Art Spiegelman od małego wiedział, że jego ojciec Władek, polski żyd, przeżył II Wojnę Światową oraz obozy koncentracyjne wraz z żoną Andzią; matka Arta zdążyła jednak umrzeć, zanim poprosił on ojca o opowiedzenie o swoich i żony losach w latach 1935-1950. Ten, z razu niechętnie, spełnił prośbę syna, a na podstawie jego historii Art stworzył komiks Maus, który — czego w momencie rysowania go nie mógł jeszcze wiedzieć — jest dziś absolutną klasyką powieści graficznych.
Piszę o tym nie bez powodu, bowiem Maus to nie jest jedynie historia żyda, który przeżył II Wojnę Światową, ale również obraz wydobywania tych informacji od ojca, trudności w życiu z nim, a także problemy Arta ze sławą po stworzeniu tego komiksu i problemy w funkcjonowaniu człowieka, który urodził się po Wojnie. Spiegelman pokazuje bowiem, że jej okrucieństwo dotyka nie tylko tych, którzy podczas niej żyli, ale również kolejne pokolenie. Szalenie trudno jest być dzieckiem, które urodziło się po wojnie, na której zginęło rodzeństwo, zwłaszcza z uwagi na poczucie winy, że się przeżyło, ba! — że nie miało się nawet możliwości zginąć. Jest bardzo ciężko sobie z tym poradzić, zwłaszcza gdy ma się ojca takiego jak Władek Szpigelman — człowieka trudnego, który całą wojnę przeżył, ponieważ kombinował jak tylko pomógł i cały czas myślał, co zrobić, aby go nie zabito (oraz oczywiście dzięki szczęściu). Pracując na zwielokrotnionych obrotach, po wojnie nie umie sobie odpuścić, i całe życie udowadnia, że potrafi przeżyć wyłącznie dzięki własnej pracy, pieniądze odkładając na czarną godzinę. Sprawia to, że syn nigdy nie może sprostać ojcu i zawsze się do niego porównuje, zawsze w cieniu zmarłego, idealizowanego brata. Maus to opowieść o problemach obu pokoleń żyjących po wojnie: tego, które ją przeżyło i teraz żyje z traumą oraz poczuciem winy, jak również tego, które nie radzi sobie z przeszłością swoich rodziców. Spiegelman udowadnia, że II Wojna Światowa nie skończyła się w 1945, lecz w głowach tych, którzy ją przeżyli trwa nadal i będzie trwać, dopóki będą żyły osoby, na które miała wpływ, które są w jej cieniu i nie mogą uwolnić się od przeszłości i od poczucia, że mogłoby ich nie być.
Maus to jednak w równej mierze opowieść o okrucieństwie II Wojny Światowej i tego, co się podczas niej działo. Władek opowiada o swoich losach mniej więcej od roku 1935, kiedy to poznał ukochaną Andzię, wspomina, jak stopniowo nazizm rósł w siłę, poczynając od przesiedleń Żydów w Niemczech i bierności policji wobec narastającej przemocy; mówi o pierwszych walkach na froncie, stopniowej likwidacji żydowskich fabryk, tworzeniu gett, a później — powolnej ich likwidacji. Władek przeżył wszystko co tylko było możliwe: od obozów jenieckich, przez getta, aż do obozów pracy, które ledwo udało mu się przetrwać, a pomagał mu zawsze spryt i zdolności oraz zapał do pracy, dzięki którym zmieniał prace, zdobywał koneksje, a w końcu jedzenie i pomoc dla siebie oraz żony. Mimo tego i tak żył w nieludzkich warunkach, wielokrotnie stykał się ze śmiercią i okrucieństwem, a także bezdusznością nazistów, to jednak również obraz okrucieństwa tych, którzy pomagali nazistom i wydawali Żydów za obietnicę pieniądza bądź nie pomagali tym, którym pomoc się nie opłacała, innymi słowy — którzy byli za biedni, aby za nią zapłacić lub za starzy, aby uznano, że warto dla nich ryzykować. Brzmi okrutnie, i tak będzie podczas lektury Mausa: Władek i Andzia będą zdani głównie na siebie, a także na nieliczną pomoc paru dobrych osób, z reguły tych, które mają do stracenia tyle, co i oni.
Całość zachwyca również pomysłem i konstrukcją, a budzi uznanie za rysunki. W poszczególnych rozdziałach Mausa przeplatają się bowiem wydarzenia z przeszłości i chwile, gdy Art prosi o ich opowiedzenie, a potem kończy rozmowę z ojcem; kadrowanie jest proste, acz nieregularne, zaś większe kadry pojawiają się tylko wtedy, gdy coś ma bardziej wybrzmieć. Ponadto każdy z narodów zaprezentowany jest jako inne zwierzę, i tak Żydzi to myszy, Niemcy są kotami, Amerykanie psami, zaś Polacy — świniami. Część ze zwierząt budzi jasne skojarzenia z narodem, który przedstawia (dlatego Szwedzi to łosie, zaś Francuzi — Żaby), a część działa bardziej na zasadzie kodów kulturowych. I tak oto jak koty polują na myszy, tak niemieccy naziści mordują Żydów, a Amerykanie — psy — jako silna, trochę niezależna w ich stosunkach strona przychodzą go zakończyć. Polacy zaś jako świnie są różnorodni, ale absolutnie nie neutralni, i tak część z nich pomaga Żydom, zaś inni żałują, że Hitler ich nie wykończył. Jednak jakby nie patrzeć na poszczególne gatunki zwierząt, to wszystkie właśnie nimi są — zwierzętami — tak jak i my wszyscy — Żydzi, Polacy, Niemcy i Amerykanie — jesteśmy ludźmi. Spiegelman przypomina o tej o prawdzie, na pozór oczywistej, lecz najwyraźniej nie, skoro ktoś, tzn. Hitler stwierdził, że Żydzi bez wątpienia są rasą, ale nie ludzką.
To rzeczy, o których nie można zapomnieć; nie można zapomnieć o tym, jak straszne to były czasy, które miały wpływ nie tylko na jedno pokolenie, i nie można dopuścić do tego, aby się powtórzyły. To także portret, jak wojna zmienia ludzi, odbiera im zdolności racjonalnego myślenia i wypacza człowieczeństwo, sprawdzając ludzi do — nomen omen — zwierząt, które zrobią wszystko, aby przeżyć — będą kombinować i zabijać pobratymców, aby tylko przetrwać, nawet kosztem ich. Trzeba czytać i trzeba pamiętać, że nienawiść zaczyna się łatwo, ale skończyć może się najokrutniej. To czyni Mausa lekturą obowiązkową.
Moja ocena: 8/10
Art Spiegelman, Maus. Opowieść ocalałego. Wydanie zbiorcze, Wydawnictwo Prószyński i S-ka oraz Wydawnictwo Komiksowe. Wydanie drugie, 2016.
Przekład: Piotr Bikont
Tytuł oryginału: The Complete Maus
Bardzo lubię czytać książki na tematy wojenne, ponieważ uważam, ze powinnismy znać historię, chociażby dlatego, że ona wcale nie była tak dawno, a osoby, które w niej uczestniczyły nadal żyją.
OdpowiedzUsuńTo prawda, warto, ale jak zauważyła Olga kilka komentarzy niżej (znam mnie już trochę ;)) - ja, choć uważam tak samo, mam przesyt takimi książkami po liceum i bardzo rzadko po nie sięgam. Jednak "Maus" bardzo mi odpowiadał - zapewne z uwagi na jego formę (w sensie że to komiks i są zwierzęta ;)).
UsuńNiestety - zupełnie nie odnajduję się w takiej tematyce :(
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, bo o wojnie zawsze warto czytać... ale bardzo Cię rozumiem - ja z reguły też nie czytam książek o II Wojnie Światowej, ale ten komiks akurat bardzo mi podpasował ;).
Usuń"Maus" to właściwie jedna z niewielu powieści graficznych, o których słyszałam - wiesz, że ta forma jakoś mnie nie kręci. Jednak w tym przypadku i forma, i treść doskonale się dopełniają. No i są czymś nowym (stosunkowo, chociaż wiem, że ten komiks nowy nie jest) dla osób, które o zagładzie czytały tylko w szkole. Ty jesteś chyba doskonałym tego przykładem, bo z tego co pamiętam, to wspominałeś o przesycie tą tematyką ;).
OdpowiedzUsuńHaha, racja! :D Najlepsze jest to, że w ogóle nie zwróciłem uwagi na to, że tutaj to tak "nielubiana" przeze mnie tematyka i po prostu pomyślałem na zasadzie "klasyka komiksu, wiekopomne, poważne dzieło -> muszę przeczytać" :P. Jednak ta forma bardzo dobrą robotę zrobiła ;).
UsuńWspaniała książka. Do tego stopnia mi się podobała, że posiadam dwa egzemplarze. :)
OdpowiedzUsuńWow! W razie czego jak pożyczysz komuś jeden, a zapomni oddać, to nie będziesz (aż tak bardzo) stratna ;).
UsuńNiemcy zostali przedstawieni jako koty, a Polacy jako świnie? To trochę dziwnie musi wyglądać, bo świnie są większe i o wiele silniejsze od kotów. Mnie by bardziej pasowało, gdyby Niemcy zostali pokazani np. jako wilki. :)
OdpowiedzUsuńA jeszcze zapytam z ciekawości: jakimi zwierzętami są w tej książce Rosjanie?
UsuńChyba chodziło o to, że w powszechnej świadomości koty kojarzą się z tymi zwierzętami, które polują na myszy, a pewnie metafora wilk i sarna byłaby mniej czytelna niż kot i mysz. Albo po prostu autor na to nie wpadł ;D.
UsuńTo nie do końca tak, że to dziwnie wygląda, ponieważ to są po prostu ludzie, tylko że z głową odpowiedniego zwierzęcia ;). (I na przykład gdy Żydzi udają Polaków, to zakładają maskę świni na głowę, bardzo dobrze to wygląda ;)).
A Rosjan nie ma w komiksie - ojciec bohatera chyba nigdy się z żadnym nie zetknął, zwłaszcza że po wojnie stosunkowo szybko wyemigrował do Szwecji.
Ciekawa pozycja, o której czytałem już na blogu Dominiki. A wracając jeszcze do tej wzmianki o przesycie literaturą wojenną, to chociaż nie doświadczyłem tego uczucia, to jednak coś w tym jest. Bo wg mnie sporo mamy powieści traktujących o I i II WŚ, ale bardzo mało jest utworów, które ukazują, w jakich okolicznościach tacy osobnicy jak Hitler doszli do władzy. A szkoda, bo to właśnie poznanie i zrozumienie mechanizmów prowadzących do zradykalizowania się poglądów politycznych szerokich mas obywateli mogłoby pomóc, by uniknąć takich tragedii jak zdobycie władzy przez NSDAP. Tym bardziej, że jest to tematyka jak najbardziej aktualna, co pokazuje przykład wielu państw europejskich, gdzie za sprawą fatalnie prowadzonej polityki migracyjnej coraz więcej do powiedzenia mają ugrupowania prawicowe i skrajnie prawicowe.
OdpowiedzUsuńTo prawda, takie dzieło, które byłoby analizą systemów totalitarnych i mówiłoby, jak do nich nie dopuścić, bardzo by się nam przydało. Aż poszukałem czegoś takiego, ale na razie znalazłem jedynie dzieło o antysemityzmie w międzywojennej Polsce, jednak ponoć można to również odnieść do innych państw Europy - mówię o książce "Gotowi na przemoc. Mord, antysemityzm i demokracja w międzywojennej Polsce" Pawła Brykczyńskiego od Krytyki Politycznej. No i może dowiem się czegoś w październiku - dołączyłem ostatnio do gdańskiego Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego :). W razie czego - dam znać ;).
UsuńJa ze swojej strony mogę polecić twórczość Hansa Fallady. Ten niemiecki pisarz stworzył sporo książek w latach 30-tych, dzięki czemu można przekonać się, jaki klimat panował w Republice Weimarskiej czy wczesnej III Rzeszy. Ciekawy jest też "Mefisto" Klausa Manna, chociaż tam naziści są już jedyną liczącą się władzą.
UsuńDzięki, niemal nic o nim wcześniej nie słyszałem! (Tzn. o Hansie Fallada, o Mannie tak). A szkoda, bo wychodzi na to, że jego twórczość jest bardzo ważna :/.
UsuńW moim odczuciu to właśnie zmagania twórcy z próbą adaptowania traumatycznych wspomnień ojca na potrzeby były najciekawsze. I to dziedziczenie traumy z pokolenia na pokolenie. Największe wrażenie zrobiła na mnie scena, gdy główny bohater żali się swojemu psychoanalitykowi (również więźniowi obozu), że nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak musiał czuć się jego ojciec w czasie pobytu w obozie. Lekarz wydaje nagły okrzyk, aż pacjent podskakuje ze strachu, a lekarz wyjaśnia: to było takie uczucie, tylko że przez cały czas.
OdpowiedzUsuńTak, to rzeczywiście było mocne, dla mnie zwłaszcza to o dziedziczeniu traumy. A także próby dogadania się z ojcem, który ciągle to wszystko przeżywa. Szkoda, że takich perspektyw jest bardzo mało, a większość książek o II Wojnie zajmuje się rekonstrukcją tych wydarzeń.
Usuń