niedziela, 17 lutego 2019

Magia i melancholia, czyli „Wilimowski” Miljenko Jergovića — recenzja

Wydawnictwo Książkowe Klimaty zaskarbiło sobie nieśmiertelne miejsce w moim sercu powieścią Księga szeptów rumuńskiego pisarza Varujana Vosganiania. Długo czekałem, aż coś zrobi na mnie wrażenie tego samego typu, co Księga, trochę przestając wierzyć, że istnieje na świecie cokolwiek, co może mnie dotknąć w taki sam sposób jak powieść Vosganiana. Nie chodzi nawet o intensywność przeżycia, ale jego rodzaj, pewną magię powieści i bardzo konkretną, trudną do określenia strunę emocjonalną, którą literatura może poruszyć, ale zazwyczaj tego nie robi (oczywiście porusza wiele innych strun, ale nie tę konkretną, ważną właśnie dlatego, że poruszana jest tak rzadko). W końcu to się udało, nawet jeśli były to tylko małe drgnięcia tej struny. I co fascynujące — znowu zrobił to autor od Książkowych Klimatów.


Mierzenie się z postępującą chorobą dziecka jest czymś szaleńczo trudnym, o czym na własnej skórze przekonuje się profesor Tomasz Mieroszewski z Krakowa. Jego syn, ośmioletni Dawid, choruje na gruźlicę kości, która nie rokuje poprawy. Tuż przed II Wojną Światową postanawiają oni wybrać się do niemieckiego pensjonatu położonego w małej, chorwackiej wsi, jedynym miejscu, w którego zdrowotnym wpływie na Dawida pokładają resztki nadziei. Są to jednak jedynie jej resztki: nad postaciami krąży widmo pewnej nieuchronności śmierci chłopca. Przybywają do chorwackiego hoteliku, aby pogodzić się z chorobą i umieraniem podczas od dawna zapowiadanego meczu Polski z Brazylią na mistrzostwach świata, którego transmisji chcą wysłuchać w nadmorskiej wsi.

Sam mecz nadaje Wilimowskiemu klimat nieco magiczny i absurdalny, profesor Mieroszewski bowiem bardzo wiąże swoje postępowanie z meczem, to znaczy planuje odbyć poważną rozmowę dopiero po jego zakończeniu, tak jakby mecz miał nadać mu siły do rozmowy i podjęcia stanowczej decyzji. A jak często z tak jednoliniowymi planami bywa, gdy jeden element nie wyjdzie, sypie się całość. Sprawia to, że Wilimowski zyskuje wydźwięk częściowej beznadziei, zważywszy na to, że bohaterom sypie się ich plan, a także absurdu wynikającego z tego, jak bardzo ten plan jest pozbawiony logiki; całość ma zarazem pewien magiczny nastrój, zwłaszcza że profesor zaklina rzeczywistość, zakładając, że powiedzenie pierwszej części planu nada mu siły do kolejnej.

Dopełnia to jeszcze postrzeganie Dawida we wsi jako kogoś niebezpiecznego i tajemniczego, przywodzącego na myśl szatana i mogącego zesłać zgubę, a zarazem brak wiedzy ludzi co do tego, kim on w rzeczywistości jest. Czyni to go wyobcowanym, zwłaszcza że jego życie z uwagi na chorobę wygląda zupełnie inaczej niż życie większości ludzi; z ciałem zmienionym chorobą, budzi strach pośród mieszkańców wioski, ale sam początkowo zupełnie się siebie nie wstydzi, a dopiero potem pragnie być taki, jak zdrowi chłopcy — chociażby strzelać gole jak Ernest Wilimowski. Zaczyna dojrzewać i dostrzegać własną inność czy fałsz innych ludzi, a także spotyka się z uprzedmiotowieniem i byciem infantylizowanym. Jednak najpierw widzi siebie jako innego, ale absolutnie nie gorszego; nie dostrzega, dlaczego inni martwią się jego śmiercią, zwłaszcza, że wszyscy ludzie umrą i że zamiast cieszyć się (jego oraz swoim) życiem, poświęcają energię na strach przed śmiercią. Daje się poznać jako osoba ciesząca się życiem i tym, co ono przyniosło, nawet jeśli jest to coś innego niż to, co ma reszta ludzi. Do końca pozostaje zresztą jedyną osobą w Wilimowskim, która nie jest pozbawiona nadziei — dla niego po prostu świat jest inny, niezmiernie fascynujący i jako jedyny naprawdę się nim oraz swoim życiem cieszy, co w jakiś delikatny, subtelny sposób przynosi nadzieję i nam.

Poczucie nieuchronności i nadchodzącego końca potęguje także zbliżająca się do bohaterów wojna; Hitler zyskuje coraz to większą potęgę, a społeczeństwem zaczynają rządzić podziały, również dające o sobie znać w niemieckim pensjonacie, a także w chorwackiej wsi. Osoby w niej mieszkające, czujące atmosferę politycznych podziałów i spisków, kryją się przed innymi z tym, co uważają; w takiej atmosferze toczy się życie tam i w takiej chwili przybywa Dawid, tym bardziej więc postrzegany jako zwiastun końca.

Poza tym Wilimowski to także dzieło obfitujące w wiele fragmentów skłaniających do niezliczonych refleksji o życiu, Bogu, muzyce czy moralności podczas wojny, a także w najpiękniejszy opis meczu piłki nożnej — czy jakiegokolwiek innego meczu — który przeczytać można w literaturze. Porównywanie gry do bitwy o Spartę, emocje Ernesta Wilimowskiego i ukazanie jego gry jako gry przeciwko całemu światu, w której walczy jak o coś większego i ważniejszego od życia, tak jakby gra i wygrana — niekoniecznie wygrana drużyny, ale jego wygrana — była czymś decydującym o wszystkim, największym sensem i celem, nadają temu fragmentowi niezmierzonego piękna i magii, a mi — poczucia, że obcuję z czymś absolutnym i nieskończonym.

Wilimowski Miljenko Jergovica porusza mocno, zwłaszcza — mnie. To za sprawą tego, że powieść spowija klimat pewnej melancholii i smutku, a także nadchodzącego końca, o którym wiemy, że będzie bolesny, bo w przeciwieństwie do profesora i Dawida wiemy, jak tragicznym i niepozostawiającym ofiar czasem będzie II Wojna Światowa. Zarazem jednak we wszystkim jest tu pewna magia; w tej podróży na kraniec świata do maleńkiej wioski, w tym absurdalnym planie pogodzenia się z chorobą dziecka i rozwiązania tej kwestii dokładnie po meczu i w związku z nim, a także inność chłopca, widoczna zwłaszcza dla mieszkańców i mieszkanek chorwackiej wsi. Poza tym, pomimo tego smutku i końca, nadal widoczna jest u Dawida radość z życia, sprawiająca, że ciężar odchodzenia nie jest aż tak dojmujący. To dokładnie takie nastroje, jakie towarzyszyły podczas doskonałej Księgi szeptów — a zatem i Wilimowski to małe cudo.

Moja ocena: 8/10

Miljenko Jergović, Wilimowski, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wydanie I, Wrocław 2016
Przekład: Magdalena Petryńska
Tytuł oryginału: Wilimowski

4 komentarze:

  1. I zobacz, taka niewielka książka, a każde z nas inaczej ją postrzega. Dla mnie była to przede wszystkim powieść drogi. Ten dziwny orszak z chorym chłopcem - co właściwie znaczył, np. dla mieszkańców małej chorwackiej, położonej niemalże na końcu świata, wioski? Wydaje mi się, że dla tubylców byli ludźmi z innej planety, posługującymi się "szatańskim" językiem, a ich pobyt stał się mitycznym wydarzeniem stulecia. Drugi motyw, który zawsze mnie zresztą urzeka, to motyw opowieści. Co zostanie po nas poza jakimś wycinkiem z tego, co zrozumieli z naszego życia inni ludzie, z którymi zetknęliśmy się w czasie naszej życiowej drogi? Nasze życie jest takim orszakiem, którego sensu, celu nie zrozumieją inni, przechodzący obok, ci, których spotykamy na swojej drodze. Nasze życie będzie tylko takim ułamkiem, odpryskiem prawdziwych zdarzeń, idei i celów, do których dążyliśmy. Dlatego właśnie zanim umrzemy powinniśmy komuś przekazać „naszą opowieść”. Inaczej będziemy "nieopowiedziani". Pięknie to wymyślił Jergović, którego twórczość - nota bene - uwielbiam (np. za "Srdę śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki"). Wiesz, że wyjdzie niebawem jego nowa książka - "Bębny nocy"?
    Ty z kolei wczułeś się w sens tej wyprawy i w uczucia chorego chłopca i jego ojca. Książka ma wiele warstw do odkrywania, tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem właśnie w trakcie czytania książki wydanej przez książkowe klimaty i czuję, że polubię się z wydawnictwem, mimo że jego nazwa jest okropna. Czytam zupełnie inną powieść, ale myślę, że i na tę zwrócę uwagę. Wprawdzie nie przepadam za motywem choroby oraz sportu, ale coś mi mówi, że tym razem nie będę żałować lektury.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałem.



    :)
    Ale chyba będę musiał rozważyć lekturę tej powieści po Twojej recenzji, bo kilka motywów mocno mnie zaintrygowało. Wątek choroby oczywiście od razu skojarzył mi się z prozą "sanatoryjną" - "Czarodziejska Góra" Manna, "Zabliźnione serca" Blechera, itd. Ale ciekawie zapowiada się też ten mecz Polska - Brazylia (jeśli dobrze pamiętam, padł wtedy jakiś abstrakcyjny, nieco hokejowy wynik). Faktycznie sport niezbyt często gości na łamach literatury obyczajowej, ale jeśli już się pojawi to zapada w pamięć (intrygujący opis tenisowego meczu serwuje choćby Gombrowicz w powieści "Opętani").

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...