niedziela, 29 lipca 2018

Wycinek okresu dojrzewania albo „Pijane banany” Petra Šabacha — recenzja

Dorastanie w czasach komunizmu — czy tylko mi się wydaje, że to temat, który już dawno się przejadł i teraz odbija się czkawką? Dla tych, którzy czują przesyt takimi historiami, ale jednak je lubią i chcieliby jakąś przeczytać, ale wolą nie ryzykować ze słabymi pozycjami, mam propozycję powieści bardzo dobrej, humorystycznej, ale i na tyle autentycznej, jak tylko może być autentyczna fikcja (choć inspirowana prawdziwymi wydarzeniami). Oto cudowne Pijane banany Petra Šabacha 😊.


Główny bohater ma szesnaście lat, dwóch bliskich kumpli i mnóstwo czasu wolnego; to znaczy w teorii chodzi do szkoły, w praktyce jednak woli iść na piwo, gdzie wraz z kumplami słucha wymyślanych na poczekaniu opowieści starszego Czecha, Jirki Ptáčníka, i planuje wyjazd nad morze bez wiedzy rodziców. Szkoła? Po co to komu, tam nauczają tylko nieciekawych bzdur ważnych rzeczy, a to, co interesuje bohatera, społeczeństwo uważa za nieprzydatne. Lepiej wraz z kuplami wywinąć ludziom psikusa, udać, że w dwójkę napada się na trzeciego i patrzeć, jak starsze panie nie wiedzą, co robić. Witamy w komunistycznych Czechach, gdzie wszystko jest tak robione: dla zgrywu i na łapu-capu. Do pracy się zbytnio nie przykłada, oszukuje się w niej trochę, a trochę kombinuje i nikt — a zwłaszcza młodzi — nie podchodzą do zbyt wielu rzeczy na poważnie.

To w takich pełnych kombinowania, komunistycznych czasach dorasta główny bohater; Šabach z nutą nostalgii, ale bez wybielania pokazuje lata osiemdziesiąte w Czechach, skupiając się nie tylko na (bardzo udanym) oddawaniu atmosfery, ale i na pokazaniu świadomości ludzi żyjących wtedy oraz ich codziennego życia. Jest sporo problemów, ale zarazem poważnych nie ma prawie wcale, tak więc spotkanie z policjantem podczas jazdy samochodem bez prawa jazdy albo zmyślna kradzież gulaszu ze sklepu mięsnego mogą ujść na sucho. Komunistyczne Czechy to jednak również absurdy życia codziennego, jak dzieci wymieniające drogie przedmioty z domu na zbierane przez siebie rzeczy (nie zdradzę jakie, zaznaczę tylko, że o wiele tańsze od tego, co za nie wymieniają) — jeśli to nie brzmi śmiesznie, to obiecuję, że podczas lektury będzie. Wszystko to podane jest w żartobliwym, czasem satyrycznym, a czasem absurdalnym tonie. Šabach jest zdecydowanie mistrzem pióra czeskiego, przez cały czas zachowując równy, podszyty humorem styl, potrafiąc także przy pomocy jednej rozmowy postaci ukazać różnice w ich charakterach bohaterów (do kreowania których zresztą również ma talent). Nostalgia, która przebija z Pijanych bananów nie jest jednak pełna wyidealizowania — przeciwnie, widać wady komunistycznych Czech, ale mimo to czuć, że życie miało wtedy swój urok, zupełnie inny od tego, który ma teraz. 

I choć jest to powieść o dojrzewaniu, to zupełnie innym niż to, które znamy z wielu powieści z gatunku bildungsroman — nie ma tutaj formowania się świadomości od młodego, niedojrzałego chłopaka do dorosłego mężczyzny, nie ma osiągnięcia dorosłości; to bardziej wycinek długiego procesu dojrzewania. Jak w każdej z takich powieści, i tu następuje pewien moment przełomowy, sprawiający, że bohater musi stać się bardziej odpowiedzialny, jednak nie jest to wielka tragedia, a wydarzenie, które potrafimy sobie wyobrazić jako coś, co mogłoby spotkać nas wszystkich, gdybyśmy żyli w komunistycznych Czechach. To coś, z czym potrafimy się utożsamić, i choć nie sprawia, że człowiek nagle musi osiągnąć dorosłość, to jest jednym z ważniejszych wydarzeń na drodze ku niej, wiadomo jednak, że nie jedynym. Pijane banany pokazują przez to dojrzewanie w sposób o wiele bardziej realistyczny, odchodząc od Jednego Przełomowego Strasznego Momentu™ na rzecz kilku ważniejszych wydarzeń — i pokazaniu tylko jednego z nich — oraz wielu drobnych, uczących odpowiedzialności chwil. Całości dodają smaczku jeszcze poszczególne refleksje bohaterów, z reguły nie mówiące wprost, o co im chodzi, na temat których czytający sami i same muszą wyciągnąć wnioski.

Pijane banany Petra Šabacha to nostalgiczna, a zarazem żartobliwa i pełna absurdów proza o dojrzewaniu; brak tu banału i idealizowania, a dużo autentyczności, sprawiającej, że z bohaterami można się utożsamiać i aż ma się ochotę zagłębić się w ich świat i pójść z nimi na piwo, choć zważywszy na szczęście chłopaków, można się trochę bać, że wpadnie się w tarapaty. Dla miłośników dorastania chłopców w komunistycznych czasach bez patosu — pozycja obowiązkowa.

Moja ocena: 7/10

Petr Šabach, Pijane banany, Wydawnictwo Afera, Wydanie I, Wrocław 2015
Przekład: Julia Różewicz
Tytuł oryginału: Opilé banány
Data I wydania czeskiego: 2001

10 komentarzy:

  1. Byłam wtedy mała i beztroska, ale czy właśnie do takich lat nie wraca się najchętniej? Mimo komuny, pustych skkepow i chorej polityki. Bardzo chetnie porównam mój punkt widzenia z czeskim, tym bardziej, że jak piszesz, autor ani nie deminizuje ani nie wybiela ówczesnych czasów. Dziękuję za wskazanie tego tytułu, pozdrawiam ciepło 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, to prawda, może za jakiś czas ja tak będę wracał do lat dziewięćdziesiątych i po roku 2000 :). Ale to jeszcze trochę, bo moje pokolenie musi zacząć pisać ;).
      Pozdrowienia! :)

      Usuń
  2. Chętnie wrócę do lat `80 ukazanych z takiej perspektywy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, mam nadzieję, że Ci się spodoba :).

      Usuń
  3. Ostatnio polubiłam literaturę czeską. Sporo jej się zresztą teraz ukazuje :)
    O tej książce wcześniej nie słyszałam, ale chętnie sięgnę, może nie od razu, ale będę o niej pamiętać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :). To prawda, jest teraz całkiem popularna, choć ja sięgam po niś dość rzadko - niby mi się podoba, ale zawsze wolę przeczytać coś innego ;). Aczkolwiek do Šabacha na pewno będę wracał, i to pewnie często :).

      Usuń
  4. Zauroczona jestem literaturą czeską, jest taka właśnie autentyczna, naturalna, wychwytująca absurdy codziennego życia i ani w niej grama patosu, jak to świetnie uchwyciłeś. Zainteresowałeś mnie Petrem Sabachem. Sama z siebie na pewno nie wybrałabym tej pozycji do czytania, bo na pierwszy rzut oka nie przemawia do mnie ani tytuł, ani okładka. Ale ponieważ poznałam już co nieco współczesną czeską literaturę (np. Rudiśa, Balabana, Hulovą), a w zapasie mam jeszcze Bajaję, Reinera, Vopenkę i coś tam jeszcze, to dołożę do tego pokaźnego stosiku także coś Petra Sabacha. Kuszą mnie "Podróże konika morskiego". Fajnie, że wydawnictwo Afera wydaje wiele czeskich książek, jest duży wybór. I te lata 80-te ! Można o nich ciekawie napisać? Jak widać tak :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, literatura czeska to trochę Twój konik przecież :). Co ciekawe, nie jesteś pierwsza osobą, która mi mówi, że nie pomyślała o czytaniu tej pozycji właśnie ze względu na okładkę. Ja w sumie nie wiem - zanim ją zobaczyłem, wiedziałem już, że książka jest warta przeczytania. Aczkolwiek nie mam poczucia, że do mnie nie przemawia czy też że coś jest z nią nie tak. Nie wiem, czy przypadkiem "Podróże konika morskiego" nie są jego ciut słabszą książką, ale tak czy inaczej pewnie warto sięgnąć ;).

      Usuń
  5. Šabacha mam w planach jako, że w trakcie w ubiegłorocznych targów książki zakupiłem jego "Dowód osobisty". Dobrze wiedzieć, że styl autora zbudowany jest w oparciu o humor i ironię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaciekawiłem się Šabachem po recenzjach Nai z "Literackich skarbów świata całego" :) - z tego co pamiętam, chyba "Dowód osobisty" polecała jako jedną z jego najlepszych książek. Aczkolwiek... CHYBA :P.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...