czwartek, 27 września 2018

Absurdem w reżim, czyli „Pjongjang” Guya Delisle'a — recenzja

Jako że Korea Północna jest najbardziej zamkniętym państwem na świecie, to wszystkie opowieści jej dotyczące są niezwykle cenne. I tak ten kraj doczekał się całkiem sporej ilości (również wydanych w Polsce) analiz, wielu świadectw życia i ucieczki stamtąd od osób, którym udało się z tego państwa wydostać, a także paru dzieł z gatunku beletrystyki. Jednak dziełem, które szalenie się wyróżnia jest Pjongjang — graficzny zapis podróży autora, Guya Delisle'a, do stolicy Korei Północnej.


Autor wybrał się tam, aby pracować w studio tworzącym kreskówki na rynek zachodni, mieszczący się jednak z powodów finansowych w Korei. Pjongjang jest poświęcony całemu jego dwumiesięcznemu pobytowi, podczas którego wychowany w zachodnim społeczeństwie mężczyzna widzi odmienność kultury koreańskiej i szaleństwo reżimu. Strona za stroną obnażone zostają elementy koreańskiego absurdu: ochotnicza praca w czasie wolnym, od której nie można się wymigać (albo prawnie, albo dlatego, że zostanie się wrogiem ludu) czy też konieczność wieszania w każdym pomieszczeniu obrazów z wizerunkami Kim Ir Sena oraz Kim Dzong Ila. Ciągłe obchody wojskowe, przymus uśmiechania się czy wszechobecność schronów to kolejne elementy rzeczywistości Koreańczyków, które pozostawiają autora (i nas) zdumionymi, a jest tego jeszcze wiele, wiele więcej — niemal na każdej stronie Delisle podaje kolejną dawkę wiedzy o absurdach północnokoreańskiego reżimu.

Ciągła, nachalna propaganda władzy, która ma miejsce z każdego kąta państwa 24 godziny na dobę, coraz bardziej szalona w swoich słowach oraz skierowana przeciwko narodowi amerykańskiemu robi również wielkie wrażenie, jednak tym, co dziwi chyba najbardziej jest wiara ludzi w nie. Delisle portretuje naród, który jest tak zmanipulowany i ma tak duże pranie mózgu, że wierzy niemal w każde kłamstwo rządu i próbuje przekonać do nich samego autora, nawet gdy to na kilometr śmierdzi wierutną bzdurą — jak przekonanie, że  każdy pożar jest działaniem wrogów państwa w celu zaszkodzenia mu. Ich szczery entuzjazm podczas opowiadania takich rzeczy zmusza do zastanowienia się, na ile można zmanipulować daną osobę, niekiedy jednak nie można uciec od przeświadczenia, że niekiedy nawet oni zdają sobie sprawę z nieprawdopodobieństwa niektórych rzeczy i tylko muszą żyć w kłamstwach oraz ciągłym uwielbieniu dla wodza i państwa z powodu pilnujących ich czujnych oczu donoszących sąsiadów.

Całość odbiera się jako bardzo okrutną również dzięki zdolnościom graficznym oraz narracyjnym autora, odpowiednio groteskowym w rysunkach gdy potrzeba, a niekiedy także symbolicznie  lub metaforycznie przekazujących jakąś myśl (otoczenie murem Korei na mapie). Delisle jest również cudownie ironiczny, co z jednej strony uwypukla całą chorą sytuację w Korei, a z drugiej rozładowuje atmosferę i przesuwa charakter komiksu z tragizmu w stronę absurdu, jednak przy zachowaniu całego szacunku dla ofiar reżimu. Dzięki temu, pomimo trudnej tematyki, Pjongjang czyta się nadzwyczaj lekko i przyjemnie.

W gruncie rzeczy pomimo lekkości w czytaniu i rozładowywaniu tragizmu ironią, Pjongjang pozostawia w czytających smutek. Dzięki temu jest naprawdę dobrym komiksem, spełniając wyznaczone zadanie zobrazowania szalonego okrucieństwa reżimu w Korei Północnej, wybijając się zarówno na tle innych dzieł o Korei (jako jedyna powieść graficzna), jak i na tle innych komiksów biograficznych. To zarazem lektura obowiązkowa dla miłośników i miłośniczek historii graficznych, a zarazem to dobra lektura dla kogoś, kto chciałby wiedzieć coś więcej o Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej, a niekoniecznie ma siłę, aby zmierzyć się z surowym okrucieństwem wielu pozycji temu państwu poświęconym.

Moja ocena: 7/10

Guy Delisle, Pjongjang, Kultura Gniewu, Wydanie II, Warszawa 2013
Przekład: Katarzyna Szajewska
Tytuł oryginalny: Pyongyang

PS. Dzisiaj brak zdjęć z wnętrza, bo musiałem oddać komiks do biblioteki, ponieważ był już mocno przedłużony 😬.

4 komentarze:

  1. Myślę, że lektura tej książki wywoła we mnie dużo emocji. Zawsze, gdy czytam coś na temat Korei Północnej, jestem szczerze wstrząśnięta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytam mało, właśnie dlatego, że wywołuje to dużo emocji - kiedyś widziałem "Przepustkę do piekła", film o Korei i to było absolutnie traumatyczne doświadczenie. "Pjongjang" jednak porusza nieco mniej.

      Usuń
  2. Hm..., wydaje mi się, że ocenianie Koreańczyków, szczególnie tych, którzy nigdy nie mieli okazji wydostać się z Korei Płn., to taki łatwy i przyjemny sposób na podbudowanie się - na zasadzie my tacy światowi i przenikliwi, oni tacy zmanipulowani, a przez to naiwni, tępi, łatwowierni. Moim zdaniem całkiem sporo tamtejszych obywateli doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się dookoła, tyle, że jeszcze lepiej rozumieją, co się z nimi stanie, kiedy głośno zaprotestują w udziale w tej nieludzkiej komedii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, ocenianie jest bardzo niewłaściwe, aczkolwiek mam wrażenie, że Delisle ich nie ocenia, on po prostu obserwuje i się dziwi, a my razem z nim (mam nadzieję, że z mojej recenzji nie wynika, że ocenia?).
      Wierzę Ci, że może tak być, choć sam nie mam takich obserwacji. Aczkolwiek ja mam nieco za mało wiedzy, aby mieć zdanie na ten temat, w końcu znam tylko "Pjongjang" (a autor jeszcze dużo czasu spędza z tłumaczami, którzy byli poza Koreą ;)) i bardzo dawno widziany film o obozach pracy w Korei.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...