Źródło. |
W zeszłym tygodniu zdarzyło mi się wybrać do gdańskiej siedziby Krytyki Politycznej na film dokumentalny poświęcony równości małżeńskiej w Polsce, mianowicie Artykuł osiemnasty Bartosza Staszewskiego. Ten artykuł Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej to jedno krótkie zdanie, mianowicie:
Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.
W związku z tym artykułem, jak utrzymują politycy będący u władzy teraz oraz kilka lat wcześniej, niemożliwe jest zawieranie małżeństwa przez osoby o tej samej płci prawnej*. Jednakże jak przekonują bohaterowie filmu, nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozszerzyć konstytucyjną definicję małżeństwa, co więcej — artykuł ten nie zakazuje przecież wprowadzenia małżeństw osób tej samej płci prawnej. W dodatku, jak dowiedziałem się w pofilmowej dyskusji w Krytyce, pary tej samej płci mające dzieci w niektórych przypadkach traktowane są przez prawo polskie jak rodzina — wtedy, gdy państwo polskie chce czerpać większe korzyści finansowe z potraktowania kilku ludzi jako rodziny, a nie jako obcych osób. Chcecie wiedzieć więcej, a także czy warto obejrzeć film? Czytajcie dalej 😉.
Klamrę Artykułu osiemnastego stanowią losy pewnej pary, Kamili i Beaty, które wychowują razem synka Jasia. Były one niegdyś bohaterkami jednego z reportaży Newsweeka, ale niedługo po tym, jak stały się osobami bardziej publicznymi, zdecydowały się opuścić Polskę i zamieszkać w Wielkiej Brytanii. W trakcie filmu opowiadają one o swojej sytuacji i uczuciach do Polski, zarówno miłości, jak i smutku, bowiem kraj, który kochają nie nie pozwala im być rodziną z prawnego punktu widzenia. One, a także inna mieszkająca za granicą polska rodzina — Andrzej i Jacek mający dwójkę adoptowanych synów — pokazują perspektywę samych zainteresowanych małżeństwami i tym, aby zaczęto w końcu ich rodziny traktować na równi z tymi składającymi się z kobiety, mężczyzny i ich dzieci. Jednak te fragmenty Artykułu osiemnastego nie są wędrówką przez emocje skrzywdzonych osób, lecz opowieścią o ich losach i rzeczowym przekazaniem, jak czują się ci, którym zabrania się życia w Polsce na własnych zasadach.
Kamila i Beata. Źródło. |
Film nie skupia się tylko na losach tych rodzin, ale przede wszystkim na opowieści o polskiej rzeczywistości i o tym, co doprowadziło do takiej sytuacji. W związku z tym poruszany jest temat polskiej historii po roku 1989 (ale też bycie w Bloku Wschodnim na obecną sytuację polityczną), polityki i roli Kościoła katolickiego, któremu państwo polskie oddało zbyt dużo władzy, pozwalając na stanie się polityczną siłą, którą w świeckim państwie Kościół nie powinien być. Uwaga zostaje również skupiona na różnych projektach ustawy o równości małżeńskiej i na rządach przede wszystkim Platformy Obywatelskiej, która zapowiadała wprowadzenie równości małżeńskiej, lecz potem nie zrobiła z tym prawie nic, bowiem ci politycy, którzy zadeklarowali wprowadzenie ustawy, za bardzo bali się utraty władzy i poparcia wyborców. W dodatku Donald Tusk, choć zapowiadał, że będzie się zajmował projektami ustaw, koniec końców zasłonił się słowami, że państwo polskie nie jest od tego, aby przeprowadzać obyczajową rewolucję. To właśnie takie działania Platformy, a nie dopiero późniejsze działania Prawa i Sprawiedliwości, zapoczątkowały dawanie głosu nacjonalistom i rasistom potrzebującym wroga. Oprócz tego pokazane jest na przykład jak funkcjonują małżeństwa osób tej samej płci w innych państwach oraz specyfika polskich mediów. To one szczególnie nie sprzyjają debacie, bowiem dla wzrostu oglądalności zapraszają do studia osoby kierujące się uprzedzeniami wobec osób LGBTQIA+ (najczęściej w towarzystwie takiej osoby, licząc na pyskówkę), co daje przyzwolenie na obecność treści homo- i transfobicznych w polskich mediach, nazywających brak naukowej wiedzy u ludzi homo- i transfobicznych poglądami.
Film w sporej mierze składa się ze źródeł historycznych, takich jak słowa polityków w mediach, na przykład Lecha Wałęsy czy Donalda Tuska, ale także z wypowiedzi działaczy i działaczek na rzecz równości małżeńskiej. W związku z tym do głosu dochodzą Yga Kostrzewa z Lambdy Warszawa czy Aneta Dekowska ze Stowarzyszenia Akceptacja, a także dziennikarze i dziennikarki (Piotr Pacewicz, Agnieszka Graff) i osoby nauki wspierające równość małżeńską (Monika Płatek, Ewa Łętowska, Zbigniew Lew - Starowicz) czy też sami zainteresowani: znane w mediach osoby LGBTQIA+, takie jak Jacek Dehnel czy Tomasz Raczek. Oni wszyscy mówią o różnych zjawiskach w Polsce i na świecie, trochę je analizują oraz opowiadają o swoich doświadczeniach, początkach organizacji pozarządowych LGBTQIA+ czy o pomysłach na walkę o równość. Jednak w gruncie rzeczy cały Artykuł osiemnasty to tak właściwie dokładne opisywanie współczesnej sytuacji w Polsce oraz trochę bardziej analityczne komentarze na jej temat, również pod kątem historycznym. Niemniej są to właśnie analityczne komentarze, a nie pogłębiona analiza problemu, której w tym filmie trochę brakuje — wypowiedzi bohaterów w gruncie rzeczy nie dotykają problemu bardzo głęboko. Być może jest to tylko specyfika kina dokumentalnego, z drugiej strony chciałoby się wyjść z kina w większym bagażem przemyśleń.
Profesorka nauk prawnych, Ewa Łętowska. Źródło. |
Niestety tak jak film wnosi sporo nowej wiedzy, zwłaszcza historycznej, a także rozszerza trochę perspektywę patrzenia na współczesną sytuację w Polsce oraz tłumaczy, dlaczego jest ona taka zła, tak mimo wszystko nie wnosi za wiele do życia. Z pewnością zawiera treści, które mogą być dla niektórych nowe, z drugiej strony większość osób zainteresowanych filmem to raczej osoby, które tak czy inaczej interesują się równością małżeńską w Polsce, więc mają już bagaż przemyśleń na tyle duży, że nie będzie tam dla nich bardzo wielu nowych rzeczy. Ponadto Artykuł osiemnasty, choć analizuje historię i współczesność, nie robi tego bardzo głęboko i daleko mu do filmowego eseju, a na temat równości małżeńskiej chciałoby się jednak wiedzieć więcej. W związku z tym film może zachwycić zainteresowanego tematem, lecz nieposiadającego bardzo dużej wiedzy odbiorcę, ewentualnie kogoś, kto chce sobie swoje przemyślenia uporządkować, ale na pewno nie osobę, która polską sytuację polityczną już od jakiegoś czasu analizuje. Z drugiej strony ludzie mocno zainteresowani tematem tak czy inaczej obejrzą Artykuł osiemnasty dla zasady (tak jak i ja bym to zrobił, gdybym wiedział, że niewiele mi on da), niemniej uprzedzam — na trzęsienie ziemi nie ma co liczyć. Raczej na smutne przypomnienie, że pomimo lat starań sytuacja w Polsce prawie się nie zmienia. A to nie niesie zbyt wielkiej nadziei.
Moja ocena: 6/10
*Osoby tej samej płci prawnej na potrzeby czytelności tej recenzji dalej będą nazywane osobami tej samej płci, jednak oczywiście chodzi o płeć prawną, nie odczuwalną.
Tytuł: Artykuł osiemnasty
Reżyseria: Bartosz Staszewski
Scenariusz: Hubert Sobecki, Sławomir Wodzyński
Premiera: 2016
Bardzo cenię sobie takie seanse połączone z wykładem na temat oglądanych treści. Łatwiej jest wtedy wychwycić wiele rzeczy, które mogłyby umknąć naszej uwadze.
OdpowiedzUsuńA co do samej tematyki, to film dość dobrze uzmysławia jak oporna jest człowiecza natura. Wielu z nas żyje w stereotypowym przekonaniu, że model rodziny typu "mężczyzna + kobieta + dzieci" to model jedynie słuszny. Tymczasem dla dziecka najważniejsza jest miłość, opieka i troska, a tą równie dobrze mogą zapewnić pary homoseksualne.
Oj tak, wykład był super. Nie pisałem o nim, bo uznałem, że nikomu nic to tutaj nie da, ale było parę kwestii, które dały mi do myślenia. Profesora Monika Płatek, choć nieco kontrowersyjna i dla mnie zbyt wojownicza, ma naprawdę wieeelkąąą wiedzę i jest rewelacyjna <3.
UsuńDokładnie tak. Co jeszcze mnie zawsze zastanawia, to jak osoby heteroseksualne odmawiają prawa do adopcji dzieci parom składającym się z osób tej samej płci, zasłaniając się tym, że dziecko powinno mieć matkę i ojca. Tylko nie myślą o tym, że dla dziecka z domu dziecka naprawdę lepsze są dwie kochające matki niż nikt. A niestety pary składające się z kobiety i mężczyzny nie pchają się po dzieci z domów dziecka, więc to nie jest tak, że pary jednopłciowe "odbierają" dzieci parom damsko-męskim. Zresztą nawet gdyby tak było, to w sumie co z tego? Argument, że dziecko potrzebuje wzorców żeńskich i męskich (ze związku damsko-męskiego) też jest bez sensu, bo wzorców w otoczeniu jest mnóstwo, a akurat pary damsko-męskie też się rozstają i dziecko nie ma wzorca w rodzicu, a musi szukać gdzie indziej... Ale dobrze, kończę już, bo mógłbym tak długo wylewać frustrację, a to bez sensu, skoro Ty wiesz, o co chodzi, a nikogo moimi dywagacjami nie przekonam (bo ich nie przeczyta tu w komentarzu :P).
Niestety, temat małżeństw innych niż heteronormatywne to u nas temat niewygodny, który rzadko przechodzi do poważnej dyskusji publicznej. Mówię poważnej, bo nie uważam, by mówienie o braku gotowości społeczeństwa wnosiło coś do takiej rozmowy. Właściwie przyznajemy, że ludzie mają z tym problem, a później... nic. Bo nadal ten obraz rodziny mama+tata+dzieci jest przyjmowany za normę, a z normą trudno walczyć. Co tyczy się nie tylko związków homoseksualnych, ale także tych, które dzieci mieć nie chcą. Ale to temat na inną dyskusję ;).
OdpowiedzUsuńTak. Co więcej, na filmie była mowa również o tym, że akceptację społeczną wobec osób nieheteronormtywnych zwiększa bardzo mocno wprowadzenie takich małżeństw - to trochę tak, jakby to niegotowe społeczeństwo nagle przyspieszało psychicznie i zdobywało tę gotowość bardzo szybko. I tak po prawdzie to gotowość społeczna nie ma tu nic do rzeczy - jak można mówić o gotowości ludzi, których sprawa nie dotyczy? Przecież to kuriozalne, aby do wprowadzenia małżeństw dla osób nieheteronormatywnych potrzebna była gotowość tych heteronormatywnych, których to nie dotyczy. Jest to w sumie straszne zasłanianie się polityków tą gotowością społeczną.
Usuń