środa, 30 sierpnia 2017

„Jak podróżować z łososiem", czyli jak zakochałam się w Umberto Eco

Umberto Eco to autor, którego nazwisko kojarzą chyba wszyscy. Ten włoski pisarz, filozof, profesor i felietonista zasłynął z Imienia Róży, powieści historyczno-kryminalnej, której ja jeszcze nie czytałam, głównie dlatego, że widziałam część filmu, a ten mi się nie spodobał (zapewne dlatego, że widziałam tylko jego jedną trzecią i to jedną trzecią środkową). Niemniej w tym roku wydawnictwo Noir sur Blanc wydało zbiór felietonów autora, zatytułowany Jak podróżować z łososiem. Są to teksty, których część ukazała się już wcześniej w tygodniku L'Espresso, a później w zbiorze Zapiski na pudełku od zapałek, zaś część to teksty nigdzie wcześniej nie publikowane. Ja natomiast po raz pierwszy sięgnęłam nie tylko po twórczość Eco, ale i po zbiór felietonów. I moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne.


Technicznie rzecz ujmując, Jak podróżować z łososiem to zbiór 45 tekstów, krótkich, zaledwie 3 stronicowych (z nielicznymi wyjątkami), a tytuł każdego rozpoczyna się od słowa Jak, po którym następuje nazywanie czynności, jednak to nie o niej będzie felieton, ewentualnie będzie o niej tylko pozornie. Na ogół tytuł ma związek jedynie z wstępem, a z niego rozwija się temat rozważań Eco, który później płynnie przechodzi w zakończenie, często zabawną puentę, i to dopiero z niej wynika przekaz felietonu, choć zdarza się i tak, że zakończenie jest jedynie podsumowaniem rozważań. Jest to bardzo dobry i ciekawy zabieg, ponieważ nie wiadomo, do czego będzie zmierzał dany felieton, a zamysł autora poznajemy dopiero na samym końcu. Zachwyca geniusz Eco, to, jak potrafi dojść do przekazu, który chce osiągnąć przez ciekawe rozważania wychodzące z wstępu zupełnie o czymś innym niż końcowe przesłanie. Zakładam, że wymyślanie takiej struktury, trzymanie się jej i tworzenie do każdej odpowiedniego wstępu, a następnie przesłania, było czymś wymagającym wiele wysiłku - tym bardziej za formę należą się oklaski.

Godny uwagi jest także fakt, że Eco, zwłaszcza w początkowych tekstach, używa wyliczeń, aby wymienić wszystkie absurdalne przykłady czegoś, służące do ukazania głupoty, braku logiki bądź niewłaściwych elementów pewnego postępowania. Jest to więc także - w obrębie narzuconej sobie formy - również zabawa formą. Tego typu felietonem jest na przykład mój ulubiony Jak wystrzegać się chorób zakaźnych - mistrzowski tekst wymieniający głupie sposoby na to, jak uniknąć zarażenia się czymś, a zarazem krytyka władz i mediów, które podają informacje nieprzydatne nikomu, podana bardzo humorystycznie (również z wisielczym humorem), a przez to wskazująca absurdy i problemy współczesnego świata. Większość tekstów, mimo małej objętości, jest bardzo nośna i potrafi poruszyć więcej niż jeden temat - przykładem niech będzie tytułowy felieton Jak podróżować z łososiem mówiący zarówno o ludzkim zbytnim zaufaniu do komputerów, jak i o problemach związanych z imigracją. Natomiast niektóre, choć gwoli ścisłości nieliczne teksty są stosunkowo lekkie - chociażby Jak wrzucać do kosza telegramy, zaś inne, mimo poruszania tematyki politycznej, są także rozważaniami językowo-literackimi (Jak stawiać wielokropek).

Tematyka felietonów Eco dotyczy zatem kilku rzeczy, jednak w ich obrębie staje się niezwykle różnorodna. Większość z nich jest cudownie ironiczna, czasem wręcz groteskowa, a w związku z tym krytykuje różne rzeczy, zwłaszcza współczesne społeczeństwo, choć także pewne ludzkie wady w ogóle - na przykład przekonanie ludzi o tym, że to środowisko, do którego należą jest Jedyne, Prawdziwe, Starodawne i Akceptowane, a cała reszta ludzi jest w błędzie, zaś ich środowiska czy grupy są mniej ważne. Ponadto autor kpi także z wielu innych rzeczy: urządzenia bibliotek, pracy włoskich urzędów czy biurokracji ogólnie. Jednakże nie wszystkie teksty są ironiczne, niektóre są diabelnie poważne i poruszają bardzo uniwersalne tematy, jak kwestia tego, że ludzkie, chcąc ukryć swoje wady, pokazują siebie w lepszym świetle przez pokazywanie własnej działalności dobroczynnej i rozczulaniem się nad istotami, którym pomagają, co może prowadzić do licznych patologii związanych ze zbytnim wyidealizowaniem obiektu działalności dobroczynnej, który, gdy jest zwierzęciem, może być przecież groźny.

Eco niezwykle interesująco pokazuje i diagnozuje współczesny świat, pokazując na przykład choroby toczące media, w którym człowiek traktowany jest jak istota pozbawiona rozumu, której trzeba najdrobniejsze rzeczy wytłumaczyć, lecz co istotne, on sam się na to zgadza i również przedstawia siebie w takim świetle. Autor prezentuje, jak prasa przeinacza informacje albo jak w wyniku rozwoju programów telewizyjnych ludzie pragną zaistnieć w świecie i stać się choć trochę popularnymi, zaś telewizja oszukuje, że im to daje. Ponadto żyjemy w dobie nadmiaru programów, z czego wynika konieczny dla zdobycia odbiorców przez media i ich zarabiania nadmiar treści, poszukiwanie tanich sensacji, wykorzystywanie powtórek programów, a także podawania odbiorcom setek niepotrzebnych informacji, które i tak ulatują później z pamięci. W sieciowym oceanie z w którym opowiada się nam o wszystkim, o czym opowiedzieć można, gdzie znajdziemy na przykład życiorys ciotki Hammurabiego, mundury żołnierzy wojny siedmioletniej, grupę krwi Napoleona, liczbę zębów, które zostały w ustach Goliata po strzale z procy Dawida - wiedzieć wszystko (lub móc wszystko wiedzieć) oznacza wszystko zapomnieć (lub móc zapomnieć). Nadmiar programów telewizyjnych to jednak nie jedyny nadmiar, który nas otacza, współczesna cywilizacja jest bowiem pokazana jako wymagająca konsumpcyjnego stylu życia i nastawiona na zbytek i materializm, w której ludzie kupują przedmioty świadczące o ich próżności lub gadżety, które tylko nieznacznie ułatwiają im życie, o ile w ogóle. Eco skupia uwagę także na błędach rządzących, nadmiernej poprawności politycznej czy absurdalnym wręcz poszanowaniu praw terrorystów w więzieniach, którzy mają wtedy dostęp do rzeczy i usług, do których "zwykły szary człowiek" dostępu nie ma. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej rzeczy, które autor krytykuje, z których kpi i na które otwiera czytelnikom oczy, zmuszając do zastanowienia się nad kondycją współczesnego świata.

Co ciekawe, wiele felietonów znajdujących się w pierwszej połowie zbioru dotyczy krytyki telewizji, natomiast późniejsze teksty dotyczą w większej mierze internetu. Twórczość Eco jawi się więc jako odpowiedź na wątpliwości i zagrożenia pojawiające się we współczesnym świecie i jest komentarzem do nich, jednak dość uniwersalnym, bowiem mówiąc o rozwoju internetu, autor potrafi nawiązać do rozwoju pisma, a także wskazać, że tak jak ludzie nie pogubili siebie w wyniku rozwoju pisma i nadal się rozwijali (obawiano się, że tak nie będzie), tak samo mogą się rozwijać pomimo rozwoju internetu lub inaczej - w każdych okolicznościach mogą się pogubić. W każdych jednak mogą się także odnaleźć, co jest wyjątkowo pozytywną konkluzją patrząc na rozwijający się świat i porównując te idee z ideami wielu tekstów mówiących o technologicznych zagrożeniach. Eco wskazuje, że choć zagrożenia płynące z internetu są oczywiste, to nie wolno od niego odcinać ani siebie, ani dzieci i młodzieży, tak samo jak nie należy odcinać ich od jakiegokolwiek innego zagrożenia, należy natomiast ich uczyć krytycznej postawy wobec - i za pomocą - internetu.

Umberto Eco, po tym jak przeczytałam jego zbiór felietonów, jaki mi się jako pisarz niezwykle erudycyjny, trzeźwo patrzący na rzeczywistość oraz potrafiący ją właściwie i bardzo mądrze ocenić. Ponadto zachwyca również jego warsztat, umiejętność trzymania się narzuconej sobie formy, a także bawienia się nią. Niezaprzeczalnie teksty Eco rozwijają i zmuszają do myślenia zarówno nad stanem współczesnego świata, jak i nad niezmienną ludzką kondycją. Co niesamowite, oprócz tego są ironiczne i pełne kpiny, a nierzadko także utrzymane w lekkim tonie, co gwarantuje ogromną rozrywkę z ich czytania. A ja zakochałam się w autorze i będę musiała niedługo sięgnąć po którąś z jego powieści (dlaczego czekałam z tym aż tak długo?!).

Moja ocena: 7,5/10

Umberto Eco, Jak podróżować z łososiem, Noir sur Blanc, Warszawa 2017

24 komentarze:

  1. Jakiś czas temu kupiłam tę książkę i postanowiłam ją sobie sączyć, żeby przypadkiem nie połknąć jej na jeden chaps. W ten sposób czeka mnie jeszcze sporo stron przyjemności :) Warto poznać Eco, zgadzam się z Tobą w zupełności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, ja też ją czytałam dość długo, chyba jakiś miesiąc, bo zdecydowanie warto sobie Eco sączyć. :) Cieszę się, że się ze mną zgadzasz! ;)

      Usuń
  2. Znam Umberto Eco i szanuję, chociaż nie pokochaliśmy się (jeszcze). Pamiętam, że czytając "Imię róży" byłam zachwycona intrygą kryminalną i jej rozwiązaniem, ale poległam na ściśle historycznych monologach. Wmawiam sobie, że byłam za młoda, żeby je docenić. ;D Jednak jestem pod wrażeniem erudycji Eco i planuję przeczytać jakiś zbiór jego felietonów lub esejów. Zastanawiałam się nad "O bibliotece" i "Zapiskami na pudełku od zapałek", ale tym tekstem przekonałaś mnie do "Jak podróżować z łososiem". Lubię, gdy pisarze przywiązuję wagę nie tylko to treści, ale też do formy. :)
    Rany, czekam aż pojawi się u Ciebie książka, którą już przeczytałam, żebym mogła pisać na temat, a nie po raz kolejny o innej książce autora. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Cię przekonałam. :) Tak, jego erudycja robi wrażenie. Trochę się boję tego "Imienia Róży", ale cóż, spróbować trzeba. :) Cieszę się, że podobała Ci się w tej książce intryga kryminalna, bo gdzieś słyszałam, że nie stoi ona tak na szczególnie wysokim poziomie i już się bałam.

      Nie przejmuj się, ja też cały czas trafiam na innych blogach na recenzje książek z których nie czytałam, więc wiem, o co chodzi - Twój "Wilk stepowy" był miłym wyjątkiem. :P

      Usuń
    2. Patrząc na to, jakie książki czytasz, myślę że akurat Ty nie musisz się obawiać "Imienia róży". Sama się zastanawiam, czy nie przeczytać go kiedyś po raz kolejny, żeby zobaczyć, jak lata czytania zmieniły mój odbiór. A intryga kryminalna nie jest specjalnie skomplikowana, ale zawiera różne smaczki, dzięki którym dobrze się ją śledzi. :)

      Usuń
    3. Myślę, że to dobry pomysł, czasem dobrze jest wrócić do dawnych książek, zwłaszcza że z wiekiem i kolejnymi lekturami perspektywa się trochę zmienia. :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Wyjątkowy i kontrowersyjny z pewnością, ale czy "jak zawsze" to (jeszcze!) nie wiem. ;) Niemniej cieszę się, że tak dobrze go oceniasz, bo mam zamiar przeczytać wszystkie jego książki. :D

      Usuń
  4. Strasznie się cieszę, że książka Ci się spodobała - Eco jest jedyny w swoim rodzaju :). A poczucie humoru ma wręcz doskonałe, chociaż, jak zauważyłaś, zawsze kryje się za tym coś większego.
    A co do "Imienia róży" - próbowałam przeczytać tę książkę ze sto lat temu, ale nie wyszło. Myślę, że Eco powieściopisarz to naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Teraz chcę spróbować z "Wahadłem Foucaulta", ale się boję :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, zaczynam się bać tego "Imienia róży", ale spróbuję i tak. ;) Czyżby Eco miał być równie trudny w czytaniu niczym tacy mistrzowie literatury jak Proust lub Joyce? Trzymam za Ciebie kciuki, odważna jesteś, bo horrory oglądasz, to z wahadłem sobie nie poradzisz?! :P

      Usuń
    2. Mnie "Imię róży" urzekło, a "Wahadło Foucaulta" wymiętosiło. Może zacznijcie od "Wyspy dnia poprzedniego" lub "Baudolino"? Eseistyki Eco jeszcze nie znam, ale trzeba to niedopatrzenie nadrobić:)

      Usuń
    3. Ja się podepnę troszkę pod komentarz Oli, czytałam „Imię róży” chyba jeszcze w wielu nastoletnim i bardzo mi się podobało. Niełatwa momentami książka, to fakt, ale ma niesamowity klimat. Poza tym mam na koncie jeszcze „Tajemniczy płomień królowej Loany”, który jest chyba z tych lżejszych utworów Eco, dobry na początek.

      A przy okazji chciałabym zdementować pogłoskę, jakoby Proust czy Joyce byli trudni w lekturze ;). Proust, jeśli tylko poświęci mu się wystarczająco dużo uwagi, czyta się pięknie, a co do Joyce'a to właśnie odświeżam sobie „Ulissesa” i poza jednym erudycyjnym rozdziałem, przez który brnęłam rzeczywiście z Wikipedią w ręku, do tej pory czyta mi się cudownie! Opis smażenia nerki, a później ten kawałek o wypróżnianiu się, to są fragmenty niepowtarzalne :)

      Usuń
    4. Widzę, że odbiór "Imienia Róży" jest naprawdę bardzo różny, będę musiała sama sięgnąć i się przekonać, czy mnie zachwyci, wymęczy, a może jedno i drugie. Dziękuję za propozycje wielu książek, od których mogłabym zacząć poznawanie twórczości prozatorskiej Eco - poczytam i zobaczę, co mnie najbardziej zainteresuje, choć możliwe, że i tak zacznę od "Imienia róży", jeśli to do niej będzie mnie najbardziej ciągnąć. :)

      Olu, nadrób eseistykę Eco Koniecznie! :)

      Naiu, mnie się Prousta czyta rzeczywiście niełatwo. ;) Prawdę powiedziawszy to chyba najtrudniejsze książki do czytania, jakie znam, tylko zarazem ja "W poszukiwaniu straconego czasu" uwielbiam, więc mimo że lektura lekko męczy, to z ogromną chęcią sięgam po kolejne tomy, a Proust jest teraz jednym z moich ulubionych pisarzy. Pytanie też miało na celu zobaczenie, czy stawia się Eco na takiej samej stopie trudności, jak pozostałych panów - chciałam wiedzieć, na co się przygotowywać. :)

      Ale cieszę się, że tak Ci Joyce podoba, w takim razie chyba nie będę się bać "Ulissesa" i sięgnę po skończeniu "W poszukiwaniu straconego czasu". Smażenie nerki i wypróżnianie się brzmią fascynująco. ;D

      Usuń
    5. Dołączam się do głosu, że "Imię róży" to książka zdecydowanie godna uwagi. Aby ułatwić jej lekturę, sugeruję nie traktować tej powieści jako dzieła kryminalno-historycznego. Takie podejście sprawia, że dzieło szybko rozczarowuje i nuży, bowiem od kryminalnej zagadki zdecydowanie ciekawsze są przemyślenia, jakie Eco serwuje na temat religii, moralności, mentalności, czyli ogólnie człowieka. Samo tło historyczne oraz zachodzące wydarzenia są oczywiście intrygujące, ale polecam rozpatrywać je jako elementy zdobnicze :)

      "Wahadło Foucaulta", którym zachłysnąłem się gdzieś w okresie liceum to utwór dość trudny. Trzeba poświęcić mu nieco czasu oraz wiedzieć, że Eco to miłośnik głupoty oraz teorii spiskowych. A na teoriach spiskowych właśnie oparta została fabuła "Wahadła Foucaulta", co sprawia, że akcja jest mocno zawiła, a w dodatku ciągle pojawiają się odwołania do okultyzmu, historii alternatywnej, zakazanej archeologii, itd. Jeśli kogoś ciekawi ta tematyka to dzieło jest spełnieniem marzeń. W innym przypadku może być pigułką trudną do przełknięcia. Jako rozgrzewkę przed tym tytułem sugerowałbym "Temat na pierwszą stronę".

      A co do Eco-erudyty to polecam "Nie myśl, że książki znikną", zapis rozmowy Eco oraz Jeana Claude'a Carriere na temat szeroko rozumianej literatury.

      Usuń
    6. Rozumiem. :) W sumie takie podejście jest zawsze bardzo dobre, bowiem już raz zdarzyło mi się utrudnić sobie lekturę książki przyporządkowaniem jej do jednego gatunku i tym samym z początku nie dostrzegłam wielu ciekawych przemyśleń i humoru, jaki w sobie niosła. Wniosek: nie skupiać się tylko na tym, jak książka jest traktowana. A tak swoją drogą, pisząc o tematyce przemyśleń Eco, jeszcze bardziej zwiększyłeś moją ochotę na tę książkę. :D

      No proszę, właśnie o tych teoriach spiskowych nie widziałam, o głupocie jako takiej w sumie też nie, choć echa tego można odnaleźć też w "Jak podróżować z łososiem". Dobrze, że to napisałeś. W takim razie nie wiem, co o tym "Wahadle Foucaulta" oraz o "Temacie na pierwszą stronę" myśleć - tematyka niby jest ciekawa, ale z drugiej strony nie pociąga mnie jakoś szczególnie. Chyba jednak zostanę przy "Imieniu róży". :) A "Nie myśl, że książki znikną" wydaje się być bardzo interesującą lekturę - sięgnę kiedyś. :)

      Usuń
  5. Dawno, dawno temu czytałam "Zapiski na pudełku od zapałek" i pamiętam, że zachwycił mnie styl Eco i jego bardzo celne rozważania na temat kondycji ludzkości. Może warto by było wrócić do niego przy pomocy "Jak podróżować z łososiem"? Do rozważenia. :)

    P.S. Próbowałam ze 2 lata temu przeczytać "Imię róży"... Cytując "Kilera":
    "- I co? Przeżyłeś?
    - Niestety... Poległem". ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozważ koniecznie. :)

      Jeny, zewsząd otaczają mnie teraz słowa o trudzie czytania tej książki, ale mam nadzieję, że mnie uda się to przeżyć. ;)

      Usuń
    2. Nie chciałam Cię zniechęcać, spróbuj to się przekonasz. :) Ja sama mam zamiar do niej za jakiś czas wrócić. :)

      Usuń
  6. Uwielbiam Eco <3 "Jak podróżować z łososiem" jeszcze nie czytałam, ale część z felietonów znam z "Drugich zapisków na pudełku od zapałek", które złapałam w bibliotece. I koniecznie sięgnij po "Imię róży" ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jesteś jedną z nielicznych osób, które mnie nie straszą tą powieścią, to dobrze, bo już zaczęłabym się bać, że będzie gorzej niż ciężko. :P

      Usuń
  7. Tych felietonów nie miałam okazji jeszcze poznać, ale "Imię róży" czytałam już dwa razy, bardzo mi się spodobało, klimat, w którym świetnie się odnalazłam. Tę propozycję czytelniczą dopisuję do listy, chętnie wypożyczę na małą porcję codziennego zaczytania. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię zainteresowała, i masz rację, jest idealna do czytania dwóch - trzech felietonów dziennie, bardzo przyjemna sprawa. :)

      Usuń
  8. Inne niż zwykle czytam, ale w sumie mogłabym kiedyś spróbować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, jeśli Cię zaciekawiło, to zachęcam - można to czytać powoli, po jednym tekście dziennie, nawet po jednym co kilka dni, ponieważ między tekstami nie ma powiązania, tak więc skoro to nie jest to, co zwykle czytasz, to lektura za bardzo Cię nie zmęczy ani nic z tych rzeczy :).

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...