niedziela, 24 lutego 2019

Linie równoległe — „Batman: Zabójczy żart” Alana Moore'a i Briana Bollanda — recenzja

To, że Alan Moore tworzy cudowne komiksy, udowodniła mi już lektura jego Strażników kilka lat temu, komiksu tak fantastycznego, że można było założyć, iż Moore ma talent nie tylko do komiksów superbohaterskich, ale także do wszystkich innych. Teraz przyszedł czas na jego (oraz Briana Bollanda) Batmana: Zabójczy żart, który również jest komiksem superbohaterskim, może nawet tak dobrym jak Strażnicy, choć z pewnością mniej spektakularnym i epickim.


Na pierwszy rzut oka Zabójczy żart zaczyna się jak typowy komiks superbohaterski — Batman dowiaduje się, że Joker uciekł z więzienia-szpitala psychiatrycznego, w którym był zamknięty, tyle że odkrywa to podczas odwiedzin Jokera w więzieniu. Odwiedzin, co trzeba zaznaczyć, spowodowanych chęcią porozmawiania z Jokerem o nich dwóch i ich relacji, a nie chociażby o kolejnym przestępstwie Jokera. To dość nietypowy układ przestępca-superbohater, opierający się w równej mierze na nienawiści, co wzajemnej fascynacji — Batman wprost zastanawia się nad tym, co jest między nim a Jokerem, postulując, że chciałby mieć pewność, że zrobił wszystko, aby zapobiec rozlewowi krwi — swojej lub Jokera. I to, o czym piszę, to zaledwie czwarta strona komiksu, a dalej jest podobnie — pomiędzy Jokerem i Batmanem wyczuwalne jest silne napięcie, gra oraz fascynacja, połączona z tym, że obydwaj mają dwa zupełnie różne systemy wartości, które stoją ze sobą w sprzeczności.

Na tym zresztą opiera się dramat komiksu i tych postaci — na sprzecznościach. Moore pokazuje ich obu od takiej strony, że uwydatnia się kontrast pomiędzy nimi, ale zarazem ich podobieństwo — koniec końców obaj stosują przemoc i obaj są wyrzutkami społecznymi, obaj też mają jakąś obsesję, choć ta Jokera czyni z niego szaleńca, a ta Batmana — obrońcę porządku, czyli przynajmniej w teorii czegoś słusznego. Są jak ogień i woda, a zarazem jak linie równoległe, które przeciąć się mogą dopiero w nieskończoności. Niemniej przeciąć się mogą i próbują — przez cały komiks obaj bohaterowie szukają ze sobą kontaktu, konfrontacji i wzajemnego porozumienia — Joker ucieka z więzienia nie po to, aby popełnić kolejną zbrodnię dla samej zbrodni, ale po to, aby zmierzyć się z Batmanem (i światem) w bardzo konkretnych okolicznościach. Zabójczy żart to w gruncie rzeczy zajrzenie do bardzo osobistych myśli bohaterów, to komiks wręcz intymny. Intymny na tyle, że bywa interpretowany bardzo queerowo, i jest to właśnie interpretacja, a nie fanowski ship obu postaci, wskazuje na to bowiem wiele różnych elementów powieści graficznej, intymnych gestów czy słów. (Dla zainteresowanych podrzucam LINK do analizy komiksu pod tym kątem, niestety tylko po angielsku, ale uprzedzam, że interpretacja to jeden wielki spoiler).

Zabójczy żart ma jednak także drugą warstwę, dotyczącą szaleństwa czy braku sensu. Joker ma cel, który wyraźnie artykułuje (w przeciwieństwie do celu, który można zinterpretować jak ja wyżej) i którym jest udowodnienie, że nie (tylko) on jest szalony, ale cały świat. Zresztą dla niego wszystko, co dzieje się na świecie, to jeden wielki, okrutny i zabójczy żart, a nic, co się wydarza w życiu, które on nazywa szamotaniną, nie ma sensu. Dla Jokera świat i wszyscy w nim ludzie tańczą na krawędzi obłędu, a z niej bardzo łatwo jest runąć w przepaść. Joker przy tym wspomina to, co się wydarzyło, że i on w tę przepaść runął, Moore przedstawia więc pochodzenie Jokera i to, co doprowadziło go do tego, kim obecnie jest. Jednak czy Jokerowi udaje się udowodnić, że każdy z ludzi może załamać się psychicznie, gdy trafi mu się jeden zły dzień, musicie sprawdzić same i sami.

Również warstwa graficzna stoi na najwyższym poziomie — chłodne kolory odzwierciedlają nastrój komiksu (w pierwszym wydaniu kolorował nie Bolland, a John Higgins, więc wyglądało to inaczej, moim zdaniem gorzej), a kadry są cudownie skupione na detalach, które uwypuklają gesty (układanie pasjansa na stronach 8-10, na których wszystko skupia się na dłoniach bohaterów to jakiś majstersztyk), zazwyczaj małe i proste, co potem pozwala na porażający efekt przy zastosowaniu większych, bardziej dynamicznych i spuszczających (bądź zwiększających) napięcie kadrach. Szaro-brązowość retrospekcji z jednym dodatkowym, wyrazistym kolorem prowadzi nas od detalu do detalu, skończywszy na tym, który jest najważniejszy i dzięki temu go uwypuklając; poza tym każda retrospekcja zaczyna się sceną, którą skończyło się dane wydarzenie z teraźniejszości i kończy takim samym zagraniem. Wszystko u Bollanda jest wybitnie dopracowane i dostosowane do tego, jaki efekt ma przynieść, łącznie z potwornością i szaleństwem niektórych rysunków. Również Moore jako scenarzysta ani trochę nie obniża sobie poprzeczki — w Zabójczym żarcie wszystko jest skondensowane i odpowiednio rozpisane, a każdy element ma znaczenie i do czegoś służy, sprawiając, że całość jest po prostu idealna.

Zabójczy żart to arcydzieło. Małe, zaplanowane w każdym calu arcydzieło, które można interpretować na kilka sposób, długo analizować i które może się śnić po nocach (mnie dwa razy). Może je interpretować queerowo (choć zero w tym queerbaitingu), a jeśli nie, to nadal można zachwycać się szczegółami fabularnymi czy graficznymi tego komiksu. Majstersztyk, który poraża na długo.

Moja ocena: 10/10
Początkowo miałem dać 9, ale ciągle myślałem, że to za mało, i ponieważ w chwili publikacji recenzji nadal przeżywam ten komiks jak podczas pierwszej lektury w listopadzie, to zdecydowanie czas podwyższyć.

Batman: Zabójczy żart
Scenariusz: Alan Moore
Ilustracje i kolory: Brian Bolland
Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman: The Killing Joke
Egmont Polska, wydanie II, Warszawa 2018

PS. Nie napisałem o tym, że ten komiks ma jeden minus. Otóż Bolland nie umie rysować prawidłowych zębów. Przykro mi, ale zęby tak nie wyglądają. a zwłaszcza kły i przedtrzonowce. Plus jego Joker ma zapalenie dziąseł. (Żartuję oczywiście, tzn. rzeczywiście zęby tak nie wyglądają, ale to nie powód, aby się czepiać 😛).

3 komentarze:

  1. Heh, ten wpis (szczególnie fragment, że być może to świat jest szalony) nasunął mi skojarzenie z "Żartem" Milana Kundery. Przyznam, że nie jestem fanem komiksów o superbohaterach, ale ta pozycja wydaje mi się bardzo atrakcyjna, z uwagi na bardzo mocne akcenty dotyczące psychiki Batmana i Jokera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Batman to zdecydowanie ulubiony mój bohater ze stajni DC. Marvel ma więcej ciekawych postaci jednak Batman bije każdego z nich na głowę. Mam już dość sporo komiksów właśnie nietoperza i zawsze z ciekawością wyczekuje nowych :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...