Szalenie ciężko pisze się o książkach, do których ma się emocjonalny, intymny stosunek. Dla mnie Wróżba szwedzkiej pisarki Agnety Pleijel jest własnie jedną z takich książek, ważną, bo pokazującą trudne, dziewczęce dojrzewanie z perspektywy czasu w sposób na wskroś dojrzały. Doświadczenia narratorki — zwłaszcza z okresu dzieciństwa — to coś, z czym identyfikowałem się niemal całkowicie, zaś choć później nasze doświadczenia coraz bardziej się rozbiegały (koniec końców ja jestem przecież transmężczyzną), nigdy nie stała mi się ona obcą bohaterką; w dodatku jest kimś, w kim mógłbym się zakochać, co czyni Wróżbę jeszcze bardziej mi bliższą. Mimo tego osobistego i emocjonalnego stosunku, sprawiającego, że książka była dla mnie objawieniem, spróbuję o niej napisać, bowiem to absolutnie genialna pozycja i nie trzeba się z bohaterką utożsamiać, aby się książką zachwycać.
Wróżba pokazuje dorastanie narratorki od dzieciństwa do wczesnej dorosłości; jakieś niecałe dwadzieścia lat, może trochę mniej. Bohaterka dojrzewa w na pozór normalnej rodzinie, w której zdawałoby się, że są tylko niewielkie utarczki, pod powierzchnią tego jednak roi się od problemów, z toksyczną matką i uciekającym od problemów ojcem na czele. W takiej sytuacji nigdy nie jest łatwo, zwłaszcza gdy tak jak bohaterka jest się wrzuconą w sam środek konfliktu między rodzicami, którzy z czasem zaczynają grać na jej emocjach, a ich relacje stają się coraz bardziej skomplikowane. W dodatku z nią nie rozmawiają, co powoduje, że mała dziewczynka za konflikt rodziców wini siebie. Nie tylko to jednak czyni Wróżbę to festiwalem niemówienia — rodzice nie rozmawiają z córkami, pomijają niewygodne prawdy, zbywają milczeniem problemy dojrzewania i czynią z bardzo wielu tematów tabu, szczególnie zaś z seksualności, poddawanej również zawstydzaniu i poniżaniu.
Mimo tego bohaterka staje się coraz bardziej świadomą i pewną siebie kobietą, jakby zwalczenie wstydu, który jej narzucono, tylko ją wzmocniło — dorasta do kobiecości, do tego, kim chce być i jaką chce być w miłości. To jeden z przejawów tego, jak feministyczna jest proza Pleijel, na szczęście nie jedyny; autorka doskonale pokazuje tłamszenie pewności siebie dorastających dziewcząt, wpychanie ich w opresyjne role płciowe, uczenie tego, jakie powinny żyć i ich ciężkie próby przeciwstawienia się temu. Widać to zwłaszcza w kontraście z matką narratorki, która zamiast oddawać się pasji, jaką jest muzyka, przebywa w domu, gdzie robi zakupy, zajmuje się praniem, ceruje skarpetki, odkurza i gotuje (s. 26), stąd też narratorka niejako próbuje nie wstąpić na tę drogę i żyć inaczej. Wszystko to jest jednak subtelne; to nic w porównaniu z skłębionymi uczuciami narratorki, nie rozumiejącej z początku co się wokół niej w domu rodzinnym dzieje, a później nadal niepotrafiącej się temu przeciwstawić. To trudna i bolesna proza, która obrazuje, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od tego, jak potraktują nas nasi rodzice i jakie mają oni problemy.
Pomimo że wszystkie problemy głównej bohaterki zostały zapoczątkowane przez — niczym przez kamień wpadający do jeziora — problemy w domu oraz stosunek społeczeństwa i jego niebotyczne wymagania wobec kobiet, to są one przyczyną wielu pozornie nie związanych ze sobą problemów, które jak kręgi na jeziorze rozchodzą się po życiu dziewczyny. Konieczność walki o siebie, niezależność, prawo do własnego ciała, jak również wieczne rozerwanie pomiędzy matką a przyjęciami, czyli tłamszącym porządkiem a odkrywaniem siebie, nieradzenie sobie z miłością i związkami, a także utrata pewności co do istnienia Boga tworzą kleszcze, z których bohaterka nie może się uwolnić. Ciągnie ją bezustannie do czegoś więcej, pragnie być kimś więcej, sobą, ale zarazem nie być tą, którą jest teraz i nie żyć takiego życia, jakie żyje teraz; poszukuje swoistego innego świata, innych zasad i nowych dróg, a przynajmniej potwierdzenia, że istnieją. Próbuje stworzyć nową siebie, która zarazem byłaby prawdziwą nią, a nie udawaną, choć zarazem wierzy, że wszyscy noszą maski oraz że składamy się wyłącznie z fikcji, którą tworzymy na swój temat (s. 245); ten dysonans wynika wprost z problemów rodzinnych, z braku stabilności i z tego, że ciągle musi się dostosowywać do jednego lub drugiego rodzica, balansując pomiędzy nimi zamiast być sobą w tej relacji.
Szalenie ważnym aspektem Wróżby jest samotność — samotność narratorki, samotność jej matki, ciotki Ricki czy koleżanki ze szkoły; wszystkie one w pojedynkę muszą mierzyć się ze światem, każda w inny sposób i z różnych przyczyn. W ogóle w Wróżbie pełno jest doskonałych portretów kobiet; to ich proza, a nie mężczyzn, i to one dostają najwięcej miejsca do pokazania swoich emocji, życia czy problemów: bycia porzucanymi przez mężów, samotności tych, które są pewne siebie i siebie świadome czy trudnych relacji z ojcami. Mężczyźni u Pleijel oczywiście również niewolni są od samotności, niemniej to nie na nich skupia się (główna) uwaga autorki.
Feminizm Pleijel pojawia się również w sposobie, w jaki ona pisze, w tym w języku; nie ma u niej miejsca na tematy tabu, a bohaterka nie wstydzi się opowiadać o orgazmie czy masturbacji. Nie ma tu także uciekania od trudnych sytuacji dojrzewających kobiet, które niejednokrotnie muszą stawiać czoła naruszaniu swoich seksualnych granic przez innych; Pleijel nie oszukuje, lecz pokazuje, jak wygląda kobiece dojrzewanie, z jakimi bólami kobiety muszą się mierzyć, co zaprząta ich myśli oraz w jaki sposób dotyka ich samotność i nieprzystawanie. Co znaczące — słowo feminizm w powieści Pleijel nie pada ani razu, bowiem autorka szczerze pisze o kobietach zgodnie z postulatami feminizmu, dając im pragnienia i możliwości bycia sobą, stawiania granic czy mówienia o własnej seksualności, nie czyni jednak z Wróżby feministycznego manifestu. Pokazuje po prostu, jak jest — jakie seksualne wymagania, niekiedy sprzeczne ze sobą, ma się wobec kobiet, a także jak ogromnej ilości pracy wymaga od nich społeczeństwo.
Proza Pleijel jest również szalenie skondensowana; na tych niemalże trzystu stronach zawartych jest wiele myśli, wiele tez, dużo pełnokrwistych postaci — zwłaszcza kobiecych — i ogrom samotności oraz problemów, od których bardzo trudno jest się uwolnić. To proza do powolnego smakowania i powracania, bowiem odkryć w niej można bardzo wiele rzeczy o rodzinie, przemijaniu, dojrzewaniu, które do końca życia będzie siedzieć w człowieku czy też o kobiecości i jej trudach. Dla mnie prywatnie to objawienie, które zasługuje na powracanie i wielokrotne analizy. Chapeau bas.
Moja ocena: 8/10
Agneta Pleijel, Wróżba. Wspomnienia dziewczynki, Wydawnictwo Karakter, Wydanie I, Kraków 2016
Przekład: Justyna Czechowska
Tytuł oryginału: Spådomen. En flickas memoarer
Moja ocena: 8/10
Agneta Pleijel, Wróżba. Wspomnienia dziewczynki, Wydawnictwo Karakter, Wydanie I, Kraków 2016
Przekład: Justyna Czechowska
Tytuł oryginału: Spådomen. En flickas memoarer
O prozie Agnety Pleijel czytałem sporo dobrego, chociaż spotkałem się też z opinią, że jest ona dość ciężka, przygnębiająca. Poruszana tematyka wydaje się być niezwykle ciekawa i aktualna, i wg mnie można ją odnieść do przedstawicieli wszystkich płci - społeczeństwo, życie w grupie, pragnienie akceptacji, wszystko to wiąże się z wymaganiami i oczekiwaniami, jakie składane są na naszych barkach. Niestety, ale lęk przed nieznanym, przed czymś obcym sprawia, że wszelkie odstępstwa od ustalonych norm traktowane są jako coś groźnego, niebezpiecznego.
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? Dla mnie nie była za ciężka, pomimo że to niełatwe tematy ;).
UsuńTak, oczywiście społeczeństwo narzuca wszystkim to, jak mają żyć - kobietom, mężczyznom, osobom młodym, starym itd. Aczkolwiek Pleijel skupia się na tych wymaganiach, które są konkretnie wymierzone w kobiety i to je pokazuje, będąc mocnym głosem w dyskusji o dyskryminacji kobiet - np. w kwestii tego, że mężczyźni robią karierę, a kobiety siedzą w domu i muszą gotować. Teraz w Szwecji nie ma to już miejsca, ale w latach 50 jeszcze miało, a Pleijel m.in. właśnie to przypomina. I z uwagi na mówienie o tej dyskryminacji nie jestem pewien, czy tak łatwo można tę tematykę uogólnić do wszystkich płci. To znaczy na pewnym poziomie tak, ale Pleijel pisze o samych kobietach również dlatego, że pokazuje tę dyskryminację ;).
Nie słyszałam wcześniej o tej autorce i wyglada na to, ze dużo straciłam!
OdpowiedzUsuńTo prawda - polecam jak najszybciej nadrobić zaległości :).
UsuńBardzo się cieszę, że Plejiel tak Ci się spodobała - za mało powiedziane - raczej trafiła prosto do serca, wczytując się w Twoją recenzję. Ja się nie utożsamiałam z główną bohaterką, bo była zbyt zamknięta w sobie i milcząca, a jednocześnie na swój sposób przebojowa. I choć też uważam, że "Wróżba" to świetna książka, to jednak trochę przeszkadzała mi ta trochę mało uporządkowana rzeka myśli, taki nieuregulowany strumień świadomości, no i sam ten motyw wróżby, który zupełnie nie pasował. Jednak faktycznie portrety bohaterek i przedstawienie tego, jak skomplikowana jest sytuacja kobiety, od której społeczeństwo wymaga pewnych sprzecznych zachowań i uczuć, a jednocześnie ciało i umysł mówią co innego, było fantastyczne.
OdpowiedzUsuńWidziałam Plejiel na żywo na festiwalu Conrada. Była tak ciepła, inteligentna i ludzka, jak można się było po niej spodziewać.
Od momentu, kiedy zaczęła być przebojowa, zaczęło mi przechodzić to utożsamianie się, bo sam przebojowy nie jestem, ale dzieciństwo oraz te momenty, gdy się zamyka i jest milcząca - matko, wtedy bardzo ;). Z zarzutem na temat motywu wróżby się zgadzam, też mi to trochę nie grało z tą całą racjonalnością bohaterki. A inne książki autorki czytałaś? :)
UsuńZazdroszczę, i to bardzo <3. Sam wiele bym dał, aby ją spotkać, tylko zawsze Conrad jest wtedy, gdy mam jakieś ciężkie kolokwia na studiach :(.
Może w tym roku się uda na Conrada? Już jest program!
UsuńNie, na razie czytałam tylko "Wróżbę", ale ostrzę sobie zęby na pozostałe :)
Zobaczymy, chociaż wątpię, Kraków jest daleko od Gdańska ;). Ale IV rok szykuje się luźniejszy, więc może, może? :)
UsuńNa pewno będę chciała przeczytać kolejne książki Pleijel, bo wiele lat temu zachwyciłam się "Lordem Nevermore" o trudnej przyjaźni Bronisława Malinowskiego i Witkacego (jedna i druga postać jest mi bliska). Mam na półkach zarówno "Wróżbę", jak i "Zapach mężczyzny", i jestem pewna, że mi się spodobają. Czasem rozgrzebywanie ran dzieciństwa jest bardzo bolesne, ale potrzebne, wręcz konieczne. Dobrze wiedzieć, że Pleijel robi to w mistrzowski sposób i mam nadzieję, że po lekturze można się jednak emocjonalnie pozbierać ;-). Jak piszesz - bohaterka jest silna i staje się silniejsza. Ciekawe, czy nie zatraca wtedy swojej wrażliwości, gdy już pozbiera się po traumach dzieciństwa. Ale czy w ogóle można się kiedykolwiek tak całkowicie od nich uwolnić?
OdpowiedzUsuńŁaaa, nie zauważyłem, że ona napisała jeszcze tę książkę! Byłem przekonany, że ma na koncie tylko 3 - "Wróżbę", "Zapach mężczyzny" (to poniekąd kontynuacja "Wróżby", ale tak naprawdę nie trzeba zachować tej kolejności :P) i "Zimę w Sztokolmie" ;).
UsuńHa, mogę Ci napisać, czy Pleijel uważa, że można się uwolnić, ale może Ci to popsuć radość z lektury (tzn. nie wiem, czy lubisz poznawać takie informacje ;)). Ja uważam, że można się z nimi pogodzić, ale nie wiem, czy uwolnić... I często potrzeba do tego czasu i psychologa. A czy Pleijel uważa tak samo, nie powiem, chyba, że naprawdę chcesz ;). Bohaterka... na pewno trochę zamyka swoją wrażliwość, ale jej nie traci. I to jest najpiękniejsze <3.
Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń