wtorek, 19 września 2017

„Łaskawszy niż samotność” Yiyun Li - Ból dorastania i samotności

Z reguły dzieciństwo pokazywane jest w literaturze jako okres niewinności, jednak zawsze prędzej czy później następuje chwila, gdy występują niespodziewane okoliczności albo ktoś - dziecko lub dorosły w jego pobliżu - popełnia błąd, co prowadzi do końca owej niewinności i wejścia w dorosłość. Czasem jest to wydarzenie tak duże, że będzie kładło się cieniem na całym życiu i nie pozwalało młodym ludziom, a później dorosłym, uwolnić się od niego. Właśnie coś takiego spotyka trójkę głównych bohaterów powieści Łaskawszy niż samotność chińskiej pisarki Yiyun Li, czyli Moran, Boyanga i Ruyu. 


Boyang i Moran są przyjaciółmi z dzieciństwa i wychowują się w Pekinie. Imponuje im starsza o kilka lat Shaoai, u rodziny której ma zamieszkać po przyjeździe do miasta Ruyu, sierota z małej miejscowości, którą do tej pory wychowywały jej ciocie-babcie. Równolegle z tą historią Yiyun Li kreśli historię dziejącą się wiele lat później, gdy Moran, Boyang i Ruyu są już dorośli i nie utrzymują ze sobą kontaktu. Pewnego dnia Shaoai umiera, Boyang zaś, który jako pierwszy dowiaduje się o śmierci dawnej koleżanki, postanawia poinformować o tym Moran i Ruyu, a to sprawia, że każde z nich zaczyna analizować własne życie. Co istotne, Shaoai została w przeszłości otruta, sprawy zaś nigdy do końca nie wyjaśniono i to właśnie to wydarzenie rzuca cień na przyszłe życie całej trójki. (Nie są to spoilery - większość z tego wiadoma jest już w pierwszym rozdziale, zaś parę innych rzeczy na początku drugiego).

Być może brzmi to jak banalna historia opowiadająca o losach trójki przyjaciół z dzieciństwa, których rozdzieliło tajemnicze wydarzenie, jednak śmierć koleżanki pozwoli im wyjaśnić demony z przeszłości, pogodzić się oraz żyć długo i szczęśliwie, niemniej jest zupełnie inaczej. Głównie ma to miejsce za sprawą bohaterów - to oni są jedną z największych sił powieści, nie tylko dlatego, że każdy jest inny, ale także dlatego, że są doskonale skonstruowani i autentyczni. Wprawdzie w dzieciństwie Moran i Boyang nie wyróżniają się mocno charakterami, ale po otruciu Shaoai zmieniają się wyjątkowo, co jest bardzo solidnie podbudowane psychologicznie. Ruyu zaś od początku fascynuje, niekiedy odrzuca, często denerwuje, nigdy jednak nie traci na autentyczności i pozostaje do końca niezrozumiałą niewiadomą, a także najlepiej skonstruowanym charakterem, z jakim spotkałam się w tym roku (a przecież po drodze trafiło mi się jeszcze wiele ciekawych postaci!). Niejednoznaczność postaci, zarówno moralna, jak i inna jest ogromną wartością powieści i już dla niej samej czyta się książkę rewelacyjnie.

Niebanalna jest także historia całej trójki, nawet nie tyle dzieciństwo, co późniejsze życie, ponieważ z ich charakterami wiążą się decyzje, które podejmują, to jak na siebie wpływają oraz wydarzenia, które z tego powodu mają miejsce, a także zakończenie powieści, dalekie od wyidealizowanej, niosącej cukierkowe pocieszenie historii i w jakiś sposób mogące zaskakiwać. Cała fabuła jest natomiast zbudowana z przeplatających się wydarzeń z teraźniejszości oraz przeszłości, co również stanowi bardzo dobry zabieg, bowiem dzięki temu na samym końcu poznajemy zarówno zakończenie przyjaźni bohaterów w dzieciństwie, jak i ostateczny efekt wpływu samotności na ich życie.

Jest to jednak nie tylko opowieść o trójce przyjaciół, ale także opowieść o utracie niewinności przez bohaterów, przejściu inicjacji, która kończy się przede wszystkim goryczą, żalem do innych, chłodem, wyrzutami sumienia czy zamknięciem się przed światem. Co istotne, utrata niewinności dokonuje się nie tylko u Moran, Boyanga i Ruyu, ale także w przypadku Shaoai oraz postaci pobocznych, czyli kobiet związanych z Boyangiem - Coco i Sizhuo. Każdy człowiek musi coś takiego przejść i dla każdego jest to trudne i bolesne, a nierozerwalnie z bólem dorosłości wiąże się samotność, która dotyka nie tylko głównych bohaterów, ale większość postaci w książce. Yiyun Li nie daje na nią łatwego remedium i nie ucieka się do oczywistych słów mówiących o tym, że samotnym może pomóc zaufanie lub drugi człowiek - niezaprzeczalnie to właśnie jest lekarstwem, autorka jednak pokazuje to z rozwagą, ukazując drogę, na którą trzeba wstąpić, aby być może uwolnić się z poczucia osamotnienia, nie daje jednak wyraźnej nadziei, bowiem lekarstwem na samotność jest nie tylko drugi człowiek, o którego nie trudno, i nie tylko zaufanie, ale także pewne otwarcie serca, gotowość do walki i poświęceń. Tylko w takich warunkach bliskość ma szansę wykiełkować.

Właśnie - miłość. To również ona jest bardzo istotna w książce Yiyun Li, bowiem to jej pozbawieni są bohaterowie i to jej na ogół pragną, choć czasem jedynie podświadomie. Autorka buduje bardzo dojrzały obraz miłości, który dla niektórych być może będzie kontrowersyjny, jednak po otwarciu się na niego staje się po prostu piękny. W Łaskawszym niż samotność miłość to coś, co może narodzić się niezależnie od wieku i wymaga starania się, cierpliwości i łagodności, nad którymi warto pracować, gdyż tylko ona może przynieść ukojenie. Yiyun Li z niezwykłą delikatności pokazuje to uczucie, tym samym tworząc jeden z najwspanialszych obrazów miłości, jakie dane mi było ujrzeć w literaturze.

Łaskawszy niż samotność pokazuje również Chiny na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, wraz z manifestacjami, które kończą się prześladowaniami dla ich uczestników, ogólną biedą, koniecznością życia we wspólnocie, aby nikt nie posądził innych o sprzeciw wobec władzy oraz przymusowym udziałem dzieci w świętach narodowych, podczas których należało ubierać się tak, jak nakazuje szkoła. Życie w Chinach w roku 1989 stanowi jedynie tło do części wydarzeń, jednak tło zarysowane bardzo dobrze, które dla osób nieznających sytuacji w Chinach w ubiegłym wieku może być także źródłem wiedzy (może nie wielkiej, ale z pewnością znaczącej).

Powieść nie byłaby tak dobra, gdyby nie jej język, niezwykle oszczędny i prosty, pozbawiony metaforyki, skomplikowanego słownictwa, stojący niejako w cieniu oraz eksploatujący jedynie stany wewnętrzne bohaterów i wydarzenia. Yiyun Li potrafi z łatwością zbudować charakter jakieś postaci, opisując co ona czuje i myśli, dzięki czemu w głowie czytelnika pojawia się tak wyraźny obraz danego bohatera, że autorka nie musi później tłumaczyć tego, jakim tonem bohater coś mówi, od razu bowiem wyobraża się sobie tę scenę, ton lub wyraz twarzy, a fakt, że udaje się to wzbudzić bez sensualności języka, zasługuje na gromkie brawa.

Ponadto narrator wielokrotnie wtrąca przemyślenia, czasem w formie refleksji bohaterów, a czasem w formie swoich własnych przemyśleń. Niektóre z nich są dość oczywiste, jednak zwracają uwagę na siebie przez to, że mimo swojej oczywistości mówią o rzeczach, o których nie myśli się na co dzień i dopiero ich przeczytanie pozwala przypomnieć sobie o nich, inne zaś są zupełnie zaskakujące i tym bardziej mądre: Zmarli nie odchodzili w przeszłość, dopóki ignorowało się ich śmierć. Boyang po raz pierwszy w życiu pomyślał, że pogrzeby są może jednak potrzebne. Był w życiu na kilku i wszystkie urządzono z wielką pompą, a on śmiał się z takiego gloryfikowania tego, co już umarło. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że pogrzeby nie służą zaspokajaniu próżności nieboszczyków. Ich już nie ma, za to żywi potrzebują świadków - jeszcze bardziej na pogrzebach niż na weselach. Na jednych i drugich wybuchają fajerwerki radości i żalu, lecz podczas gdy nieuzewnętrzniona radość zostawia coś na później, wyparta do wewnątrz żałoba tylko człowieka zatruwa.

Yiyun Li stworzyła powieść bardzo dobrą, a dzięki swojej dwutorowości pokazującą zarówno problematykę utraty dzieciństwa i niewinności, jak i problem samotności niepozwalającej człowiekowi na korzystanie z pełni życia. Ponadto Łaskawszy niż samotność obfituje w bardzo liczne dygresje i przemyślenia, obraz Chin na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, przepiękny obraz miłości, a także genialnie skonstruowane charaktery, które potrafią niezwykle dać się czytelnikowi we znaki, niekiedy bowiem nie można przejść wobec nich obojętnie. Łaskawszy niż samotność to powieść z wszech miar wartą poznania. Polecam.

Moja ocena: 8/10

Łaskawszy niż samotność, Yiyun Li, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015. Wydanie I
Przekład: Michał Kłobukowski
Tytuł oryginału: Kinder Than Solitude

16 komentarzy:

  1. Czasem te z pozoru banalne historie, okazują się najwięcej warte ;). Cieszę się, że powieść Yiyun Li tak Ci się spodobała - ja znam tylko jej opowiadania "Złoty chłopak, szmaragdowa dziewczyna" i byłam nimi zachwycona. I po nich wiem już, że autorka potrafi w swoich tekstach ukryć tak wiele emocji, że czasem aż trudno sobie z nimi poradzić.
    Jestem ciekawa, jak spodoba mi się w długiej formie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Złotego chłopaka, szmaragdowej dziewczyny" jeszcze nie znam, znam natomiast "Włóczęgów" - to dobra książka, choć czegoś mi w niej brakowało. Jednak w takim razie w następnej kolejności sięgnę właśnie po ten zbiór opowiadań, bo coś mi się wydaje, że kryje on w sobie więcej emocji niż "Łaskawszy niż samotność". :)
      I też jestem ciekawa, jak Ci się ta powieść spodoba. :)

      Usuń
    2. O proszę, a z tego co widzę, to właśnie "Włóczędzy" mają najlepsze noty. No nic, planuję przeczytać wszystkie wydane książki autorki, bo ma ona w sobie coś silnie melancholijnego, taki przytłaczający brak nadziei. Choć zabrzmi to dziwnie, uwielbiam takie utwory ;).

      Usuń
    3. Rzeczywiście, jest tak, ale nie wiem dlaczego. Może dlatego, że mówi o komunizmie bardziej niż "Łaskawszy niż samotność", który natomiast wymaga chyba większej wrażliwości, aby dojrzeć pewne rzeczy? Może też być tak, że to po prostu do mnie nie przemówiła, a Ty dostrzeżesz w niej coś, czego ja nie zauważyłam. :) Też planuję przeczytać wszystkie książki autorki. Nie - wcale nie brzmi to jakoś dziwnie, a przynajmniej nie dla mnie, no ale ja też lubię rzeczy, które innym wydają się dziwne. :)

      Usuń
  2. O, czytałam inną książkę tej pisarki "Złoty chłopak, szmaragdowa dziewczyna" i bardzo podobał mi się ten oszczędny styl zastosowany w opowiadaniach. Dzięki temu nie wszystko została dopowiedziane, a pisarka część pracy pozostawia w ten sposób odbiorcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jest zachowany ten sam styl i mnie również się on bardzo spodobał. Myślę, że w takim razie "Łaskawszy niż samotność" również zrobi na Tobie dobre wrażenie. :)

      Usuń
  3. Oj, ciekawa książka wpadła Ci w ręce. Literatura chińska nie jest u nas jeszcze zbyt popularna. Ciągle mało tłumaczeń, niewiele tytułów, brakuje autorów, którzy mogliby się poszczycić znaczną częścią dorobku przełożonego na polski (wyjątkiem jest chyba tylko Mo Yan).

    A sama konstrukcja utworu - tajemnicze wydarzenie z przeszłości, śmierć przyjaciółki, która rozdzieliła paczkę znajomych, itd., mocno kojarzy mi się z "Bezbarwnym Tsukuru Tazakim i latami jego pielgrzymstwa" pióra Murakamiego.

    A nawiązując jeszcze do innych chińskich pisarek to serdecznie polecam Ci prozę Eileen Chang - powieść "Gorzkie spotkanie" oraz zbiór "Czerwona róża, biała róża" to naprawdę niezłe tytuły (oba ukazały się w ramach serii "Nowy Kanon" W.A.B.).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie tak, chociaż Mo Yan napisał ponoć sporo opowiadań, a w Polsce nie są one prawie w ogóle znane, dlatego nawet jego twórczość nie jest niestety wydana w całości.

      Skojarzenie z jednej strony jest logiczne, ale z drugiej to książki utrzymane w innym tonie (językowo), które czyta się innym rytmem, u Murakamiego też zbrodnia była niewiadomą i był realizm magiczny, a tutaj na koniec poznajemy rozwiązanie, które jest w pewien sposób zaskakujące, choć najbardziej ze względu na postawę jednej z postaci. I chyba Murakami mniej mówił o utracie niewinności, a głównie o samotności.

      Dziękuję. Słyszałam o tej pisarce, ale czytałam gdzieś opinię, że "Czerwona róża, biała róża" jest bardzo słaba, dlatego sobie odpuściłam. Cieszę się, ze uważasz inaczej, bo w takim razie chętnie po książkę sięgnę (po "Gorzkie spotkanie" oczywiście również).

      Usuń
  4. Powiem Ci, że ten motyw miłości, o którym wspominać wzbudził we mnie prawdziwe zainteresowanie... Więc dodaję do swojej listy "do przeczytania". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. :) Choć oczywiście dotyczy on tylko jednej postaci, a zatem nie ma go bardzo dużo w objętości książki, jednak zarazem jego występowanie jest bardzo skondensowane. ;)

      Usuń
  5. Bardzo lubię takie pozornie proste historie, których bohaterowie zostali ukształtowani przez wydarzenia z przeszłości. Niby nie ma w tym nic odkrywczego, ale z reguły pozwala to na stworzenie wiarygodnej całości, w której bohaterowie nie są jedynie punktami żyjącymi tu i teraz. Jeśli mam być szczera, to przekonałaś mnie do tej książki akapitem, w którym piszesz o autentycznych i dobrze skonstruowanych postaciach, będących główną siłą tej powieści. Bawienie się w psychologa to jedno z moich ulubionych zajęć podczas czytania, więc takie stwierdzenia zawsze na mnie działają. :) A jako że lubię Azję, to interesuje mnie też tło historyczne.
    Podsumowując, tak mnie zaciekawiłaś tą książką, że aż mam ochotę porzucić grubaska, którego teraz czytam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, coś w tym jest. Gdyby historia była bardzo wydumana, mogłaby wydawać się bardziej nieprawdopodobna i mniej rzeczywista, a przez to mniej byśmy się z bohaterami utożsamiali. ;)
      Oj tak, jeśli lubisz bawić się w psychologa, to jestem przekonana, że książka Ci się spodoba. Tu jest mnóstwo do analizowania, zwłaszcza w przypadku postaci kobiecych, a szczególnie Ruyu. Jednak Shaoai i Moran też mają ciekawe charaktery, a kobiece postacie poboczne we współczesności w sumie też. :)
      Czyli niedługo można się spodziewać recenzji? :)

      Usuń
    2. Na pewno przeczytam jeszcze w tym roku, ale recenzja to inny temat. Ostatnio dużo czytam, a mało piszę i przez to biedny "Hrabia Monte Christo" czeka na swoją publikację już od 2 tygodni, a inne książki mają tylko swoje krótkie notatki. :(

      Usuń
    3. Ach, rozumiem, co masz na myśli. Ja też zaczynam pisać dopiero po kilku dniach od skończenia książki i generalnie byłam w tyle z pisaniem jeszcze przed początkiem roku akademickiego, a teraz to już w ogóle nie ogarniam i ze wszystkim jestem daleko w tyle :/.

      Usuń
  6. Dopiero po przeczytaniu tego posta, zrozumiałam, jak perfidnego pecha miałam, czytając "Łaskawszego niż samotność" bezpośrednio po "Kobietach w kąpieli", skupiających się na podobnym okresie w dziejach Chin i dość zbliżonej tematyce. Tie Ning tak głęboko mnie zachwyciła swoimi postaciami i opisami rzeczywistości, że strasznie przyćmiła Yiyun Li. I chociaż "Łaskawszy niż samotność" również zrobił na mnie wielkie wrażenie (chyba nawet oceniłam tę książkę tak samo jak Ty), to nigdy nie udało mi się zebrać myśli odnośnie tej książki tak dokładnie jak Tobie. Dziękuję Ci za tę recenzję, ożywiła bardzo przyjemne wspomnienia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oceniłaś książkę tak samo. ;) Bardzo mi miło, dziękuję. :) I w takim razie skoro Tie Ning przyćmiła Yiyun Li, to jaka ona musi być zachwycająca...! Na mnie sama Yiyun li zrobiła duże wrażenie i naprawdę trzeba się postarać, aby ją przyćmić, dlatego skoro Tie Ning sie udało, to już się cieszę na lekturę jej książki, kiedykolwiek to nastąpi. ;)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...