów, np. we "Wzgórzu Apolla" i innych podobnego typu. Czasem też w yaoi i shounen-ai ich nie ma u bohaterek, tylko w zamian bywają sceny erotyczne między mężczyznami... Ale to już konwencja gatunku. ;) Niemniej pomijając te przypadki to raczej są, natomiast brak zachowania proporcji ciał zdarza się zawsze lub prawie zawsze.
Ja również bardzo dobrze wspominam tę starszą wersję anime - kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy wywarła ona na mnie ogromne wrażenie.
UsuńA co do czytania mang, na podstawie których nakręcono anime, to miałem podobną sytuację z "Akirą" oraz "Beck (Beck: Mongolian Chop Squad)". W obu przypadkach manga okazywała się zaskakująco rozbudowana, a przez to jeszcze ciekawsze niż wersja przeniesiona na ekran.
Wracając jeszcze do "Ghost in the Shell" to na podstawie załączonych przez Ciebie grafik stwierdzam, że bardzo podoba mi się kreska ilustratora.
W takim razie manga również może Ci się spodobać, może nawet bardziej. :)
UsuńO proszę, "Akira" obiła mi się o uszy, ale "Beck (Beck: Mongolian Chop Squad)" zupełnie nie znam - będę musiała poszukać kiedyś tytułów w bibliotece, ewentualnie najpierw zobaczyć anime. ;)
Nie sądziłem, że spotkam u Ciebie mangę, a w dodatku tak szybko, na początku blogowej działalności. To na pewno zaskoczenie, które może cieszyć, bo sięganie po różnorodność ma na nas zazwyczaj korzystny wpływ. Zuzanno, wyszłaś ze strefy komfortu i świetnie sobie z nowym wyzwaniem poradziłaś. Rozłożyłaś wydawnictwo na czynniki pierwsze, co bardzo lubię. Piękne grafiki, zwłaszcza ta ostatnia.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Twoje słowa sprawiają mi dużą radość i w takim razie nie będę się wahać i również inne mangi lub powieści graficzne będę recenzować - na półce czeka na mnie już "V jak Vendetta". :D
UsuńJestem u Ciebie po raz pierwszy i powiem Ci, że tą recenzją zyskałaś kolejną czytelniczkę. :) Od dawna szukam blogów, na których pisze się o twórczości azjatyckiej (szczególnie japońskiej i koreańskiej), a do tego przeglądnęłam sobie, co czytasz i jakie masz planty na ten rok, i znalazłam się w raju na ziemi. ;D
OdpowiedzUsuń"Ghosta" nie czytałam, ale oglądałam anime, więc odniosę się głównie do niego. W porównaniu z objętością mangi jest dość krótkie i ma to swoje plusy (jest nieprzegadane, skupia się na kwestiach moralnych i etycznych), ale też minusy (dziury fabularne, o których pisałaś, przez które momentami nie miałam pojęcia, o co chodzi, a nie powinno tak być, bo wbrew pozorom to anime nie należy do najbardziej skomplikowanych). Podobali mi się bohaterowie i sposób ich przedstawienia; cieszę się, że byli wyraziści, ale nie silono się na podkreślanie ich wyjątkowości. O spłyceniu charakterów się nie wypowiem, bo jednak minęło sporo czasu, odkąd widziałam "Ghosta", jednak jestem zakochana w muzyce. Co do kreski, w anime jest bardzo dobra, jednak te grafiki z mangi, które pokazałaś robią na mnie duuużo większe wrażenie. Ostatecznie uważam, że anime jest dobre, ale pozostawia wiele do życzenia, jeśli chodzi o wyjaśnienie funkcjonowania świata, i rany, szkoda, że manga nie rozjaśnia tutaj wszystkich wątpliwości. ;) Planujesz oglądnąć 2 część anime?
Kiedy napisałaś o tym, że czerpiesz masochistyczną przyjemność z wytężania umysłu to aż się uśmiechnęłam, bo mam tak samo. ;) Jeśli jesteś zainteresowana tematyką zbliżoną do "Ghosta" i chciałabyś pogłowić się nad tematem, to polecam Ci "Texhnolyze", "Serial Experiments Lain" i wspomniane już "Neon Genesis Evangelion". Prawdopodobnie najlepsze anime, jakie do tej pory oglądnęłam. A teraz kończę, bo strasznie się rozpisałam. :)
Bardzo mi miło! Aczkolwiek co do moich planów, to nie wiem, ile z nich wyjdzie, bo ciągle siegam po coś, czego w planach nie ma, niemniej prędzej czy później wszystko, co w nich mam, przeczytam. :)
UsuńZgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami na temat anime, i rzeczywiście szkoda, że manga nie wszystko wyjaśnia, ale i tak warto sięgnąć. ;) Drugą część planuję kiedyś zarówno czytać, jak i oglądać, ale na razie zrobię sobie przerwę na rzecz powieści graficznych bądź mang innego autora (pewnie Osamu Tezuki). Poza tym słyszałam, że kolejny tom mangi jest gorszy, dlatego mnie aż tak nie ciągnie do niego na razie.
Bardzo dziękuję, na pewno się kiedyś zapoznam, ponieważ ostatnio zainteresowało mnie science fiction i sięgam po wiele różnych przedstawicieli gatunku. :D A Twoja opinia, że "Neon Genesis Evangelion" to najlepsze anime, jakie do tej pory oglądałaś, bardzo zwiększa moją chęć obejrzenia go i chyba już niedługo to zrobię. :D
Bardzo mi miło, że się tak rozpisałaś! :)
Sama wiem jak to bywa z planami, więc nie liczę na to, że będziesz się ściśle trzymać swojej listy, która jest naprawdę pokaźna, ale podoba mi się Twój gust czytelniczy, który z niej wynika. ;) O takich książkach chciałabym czytać, bo mam już naprawdę dość kolejnych recenzji tych samych nowości wydawniczych, tak jakby literatura nie istniała przed nimi.
UsuńO, Tezuki jest na mojej liście mangaków, których chciałabym poznać, jak w końcu zacznę czytać mangi. Będę czekać na jakąś recenzję i może mnie zmotywuje, żeby zacząć tracić pieniądze na mangi. ;D A o drugiej części coś czytałam i anime jest podobno bardzo przegadane - każde zdanie to filozoficzny cytat. Brzmi przerażająco. ;D
Oj tak, ja też mam dość nowości, teraz mam okres, że czytam głównie takie i już widzę, że jak dopadnę w swoje ręce coś starszego, to nie wypuszczę. ;D
UsuńJa już czytałam jego "Pieśń Apolla", tom 1, ale teraz chcę przeczytać drugi, a przez to muszę przeczytać ponownie pierwszy.
O rety, będzie ciężko, ale kiedyś spróbuję. :D
Jeśli chodzi o anime i mangę mam bardzo, bardzo duże zaległości. Ale też, mówiąc całkiem szczerze, nie mam wielkiego parcia, by je nadrabiać. Jedyną mangą jaką czytałam, było "X", a anime to właściwie kwestia tego, co oglądałam na kanale Hyper lata temu ;). Ale cieszy mnie bardzo, że wychodzisz poza schemat i recenzujesz to, czego raczej nie znajduje się na blogach książkowych.
OdpowiedzUsuńCzytając Twoją recenzję od razu przyszła mi na myśl "Ex-machina". To jeden z niewielu filmów dotyczących tematu sztucznej inteligencji, który mocno mnie ruszył (pomimo kilku wad). Jeśli nie widziałaś, obejrzyj! :)
Ja też mam duże zaległości, tylko mnie ciągnie, ale literatura zawsze wygrywa. ;) A "X" znam i czytam, aczkolwiek dużo czasu mi to zajmuje, robię bowiem duże przerwy między jednym tomem a drugim, niemniej podoba mi się. :)
UsuńA "Ex-machina" nie znam, zatem dziękuję za podrzucenie tytułu! Uzbierało mi się mnóstwo ciekawych rzeczy do oglądania po tej recenzji, co mnie bardzo cieszy, choć nie wiem, kiedy to wszystko obejrzę. :D
Moja córka uwielbia mangi, choć do tej musi jeszcze dorosnąć, bo ma zaledwie 12 lat. :)
OdpowiedzUsuńOj tak, to zdecydowanie jeszcze za wcześnie. :)
Usuń