niedziela, 5 sierpnia 2018

Trudów bycia superbohaterką ciąg dalszy — „Jessica Jones: Alias” tom 2 i 3 — recenzja

Jessica Jones — twarda kobieta, która prowadzi agencję detektywistyczną Alias i sama radzi sobie ze śledztwami, nieprzyjemnymi klientami i facetami, którzy chcą skopać jej tyłek (w zamian to ona skopie im ich), ale zupełnie nie radzi sobie z superbohaterską przeszłością i dawną działalnością w Avengers. Tom pierwszy przekonał mnie do siebie niemal stuprocentowo, toteż nie minęło dużo czasu, jak zabrałem się za tom drugi, a ostatnio również trzeci. Tym razem jednak to nie Jessica (to znaczy ona również, ale mniej), lecz nastolatki (płci żeńskiej) nie będą sobie radzić z piętnem superbohaterstwa — mowa o dwóch tomach, gdyż są one do siebie z wielu względów podobne.

Tom drugi po lewej stronie, tom trzeci — po prawej.

Zarówno w drugim, jak i trzecim tomie Jessica zostaje obciążona obowiązkiem znalezienia zaginionych nastolatek, co do których jest pewność bądź podejrzenie, że są mutantkami bądź superbohaterkami. Obie dziewczyny znikają z dnia na dzień z domów, więc ich rodziny sprawiają (słowo nieprzydatkowe, bowiem będzie tu tylko jedno zlecenie), że detektywka zaczyna ich szukać. Same śledztwa i ich szczegóły są wprawdzie zupełnie różne, obu dziewcząt dotknęły jednak problemy posiadania mocy, choć każdą nieco inne — zarówno ostracyzm społeczny wobec osób mających moce, jak i nieradzenie sobie z odpowiedzialnością z tym związaną, z presją społeczeństwa, rodziny, a także — ze sławą. Bohaterki szukają pocieszenia i ucieczki od tego na różne, mniej lub bardziej destrukcyjne sposoby. Nie ma jednak tej samej konkluzji i tego samego rozwiązania problemów dla obu dziewcząt, bowiem ich sytuacja jest zupełnie inna i ma zupełnie różne źródła; czasem to Jessica musi przetrawić i przemyśleć więcej niż poszukiwana osoba. Zawsze kończy się to jednak pozytywnie... na tyle, na ile w życiu może się coś skończyć pozytywnie.

Bycie mutantem jest to jak być gejem lub Żydem... Nikt nie będzie udawał, że należy do jednej z tych grup, no nie? (s. 30)

W przeciwieństwie do tomu pierwszego, gdzie na warsztat twórców poszedł ciężar i odpowiedzialność za ratowanie ludzi, a także publiczne przedstawianie superbohaterów jako innych niż my (kimkolwiek jesteśmy my) oraz traktowanie ich jak celebrytów, tutaj akcenty rozłożone są inaczej. Bendis pokazuje bardziej, co się dzieje, gdy dorastająca osoba okazuje się być mutantem i żyje w malej, zamkniętej i nieakceptującej tego społeczności. Tam każde odstawanie od normy — bez znaczenia czy rzeczywiste, czy jedynie domniemane — jest oceniane, a co za tym idzie szalenie piętnowane. Nie ma tam miejsca na inność, zaś ostracyzm społeczny i dbanie o to, co powiedzą sąsiedzi, niszczą tych stojących pod ostrzałem opinii publicznej. Bendis pokazuje złożony problem inności w małej społeczności, mający wyjątkowo dużo wspólnego z tym, co niektórzy mówią o osobach LGBTQIAP — prawdę mówiąc, wygląda to tak, jakby Bendis wzorował się na tym, jak osoby takie jak ja traktuje część społeczeństwa, w komiksie mówi się bowiem o tym, że mutanci nie zostali stworzeni przez Boga i są nienaturalni. Niemniej być może również inne grupy społeczne, które są dyskryminowane dostrzegą paralele z tym, jak traktowani są mutanci.


W jednym z tych tomów wraca jednak również wątek zazdroszczenia superbohaterom i mutantom ich niezwykłych umiejętności, które nie-mutanci chcieliby posiadać. Taka zazdrość, gdy pojawi się u znajomych osoby nieradzącej sobie z problemami, może powodować, że zostanie ona ofiarą; tak też się dzieje, a Bendis doskonale obnaża, jak w poszukiwaniu miłości i akceptacji człowiek potrafi zgodzić się na to, by czyniono mu coś okrutnego. Nie wchodzi on jednak na szczęście w obwinianie ofiary, lecz od początku do końca pokazuje, że to ci, którzy ją krzywdzą, są w pełni winni.

Na drugim planie dyskretnie toczą się wątki poboczne, czyli zaczynający się w drugim tomie romans Jessici z Ant-Manem — całkiem ciekawy i nieoczywisty, zapowiadający się obiecująco, a przede wszystkim nie najważniejszy, bowiem ta powieść graficzna skupia się na społecznych problemach, osobistych kłopotach Jessici i kwestii superbohaterstwa, zaś wątek miłosny jest jedynie dodającym bohaterce realności tłem do tych wydarzeń (w końcu przy samych śledztwach nikt by nie wytrzymał emocjonalnie). Jessica Jones: Alias jest w ogóle feministyczna w swojej wymowie i kreacji: to kobiety radzą sobie z problemami, rozwiązują je i razem walczą, mężczyźni zaś są antagonistami lub statystami — pomagają nieco, a czasem pałętają się pod nogami, przeszkadzając w pracy. Nie jest to jednak komiks anty-męski — to bardziej obraz chwalący siostrzeństwo i dający przykład, że można być silną kobietą i ratować świat, a pomoc mężczyzn jest jedynie obligatoryjna; nikomu niepotrzebny jest rycerz na białym koniu, choć jeśli będzie kompetentny, to nie jest niemile widziany (tych kompetentnych jest jednak wyjątkowo mało, choć większość się za takich uważa). Nie wspominając już o tym, że — zwłaszcza w trzecim tomie — Jessica ma mnóstwo celnych obserwacji na temat sytuacji kobiet na świecie i subtelnej dyskryminacji ich.


Jeśli chodzi o fabułę, to oba tomy bronią się o wiele lepiej niż pierwszy, choć nadal są momenty, gdy pojawia się deus ex machina czy koniecznie jest zawieszenie niewiary, zarazem jednak te rzeczy mają mniejszy kaliber niż w pierwszym tomie. Graficznie całość jest na takim samym, wysokim poziomie co tom pierwszy — kolory odzwierciedlają emocje tudzież napięcie chwili i są stonowane oraz przytłumione, chyba że chodzi o sny (to swoja drogą również dobry zabieg — sny to w końcu jedyna strefa, w którą można uciec od szarej, brudnej rzeczywistości i nawet, gdy dzieją się tam niekoniecznie dobre rzeczy, to jest to nadal moment dającej pewną ulgę ucieczki). Całości dopełniają okładki albumów oraz kolaże autorstwa Davida Macka, doskonale oddające charakter, przemyślenia i życie bohaterki, która je stworzyła, a także zmiana sposobu rysunku przez Gaydosa w niektórych zeszytach, widoczna na zdjęciu powyżej.

Drugi tom Jessici Jones: Alias robi fabularnie lepsze wrażenie niż pierwszy, wzbudza jednak — przynajmniej we mnie — nieco mniej refleksji. Trzeci tom natomiast wzbudza ich jeszcze mniej, choć pod względem poprowadzenia fabuły jest jeszcze lepszy; nie ma tu tak obecnego w pierwszym tomie oszukańczego zakończenia fabuły pierwszego zlecenia. Całość broni się doskonale; to z pewnością pozycja dla tych, którzy od komiksu superbohaterskiego oczekują czegoś realistycznego, autentycznego i świeżego, pokazującego, jak wyglądałoby to wszystko naprawdę. Mocno polecam i zaraz kupuję tom czwarty.

Moje oceny:
tom 2 — 7,5/10
tom 3 — 6,5/10


Jessica Jones: Alias
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Michael Gaydos
Kolory: Matt Hollingsworth
Tłumaczenie: Marek Starosta
Okładka albumu oraz zeszytów: David Mack
Tom 2: Mucha Comics, Wydanie I, 2016. Materiał zawarty w albumie był opublikowany był pierwotnie w serii Alias #10-15.
Tom 3: Mucha Comics, Wydanie I, 2017. Materiał zawarty w albumie był opublikowany był pierwotnie w serii Alias #16-21.

4 komentarze:

  1. Dużo dobrego słyszałam już o tej serii komiksów i mam ją w planach. Na razie jednak skupiłam się trochę bardziej na komiksach od DC i Star Trek.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, ja w ogóle DC nie czytam, a Star Treka to nawet jednego odcinka nie obejrzałem :P. Na razie rządzi Marvel ;).

      Usuń
  2. Pozornie temat superbohaterów jest nudny i wyświechtany, ale wygląda na to, że w tym przypadku udało się stworzyć całkiem interesującą fabułę. Przyznaję jednak, że nie są to moje klimaty - wolę jakoś czytać o ludziach pozbawionych supermocy, którzy muszą sobie radzić z problemami nie mniejszymi niż te, z jakimi borykają się wielcy herosi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w sumie tak średnio lubię temat superbohaterstwa - interesują mnie tylko te narracje, które dekonstruują mit superbohatera ;P. Ale te już uwielbiam i niedługo chcę się zabrać za klasykę tego gatunku, czy też dojrzałych opowieści o osobach z mocami ;).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...