niedziela, 8 kwietnia 2018

Rasizm XXI wieku. „Uciekaj!” („Get Out”), 2017 — recenzja

Pomimo faktu, że w XXI wieku prawo nie dzieli już ludzi na kategorie ze względu na kolor skóry, to rasizm nadal ma miejsce, przebiera jednak formy mniej lub bardziej różniące się od niewolnictwa czy skazywania podejrzanego w sądzie tylko dlatego, że ma ciemny kolor skóry. Rasizm XXI wieku jest o wiele subtelniejszy, kryje się pod maską uznania i czasem przejawia się w drobnych aspektach życia, które jednak pokazują, że dla rasisty czarnoskóry człowiek nie jest równy białoskóremu. O tym — między innymi o tym — opowiada film, który zdobył Nagrodę Oscara (a raczej to scenarzysta ją dostał) w 2018 roku za najlepszy scenariusz oryginalny, czyli Uciekaj! (Get Out), za którego reżyserię i scenariusz odpowiedzialny był Jordan Peele.

Ach, i ten czarno-biały plakat, on też rewelacyjnie
wpisuje się w konwencję filmu; tutaj też jest czerń
uwięziona pośród bieli.

Wszystko zaczyna się od wyjazdu młodego czarnoskórego mężczyzny, Chrisa Washingtona (w tej roli rewelacyjny Daniel Kaluuya) wraz ze swoją białoskórą dziewczyną Rose Armitage (Allison Williams) na weekend do domu jej rodziców, aby ich poznać. Od samego początku zarysowuje się problematyka filmu dotycząca rasizmu — Chris uważa, że Rose powinna uprzedzić rodziców, iż jest czarnoskóry, bowiem oni mogą być tym negatywnie zaskoczeni. Ona natomiast, jak na osobę nieprzynależącą do grupy społecznej o gorszej sytuacji, zdaje się nie dostrzegać problemu w tym, że nie uprzedziła rodziców o kolorze skóry jej chłopaka (to jest naprawdę idealny obraz tego, jak osoba niebędąca przedstawicielką_em uciskanej grupy społecznej nie widzi niektórych potencjalnych problemów, które dla osoby z grupy społecznej niemającej pełni przywilejów są oczywiste i trzeba się na nie przygotowywać).

Już w drodze do rodzinnej posiadłości Armitage'ów wyeksponowane zostaje odmienne traktowanie osób czarnoskórych, gdy policjant prosi o dokumenty również Chrisa, mimo że to nie on prowadzi samochód i sprawdzanie go jest zupełnie bezpodstawne i bezprawne. Natomiast w domu rodziców Rose teoretycznie wszystko jest w porządku, atmosfera jest miła, zaś państwo Armitage zdają się traktować osoby czarnoskóre z wyjątkowym sentymentem, zachwycając się czarnoskórymi sportowcami czy artystami. Wszystko to jest jednak podszyte wrażeniem, że coś jest nie tak, jak być powinno, a ich zachowanie przywodzi na myśl traktowanie osób czarnoskórych nie jak rzeczywistych ludzi, ale jak maskotki, którymi można się zachwycać. Jednak niekiedy zdarzają się także zachowania mogące sugerować brak sympatii wobec Chrisa, a dziwna atmosfera sprawia, że wydają się one podszyte rasizmem i chęcią „sprawdzenia go” właśnie dlatego, iż jest czarnoskóry. W domu mieszkają również czarnoskórzy pracownicy, którzy również zachowuje się tajemniczo, a zwraca uwagę zwłaszcza ich mimika, zupełnie nieprzystająca do tego, co mówią, a czasem nawet będąca tego przeciwieństwem.

Caleb Landry Jones w roli Jeremy'ego Armitage, czyli brata Rose. Jako że mógłbym się na niego patrzeć godzinami, to Wy też sobie popatrzycie.

Jest to genialny pokaz sztuki aktorskiej, zwłaszcza w przypadku pokojówki i kucharki Georginy (Betty Gabriel), której kunszt odtwarzania złożoności ludzkich emocji jest na najwyższym poziomie. Jednak nie tylko ona wznosi się tu na wyżyny gry mimiką — również Daniel Kaluuya (Chris) potrafi odtworzyć na twarzy całe spektrum emocji, ale tak naprawdę wszyscy najważniejsi aktorzy radzą sobie z tym doskonale. Musi tak być, bowiem Get Out w ogóle bardzo ważna jest gra twarzą, mimiką i drobnymi gestami, ponieważ to one tworzą atmosferę filmu i mówią o postaciach niekiedy więcej niż ich słowa, tworząc prawdziwy spektakl uczuć.

Wszystkie dziwne zdarzenia, a także niezrozumiałe zachowanie osób czarnoskórych oraz podejście białoskórych do Chrisa jak do maskotki nie pozostawiają na to obojętnych zarówno jego, jak i oglądających, zaś zupełnie nieprzystawanie tego, co bohaterowie mówią z ich mimiką prowadzi do coraz większego napięcia i oczekiwania na moment kulminacyjny. Film ma fabułę przemyślaną od początku do końca, a jej maestria i drobne zwiastuny końcowej sytuacji ujawniają się dopiero podczas powtórnego analizowania dzieła. Wszystkie tajemnicze wydarzenia, a także dziwne okazy sympatii bądź przejawy jej braku wyostrzają percepcję oglądających, powodując napięcie i narastający niepokój, ale w odpowiednich momentach dając widzowi również chwilę oddechu. Peele wie, jak kierować emocjami oglądających i doskonale to wykorzystuje.

A taką minę ma Georgina, gdy nikt na nią nie patrzy. Czyż Betty Gabriel nie jest genialna?

Get Out nie jest jednak horrorem w typowym tego słowa znaczeniu, nie wzbudza przerażenia i nie powoduje, że widzowie zaczną oczekiwać złego wyskakującego zza rogu przy dźwiękach mrocznej muzyki. Jest natomiast filmem wzbudzającym napięcie przez niewiadomą i odpowiednie dawkowanie wskazówek, a także przez psychologię zła — tu na pierwszy plan wysuwa się właśnie groza rasizmu i refleksja, że największe zło kryje się właśnie w ludziach. Rasizm w Get Out przejawia się nie tylko w przekonaniu o wyższości osób białoskórych, lecz również w dostrzeganiu zalet czarnoskórych. Nie są to już ci, których należy wykorzystać do pracy dlatego, że są gorsi, ale ci, których należy wykorzystać również ze względu na ich zalety. To film, który piętnuje sprowadzanie człowieka do zabawki, często także fascynującej, którą się zachwycamy, zamiast dotrzec jej prawdziwą wartość, osobowość i podmiotowość.

Zresztą mowa jest tu także o przekonaniu osób białoskórych o swojej boskiej władzy i możliwości narzucenia własnego sposobu życia innym osobom, na tyle gorszym, że powinni się cieszyć, że zostali wybrani. Nie bez kozery jedna z postaci mówi tu w pewnym momencie, że on i jemu podobni są bogami w kokonach. To obraz nie tylko przekonania, że tamci (w tym filmie czarnoskórzy) są gorsi, ale także przekonania, że mamy prawo decydować o losach innych oraz bawić się w bogów. W XXI wieku przesłanie antyrasistowskie Get Out powraca jak bumerang, pokazując, że niewolnictwo i rasizm, choć wyglądają na pozór inaczej niż do roku 1865, nadal mogą być równie groźne jak wtedy, o ile nie jeszcze groźniejsze. Jednak jest to nie tylko film piętnujący rasizm, ale także dzieło, na które spojrzeć można szerzej, bowiem postawa osób białoskórych w tym filmie jest uniwersalną postawą części osób dyskryminujących i uprzywilejowanych, zaś mechanizmy dyskryminacji są dla wielu, o ile nie każdej spośród dyskryminowanych grup społecznych bardzo podobne.

Get Out okazuje się być filmem wartym swojej Nagrody Oscara. Doskonale pokazuje rasizm, który mógłby wystąpić w XXI wieku, zaś postawy, które prezentują bohaterowie, już od dawna istnieją na świecie. To kino na wysokim poziomie nie tylko z uwagi na scenariusz, pomysł i przekaz, ale również z powodu gry aktorskiej. Nie jest to horror, który pokazuje potwory zaglądające przez okno; tutaj potworami są ludzie, czasem patrzący na innych jak na fascynujące okazy, a często przekonani o własnej potędze i wyższości; to czyni ten film nie bardziej przerażającym, gdy się siedzi na kanapie, ale o wiele mroczniejszym już po wstaniu z niej, wyłączeniu telewizora i chwili refleksji. Trzeba znać.

Moja ocena: 8/10

A oto Daniel Kuluuya.

Tytuł: Uciekaj!
Tytuł oryginału: Get Out
Reżyseria: Jordan Peele
Scenariusz: Jordan Peele
Premiera: 2017
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze serwisu IMDb.

22 komentarze:

  1. Moim zdaniem film jest nie wart zachwytów. Mało tego, niemal wcale nie porusza tematyki rasizmu. Prześlizguje się jedynie zgrabnie po jej powierzchni. Pomijając tę kwestię mamy w nim do czynienia ze standardowym zestawem głodnych, horrorowych kawałków rodem z Hollywood. Wystarczy wspomnieć o bezsensowne bieganie, straszenie Panią z okna, zapada i się w fotel, łzawieniu, bezwoli, Babie Jadze i tp. A naprawdę byłem na tak przed sensem, żeby nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, w takim razie mamy zupełnie odmienne zdania :). Aczkolwiek trochę mnie dziwi to, co piszesz o hollywoodzkich horrorach - nie żebym był bardzo wielkim znawcą tematu, bynajmniej, ale jednak trochę horrorów się w życiu widziało i nie miałem poczucia, że to wszystko jest w typowo hollywoodzkiej manierze. Ale może to też kwestia tego, że mnie np. Georgina w oknie zupełnie nie ruszyła, a np. łzawienie poruszyło mnie na innym - bardziej psychologiczno-emocjonalnym niż wywołującym strach - poziomie i dlatego odebrałem to zupełnie inaczej.

      Usuń
  2. Jedna, drobna uwaga. Rasizmu nie należy upraszczać do sytuacji, w której człowiek czarny jest pogardzany przez białą społeczność. Rasizm to cała sieć różnorakich poglądów, ale bazowa idea polega na tym, że pomiędzy poszczególnymi rasami nie ma równości i stąd płynie przekonanie, że są rasy lepsze i gorsze. Dla przykładu, w chwili obecnej w RPA to biali częściej padają ofiarą rasizmu ze strony czarnych. Oczywiście w większości części globu to biali są "rasą dominującą", to oni są stroną represjonującą, ale wg mnie wszelkie upraszczanie jest bardzo, bardzo niebezpieczne - do czego może to doprowadzić dobrze pokazywał w swojej prozie Richard Wright ("Długi sen", "Syn swego kraju").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, oczywiście masz rację, że rasizm to nie tylko dyskryminacja osób czarnoskórych przez białoskórych. Nie wpadłem jednak na to, aby odpowiednio zaznaczyć, o co mi chodzi. "Get Out" pokazuje bowiem pewien bardzo charakterystyczny rodzaj rasizmu osób białoskórych wobec czarnoskórych w Stanach Zjednoczonych (i pewnie w kilku innych zachodnich krajach też), rasizm dostrzegający również cechy szczególne osób czarnoskórych, ale właśnie przez to bardzo uprzedmiotawiający. Jako że film i reżyser skupili się na tej konkretnej perspektywie, nie pomyślałem, aby tu napisać, że ten rasizm, o którym piszę we wstępie, również dotyczy stosunku osób białoskórych do czarnoskórych w Ameryce, a nie wszystkich możliwych rodzajów rasizmu ;).

      Usuń
  3. Oglądałam Get Out jakiś czas temu i właściwie byłam pod dużym wrażeniem, ale chyba nie do końca przemawiał do mnie sam temat przewodni. Mam na myśli to, że gra aktorka jest świetna, aktorzy idealnie wcielają się w ludzkie kukły a po postaciach które mają ukryte intencje po prostu widać to na pierwszy rzut oka, chociaż nikt tego nie mówi. Przyznaję, że cały czas czułam, że z tymi ludźmi coś jest nie halo i to tak porządnie, w końcu sam tytuł każe nam tak myśleć, jednak wszystko dookoła zdawało się mówić....no właśnie ,,zdaje ci się". Podobało mi się bardzo, jak nagle wszystko wychodzi na wierzch, cała prawda zostaje wyciągnięta na stół i podana tuż przed twarze oglądających.

    Mimo to...nie potrafiłam do końca przetrawić głównego bohatera. Rozumiem, rodzina która go przetrzymywała była dziwnym, rasistowskim kultem...ale trochę bolało mnie wychodzenie z założenia, że każdy biały człowiek potrzebuje specjalnego uprzedzenia i mentalnego przygotowania na to, że zobaczy się z kimś czarnym.
    To znaczy, sama byłabym zdziwiona, gdyby dajmy na to moja przyjaciółka zaczęła ni stąd ni zowąd umawiać się z afroamerykaninem, ale twórcy filmu chyba jednak trochę przesadzili. Wiele tekstów w filmie wskazuje jasno na to, że biali po prostu nie lubią do końca czarnych i tak jest na pewno.

    Tego zdecydowanie w filmie nie lubię. Swoją drogą, słyszałam, że dość podobny wydźwięk ma najnowsza Czarna Pantera której nie miałam jeszcze okazji oglądać.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, jestem nowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, odniosę się do tylko do "Czarnej Pantery". Oglądałam film i nie zauważyłam niczego z tego, o czym piszesz. Jeśli już pojawiają się coś podobnego, to raczej chodzi o lekceważenie biednego kraju jako równego partnera. Swoją drogą, film bardzo ciekawie jak na kino rozrywkowe ukazuje zjawisko rasizmu jako reakcji na własne doświadczenie rasizmu :)

      Usuń
    2. @Klara
      Tak, dokładnie tak samo to odebrałem, że z ludźmi jest coś "nie halo", wszystko to sugeruje, ale jednak nikt tego nie mówi! :D

      Rozumiem o co Ci chodzi, a zarazem rozumiem głównego bohatera. Ale po kolei. Ja również jestem osobą białoskórą i również byłbym zdziwiony, gdyby moja przyjaciółka przyszła z osobą czarnoskórą do domu, ponieważ - jak niestety każdy - domyślnie zakładam, że każda osoba, której nie znam, jest białoskóra.

      Jednak raz na jakiś czas spotykam się z dyskryminacją ze względu na tożsamość płciową lub orientację seksualną, więc potrafię sobie wyobrazić, co czuje główny bohater. I chodzi o to, że takie uczucie, gdy ktoś jest zdziwiony, bo się nie spodziewał osoby czarnoskórej, jest bardzo nieprzyjemne. Tego typu zdziwienie ludzie przejawiają dla różnych rzeczy - ciemnego koloru skóry, osób nieheteroseksualnych, osób transpłciowych, duża grupa ateistów może się zdziwić, gdy ktoś pośród nich powie, że jest katolikiem chodzącym co niedzielę do kościoła, ale też grupa katolików chodzących na pielgrzymki może się zdziwić, gdy znajomy, którego znają już jakiś czas, powie, że jest ateistą. Wiem jak to jest być taką mniejszością, której obecności ludzie się dziwią i to jest naprawdę nieprzyjemne. Ale to nie jest tak, że gdy ludzie się dziwią mojej transpłciowości, to są transfobami, tak samo wiele osób dziwiących się obecności osób czarnoskórych nie jest rasistami. Nie zmienia to jednak faktu, że osoba będąca w mniejszości i tak czuje się nieprzyjemnie. I właśnie tego chciałaby uniknąć, zwłaszcza że dla Rose to było rzucenie rodzicom jednego zdania, a dla Chrisa mogłoby to być wiele negatywnych emocji. Summa summarum jakby było wiele takich sytuacji, to robi się jeszcze gorzej i trzeba włożyć duży wysiłek w to, aby mieć dobry nastrój. A nie każdy umie - dlatego mniejszości mają więcej stresu i większe ryzyko depresji, stąd również nazwa "stres mniejszościowy" :).

      O widzisz, a ja nie odebrałem tego tak, że większość białoskórych nie lubi czarnoskórych - to znaczy w filmie rzeczywiście większość (wszyscy?) białoskórzy są rasistami, ale dla mnie to wynika z tego, że ten film pokazuje populację rasistów, a nie populację białoskórych amerykanów.

      Pozdrawiam również i do Ciebie na pewno w wolnej chwili zajrzę :).

      @Marta
      Teraz narobiłaś mi ochoty na "Czarną Panterę"!

      Usuń
  4. Nie rozumiem komentarzy, że film pokazuje rasizm tylko jednostronnie i że przecież nie każdy biały jest taki, i że to i, że tamto. Jordan Peele, reżyser i scenarzysta filmu jest Afro-Amerykaninem i przedstawia film ze swojej perspektywy i to, czy jako biała osoba poczuję się urażona czy nie, jest naprawdę bardzo mało ważne. Nie ma tu żadnego upraszczania kwestii rasizmu, jakby na to nie patrzeć, to czarna rasa najwięcej krzywd doznała z rąk białych ludzi (może tylko rdzenni mieszkańcy Ameryki mieli równie źle, choć ich przynajmniej nie wywożono z ich ojczyzny na siłę) i to, że teraz biali czują się ofiarami rasizmu w RPA nie wymazuje setek lat historii niewolnictwa i traktowania czarnoskórych osób jak rzeczy czy zwierząt.

    Do filmu można się przyczepić od strony fabuły i wykorzystania środków typowych dla horrorów, jak choćby tzw. jump scares. Również tempo prowadzenia akcji było momentami nierówne. Uważam jednak, że nie nam, białym osobom w białym społeczeństwie, jest kwestionować uczucia i opinie człowieka, który należy do rasy najbardziej na rasizm narażonej i najczęściej go doświadczającej. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję, że ta wypowiedź jest kierowana w dużej mierze do mnie, więc pozwolę sobie odpowiedzieć.

      Nigdzie nie napisałem, że to film pokazuje sprawę rasizmu jednostronnie. W swoim komentarzu odnosiłem się do wstępu Filipa ("Pomimo faktu, że w XXI wieku prawo nie dzieli już ludzi na kategorie ze względu na kolor skóry, to rasizm nadal ma miejsce, przebiera jednak formy mniej lub bardziej różniące się od niewolnictwa czy skazywania podejrzanego w sądzie tylko dlatego, że ma ciemny kolor skóry.") i dalej jestem zdania, że podświadome przyjęcie założenia: rasizm = człowiek czarnoskóry zawsze jest ofiarą, jest groźne. O tym do czego może to prowadzić świetnie pokazują w swojej prozie czarnoskórzy pisarze - choćby James Baldwin czy Richard Wright. W przywołanej przez mnie powieści "Syn swego kraju" (swoją drogą bardzo dobra książka - serdecznie polecam), Wright znakomicie portretuje sytuację, w której ofiara (Bigger Thomas, czarnoskóry chłopak z chicagowskiego getta) bardzo szybko przedzierzga się w oprawcę. Ta błyskawiczna przemiana to skutek podświadomego przekonania, że z racji wcześniej doznanych krzywd ze strony białych, każda zbrodnia na białym człowieku zdaje się być usprawiedliwiona. Rezultatem takiego podejścia nigdy nie będzie pokojowego współistnienie, bo co rusz, jedna bądź druga strona, będzie żądać wyrównania rachunku. Bardzo dobrze pisał o tym wspomniany James Baldwin, także czarnoskóry pisarz, który sporo miejsca w swojej twórczości poświęcał zagadnieniu wtórnego rasizmu (wart uwagi jest choćby "Inny kraj", w którym pojawia się wspaniały, ale jednocześnie tragiczny wątek miłosnej historii białej kobiety i czarnoskórego mężczyzny, którym nie jest dane zasmakować szczęścia, bowiem żadnej z postaci nie udaje się wyrwać z opresyjnego wpływu środowiska, z jakiego się wywodzi - skutkuje to uprzedzeniami, nieufnością, itd.). Przy okazji czarnoskórych artystów, piszących o zagadnieniu rasizmu, dorzuciłbym jeszcze Ralpha Ellisona i jego "Niewidzialnego człowieka".

      Raz jeszcze podkreślę, że nie wypowiadałem się i nie wypowiadam na temat filmu, bo go zwyczajnie nie widziałem :)

      Usuń
    2. I jeszcze jedna intrygująca sprawa, która przyszła mi teraz do głowy. Zaznaczam przy tym, że piszę to bez cienia złośliwości, ale jako formę ciekawostki. Jeśli komentarz faktycznie był kierowany do mnie, to dlaczego z góry założyłaś, że jestem biały :) ? Społeczeństwo może faktycznie w większości jest białe, ale nie zmienia to faktu, że w naszym kraju pojawia się coraz więcej Polaków o ciemnym kolorze skóry.

      Usuń
    3. Mam wrażenie, że poruszacie trochę dwie różne sprawy – Ambrose pisał o moim wstępie, który brzmiał tak, jakby był tylko jeden rodzaj rasizmu, a oczywiście tych rodzajów jest bardzo wiele i wszystkie są równie złe, natomiast nie odnosił się filmu, więc siłą rzeczy go nie krytykował. Jednak z Twoimi uwagami zdecydowanie się zgadzam, choć bardziej pod kątem merytorycznym, a nie pod katem skierowania ich do Ambrose’a, bo do niego zwyczajnie się nie odnoszą. Wracając do Twoich uwag: zgadzam się, to jest film poruszający bardzo konkretne problemy i bardzo konkretną perspektywę, z którą autor musiał się zetknąć (to mnie też przeraża, że to nie może być historia znikąd, ale coś musiało Peele’a zainspirować, i straszne jest to, cokolwiek to było). Wiadomo, że mszczenie się osób czarnoskórych na białoskórych jest czymś złym, natomiast nie da się zaprzeczyć, że to od nich wszystko się zaczęło. Nie wiem jak to wygląda w RPA i jakie tam jest podłoże rasizmu, więc na temat tego się nie wypowiem, ale o ile wtórny rasizm ogółem jest oczywiście równie zły jak pierwotny, o tyle to od pierwotnego wszystko się zaczęło i nadal ma on miejsce, choć ewoluował. O ile w pracy naukowej poświęconej rasizmowi nie można by pominąć zjawiska wtórnego rasizmu, o tyle film skupił się tylko na pierwotnym współczesnym, do czego rzecz jasna miał pełne prawo. Przez to siłą rzeczy opowiadał o bardzo konkretnym problemie, który nie może być bagatelizowany pomimo tego, że i osoby białoskóre cierpią, choć jestem przekonany, że w znacznie mniejszym stopniu niż czarnoskóre.

      „nie nam, białym osobom w białym społeczeństwie, jest kwestionować uczucia i opinie człowieka, który należy do rasy najbardziej na rasizm narażonej i najczęściej go doświadczającej” – pełna zgoda. Jejku, jak ja bym chciał, aby wszyscy z grup bardziej uprzywilejowanych mieli takie podejście wobec mniej uprzywilejowanych <3.

      Usuń
    4. Ha, żeby zasygnalizować jak skomplikowanym zagadnieniem jest rasizm i jak wiele emocji i dyskusji wywołuje, warto raz jeszcze wspomnieć o Baldwinie - jego działalności towarzyszyły ogromne kontrowersje, pisarza odsądzano od czci i wiary oraz uważano za zdrajcę afroamerykańskiej społeczności.

      Ytr, nie masz wyjścia, musisz w końcu sięgnąć po prozę tego pisarza :)

      Usuń
    5. Na to wychodzi Ambrose :). Nie wiem, czy słyszałeś, ale ostatnio do Tygodnika Powszechnego dołączyli film "I Am Not Your Negro" - dzieło, w którym Samuel L. Jackson czyta ostatnią, niedokończoną książkę Baldwina poświęconą (poniekąd) rasizmowi. Jest to na tyle krótkie, że niczego nie pomija i wyrabia się w prawie 2 godziny. Obraz to natomiast różne zdjęcia Baldwina i tego typu rzeczy. Jeszcze oczywiście nie widziałem, ale planuję obejrzeć, bo specjalnie po to kupiłem gazetę. Może jeszcze uda Ci się kupić gdybyś chciał, a jeśli nie, to pewnie w internecie też gdzieś będzie. Jeśli jesteś zainteresowany, to Zwierz Popkulturalny napisał fajny tekst o tym filmie:
      http://zpopk.pl/im-not-your-negro.html#axzz5CCmzwDNu
      (nie umiem wstawiać takich ładnych linków jak Ty ;))
      Ale jeśli nie znasz Zwierza, to uprzedzam, że ma dysortografię, więc na początku może Ci być ciężko czytać ;).

      Usuń
    6. Rzadko oglądam filmy, ale ok, ten postaram się obejrzeć. Rzeczywiście, wydaje się, że to świetna produkcja.

      A linki robi się dość prosto:

      Murzyni nie istnieją

      < a href="http://zpopk.pl/im-not-your-negro.html">Murzyni nie istnieją< /a> - pousuwaj tylko spacje przed "a" i "/a" i uzyskasz link, jak u góry.

      Usuń
  5. Oglądałam ten film całkiem niedawno i również uważam, że jest wart nagrody. Wprawdzie nie umieściłabym go w ogóle w kategorii horroru, ale to już drobnostka. Rzeczywiście w filmie idealnie pokazano "współczesne" odmiany rasizmu, takie jak wykorzystywanie czarnoskórych do własnych celów i protekcjonalne traktowanie. Napięcie w tej historii utrzymuje się od początku do końca i przez długi czas nie miałam pomysłu, co w rodzinie tej dziewczyny nie gra. Zresztą jej postawa też uśpiła moją czujność, bo byłam przekonana, że ona jest po stronie bohatera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też bym nie powiedział, że to horror, z drugiej strony nie jestem znawcą, więc jak mi wszyscy zewsząd mówią, że horror, to nie będę zaprzeczał ;). "Protekcjonalne nietraktowanie" - jejku, brakowało mi tego sformułowania do analizy filmu, dzięki! W pełni się zgadzam. I mnie też postawa Rose uśpiła, choć z momencie znalezienia przez Chrisa zdjęć już mi coś zaczęło śmierdzieć, ale cały czas się łudziłem, że ona nie jest w zmowie z rodzicami, a jest "tylko" kłamczynią nie mogącą znaleźć kluczy :P.

      Usuń
    2. No tak na upartego można nazwać ten film horrorem, ponieważ pojawia się wątek fantastyczny, a rodzinka z piekła rodem może być utożsamiona z postacią potwora, ale i tak, na hasło "horror" widzowie raczej spodziewają się czegoś innego niż to, co oferuje "Uciekaj". Proszę bardzo, cieszę się, że komentarz pomógł :D Tak, zdjęcia to był przełomowy moment, ale w scenie z kluczami też miałam nadzieję, że może jednak ona nie jest taka jak reszta rodziny.

      Usuń
  6. W mojej opinii film zasługuje na obejrzenie, ale już niekoniecznie na wyróżnienie. Nie wnosi nic nowego do kina, ale z drugiej strony zgrabnie bawi się z konwencją, co przynajmniej dla mnie okazało się zadziwiająco przyjemnym doświadczeniem.
    Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie wnosi nic nowego do kina, ale z drugiej strony zgrabnie bawi się z konwencją, co przynajmniej dla mnie okazało się zadziwiająco przyjemnym doświadczeniem." - nie jestem wielkim znawcą horrorów i nie mam bardzo dużego doświadczenia, niemniej przy tym, które mam, zdecydowanie zgadzam się z Twoim twierdzeniem. Tylko dla mnie, aby film zasługiwał na wyróżnienie, nie musi wnosić nic nowego do kina, a wystarczy, że bawi się schematami, które w filmach już były ;).
      Pozdrowienia!

      Usuń
  7. Cieszę się, że film Ci się spodobał - już się obawiałam, że naczytałeś się u mnie ochów i achów a tu jednak nie ma tego, czego się spodziewałeś ;). Widzę, że nie dało się uniknąć dyskusji o sam gatunek. Peele naprawdę popisał się także w tej kwestii. Wykorzystując typowe tropy horrorowe stworzył coś w rodzaju pastiszu. Ale to napięcie... tego się po prostu nie da podrobić i już chociażby przez to mogłabym "Get out!" nazwać horrorem. Jednak nie mogę podzielić Twojego zaufania do Rose - mnie od początku coś nie grało w tej postaci ;).
    A skoro możesz się patrzeć godzinami na Caleba, to zachęcam do obejrzenia "Trzech billboardów..." - tam też gra :D. Rola w "Get out!" krótka, ale świetna. Jednak ten wąsik jest straszny :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam, nawet jakby tu było coś, czego bym się nie spodziewał, to potrafię docenić dobry film :P. Choć prawdę powiedziawszy ja już nic nie pamiętałem z Twojej recenzji oprócz tego, że chcę ten film obejrzeć, więc siadłem bardzo "na czysto" :P.
      Cóż, jak wiesz dużo ja filmów oglądam, a horrorów to już w ogóle, dlatego generalnie w określaniu gatunku zdaję się na bardziej doświadczonych kinomaniaków :P.
      Owszem, wąsik był straszny, ale ja go chyba wyparłem z pamięci xD.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...