Trzej muszkieterowie to powieść tak znana i dobra, że nakręcono na jej podstawie, jak podaje Wikipedia, 21 ekranizacji, wliczając seriale, mini-seriale oraz filmy animowane. O powieści Aleksandra Dumasa (ojca) słyszał chyba każdy, a na dodatek większość ludzi zdaje sobie choć trochę sprawę z tego, o czym ona jest, że opowiada o przygodach czterech przyjaciół i dzieje się we Francji. Książka Dumasa, wydana po raz pierwszy w roku 1844, aby oprzeć się zębowi czasu i być nadal wznawianą w XXI wieku, musiała po dziś dzień wzbudzać liczne zachwyty. Na czym one polegały, że zdecydowały o niesłabnącym powodzeniu powieści?
Młody Gaskończyk d'Artagnan opuszcza rodzinne domostwo i wyrusza do Paryża, gdzie chce wstąpić do kompanii muszkieterów królewskich. Dostaje on od matki maść leczącą wszystkie rany, zaś od ojca szpadę, list polecający do kapitana muszkieterów i zabawnego konia oraz rady, polegające między innymi na tym, aby pojedynkować się z każdym, kto go obrazi, co młodzieniec wypełnia tak starannie, że (co było do przewidzenia) od razu popada w kłopoty, których imiona to mężczyzna z Meung oraz piękna milady. Taki początek - odejście z domu i wędrówka w poszukiwaniu sławy i przygód - jest motywem bardzo znanym, trochę już nawet oklepanym, jednak w przypadku Trzech muszkieterów nawet czytelnik znużony kliszami literackimi absolutnie nie musi się obawiać, że znudzi się początkiem powieści, gdyż choć u Dumasa nie ma może niczego, czego byśmy już nie znali, to wszystkie te znajome elementy współgrają ze sobą idealnie oraz stanowią wprowadzenie do dalszych wydarzeń. I to wzbudza pierwszy zachwyt.
Drugi natomiast powoduje dalszy rozwój historii. W Paryżu d'Artagnan spotyka trzech muszkieterów, Atosa, Portosa i Aramisa, którzy zostają jego przyjaciółmi. Wraz z nimi, zgodnie z maksymą Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich wikłają się wspólnie w liczne przygody i konflikty, stając do częstych pojedynków z ludźmi kardynała Richelieu, pomagając królowej i próbując rozwiązać tajemnicę mężczyzny z Meung oraz owej milady. Akcja obfituje w liczne gonitwy, pędzenie na złamanie karku by ratować honor królowej, oblężenie miasta, strategiczne potyczki, intrygi, zwroty akcji i jeszcze wiele innych rzeczy, a wszystko to razem tworzy idealną powieść rozrywkową, choć przyznaję, że Dumas nie tworzy akcji tak genialnej, jak czyni to Gaiman w Amerykańskich bogach, aczkolwiek i tak tworzy ją rewelacyjnie. Pamięta także o czymś bardzo ważnym, mianowicie o tym, aby po wydarzeniach, które wywołają u czytelnika napięcie i szybsze bicie serca, dać mu odetchnąć w postaci kilku lżejszych i zabawniejszych rozdziałów - idealne wyważenie akcji to trzeci zachwyt. Ponadto autor unika czegoś, czego nie cierpię - rzucania bohaterom pod nogi takich kłód, które w założeniu mają wzbudzić u czytelnika wielkie napięcie, a powodują jedynie irytację i zgrzytanie zębami - oto czwarty zachwyt. Ilekroć autor zaczyna stawiać przed bohaterami przeszkody, których nagromadzenie byłoby niestrawne, zamienia je w żart, tym samym puszczając oko do czytelnika i czyniąc je nagle zupełnie strawnymi, jak na przykład w momencie utraty wierzchowców przez przyjaciół.
Jednak jeszcze wspanialszy jest piąty zachwyt - postacie. Rzadko trafiam na książki, w których bohaterowie mogą wywołać we mnie jakieś emocje, a nawet gdy już takie spotykam, to z reguły i tak się to nie dzieje. Zupełnie inaczej jest w Trzech muszkieterach, w których nie można być obojętnym wobec postaci. Ponury, milczący i szlachetny Atos, silny i dbający o prezencję Portos, dobry, wstydliwy, interesujący się teologią i pragnący zostać w przyszłości księdzem Aramis oraz d'Artagnan - początkowo porywczy i w gorącej wodzie kompany, później jednak dojrzewający i przechodzący przemianę w trzeźwo myślącego. Absolutnie zżyłam się z nimi, miałam ochotę kupić konia i dołączyć do kompanii muszkieterów, pędzić do Anglii wraz z d'Artagnanem, walczyć u boku Atosa, za którym poszłabym w ogień, Aramisa odbić pewnej damie i tylko Portosa średnio polubiłam, niemniej na tyle, że i tak byłabym gotowa być jego sekundantką w pojedynkach.
To jednak nie jedyni świetnie skonstruowani bohaterowie, nawet poboczne postacie otrzymują jakiś rys psychologiczny, największe jednak brawa należą się Dumasowi za stworzenie postaci milady - nie spotkałam w literaturze postaci o typie femme fatale lepiej skonstruowanej niż ona: groźna intrygantka, a na pierwszy rzut oka absolutna bogini. Wprawdzie nie mogę powiedzieć, że ją polubiłam, z drugiej jednak strony zupełnie nie dziwię się, że ludzie ulegali jej czarowi (dlatego po cichu cieszę się, że nie dane mi było nigdy spotkać podobnej kobiety na swojej drodze).
Jednak Trzej muszkieterowie to nie tylko rozrywka, świetna akcja i rewelacyjni bohaterowie. To także historia o tym, że dobro zwycięża, a honorowe i szlachetne postępowanie się opłaca. Ci, których życiem rządzą zasady, nie wygrywają zawsze, bowiem zło zbiera swoje żniwo również pośród nich, zwłaszcza jeśli oprócz tego są dość łatwowierni, niemniej zawsze część spośród postępujących słusznie triumfuje. Powieść Dumasa niesie nadzieję, pozbawioną jednak naiwności, że za właściwe postępowanie i siłę charakteru, pozwalającą oprzeć się złu, czeka nagroda, że ze złem można wygrać, a z częścią wrogów w ogólnym rozrachunku można się pogodzić. Niektóre konflikty można bowiem wygrać nie przez doprowadzenie do zniszczenia przeciwnika, ale przez właściwe postępowanie, które przyniesie nam szacunek u wroga i w konsekwencji doprowadzi do wygaśnięcia wojny. W tym momencie żałuję, że nie przeczytałam tej powieści kilka lat wcześniej, bowiem ten motyw mógłby zrobić na mnie wtedy o wiele większe wrażenie niż dziś. Niemniej, jest to niezaprzeczalnie wielki szósty zachwyt.
Ponadto, w powieści występuje jeszcze jeden mały, siódmy zachwyt - język autora. Tak, wiem, ostatnio co piszę o książce, to pieję z zachwytu nad stylem, ale nic nie poradzę na to, że trafiam na same książki z tak doskonałym językiem (poza tym po prostu uwielbiam ten aspekt literatury). Niezaprzeczalnie większość, o ile nie każda z powieści, które weszły do kanonu klasyki literatury charakteryzuje się pięknym, bogatym, eleganckim stylem i Dumas absolutnie nie odstaje od innych twórców tego typu literatury.
Jest jednak jedna rzecz, która mi się nie podobała (oprócz Portosa) - szczęście bohaterów w walkach. Byli oni absolutnie urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą, stawali do pojedynków, z których na ogół wychodzili ledwo draśnięci, chyba że autorowi pasowało do dalszego rozwoju fabuły, aby byli poważniej ranni, jednak przeważnie nic im nie było, cudem chybiali kul, sami zaś zabijali rzesze przeciwników. Wzbudza to lekką irytację, gdy już się to zauważy, jednak na szczęście w ogólnym obrazie ginie to pośród wszystkich zachwytów, co zresztą widać po tym, że nikt raczej o tym nie wspomina.
Trzej muszkieterowie, najsłynniejsza powieść płaszcza i szpady, w pełni zasługuje na swoją sławę i uznanie. Decydują o tym doskonała, wyważona akcja, pełnokrwiste postacie, wspaniały styl i chwalone przez autora wartości. Absolutnie nie dziwię się, że powieść nadal jest wydawana i ma rzesze oddanych fanów, a sama dołączam do tego grona i będę dalej polecać powieść kolejnym czytelnikom, również tym w przyszłych pokoleniach.
Moja ocena: 8/10
Trzej muszkieterowie, autor Aleksander Dumas (ojciec), Wydawnictwo MG, 2017
Drugi natomiast powoduje dalszy rozwój historii. W Paryżu d'Artagnan spotyka trzech muszkieterów, Atosa, Portosa i Aramisa, którzy zostają jego przyjaciółmi. Wraz z nimi, zgodnie z maksymą Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich wikłają się wspólnie w liczne przygody i konflikty, stając do częstych pojedynków z ludźmi kardynała Richelieu, pomagając królowej i próbując rozwiązać tajemnicę mężczyzny z Meung oraz owej milady. Akcja obfituje w liczne gonitwy, pędzenie na złamanie karku by ratować honor królowej, oblężenie miasta, strategiczne potyczki, intrygi, zwroty akcji i jeszcze wiele innych rzeczy, a wszystko to razem tworzy idealną powieść rozrywkową, choć przyznaję, że Dumas nie tworzy akcji tak genialnej, jak czyni to Gaiman w Amerykańskich bogach, aczkolwiek i tak tworzy ją rewelacyjnie. Pamięta także o czymś bardzo ważnym, mianowicie o tym, aby po wydarzeniach, które wywołają u czytelnika napięcie i szybsze bicie serca, dać mu odetchnąć w postaci kilku lżejszych i zabawniejszych rozdziałów - idealne wyważenie akcji to trzeci zachwyt. Ponadto autor unika czegoś, czego nie cierpię - rzucania bohaterom pod nogi takich kłód, które w założeniu mają wzbudzić u czytelnika wielkie napięcie, a powodują jedynie irytację i zgrzytanie zębami - oto czwarty zachwyt. Ilekroć autor zaczyna stawiać przed bohaterami przeszkody, których nagromadzenie byłoby niestrawne, zamienia je w żart, tym samym puszczając oko do czytelnika i czyniąc je nagle zupełnie strawnymi, jak na przykład w momencie utraty wierzchowców przez przyjaciół.
Jednak jeszcze wspanialszy jest piąty zachwyt - postacie. Rzadko trafiam na książki, w których bohaterowie mogą wywołać we mnie jakieś emocje, a nawet gdy już takie spotykam, to z reguły i tak się to nie dzieje. Zupełnie inaczej jest w Trzech muszkieterach, w których nie można być obojętnym wobec postaci. Ponury, milczący i szlachetny Atos, silny i dbający o prezencję Portos, dobry, wstydliwy, interesujący się teologią i pragnący zostać w przyszłości księdzem Aramis oraz d'Artagnan - początkowo porywczy i w gorącej wodzie kompany, później jednak dojrzewający i przechodzący przemianę w trzeźwo myślącego. Absolutnie zżyłam się z nimi, miałam ochotę kupić konia i dołączyć do kompanii muszkieterów, pędzić do Anglii wraz z d'Artagnanem, walczyć u boku Atosa, za którym poszłabym w ogień, Aramisa odbić pewnej damie i tylko Portosa średnio polubiłam, niemniej na tyle, że i tak byłabym gotowa być jego sekundantką w pojedynkach.
To jednak nie jedyni świetnie skonstruowani bohaterowie, nawet poboczne postacie otrzymują jakiś rys psychologiczny, największe jednak brawa należą się Dumasowi za stworzenie postaci milady - nie spotkałam w literaturze postaci o typie femme fatale lepiej skonstruowanej niż ona: groźna intrygantka, a na pierwszy rzut oka absolutna bogini. Wprawdzie nie mogę powiedzieć, że ją polubiłam, z drugiej jednak strony zupełnie nie dziwię się, że ludzie ulegali jej czarowi (dlatego po cichu cieszę się, że nie dane mi było nigdy spotkać podobnej kobiety na swojej drodze).
Jednak Trzej muszkieterowie to nie tylko rozrywka, świetna akcja i rewelacyjni bohaterowie. To także historia o tym, że dobro zwycięża, a honorowe i szlachetne postępowanie się opłaca. Ci, których życiem rządzą zasady, nie wygrywają zawsze, bowiem zło zbiera swoje żniwo również pośród nich, zwłaszcza jeśli oprócz tego są dość łatwowierni, niemniej zawsze część spośród postępujących słusznie triumfuje. Powieść Dumasa niesie nadzieję, pozbawioną jednak naiwności, że za właściwe postępowanie i siłę charakteru, pozwalającą oprzeć się złu, czeka nagroda, że ze złem można wygrać, a z częścią wrogów w ogólnym rozrachunku można się pogodzić. Niektóre konflikty można bowiem wygrać nie przez doprowadzenie do zniszczenia przeciwnika, ale przez właściwe postępowanie, które przyniesie nam szacunek u wroga i w konsekwencji doprowadzi do wygaśnięcia wojny. W tym momencie żałuję, że nie przeczytałam tej powieści kilka lat wcześniej, bowiem ten motyw mógłby zrobić na mnie wtedy o wiele większe wrażenie niż dziś. Niemniej, jest to niezaprzeczalnie wielki szósty zachwyt.
Ponadto, w powieści występuje jeszcze jeden mały, siódmy zachwyt - język autora. Tak, wiem, ostatnio co piszę o książce, to pieję z zachwytu nad stylem, ale nic nie poradzę na to, że trafiam na same książki z tak doskonałym językiem (poza tym po prostu uwielbiam ten aspekt literatury). Niezaprzeczalnie większość, o ile nie każda z powieści, które weszły do kanonu klasyki literatury charakteryzuje się pięknym, bogatym, eleganckim stylem i Dumas absolutnie nie odstaje od innych twórców tego typu literatury.
Jest jednak jedna rzecz, która mi się nie podobała (oprócz Portosa) - szczęście bohaterów w walkach. Byli oni absolutnie urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą, stawali do pojedynków, z których na ogół wychodzili ledwo draśnięci, chyba że autorowi pasowało do dalszego rozwoju fabuły, aby byli poważniej ranni, jednak przeważnie nic im nie było, cudem chybiali kul, sami zaś zabijali rzesze przeciwników. Wzbudza to lekką irytację, gdy już się to zauważy, jednak na szczęście w ogólnym obrazie ginie to pośród wszystkich zachwytów, co zresztą widać po tym, że nikt raczej o tym nie wspomina.
Trzej muszkieterowie, najsłynniejsza powieść płaszcza i szpady, w pełni zasługuje na swoją sławę i uznanie. Decydują o tym doskonała, wyważona akcja, pełnokrwiste postacie, wspaniały styl i chwalone przez autora wartości. Absolutnie nie dziwię się, że powieść nadal jest wydawana i ma rzesze oddanych fanów, a sama dołączam do tego grona i będę dalej polecać powieść kolejnym czytelnikom, również tym w przyszłych pokoleniach.
Moja ocena: 8/10
Trzej muszkieterowie, autor Aleksander Dumas (ojciec), Wydawnictwo MG, 2017
Dumas znajduje się u mnie na liście wstydu. Razem z większością francuskiej klasyki (choć na usprawiedliwienie: spoza lektur szkolnych czytałam "Panią Bovary" i "Germinal" ;)). Chyba po prostu stwierdziłam, że skoro usiadłam do klasyki anglosaskiej, to już ją lepiej zgłębię. Ale do Francji wrócę. Kiedy tylko trafię w antykwariacie na nieskrócone wydanie "Nędzników". Meh.
OdpowiedzUsuńTo ja mam odwrotnie - z klasyki anglosaskiej znam bardzo mało, zaś z francuskiej czytałam może nie jakoś bardzo dużo, ale na pewno więcej. Aczkolwiek raczej nie stwierdziłam, że siądę i zgłębię tę konkretną, tylko to trochę kwestia przypadku, a trochę tego, że jakoś mi bliżej do francuskiej i lepiej się w niej czuję.
UsuńNie wiedziałam, że jest jakieś skrócone ich wydanie. o.O Ja czytałam chyba to pełne, to znaczy tak myślę, bo było tam mnóstwo wstawek historycznych itp. I też stare było.
Z tego co kojarzę: najbardziej popularne (albo to ja się ciągle na nie natykam) dwutomowe jest skrócone. Dziwiłam się, że przy okazji ekranizacji musicalu nie wznowili :(
UsuńDobra recenzja, cieszę się, że jednak sięgnęłaś po tę klasykę. ☺ I jak Ci się podobał mroczny sekret Atosa? Ja rozumiem, że został tak wychowany, ale stracił trochę w moich oczach, co równocześnie sprawiło, że stał się bardziej realistczny i tym bardziej go polubiłam - na Facebooku moją relację z tym bohaterem określiłabym jako "to skomplikowane". 😉
OdpowiedzUsuńZ jednej strony byłam trochę w szoku, bo nie spodziewałam się czegoś takiego, ale z drugiej spodziewałam się jakieś wielce dramatycznej historii, w sensie o wiele bardziej niż ta. Koniec końców pogodziłam się z tym, tak jak zapewne pogodziłabym się z tym, gdybym żyła w tamtych czasach i go znała. ;) I masz absolutnie rację, Atos jest dzięki temu o wiele bardziej ludzki. Aczkolwiek z dwójki bohaterów, tj. Atosa i Aramisa, chyba mimo fantastyczności tego pierwszego, wybrałabym jednak drugiego. ;)
UsuńDługo zabierałam się za tę książkę, ale gdy wreszcie ją przeczytałam, to i we mnie wzbudziła wiele zachwytu :) I bohaterowie, i fabuła, i styl autora - wszystko to sprawiło, że świetnie się w świecie muszkieterów odnalazłam :) Cieszę się, że Ty również :)
OdpowiedzUsuńO proszę, ja również zabierałam się za nią dość długo. :) I strasznie mi miło, że masz podobne odczucia jak ja. :)
UsuńO proszę! Francuska klasyka! Jeśli chodzi o tę materię, to jak dotąd sekrety swojego warsztatu zdradził przede mną tylko Émile Zola. O "Trzech muszkieterach" oczywiście słyszałem, ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tej książki. Ale po Twojej entuzjastycznej recenzji trochę inaczej podchodzę do tematu - od czasu do czasu dobrze jest sięgnąć po tego typu rozrywkę, tym bardziej, że powieść skutecznie opiera się erozyjnemu działaniu czasu.
OdpowiedzUsuńMnie również bardzo długo nie ciągnęło do tej powieści, a prawdę mówiąc w ogóle nie miałam w planach jej czytać. Jednak znajomy na LC polecił, napisał też, że najlepiej sięgnąć w młodszym wieku, później czytałam jeszcze recenzje Straszliwej Buchling oraz Izabeli Łęckiej-Wokulskiej i dopiero wtedy się zdecydowałam. ;P Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Wiadomo, że nie uświadczy się tam żadnego skomplikowanego przekazu i nie jest to lektura do zastanawiania się "co autor miał na myśli", jednak w ramach swojego gatunku i jako rozrywkę jak najbardziej warto przeczytać. :)
UsuńKsiążki Aleksandra Dumasa czytałam w wieku młodzieńczym, ale oczywiście także byłam nimi zachwycona (bezkrytycznie). Wtedy właśnie oczekiwałam, że każda przygoda bohaterów skończy się dobrze. Polecam również biografię "Czarny hrabia" Toma Reissa, w której mowa o samym Aleksandrze, ale też o jego ojcu.
OdpowiedzUsuńWidzę, że znowu wychodzi na to, że Dumasa najlepiej czytać, gdy jest się jak najmłodszym. :) A za biografią się kiedyś rozejrzę, dziękuję, tylko myślę, że najpierw jeszcze przeczytam "Hrabiego Monte Christo", aby mieć jak najpełniejszy obraz twórczości autora. :)
UsuńO proszę, ile zachwytów ;). Ja muszę przyznać (z bólem), że nie czytałam "Trzech muszkieterów" i coś mi się wydaje, że szybko nie przeczytam. Pewnie najlepszym na to czasem było gimnazjum lub liceum - wtedy zaczytywałam się w "Nędznikach", więc pewnie i Dumas zagościłby w moim sercu. Jednak oczywiście nie mówię nie, bo to klasyka i, jak widać, wzbudzająca niemały zachwyt ;).
OdpowiedzUsuńA tak odchodząc od tematu: widzę, że teraz masz na warsztacie kilka ciekawych pozycji. Tokarczuk (tej akurat nie czytałam) eseje Eco i "Na wodach północy". Wow - na wszystkie recenzje czekam niecierpliwie :D.
Rzeczywiście to pewnie byłby najlepszy czas, ale oczywiście jeszcze nic straconego - może jeszcze kiedyś nabierzesz ochoty, nawet w późniejszym wieku nie można Dumasa nie docenić. :)
UsuńCieszę się. :D "Na wodach północy" właśnie kończę, i muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem, a zaraz potem zaczynam Tokarczuk, Eco zaś czytam sobie po dwa teksty dziennie od wczoraj. :D
Z wszystkimi Twoimi zachwytami nad tą pozycją się zgadzam :) i też uważam Milady za fantastycznie wykreowaną postać, taką, której autentycznie nie chciałoby się spotkać na swojej drodze :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że się zgadzasz. :) Prawda? Jest tak szalenie fascynująca, że sama mogłabym ulec jej czarowi, dlatego dobrze, że to tylko postać fikcyjna. :)
Usuń