Anglia, 1859 rok. Nadmorskie miasteczko, z którego wypływają statki na połowy wielorybnicze. Na jednym z nich, Ochotniku, jako lekarz okrętowy zatrudnia się Patrick Sumner, który w nieprzyjemnych okolicznościach opuścił armię po powstaniu Sipajów w Indiach, gdzie również służył jako lekarz. Ochotnik wypływa w morze i choć początkowo rejs przebiega spokojnie, to później dochodzi do gwałtu i morderstwa pewnego chłopca, a Wody Północy okazują się niebezpiecznym terenem, na którym bardzo wielu ludzi, nawet tych silnych, może zostać pozbawionych życia. Tym samym wyprawa, która z początku wydawała się spokojnym rejsem, zmienia się w walkę o przeżycie, i to walkę z nie tylko jednym zagrożeniem.
Jednym z takich zagrożeń, choć gwoli ścisłości nie pierwszym pod względem pojawiania się w powieści, jest przyroda. Sumner i jego towarzysze podróży muszą zmierzyć się z groźną naturą Wód Północy, tym samym zaś McGuire odmalowuje obraz konfrontacji człowieka z bezwzględnymi warunkami przyrody. Pokazuje człowieka podczas walki o przetrwanie, człowieka, który nie może oczekiwać znikąd pomocy, jest sam w sytuacji bez wyjścia i może liczyć jedynie na cud. Autor przedstawia spektrum ludzkich zachowań w sytuacjach ekstremalnych: wątpliwości o przeżycie, popadanie w marazm, poddawanie się rozpaczy, ale także wiarę w plan boski, wiarę, która dodaje sił nawet w obliczu śmierci, lecz od niej nie ratuje. Jedynym, co może uratować, jest działanie, jeśli jednak ma przynieść oczekiwane rezultaty, musi być rozsądne i przemyślane.
Bardzo dużo miejsca poświęca McGuire właśnie wierze, która charakteryzuje postawę jednego z ludzi na statku, harpunnika Ottona, wobec niebezpieczeństw. To on prezentuje pogląd, że świat, który postrzegamy oczami, nie jest całą prawdą. Sny i wizje są równie rzeczywiste, jak materia. To, co jesteśmy w stanie sobie wyobrazić lub wymyślić, istnieje tak samo prawdziwie jak wszystko, czego możemy dotknąć. Sumner wdaje się z Ottonem w kilka dyskusji, i to na ich podstawie trzeba wyciągać wnioski na temat tego, co chce opowiedzieć McGuire - ani nie na podstawie przemyśleń Ottona, którym autor zdaje się czasem przyklaskiwać, ani nie na podstawie słów Sumnera, w których możemy dostrzec niekiedy logiczne błędy (zamierzone przez autora). Dopiero starcie światopoglądów obu bohaterów pozwala na odkrycie tego, co sądzi sam McGuire. Otto mówi na przykład, że ogromne zło jest nieobecnością dobra i grzech jest odmianą zapominalstwa. Oddalamy się od Pana, ponieważ Pan nam na to pozwala. To nasza wolność, ale też i kara. Sumner w tym momencie odwraca to stwierdzenie i rzuca, trochę na przekór Ottonowi, że grzech jest pamiętaniem. (...) dobro jest nieobecnością zła. Rozsądek skłaniałby, przynajmniej mnie, do wskazania słów Ottona jako tych, które autor uważa za bardziej prawdziwe, ale ciąg dalszy powieści przynosi zgoła inne rozwiązanie.
W powieści bowiem najważniejsza jest konfrontacja ze złem. Złem, które symbolizuje owy morderca i gwałciciel, jednak jego zło nie jest odmianą zapominalstwa. Nie wynika z braku dobra, a jedynie z żądz. Mówi on: Robię, co każą mi zapędy; słucha tylko instynktów, a dobro i zło są dla niego nierozróżnialne - istnieją tylko czyny. To nie jest niemoralność, lecz brak moralności i zasad, których morderca zupełnie nie zna. I to jest prawdziwym złem, to prowadzi do największych zbrodni, nie zaś postępowanie wbrew zasadom. Tego zła nie mogą pojąć ludzie na statku, w tym Sumner, którzy niekoniecznie mają wiele wspólnego z dobrem, zdarza im się łamać zasady, ale jednak je mają, a one zaś narzucają człowiekowi jakieś normy. Morderca mówi o sobie: Jestem człowiekiem jak każdy inny. Mniej więcej i Sumnera przeraża to, że ten człowiek uważa siebie za takiego samego jak on. Dla mordercy prawo nie wynika z moralności, ale to tylko nazwa, którą nadano temu, co woli pewien rodzaj ludzi.
Sumner stara się to wszystko pojąć, bowiem nie rozumie zła, a tym bardziej nie rozumie mordercy, mimo licznych rozmów z nim samym oraz z Ottonem. Czuje opór przed zaakceptowaniem tego, że może istnieć tak ogromne zło i przeciwstawia się temu psychicznie. Sam lekarz również nie jest ideałem, to cynik, dawny idealista, którego życie wyprało z nadziei, a którego ludzie, zdawałoby się (ale tylko zdawało) obchodzą w bardzo niewielkim stopniu. Jak jednak stwierdza pewien ksiądz, jest on lepszym człowiekiem, niż mu się wydaje. Pomimo braku krystalicznych zasad staje do konfrontacji z mordercą, a ponieważ nie jest ideałem, o wiele bardziej się z nim utożsamiamy. Niemniej Na Wodach Północy nie opowiada o walce ze złem za pomocą słów, pokazywania filozofii, właściwego postępowania czy czegokolwiek innego, co ma zmienić złoczyńcę. Pokazuje, że czasem jedyne, co można zrobić, to zniszczyć zło (fizycznie i dosłownie), ponieważ w inny sposób wygrać z nim nie można. Jest to w gruncie rzeczy dość odważne i nieczęste przesłanie, ponieważ - jak mi się zdaje - przywykliśmy bardzo do pacyfizmu płynącego z książek.
W powieści bowiem najważniejsza jest konfrontacja ze złem. Złem, które symbolizuje owy morderca i gwałciciel, jednak jego zło nie jest odmianą zapominalstwa. Nie wynika z braku dobra, a jedynie z żądz. Mówi on: Robię, co każą mi zapędy; słucha tylko instynktów, a dobro i zło są dla niego nierozróżnialne - istnieją tylko czyny. To nie jest niemoralność, lecz brak moralności i zasad, których morderca zupełnie nie zna. I to jest prawdziwym złem, to prowadzi do największych zbrodni, nie zaś postępowanie wbrew zasadom. Tego zła nie mogą pojąć ludzie na statku, w tym Sumner, którzy niekoniecznie mają wiele wspólnego z dobrem, zdarza im się łamać zasady, ale jednak je mają, a one zaś narzucają człowiekowi jakieś normy. Morderca mówi o sobie: Jestem człowiekiem jak każdy inny. Mniej więcej i Sumnera przeraża to, że ten człowiek uważa siebie za takiego samego jak on. Dla mordercy prawo nie wynika z moralności, ale to tylko nazwa, którą nadano temu, co woli pewien rodzaj ludzi.
Sumner stara się to wszystko pojąć, bowiem nie rozumie zła, a tym bardziej nie rozumie mordercy, mimo licznych rozmów z nim samym oraz z Ottonem. Czuje opór przed zaakceptowaniem tego, że może istnieć tak ogromne zło i przeciwstawia się temu psychicznie. Sam lekarz również nie jest ideałem, to cynik, dawny idealista, którego życie wyprało z nadziei, a którego ludzie, zdawałoby się (ale tylko zdawało) obchodzą w bardzo niewielkim stopniu. Jak jednak stwierdza pewien ksiądz, jest on lepszym człowiekiem, niż mu się wydaje. Pomimo braku krystalicznych zasad staje do konfrontacji z mordercą, a ponieważ nie jest ideałem, o wiele bardziej się z nim utożsamiamy. Niemniej Na Wodach Północy nie opowiada o walce ze złem za pomocą słów, pokazywania filozofii, właściwego postępowania czy czegokolwiek innego, co ma zmienić złoczyńcę. Pokazuje, że czasem jedyne, co można zrobić, to zniszczyć zło (fizycznie i dosłownie), ponieważ w inny sposób wygrać z nim nie można. Jest to w gruncie rzeczy dość odważne i nieczęste przesłanie, ponieważ - jak mi się zdaje - przywykliśmy bardzo do pacyfizmu płynącego z książek.
Najbardziej jednak zachwycił mnie język autora - niezwykle sugestywny i sensualny, często naturalistyczny. McGuire perfekcyjnie odtwarza rzeczywistość marynarzy i wielorybników - czujemy więc ich pot, mocz, smród i słyszymy jak klną. Autor zwraca uwagę na wszystkie te obrzydliwe szczegóły rzeczywistości, których większość pisarzy nam szczędzi, co nie jest bynajmniej zarzutem wobec innych twórców, ale niezaprzeczalną zasługą dla McGuire'a, u którego istotny jest właśnie brud przedstawionego świata. Dla niektórych czytelników język autora może być zbyt dosadny, może więc być dla nich wadą, jednak do mnie absolutnie przemówił, zwłaszcza że dzięki temu czułam się tak, jakbym była w danym miejscu, w rzeczywistości bowiem wszystkie nieprzyjemnie szczegóły świata się zauważa. Ponadto autor zwraca uwagę na drobne szczegóły realnego świata - gdy bohaterowie rozmawiają o czymś na statku, w tle słychać pokrzykiwania czy kaszel, co sprawia, że świat w powieści wydaje się o wiele bardziej rzeczywisty. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że autor ma talent do opisywania jedynie brzydoty świata. Stan po opium opisuje bowiem tak: A mimo to ulica jest prześliczna: zamokłe cegły jarzące się czerwienią w poświacie księżyca, rozchodzący się echem stukot obcasów na kamieniu, marszczenie się i napisanie popeliny na męskich plecach, flaneli otaczającej kobiece biodra. Krążenie i nawoływanie mew, skrzypienie kół wozu, śmiechy, przekleństwa, wszystko współbrzmiące - harmonia nocy, wiążąca się w coś na podobieństwo prymitywnej symfonii.
Ostatnim ważnym elementem powieści jest niedźwiedź. W symbolice chrześcijańskiej (ale także na przykład w indiańskiej) oznacza siłę, zło, ale również śmierć i zmartwychwstanie. Pojawia się on w książce kilkukrotnie i jest bardzo mocno związany z postacią Sumnera oraz jego przemianą. Pierwszy raz czytamy o nim na samym początku powieści i jest to niedźwiedź wypchany, stojący w sklepie, tym samym figura bierna, zaś Sumner żyje wtedy jeszcze swoim dawnym życiem, nadziejami, trochę nawet złudzeniami i również pozostaje bierny wobec tego, co wokół niego się dzieje. Drugi raz jest mowa o niedźwiedziu, gdy na statku pojawia się mały niedźwiadek, którym Sumner się opiekuje - ten symbolizuje powolne przebudzanie się Sumnera, czy może bardziej jego dojrzewanie, początek zmiany. Następnym istotnym wydarzeniem jest uwolnienie niedźwiadka przez Sumnera, którego miał zabić, nie dał jednak rady, w wyniku tego zwierzę ucieka. Ta niedoszła śmierć niedźwiedzia jest zapowiedzią metaforycznej śmierci bohatera, jakiegoś punktu przełomowego, do którego się on zbliża. Czarty raz Sumner spotyka niedźwiedzia w okolicznościach, których już zdradzić nie mogę, bezwzględnie jednak jest to symbol śmierci bohatera, zakończenia pewnego etapu jego życia. Od tego czasu Sumner będzie już inny - silniejszy, gotów do działania i pogodzony ze swoją przeszłością. Ostatni raz on i niedźwiedź spotykają się w okolicznościach pozbawionych niebezpieczeństwa i grozy - Sumner żyje już teraz innym, nowym życiem, wobec którego pozostaje nienasycony.
Na Wodach Północy wykorzystuje motyw podróży, która jest powszechnie znaną i rozumianą metaforą zmiany i dojrzewania człowieka, a to właśnie dzieje się z Patrickiem Sumnerem. Przeżywa on starcie z naturą i z niepojętym złem, dzięki któremu spogląda w najczarniejszą ciemność, a cała jego historia okraszona jest niepowtarzalnym stylem oraz nietuzinkową symboliką niedźwiedzia. Wszystko to czyni z Na Wodach Północy powieść wartą poznania, choć niekoniecznie dla osób wrażliwych na dosadność języka. Im książki oczywiście nie odradzam, radzę jedynie przemyśleć lekturę. Pozostałym zaś polecam.
Moje ocena: 8/10.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Na Wodach Północy Iana McGuire'a, Wydawnictwo Prószyński i S-ka,Warszawa 2017
Moje ocena: 8/10.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Na Wodach Północy Iana McGuire'a, Wydawnictwo Prószyński i S-ka,Warszawa 2017
Intrygujące. Chętnie sięgam po książki z akcją na morzu (przeczytałam nawet kilka powieści Conrada!), o walce z żywiołem i starciu ludzi kulturalnych z takimi, którzy zachowują się według naszych pojęć niemoralnie. Jestem ciekawa, w jakich okolicznościach lekarz spotkał niedźwiedzia po raz czwarty. :)
OdpowiedzUsuńO, ja Conrada czytałam tylko "Jądro ciemności", ale pamiętam, że bardzo ciężko mi się czytało, niemniej planuję do jego twórczości jeszcze wrócić. ;) Cieszę się, że Cię zaciekawiło "Na Wodach Północy", koniecznie przeczytaj. :)
UsuńHmm. Widzę ze pojawił sie nowy ciekawy blog. Pięknie piszesz i czyta sie z niesłabnącym zainteresowaniem. Jeśli książka ta kiedykolwiek wpadnie w moje ręce to z chęcią przeczytam. Dodanego języka sie nie boje ;) pozdrawiam i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńCzytankanadobranoc.blogspot.ie
Dziękuję za miłe słowa. :) Książkę przeczytaj koniecznie jeśli trafisz, zdecydowanie polecam. :)
UsuńPozdrawiam również, a na Twojego bloga chętnie zajrzę. :)
Książka, która mimo przerażającego i makabrycznego tonu fabuły, magnetycznie przyciąga. Wyśmienita mieszanka różnych odczuć towarzyszy nam podczas jej czytania. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Zgadzam się w pełni! Naprawdę: zdanie, że przyciąga pomimo wszystkich tych okropieństw, w pełni do niej pasuje, tak samo jak to, że jest mnóstwo różnych odczuć czytelniczych! :) :)
UsuńW tym roku o niej usłyszałem i zapewne po nią sięgnę. Zarys fabuły odpowiada mi idealnie, a wysokie oceny i pochlebne recenzje, zarówno Twojego autorstwa, jak i innych znajomych pasjnonatów literatury, utwierdzają mnie tylko, że to dobra proza. Skoro spodobała Ci się ta książka, pewnie zainteresujesz się też "Anglikami na pokładzie" M. Kneala :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, jak ją odbierzesz, więc koniecznie czytaj! "Anglików na pokładzie" kojarzę, nawet mam ich w biblioteczce na LC, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest podobna - chciałam ją przeczytać ze względu na 21 tłumaczy, ale takim razie mam kolejny powód, aby po nią sięgnąć. :)
UsuńSłyszałem już o tej powieści, a Twoja recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że po dzieło warto sięgnąć. Już sama kreacja postaci Patricka Sumnera wydaje się bardzo interesująca, a wspomnienie o naturalistycznym sznycie sprawia, że powieść jawi się jako jeszcze atrakcyjniejsza.
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo podoba mi się sposób, w jakim rozprawiłaś się z symbolem niedźwiedzia - na pierwszy rzut oka ciężko doszukać się aż tylu skojarzeń :)
Przeczytaj, jestem ciekawa, co Ty w niej dostrzeżesz. ;) To prawda, Sumner rzeczywiście został bardzo dobrze i ciekawie wymyślony.
UsuńSzczerze powiedziawszy sama się dziwię, że wpadłam na tę symbolikę niedźwiedzia - jakoś tak mi się ten niedźwiadek z "drugiego spotkania"
skojarzył z Sumnerem, potem sprawdziłam, czy w ogóle niedźwiedź ma jakąś symbolikę, a tu się okazało, że tak, na dodatek dość bogatą, a wtedy już zaczęłam tego niedźwiedzia tropić. ;)
No nareszcie mam chwilę, żeby coś napisać! :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że książka Ci się spodobała. I że aż tak zachwycił Cię język autora. Rzeczywiście, gdyby nie on, to byłaby zupełnie inna lektura - mniej emocjonalna, ale także mniej wstrząsająca. Ten brud był dzięki niemu wręcz namacalny. Mnie ta powieść bardzo mocno skojarzyła się z prozą Cormaca McCarthy'ego, choć McGuire to jednak troszkę niższa liga. Nie wiem czy czytałaś coś tego autora. Jeśli nie - polecam.
No i Ambrose ma rację, bardzo fajnie rozprawiłaś się z symbolem niedźwiedzia :). Ten element jest niesamowicie istotny w powieści. Myślę, że można by na ten temat napisać całkiem obszerną analizę ;).
Widzę, że do stosiku dołączyła Waters i Cabre. Tego drugiego nie znam, więc na recenzję czekam niecierpliwie. No i zobaczymy, jak spodoba Ci się Waters :)
McCarthy'ego czytałam tylko "To nie jest kraj dla starych ludzi" i bardzo mi się podobał, choć na razie nie widzę aż podobieństwa obu autorów, niemniej McCarthy to zdecydowanie wyższa liga. ;)
UsuńDziękuję, jak mi się miło zrobiło, że tak się to ludziom podoba. :)
A jakie wady widzisz w książce? Bo pisałaś mi w mailu, że pewne widzisz, a dla mnie szczerze powiedziawszy ich nie ma - jest wiele elementów, które mi się podobają, do pewnych rzeczy miałam stosunek neutralny i choć nie ma może nic, co powodowałoby, że to arcydzieło, to jednak wad nie dostrzegam. Jestem ciekawa, jakie Ty zauważyłaś.
Cabre też jeszcze nie znam, sama jestem ciekawa, jak mi się spodoba, natomiast Waters już skończyłam - recenzja będzie w weekend, chyba że nie będę miała internetu, bo wyjeżdżam za granicę...
To chyba najbardziej "pozytywna" książka McCarthy'ego, więc rzeczywiście tam podobieństwa nie ma. Chociaż ja widzę ją przede wszystkim w sposobie obrazowania zła, nie zaś w konkretnych motywach.
UsuńWady zauważyłam dopiero po rozmowie z moim partnerem i w sumie się z nim zgadzam. Książka okazała się dość nierówna, bo o ile autor mocno skupił się na akcji na statku, tak dość wybiórczo potraktował tak istotne chwile jak wyprawa z Sumnera z
Eskimosami czy samo końcowe załatwienie interesów. Jakby już chciał przejść do końca. I chociaż zupełnie nie zwróciłam na to uwagi (bo akcja strasznie mnie wciągnęła), tak przy późniejszej analizie musiałam zgodzić się z M. Nie zmienia to jednak faktu, że książkę uważam za naprawdę dobrą :).
Widzę, że Waters już jest na blogu więc kieruję się tam. A Tobie życzę udanego odpoczynku :)
Rzeczywiście, macie rację - końcówka, a zwłaszcza pobyt w Anglii, zajmuje nieporównywalnie mniej miejsca niż akcja statku, jednak tak samo jak Ty, nadal uważam powieść za bardzo dobrą. ;)
UsuńDziękuję. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPo Twojej recenzji już wiem, że muszę ją przeczytać, a pierwotnie nie zainteresowała mnie w ogóle (przewijał mi się ten tytuł przed oczami wielokrotnie ostatnio). Zaważył ten motyw ze złem, który opisałaś. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię zachęciłam - myślę, że Ci się spodoba. ;)
Usuń