niedziela, 20 sierpnia 2017

„Czarodzicielstwo" Terry'ego Pratchetta, czyli o mądrościach płynących z rozrywki - recenzja

Fantasy, jak również cała fantastyka, traktowane jest z reguły jako literatura lekka, czyli rozrywkowa, zatem niekoniecznie rozwijająca. Z tym, że jest lekka, w zależności od autora można polemizować, z tym, że rozrywkowa absolutnie się zgadzam, ale dla mnie rozrywką jest zarówno fantasy, jak i klasyka francuskiej literatury, dlatego z mojego punktu widzenia nie jest to dobra charakterystyka. Natomiast rozwijanie to w ogóle specyficzna kwestia, na której temat można by dużo powiedzieć, ale skupiając się na kwestii przesłania płynącego z książek fantastycznych, pewnie dużo osób stwierdzi, że go nie ma. I rzeczywiście czasem ono nie występuje, natomiast Czarodzicielstwo sir Terry'ego Pratchetta jest z pewnością książką lekką, na pewno rozrywkową, ale z całą pewnością nie jest to powieść pozbawiona pewnego przekazu.

A co to za bezy pod książką? Nie wyglądają normalnie, może wcale nie są z masy bezowej...?

W Świecie Dysku rodzi się czarodziciel, ósmy syn ósmego syna ósmego syna, czyli mag potężniejszy niż inni, nie muszący uczyć się magii z ksiąg, mogący rzucić cały świat na kolana... dosłownie. Przybywa on do miasta Ankh-Morpork, aby zostać nadrektorem Uniwersytetu Magicznego i przy okazji zmienić świat. A ponieważ Pratchett jest w gruncie rzeczy szalenie logiczny, kończy się to wybuchem wojny oraz nadejściem Apokralipsy. W to wszystko zaplątuje się znany z poprzednich części (choć nie wiem, czy takie określenie jest zasadne, bowiem z tego co wiem wiele osób sięga po Świat Dysku w kolejności innej niż kolejność wydawania powieści) mag Rincewind, którego talent magiczny jest bliski zeru, Conena, czyli barbarzyńska wojowniczka fryzjerka, mój ukochany Bagaż (krwiożerczy kufer z nóżkami), do których później dołączają młody barbarzyński heros Nijel Niszczyciel oraz Kreozot, bogaty i dążący do prostoty szeryf Al Khali, będący również poetą. Razem próbują się uratować i przetrwać jak najdłużej, co w świecie, w którym magia zaczyna się panoszyć i zmieniać strukturę świata staje się jeszcze trudniejsze niż zwykle.

Pratchett, jak to on, jest niezwykle żartobliwy i ironiczny, a choć czasem jego humor jest wyjątkowo sytuacyjny, to część jego spostrzeżeń bawi zawsze: Bohaterowie zwykle posiadają umiejętność biegania na oślep po walących się pałacach, których prawie nie znają, ratowania wszystkich i wydostawania się na moment przed tym, jak cała budowla wybucha lub zapada się w bagnie. Siła humoru autora, którą widać na przykładzie tego zdania, tkwi w obnażaniu absurdów naszego świata czy też jego popkultury. Pratchett zauważa nielogiczne zasady, którymi rządzą się liczne książki lub filmy i bezlitośnie je wykorzystuje do tego, aby kpiąc bawić i w pewien sposób krytykować. Sam nie korzysta z takich chwytów, więc jego bohaterowie potrafią się zgubić albo pomylić, natomiast jeżeli mają szczęście, to jest ono w jakiś sposób logiczne i wytłumaczalne. Jednak wymyślając wszystkie zabawne sytuacje Pratchett wyjawia również wielką wyobraźnię, objawiającą się także w sferze językowej: Przypadkowy rozbłysk magii zmienił pobliską ścianę w arszenikowe bezy. (Arszenikowe bezy! No co za cudo!).

Pratchett to jednak nie tylko humor i kpina z książek fantasy i naszego świata, ale właśnie liczne mądre przemyślenia, wplecione delikatnie w fabułę czy też pokazanie mechanizmów działania pewnych zjawisk, z czego płynie nauka. W Czarodzicielstwie gro uwagi skupia się na totalitarnej władzy, którą zaprowadza czarodziciel - autor pokazuje jak do niej dochodzi i czym się ta władza cechuje. Zauważa, że odbiera się ludziom możliwość sprzeciwu, w zamian dając prawa w innych kwestiach i możliwość rządzenia, na którą wszyscy, a zwłaszcza ludzie z małą władzą, są łasi, szczególnie gdy im się wmówi, że ową władzę mają za małą. Wprawdzie nie jest to analiza powstawania totalitarnej władzy jak w typowych dystopiach, jednak z drugiej strony któż tego oczekuje? Prawdę powiedziawszy pratchettowska analiza również dużo daje, a wchodzi do głowy zupełnie niepostrzeżenie między jedną zabawną sytuacją a drugą. Skierowanie spojrzenia na magów to jednak nie jedynie skupienie się na władzy totalitarnej, ale również pokazanie walk o władzę i tego, jak dużo mogą pogorszyć dobre intencje władców przekonanych o własnej nieomylności: nie ma nic straszniejszego od kogoś, kto koniecznie chce wyświadczyć światu przysługę.

Jednak władza totalitarna to nie jedyny temat, na którym skupia się Pratchett - bardzo istotna jest także refleksja na temat tego, co decyduje o tym, że człowiek jest tym, kim jest - herosem, magiem, poetą lub kimkolwiek innym. Autor pokazuje, że wbrew temu, o czym przekonana jest większość ludzi, jest to tylko wewnętrzne przekonanie danej osoby: Nie pojmował, dlaczego koniecznie trzeba umieć czarować, aby być magiem. Przecież wiedział, że sam jest magiem - wiedział z absolutną pewnością. Umiejętność czarowania nie miała z tym nic wspólnego. Była tylko dodatkiem, nie określała człowieka. Niezaprzeczalnie jest to prawda i przyznaję, że mnie ta kwestia powieści absolutnie kupiła. Jest ten temat również w jakiś sposób pełen nadziei: Talent określa, co człowiek robi. (...) Nie określa, kim człowiek jest. Znaczy, w głębi duszy. Kiedy wiesz, kim jesteś, możesz dokonać wszystkiego. Z tym również wiąże się nauka Pratchetta, że należy pamiętać o tym, kim się jest, zawsze być sobą i nie polegać na opiniach innych w tych kwestiach.

To jednak nie jedyne refleksje autora, ma on ich całe mnóstwo, pozostałe są natomiast wyeksponowane w mniejszym stopniu niż te dwie. Czasem jest to tylko jedno błyskotliwe zdanie, często żartobliwe, a zarazem pokazujące pewną prawdę, jak na przykład Początki obyczaju ginęły w pomroce dziejów, co było nie gorszym od innych powodów, by go podtrzymywać. Ponadto pojawiające się przemyślenia dotyczą tego, że rzeczy definiowane są przez pełnione funkcje, ale pokazywane są również okropieństwa, gdy ludzie zabijają się bez zastanowienia. I jest tego jeszcze wiele, wiele więcej.

Jeśli miałabym się do czegokolwiek przyczepić, byłaby to fabuła powieści - jest ona bowiem skonstruowana dosyć prosto i nie wnosi się na szczyty intryg, służy głównie pokazaniu pewnych zjawisk, zakpieniu z innych i wywołania salw śmiechu. Nie jest to może jakaś duża wada, ale przyznaję, że na początku nie mogłam wgryźć się w powieść i miałam poczucie, że nie jest ona tak dobra ani tak wciągająca jak pozostałe książki Pratchetta. Było to jednak wrażenie tylko z początku książki i później zniknęło, a w zamian pojawiła się naprawdę dobra zabawa.

Jak zatem widać, literatura lekka i rozrywkowa może być również pełna przemyśleń, czego najlepszym przykładem jest właśnie Czarodzicielstwo sir Terry'ego Pratchetta, powieść niosąca bardzo dużą zabawę, ale również liczne mądre spostrzeżenia i nauki. Jeśli ktoś zna już prozę tego autora, to nie muszę go chyba przekonywać do sięgnięcia po tę jego książkę, zaś osoby jeszcze nie znające Świata Dysku do przeczytania tej książki zachęcam (albo jakiejkolwiek innej z uniwersum).

Moja ocena: 6,5/10

20 komentarzy:

  1. Co?! Człowiek chce się odprężyć, pozwala swojemu mózgowi co najwyżej odhaczyć pastisz heroic fantasy, a ty tu z jakimiś analizami wyskakujesz. Nie czytam! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma tak łatwo! Zawsze zewsząd wyskakują jakieś ukryte treści i przesłania, pojawiają się przekazy oraz metafizyki! :P

      Usuń
  2. Zarówno fantasy jak i science fiction to bardzo szerokie pojęcia, którymi objąć można cały ogrom książek. Taka sytuacja sprawia, że oba gatunki zapewniają niezwykłą dowolność i elastyczność - pod ich płaszczykiem można przemycić dosłownie wszystko, czego najlepszym przykładem jest proza Pratchetta. W czasie studiów uwielbiałem sięgać po tego autora, bowiem jego powieści ukazują nasz świat w bardzo, bardzo krzywym zwierciadle (odrobina pudru, w skład którego wchodzą magia oraz szereg elementów zaczerpniętych z różnorakich wierzeń to piękna maska dla naszej współczesnej cywilizacji). Drugim aspektem decydującym o tym, że obcowanie z płodami Pratchetta to czysta przyjemność jest fantastyczny humor, pełen absurdu i niedorzeczności, doskonale obnażający alogiczność naszej kultury. Ech, narobiłaś mi takiej ochoty, że pewnie niedługo wrócę do dzieł sir Terry'ego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, płaszczyk jest przeogromny, dlatego nie przepadam za wrzucaniem całości fantastyki do jednego wora i uznawania wszystkich jej rodzajów za np. nierozwijające i bez przekazu, a mam wrażenie, że dość często się to robi.

      Dlatego też uwielbiam Pratchetta - łączy on fantastyczną zabawę z krytyką naszego świata, a takie krytyczne spojrzenie bardzo lubię, więc podanie tego w sosie fantastycznym jest miłą odmianą po dziełach poważnych lub groteskowych, które skądinąd oczywiście też bywają bardzo dobre.

      Cieszę się bardzo - ciekawa jestem, co wybierzesz. ;)

      Usuń
  3. Nie miałam okazji czytać dzieł tego autora, ale chętnie spróbuję.
    Pozdrawiam ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jeśli nie znasz, to koniecznie spróbuj! :)
      Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  4. Och Pratchett! Czytałam w liceum, uwielbiałam ten humor i oczywiście Bagaż (moja ulubiona postać:)). Przeczytałam trzy pierwsze powieści ze "Świata Dysku", zabrałam się za "Morta" i... utknęłam. Nie skończyłam go wtedy i od tamtego czasu nie zaglądałam do Pratchetta. Ale chyba w domu mam "Carpe Jugulum", więc może się skuszę ;).
    A swoją drogą, to poszalałaś z analizą - taka lekka książka, a Ty tu pracę zaliczeniową piszesz :P. Ale w życiu nie powiedziałabym, że fantastyka, fantasy czy gatunki pokrewne, są literaturą niską. Przywołać można chociażby Lema, którego twórczość bada się na uniwersytetach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, ja czytałam pierwsze pięć, ale to właśnie "Morta", który Ciebie zmęczył, uznaję za najlepszą, najciekawszą i najśmieszniejszą powieść jak na razie. :)

      Właśnie wiem, ale mam wrażenie, że dużo osób niestety tak postrzega te gatunki i w ogóle nie stara się dostrzec "czegoś więcej" w tego typu książkach, nie mówiąc nawet o pokazaniu mechanizmów naszego świata i pewnym przesłaniu, co chociażby o wiele łatwiej dostrzeganej kpiny z innych dzieł popkultury.

      Oj tam, zaraz pracę zaliczeniową. ;P Ale chciałam tak napisać, bo po pierwsze jest mi trudno pisać o dobrych książkach, pomijając to "coś więcej" i gdybym o tym nie pisała, to miałabym problem z tym, o czym pisać, zwłaszcza że ta książka nie zwala z nóg i nie miałabym na jaki temat piać z zachwytu. :P Po drugie, i nawet ważniejsze, kiedyś nie zaglądałam aż tak głęboko w twórczość autora, a potem przeczytałam gdzieś, że u niego kryje się o wiele więcej niż obnażanie pewnych absurdów, dlatego postanowiłam później również na tym się skupiać, choćby i dla samej siebie, a skoro robiłam już analizę, to dlaczego nie tu? ;P

      Usuń
    2. Sama nie wiem, czemu porzuciłam "Morta" - czytało mi się go dobrze, ale jakoś nie było tej iskry. Z pewnością do niego wrócę :).

      Wiesz, dużo osób postrzega tak nie tylko fantastykę, ale także inne "rozrywkowe" gatunki. Spójrz na kryminał. To mogą być zwykłe historyjki o morderstwie, lub pretekst do opowiedzenia historii związanej z poważnym problemem społecznym ("Millennium"). Ludzie nie traktują fantastyki poważnie, bo myślą, że jeśli akcja rozgrywa się w kosmosie lub w średniowieczu, ze smokami, to nie opiera się o znaną nam rzeczywistość. A przecież autor nie tworzy tych powieści w oderwaniu ;).

      O widzisz, czyli zauważyłaś odwieczną prawdę - pisanie o danym dziele nie tylko rozwija umiejętności pisarskie, ale także pozwala głębiej zajrzeć w to, co przeczytaliśmy czy obejrzeliśmy. Systematyzujesz odczucia i nagle wszystko staje się jaśniejsze. Dlatego tak uwielbiam pisać :). Oby więcej takich analiz, zwłaszcza na temat tych książek, nad którymi można piać z zachwytu ;).

      Usuń
    3. Wróć koniecznie. :)

      Hmm, masz rację. Szczerze mówiąc nie wpadłam na to, może dlatego, że po kryminały i inne historie "ze zbrodnią w tle" sięgam raz na rok (dosłownie) i ostatnio nie brałam się za nic innego niż książki Camilli Läckberg, u której na pewno nie ma takich przekazów jak u Pratchetta. ;) Ech, i w tym momencie zaczęłam żałować, że tak dawno czytałam "Millenium", ponieważ słabo pamiętam te wszystkie rzeczy i nie pamiętam dobrze ani poważnych problemów, ani intrygi kryminalnej.

      Oj tak, zdecydowanie pozwala. Śmiem twierdzić, że im więcej piszę, tym więcej dostrzegam różnych rzeczy, a to bardzo mnie cieszy. :)

      Usuń
    4. W kryminale kryje się naprawdę dużo - jeśli oczywiście czyta się dobre kryminały i umie się odczytywać z nich różne motywy. Magisterkę poświęciłam właśnie prozie kryminalnej i motywowi zła, więc uwierz na słowo, kryminał może być czymś więcej niż zwykłym czytadłem :). Może kiedyś będziesz miała czas i ochotę powtórzyć przygodę z "Millennium". Mocno widać w tej książce, jakie sam autor miał poglądy i co myślał na temat szwedzkiego społeczeństwa.

      I właśnie o to chodzi:). Pisz dalej i dalej się rozwijaj, aż miło na to patrzeć ;).

      Usuń
    5. Tak, myślę, że kiedyś "Millennium" powtórzę, tylko najpierw właśnie trzeba mieć czas, a z tym jest zawsze problem. ;) A jakie inne dobre kryminały znasz, które opowiadają o czymś więcej niż o zbrodni? :) Sama słyszałam dużo dobrego o Kańtoch, ale rzecz jasna jeszcze jej nie czytałam. :P

      Usuń
  5. Pratchett! <3 Kocham miłością przeogromną. Przy czym mechanizmy władzy totalitarnej i wybuchu rewolucji świetnie opisał w "Straży Nocnej" - jeśli nie czytałaś, to zrób to koniecznie. :)

    Marzę o posiadaniu takiego ludobójczego słodkiego Bagażu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie czytałam. :) Jasne, że przeczytam, aczkolwiek postanowiłam czytać Świat Dysku w kolejności wydawania książek, a to oznacza, *sprawdza* że jeszcze duuuużo przede mną! A nie, to może jak tak polecasz, to nie będę czytać w kolejności wydawania... Bo tym sposobem, czytają dwie jego książki rocznie, wzięłabym się za to za 12 lat. :o Nie no, to ja się zastanowię, jak ja chcę to czytać. Albo postaram się zwiększyć tempo czytania. ;)

      Bagaż byłby super, choć mnie chyba równie mocno marzy się taki koń, jakiego miał Śmierć - koniec z korkami i tylko jazda po niebie. :D

      Usuń
  6. Wszyscy, dosłownie wszyscy, w swoich recenzjach zachwycają się Bagażem i zaczyna zżerać mnie ciekawość, co to za niesamowity bohater/przedmiot/bohatero-przedmiot (niepotrzebne skreślić). ;D Bo ja jak to ja, żyję sobie w totalnej ignorancji i nie czytałam jeszcze żadnej książki ze Świata Dysku, i chociaż bardzo chciałabym to zmienić, to mam całą masę innych książek, do których ciągnie mnie bardziej, a czasu mi nie przybywa.

    Co do fantastyki, jestem jej wielką miłośniczką (i nie przeszkadza mi to w uwielbianiu klasyki) i zawsze się burzę, gdy ludzie pakują ją do pudła z lekkimi i mało ambitnymi czytadłami. Bo pomijając to, że wszelkie dystopie i antyutopie uchodzące za klasyki to w dalszym ciągu fantastyka, to dochodzi jeszcze kwestia konkretnych książek fantasy. Owszem, są takie tytuły, które nadają się tylko do poczytania i zapomnienia, ale wszystko zależy od autora, jego umiejętności i ambicji. Według mnie fantasy potrafi idealnie oddać mechanizmy rządzące światem, nakreślić perfekcyjne portrety psychologiczne bohaterów, a do tego poruszać kwestie moralne i filozoficzne, a że przy tym potrafi zachwycać intrygami, tajemnicami i dziwnymi światami to już tylko dodatkowa zaleta. Wszystko zależy od tego, po jaką książkę się sięga. I bardzo fajnie, że wyciągnęłaś takie poważniejsze tematy z Pratchetta, bo to tylko potwierdza to, o czym niektórzy usiłują nie pamiętać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, z tym się nie spotkałam - przyznam, że mało czytam blogów typowo fantastycznych, dlatego jakoś omijała mnie większość recenzji książek Pratchetta ze "Świata Dysku". ;) Ale zupełnie mnie zachwyt nad Bagażem nie dziwi - jest cudny! I nie ma się co przejmować, też mam mnóstwo takich książek, aż czasem wstyd się przyznać, że nie czytałam, no ale cóż, jeszcze nie czytałam. :) Kiedyś nadrobisz. ;)

      Też bardzo lubię ten gatunek i nie lubię jego umniejszania, aczkolwiek teraz czytam go już rzadko, praktycznie tylko w wakacje, choć w tym roku zdarzyło mi się i zimą. Jednak, że staram się teraz wybierać tylko te książki, o których wiem, że będą niosły jakiś większy przekaz - coś musi być naprawdę interesujące, abym sięgnęła przy założeniu, że przesłania nie będzie. ;)

      Dokładnie tak samo sądzę, więc cieszę się, że się zgadzamy. :D Aż chyba będę musiała szerzyć takie opinie pośród ludzi, którzy tego nie dostrzegają, choć to czasem bardzo trudne i zawsze się boję, że uznają mnie za kogoś zbyt zakręconego albo aroganckiego, kto chwali się swoimi spostrzeżeniami (czy coś takiego). Ale może się jakoś uda. :)

      Usuń
    2. To widzę, że sięgam po fantastykę nieco częściej niż Ty, ale u mnie wynika to chyba z długiej przerwy, jaką miałam w jej czytaniu. Jeszcze będąc w liceum masowo pochłaniałam młodzieżową fantastykę i skończyło się to porządnym przesytem, dlatego porzuciłam ten gatunek na ponad rok, a gdy do niego wróciłam to zaczęłam staranniej wybierać tytuły. :)

      Zawsze znajdą się tacy, którym to się nie spodoba - taka już specyfika niektórych ludzi. :D

      Usuń
  7. Kiedyś zaczęłam tę przygodę czytelniczą, ale jakoś tak zarzuciłam, może teraz bardziej mnie do siebie przekona, muszę na nowo podjąć temat. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - odzew czytających jest dla mnie bardzo ważny, a więc proszę się nie wahać i komentować :). Jednocześnie uprzedzam, że będę bez mrugnięcia okiem usuwać komentarze obraźliwe, rasistowskie, homo- i transfobiczne czy też inne będące formą mowy nienawiści bądź naruszające netykietę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...