Z badań, które na potrzeby tej recenzji znalazłem, wynika, że w Polsce 2% ludzi nie je mięsa — to mniej więcej tyle, ile jest w Polsce osób zielonookich. A liczba wegetarian i wegan ciągle się zwiększa, zwiększa się jednak również ilość spożywanego mięsa przez osoby, które deklarują jego jedzenie. Mięso w ogóle jest światowym fenomenem, stanowiąc najbardziej pożądane jedzenie we wszystkich grupach społecznych pomijając tę, która z niego świadomie zrezygnowała mając możliwość jedzenia. Samo sformułowanie jest również istotne — nikt nie rezygnuje z jedzenia, dajmy na to, makaronu, co najwyżej go po prostu nie jada, ale mięso jest czymś na tyle kulturowo zakorzenionym w społeczeństwie, że określenie rezygnacja z mięsa jest w ludziach dość głęboko zakorzenione. Specyficzność tej grupy produktów oraz jej odrębność zainspirowały Martę Zaraskę do badania zjawiska naszej miłości do mięsa i wszystkich możliwych aspektów z mięsem związanych. Tak oto powstali Mięsoholicy. 2,5 miliona lat mięsożernej obsesji człowieka.
Marta Zaraska pisze o mięsie oraz jego spożywaniu od każdej możliwej strony, łącząc w Mięsoholikach (pre)historię, badania chemiczne nad składem mięsa oraz analizę przemysłu mięsnego i przewidywania co do jedzenia mięsa w przyszłości. Zaczynając od rozwoju życia na Ziemi opisuje jak w trakcie ewolucji kształtowali się pierwsi mięsożercy, a później jak doszło do tego, że przodkowie człowieka zainteresowali się mięsem oraz dlaczego zyskało ono obecny status. Można się dowiedzieć, które substancje w mięsie sprawiają, że jest ono dla ludzi tak atrakcyjne i tym samym, że tak trudno jest z niego zrezygnować; Zaraska analizuje również, w jaki sposób przemysł mięsny ma władzę na mediami i politykami oraz sprawia, że ludzie chcą jeść więcej mięsa, a także dlaczego tak trudne są niekiedy stosunki wegetarian i mięsożerców. Skupia również uwagę na historii wegetarianizmu (wiedzieliście na przykład, że jeden z pierwszych odłamów chrześcijańskich postulował niejedzenie mięsa?) i jego dawnych problemach oraz na wszelkich dziwnych potrawach mięsnych i na tym, co dla nas czyni je dziwnymi (a dla innych niekoniecznie).
Przekrój tematów jest ogromny, jest to więc mięso „ugryzione” z każdej strony i wszechstronna analiza jego spożywania i niespożywania. Mimo takiej różnorodności tematycznej, w każdym z rozdziałów Zaraska pozostaje kompetentna, obiektywna i rzetelna, opierając się na wielu różnych badaniach i przytaczając wiele różnych danych (a bibliografia ma ponad 50 stron). Jednak pomimo takiej ilości badań i dużej liczby analiz, to ciągle książka popularnonaukowa i zaadresowana do niezaznajomionego z nauką czytelnika lub czytelniczki, przystępna w odbiorze i niesamowicie wciągająca (nigdy bym się nie spodziewał, że z takim zainteresowaniem będę pochłaniał rozdział o związkach chemicznych w mięsie). Wprawdzie autorce nie udało się uniknąć kilku sformułowań, które sugerują coś innego niż ma to miejsce w rzeczywistości (nie podaje fałszywych informacji, jednak niekiedy formułuje informacje w sposób, z którego wnioski stoją w sprzeczności z rzeczywistością) oraz zdarza jej się zaprzeczyć temu, co mówiła wcześniej (co wygląda bardziej na jej nieuporządkowanie niż brak wiedzy, bowiem nie zaznacza ona tego, że to jedne badania przeczą tym wcześniejszym, nie zaś ona sobie), ale jest tego na szczęście na tyle mało, że to ciągle dobra, rzetelna literatura popularnonaukowa.
Anomalocaris, jeden z pierwszych mięsożerców, który stał na szczycie drabiny pokarmowej w okresie kambru. Mierzył niemal metr. Źródło. |
Co istotne, Zaraska, choć jest wegetarianką z zapędami wegańskimi, pozostaje w Mięsoholikach bezstronna, bo — jak sama przyznaje — jej również zdarza się skusić się na mięso. Jej książka nie jest głosem mówiącym o konieczności porzucenia mięsa i nie namawia ona do wegetarianizmu (choć gdy ktoś planuje zrezygnować z mięsa, znacząco to ułatwia — przykładem jestem ja), a jedynie pokazuje badania mówiące o wpływie mięsa na ludzi i na świat. Autorka nie ocenia jednak w żaden sposób ludzkich wyborów, a gdy ktoś po jej skończeniu ma ochotę dalej jeść mięso, to z pewnością wie, dlaczego to robi i nie czuje od autorki żadnej niechęci wobec takiego wyboru. To nie jest manifest wegetariański (wprawdzie jest kilka fragmentów propagandowych, ale tylko na początku); to po prostu książka o mięsie.
Mięsoholicy to książka, która stara się — z bardzo dobrym skutkiem — pokazać mięso od kuchni i ugryźć je z każdej strony, a autorka cały czas pozostaje kompetentna i trzyma się faktów. To naprawdę solidna pozycja popularnonaukowa, dedykowana tak dla miłośników produktów pochodzenia zwierzęcego, jak i ich przeciwników (produktów, nie ludzi). Poza tym najzwyczajniej w świecie wciąga — dawno nie zdarzyło mi się czytać pozycji popularnonaukowej, która sprawiałaby, że tak trudno się od niej oderwać.
Moja ocena: 8/10
Marta Zaraska, Mięsoholicy. 2,5 miliona lat mięsożernej obsesji człowieka, Wydawnictwo Czarna Owca, Wydanie I, Warszawa 2017
Przekład: Sławomir Paruszewski
Tytuł oryginału: Meathooked: The History and Science of Our 2.5-Million-Year Obsession with Meat
PS. A mięsa nie jadłem już od 7 tygodni 😉.
Ha, już ze samym wstępem bym postulował, który owszem jest chwytliwy, ale troszeczkę naciągany, bo produktami, z jakich świadomie i z namaszczeniem rezygnujemy są także cukier, mąka czy produkty zawierające laktozę czy gluten. Cechą znamienną mięsa jest raczej to, że przez lata możność pozwolenia sobie na regularne spożywanie mięsa była swoistym wyznacznikiem wysokiego statusu społecznego.
OdpowiedzUsuńSama książka wydaje się całkiem ciekawa i wg mnie stanowi świetne uzupełnienie dla przeczytanej przeze mnie "Bezkrwawej rewolucji. Historii wegetarianizmu od 1600 roku do czasów współczesnych" autorstwa Tristrama Stuarta oraz planowanego "Grzęzawiska" pióra Uptona Sinclaira.
O proszę, o tym nie pomyślałem - widać, że obracam się w środowisku roślinożerców, którym gluten, cukier i mąka nie straszne :P (w końcu z tego wszystkiego zrezygnować byłoby trudno :P).
UsuńDokładnie tak - sama Zaraska ma cały rozdział o statusie mięsa :D.
Dzięki za podrzucenie tych tytułów - dopisuję na listę :D (mam zamiar pochłonąć wszystkie książki o diecie bezmięsnej :P).
Wcinam mięcho, ale nie mam nic do tego, co kto je, lub czego nie je. Zawsze okrutnie mnie denerwuje to, że spora część wegan/wegetarian tak namiętnie próbuje zmusić innych do swojej postawy i poglądów :/
OdpowiedzUsuńA co do książki to raczej nie przeczytam, bo wolę skupić się na innych pozycjach, ale przyznam, że okładka fantastyczna!
Obserwuję!
Pozdrawiam :)
Kasia z niekulturalnie.pl
Nie dziwię Ci się - też by mnie denerwowało, gdyby ktoś mnie próbował przekonać, że mięso trzeba jeść. Ja tego nie robię - a przynajmniej się staram :P (ale tak na poważnie, to chyba wychodzi) - ale widzę to po niektórych znajomych :/. No ale ja w ogóle mam uczulenie na mówienie innym jak mają żyć w jakimkolwiek aspekcie życia (ponieważ mi wielokrotnie próbowano mówić). Ech.
UsuńHaha, a wiesz co mi powiedziała znajoma osoba niejedząca mięsa? Że okładka jest okropna i nie może na nią patrzeć :P. To chyba jednak ma znaczenie w zależności od tego, kto je mięso, a kto nie ;).
Uściski! <3